Młoda wojowniczka delikatnie zadrżała pod wpływem zimnego powiewu wiatru
Pory Nagich Drzew. Znów przyszła najgorsza pora roku. Najzimniejsza i
najbrutalniejsza ze wszystkich. Pora, która zabrała jej brata.
Potrząsnęła łebkiem, by oczyścić go ze zbędnych myśli. Musiała się
skupić i kontynuować patrol, a nie wspominać. Westchnęła i podążyła za
Łososiowym Pyskiem, z którym udała się na patrol, razem z Płonącym
Grzbietem i Zroszonym Nosem. Szybkim skokiem dogoniła koty, omal nie
wpadając w zaspę śniegu. Przypomniały jej się czasy, gdy była jeszcze
uczennicą i na treningu z mentorką wpadła w podobną zaspę. Nienawidziła
śniegu i wszystkiego, co z nim związane. Jednak nawet teraz nie wypadało
jej narzekać na biały puch, ponieważ to normalna kolej rzeczy. Po Porze
Opadających Liści przychodzi Pora Nagich Drzew, niosąca ze sobą śnieg, a
odchodząc zostawiająca masę wody i mokre futro, przez jego topnienie.
Nie mogła nic na to poradzić. Przez ten czas musi się pogodzić, że
ciągle ma mokre łapy i nieustanie wpada w zaspy i kałuże. Że też musi
być tak niezdarna!
- Jaskółczy Śpiewie!- zawołanie przez byłą mentorkę jakby obudziło
kotkę. Faktycznie zostawała w tyle. Mino, że nadal podążała za kotami,
to niestety znacznie wolniej niż jej towarzysze.
- Już idę!- odkrzyknęła i szybko dotarła do reszty patrolu.- Ja po prostu... Zamyśliłam się.
- Właśnie widzę- miauknęła rozbawiona kocica, jednak po chwili spoważniała.- Skup się na patrolu, bo w końcu się zgubisz.
- Oczywiście. Zgubię się na terenie własnego klanu. Zroszony Nosie,
chyba nie uważasz, że byłabym takim mysim móżdżkiem!- roześmiała się
Jaskółczy Śpiew, a po chwili dołączyła do niej jej starsza siostra. Co
jak co, ale te dwie kotki dogadywały się dobrze. Z wiekiem młodsza
szylkretka zaczęła dostrzegać, że łączą je nie tylko więzy krwi, ale
również przyjaźń. Przyjacielsko otarła się o bok Zroszonego Nosa, po
czym ruszyły dalej, kontynuując patrol.
~*~*~*~
Następnego dnia w obozie, kotka przekąsiła trochę zbyt chudego kosa i
zaczęła szukać wzrokiem swojej siostry, Popielatego Ogona. Dostrzegła ją
niedaleko stosu zwierzyny, kiedy akurat otarła się o bok byłego
mentora, mrucząc przy tym.
- Popiół!- zawołała w tym samym czasie szylkretowa, na co jej siostra
gwałtownie odskoczyła od zastępcy. Jaskółczy Śpiew uśmiechnęła się,
odsłaniając przy tym swoje zęby. Bura spojrzała niepewnie na siostrę i
zapytała:
- T-tak Jaskółczy Śpiewie?
- Chciałam zaprosić cię na wspólne polowanie, ale chyba jesteś zajęta-
posłała kotce złośliwy uśmiech, po czym znów zamieniła go na serdeczny.-
Wyglądacie razem tak pięknie... - dodała rozmarzona, za to jej siostra
byłaby czerwona, gdyby koty mogły się rumienić.
- W-właściwie nie jestem zajęta. Co prawda byłam przed chwilą na
polowaniu i właśnie żegnałam się z Borsuczym Gońcem...-tu przerwała na
chwilę i rzuciła spojrzenie na zastępcę, po czym znów utkwiła je w
siostrze.-...ale z chęcią udam się na nie ponownie. W końcu świeżej
zdobyczy nigdy za mało, szczególnie w Porę Nagich Drzew.
- To świetnie!- zamruczała Jaskółczy Śpiew. Po zjedzonym posiłku, przez
Popielaty Ogon, wyszły z obozu w poszukiwaniu zdobyczy. Szylkretowa
przed zaproszeniem siostry na polowanie, spojrzała jeszcze na stosik
świeżej zwierzyny i ze smutkiem stwierdziła, że jest zatrważająco mały.
Pokręciła łebkiem z dezaprobatą, po czym do jej uszu doszedł dźwięk
czegoś małego, przemieszczającego się w śniegu. Natychmiast
zlokalizowała istotkę i opadła do przysiadu. W odpowiednim momencie
skoczyła i zabiła chudą mysz. Przykryła ją lekką warstwą śniegu i
zwróciła się w stronę burej. Wtem przed oczami pojawił jej się obraz jej
siostry, wtulonej w Borsuczego Gońca. Mimo że Popielaty Ogon nie
przyznawała się do tego otwarcie, to widać było, że jest coś więcej
między nią a zastępcą. Na wspomnienie czułości, z jaką obchodzą się ze
sobą te dwa koty, Jaskółczy Śpiew poczuła lekkie ukłucie zazdrości.
Również pragnęła znaleźć kogoś, kto będzie dla niej równie ważny i kogo
będzie mogła nazywać partnerem. Westchnęła i razem z siostrą ruszyły
dalej.
<Popielaty Ogonie?>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jaskółczy Śpiew. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jaskółczy Śpiew. Pokaż wszystkie posty
31 marca 2018
30 stycznia 2018
Od Jaskółczej Łapy C.D Zroszonego Nosa
Uczennica prychnęła, ale nie odpowiedziała, nie przerywając mycia. Nienawidzi mieć mokrego futra, a tym bardziej w błocie. Mimo to, w głębi duszy wzięła sobie radę mentorki do serca, ale jej duma nie pozwalała tego pokazać. Obie kotki chwilę trwały w ciszy, po czym Zroszony Nos nakazała powrót do obozu. Jaskółcza Łapa urażona, nic nie odpowiedziała, jedynie poszła za nią.
~*~*~
Koteczka podeszła do stosu zwierzyny, by po chwili wziąć z niego zająca. Odwróciła się, by odejść z zamiarem zjedzenia go, ale w tej samej chwili, pomyślała, że lepiej będzie zanieść go starszemu. Niech będzie, raz zrobi to bez wyraźnej prośby lub rozkazu. Weszła do legowiska Jaszczurczego Ogona i położyła królika przed nim. Ten mrukną jakby od niechcenia ciche „dziękuję”, na co Jaskółcza Łapa tylko kiwnęła głową. Wychodząc, obróciła się jeszcze szybko za siebie, ale po chwili opuściła legowisko. Następnie znowu udała się do stosu, z którego tym razem sięgnęła po tłustego wróbla. Rozejrzała się i z rozczarowaniem stwierdziła, że jej siostry, z którą miała zamiar spożyć posiłek, nie ma w obozie. Zajrzała jeszcze do legowiska uczniów, by się upewnić jednak i tam nie było Popielatej Łapy. Westchnęła i zauważając swoją mentorkę jedzącą ze Srebrnym Deszczem i Łososiowym Pyskiem, podeszła do nich.
- Witaj Jaskółcza Łapo- przywitał się radośnie Łososiowy Pysk. Koteczka odwzajemniła uśmiech, jaki posłał jej kocur, przy okazji kiwnęła głową pozostałym kotom na przywitanie, po czym spytała:
- Czy mogłabym się dosiąść?
- Nie widzę ku temu przeszkód. Zgadzacie się Srebrny Deszczu i Zroszony Nosie?
Oboje kiwnęli głowami, więc koteczka usiadła przy nich i wzięła się za jedzenie. Podczas Pory Nagich Drzew głód dawał się we znaki wszystkim, więc możliwość najedzenia się, to było coś, za czym pewnie tęsknił cały klan.
- Jaskółcza Łapo, zgłosiłam nas do wieczornego patrolu.- uczennica poruszyła uszami na miauknięcie mentorki i kiwnęła głową. Po przekąsce udała się do legowiska uczniów, w którym niestety nadal nie było nikogo, oprócz niej. Położyła się więc i przymknęła oczy z zamiarem zdrzemnięcia się. Po chwili już spała na posłaniu z mchu.
~*~*~
Szylkretowa terminatorka dreptała koło mentorki, węsząc w powietrzu. Niedaleko przed nimi szli Motyle Skrzydło i Burzowy Kwiat. Koteczka wyprzedziła Zroszony Nos, posyłając kocicy uśmiech. Co prawda nadal była na nią zła, ale nie okazywała tego.
< Rosa?>
~*~*~
Koteczka podeszła do stosu zwierzyny, by po chwili wziąć z niego zająca. Odwróciła się, by odejść z zamiarem zjedzenia go, ale w tej samej chwili, pomyślała, że lepiej będzie zanieść go starszemu. Niech będzie, raz zrobi to bez wyraźnej prośby lub rozkazu. Weszła do legowiska Jaszczurczego Ogona i położyła królika przed nim. Ten mrukną jakby od niechcenia ciche „dziękuję”, na co Jaskółcza Łapa tylko kiwnęła głową. Wychodząc, obróciła się jeszcze szybko za siebie, ale po chwili opuściła legowisko. Następnie znowu udała się do stosu, z którego tym razem sięgnęła po tłustego wróbla. Rozejrzała się i z rozczarowaniem stwierdziła, że jej siostry, z którą miała zamiar spożyć posiłek, nie ma w obozie. Zajrzała jeszcze do legowiska uczniów, by się upewnić jednak i tam nie było Popielatej Łapy. Westchnęła i zauważając swoją mentorkę jedzącą ze Srebrnym Deszczem i Łososiowym Pyskiem, podeszła do nich.
- Witaj Jaskółcza Łapo- przywitał się radośnie Łososiowy Pysk. Koteczka odwzajemniła uśmiech, jaki posłał jej kocur, przy okazji kiwnęła głową pozostałym kotom na przywitanie, po czym spytała:
- Czy mogłabym się dosiąść?
- Nie widzę ku temu przeszkód. Zgadzacie się Srebrny Deszczu i Zroszony Nosie?
Oboje kiwnęli głowami, więc koteczka usiadła przy nich i wzięła się za jedzenie. Podczas Pory Nagich Drzew głód dawał się we znaki wszystkim, więc możliwość najedzenia się, to było coś, za czym pewnie tęsknił cały klan.
- Jaskółcza Łapo, zgłosiłam nas do wieczornego patrolu.- uczennica poruszyła uszami na miauknięcie mentorki i kiwnęła głową. Po przekąsce udała się do legowiska uczniów, w którym niestety nadal nie było nikogo, oprócz niej. Położyła się więc i przymknęła oczy z zamiarem zdrzemnięcia się. Po chwili już spała na posłaniu z mchu.
~*~*~
Szylkretowa terminatorka dreptała koło mentorki, węsząc w powietrzu. Niedaleko przed nimi szli Motyle Skrzydło i Burzowy Kwiat. Koteczka wyprzedziła Zroszony Nos, posyłając kocicy uśmiech. Co prawda nadal była na nią zła, ale nie okazywała tego.
< Rosa?>
27 stycznia 2018
Od Jaskółczej Łapy CD Zroszonego Nosa
Jaskółcza Łapa przez kilka uderzeń serca patrzyła mentorce w oczy. W jej
własnych odbijało się lekkie zmieszanie, ale i ciekawość. Postanowiła
dowiedzieć się na ten temat trochę więcej. Nie odwracając wzroku,
odezwała się nieco niepewnie:
- A więc... Jak to się stało?
- Opowiem ci, ale pamiętaj, żaden kot nie ma prawa zabijać- na odpowiedź mentorki uczennica kiwnęła głową i nadstawiła uszu.- Jakiś czas temu w nocy w legowisku wojowników zabrakło Srebrnego Deszczu, więc wyszłam go szukać. Znalazłam go, otoczonego przez grupkę samotników z obrożami na szyi. W tamtym momencie rozpoznałam tylko jego ojca - Smołę. Jedna kotka odłączyła się od reszty, więc wykorzystałam tę sytuację, złapałam ją i nieprzytomną ułożyłam w prawdopodobnie opuszczonej już norze borsuka. Następnie wróciłam do obozu i na miejsce sprowadziłam Łososiowego Pyska.
- Czemu najpierw nie powiadomiłaś Milczącej Gwiazdy lub Borsuczego Gońca?- przerwała jej terminatorka.
- Po prostu wiązała mnie pewna obietnica wobec Srebrnego Deszczu. W każdym razie... Kiedy samotniczka się ocknęła, udało mi się wyciągnąć z niej informacje na temat tożsamości i liczby jej towarzyszów. Powiedziałam, że Klan Wilka ma dwa razy więcej wojowników. Najwidoczniej uwierzyła w moje słowa, gdyż była widocznie przestraszona. Wypuściłam ją, by „dać szansę na ostrzeżenie ich”, ale tak naprawdę to była tylko część planu. Śledziłam ją, a gdy oznajmiła przestrogę, jaką jej dałam swemu ojcu, stwierdził, że to tylko gadanie. Wyszłam z kryjówki. Odrzekłam, że ostrzegałam, i dałam znak Łososiowemu Pysku, który zaczął biegać po krzewach dookoła polanki, sycząc i warcząc. Wszyscy samotnicy uciekli, poza Smołą i czarnym kocurem. Czarny, jak się później dowiedziałam Cień, rzucił się na mnie, ale odepchnęłam go, a Smołą zajął się nasz ojciec i Srebrny Deszcz. Walka z nim nie trwała długo, ponieważ gdy zapałam go za kark, od razu usłyszałam chrupnięcie i kot padł martwy na ziemię. Smoła uciekł, a na polanie pozostała tylko nasza trójka.
- Ale ten kot nie wierzył w Klan Gwiazdy i nie przestrzegał kodeksu wojownika, prawda? Czy to w pewnym sensie nie daje ci możliwości zabicia go? W końcu naruszył granice- po dłuższym milczeniu odezwała się terminatorka.
- Nie. Nie powinno się zabijać kotów, bez względu na to, czy wierzą w klan gwiazdy, czy nie. W końcu pieszczochy nawet nie mają możliwości wiedzieć, że istnieje. Poza tym nie chciałam zabijać Cienia.
- Ale nie miałaś wyjścia. Gdybyś ty go nie zabiła, on mógłby zabić ciebie- zauważyła Jaskółcza Łapa.
- Może dało się to rozwiązać inaczej, a może Klan Gwiazd nie chciał mnie jeszcze przyzwać do siebie- odpowiedziała, spoglądając w niebo. Koteczka kiwnęła głową w zamyśleniu i razem wróciły do obozu.
~*~kilka dni później~*~
Następne dni mijały uczennicy bardzo szybko. Czas spędzony ze Zroszonym Nosem sprawiał, że wreszcie udało jej się poczuć jako taką siostrzaną więź. Nie była już dla niej tylko mentorką. Perspektywa poprawienia ich rodzinnych relacji cieszyła szylkretkę.
Po zjedzonym posiłku czekała na Zroszony Nos przy wejściu do obozu, tym razem nieco cierpliwiej niż ostatnio. Zagapiła się i nie zauważyła, że szylkretowa do niej podeszła. Podskoczyła na głos kocicy przy swoim uchu.
- Gotowa, by poćwiczyć walkę?
- Oczywiście!- zawołała, a na jej pyszczek wpełzł uśmieszek.
- Chodźmy więc- kocica popatrzyła na swoją uczennicę rozbawiona i obie wyszły z obozu.
<Rosa?>
- A więc... Jak to się stało?
- Opowiem ci, ale pamiętaj, żaden kot nie ma prawa zabijać- na odpowiedź mentorki uczennica kiwnęła głową i nadstawiła uszu.- Jakiś czas temu w nocy w legowisku wojowników zabrakło Srebrnego Deszczu, więc wyszłam go szukać. Znalazłam go, otoczonego przez grupkę samotników z obrożami na szyi. W tamtym momencie rozpoznałam tylko jego ojca - Smołę. Jedna kotka odłączyła się od reszty, więc wykorzystałam tę sytuację, złapałam ją i nieprzytomną ułożyłam w prawdopodobnie opuszczonej już norze borsuka. Następnie wróciłam do obozu i na miejsce sprowadziłam Łososiowego Pyska.
- Czemu najpierw nie powiadomiłaś Milczącej Gwiazdy lub Borsuczego Gońca?- przerwała jej terminatorka.
- Po prostu wiązała mnie pewna obietnica wobec Srebrnego Deszczu. W każdym razie... Kiedy samotniczka się ocknęła, udało mi się wyciągnąć z niej informacje na temat tożsamości i liczby jej towarzyszów. Powiedziałam, że Klan Wilka ma dwa razy więcej wojowników. Najwidoczniej uwierzyła w moje słowa, gdyż była widocznie przestraszona. Wypuściłam ją, by „dać szansę na ostrzeżenie ich”, ale tak naprawdę to była tylko część planu. Śledziłam ją, a gdy oznajmiła przestrogę, jaką jej dałam swemu ojcu, stwierdził, że to tylko gadanie. Wyszłam z kryjówki. Odrzekłam, że ostrzegałam, i dałam znak Łososiowemu Pysku, który zaczął biegać po krzewach dookoła polanki, sycząc i warcząc. Wszyscy samotnicy uciekli, poza Smołą i czarnym kocurem. Czarny, jak się później dowiedziałam Cień, rzucił się na mnie, ale odepchnęłam go, a Smołą zajął się nasz ojciec i Srebrny Deszcz. Walka z nim nie trwała długo, ponieważ gdy zapałam go za kark, od razu usłyszałam chrupnięcie i kot padł martwy na ziemię. Smoła uciekł, a na polanie pozostała tylko nasza trójka.
- Ale ten kot nie wierzył w Klan Gwiazdy i nie przestrzegał kodeksu wojownika, prawda? Czy to w pewnym sensie nie daje ci możliwości zabicia go? W końcu naruszył granice- po dłuższym milczeniu odezwała się terminatorka.
- Nie. Nie powinno się zabijać kotów, bez względu na to, czy wierzą w klan gwiazdy, czy nie. W końcu pieszczochy nawet nie mają możliwości wiedzieć, że istnieje. Poza tym nie chciałam zabijać Cienia.
- Ale nie miałaś wyjścia. Gdybyś ty go nie zabiła, on mógłby zabić ciebie- zauważyła Jaskółcza Łapa.
- Może dało się to rozwiązać inaczej, a może Klan Gwiazd nie chciał mnie jeszcze przyzwać do siebie- odpowiedziała, spoglądając w niebo. Koteczka kiwnęła głową w zamyśleniu i razem wróciły do obozu.
~*~kilka dni później~*~
Następne dni mijały uczennicy bardzo szybko. Czas spędzony ze Zroszonym Nosem sprawiał, że wreszcie udało jej się poczuć jako taką siostrzaną więź. Nie była już dla niej tylko mentorką. Perspektywa poprawienia ich rodzinnych relacji cieszyła szylkretkę.
Po zjedzonym posiłku czekała na Zroszony Nos przy wejściu do obozu, tym razem nieco cierpliwiej niż ostatnio. Zagapiła się i nie zauważyła, że szylkretowa do niej podeszła. Podskoczyła na głos kocicy przy swoim uchu.
- Gotowa, by poćwiczyć walkę?
- Oczywiście!- zawołała, a na jej pyszczek wpełzł uśmieszek.
- Chodźmy więc- kocica popatrzyła na swoją uczennicę rozbawiona i obie wyszły z obozu.
<Rosa?>
10 stycznia 2018
Od Jaskółczej Łapy C.D Zroszonego Nosa
Szylkretowa kotka kiwnęła głową i wyszła przez tunel, tuż przed mentorką. Gdy jednak znalazły się
poza obozem, pozwoliła iść jej przodem. Starsza siostra popatrzyła na nią zdziwiona, ale terminatorka bez słowa uśmiechnęła się do niej promiennie. To nie tak, że nie chciała być na przodzie, po prostu nie zbyt wiedziała, w którą stronę mają iść. Oczywiście starała się skupiać na obszarze dookoła nich i zapamiętać jak najwięcej, ponieważ by móc cokolwiek zrobić samemu, musi wiedzieć, jak gdzie dojść. Chociaż w tej chwili otoczenie jej nie ułatwiało. Na przykład taki śnieg. Nie dość, że mrozi łapy, to jeszcze głośny, skrzypiący przy każdym kroku. Jednak to i tak nie jest najgorsze. Jak ona ma zapamiętać drogę, skoro wszystko jest pokryte nieznośnym białym puchem? Z pewnością zasłania ważne i charakterystyczne elementy lasu!
Jej rozmyślania doprowadziły do tego, że potknęła się i pyszczkiem wylądowała wprost w zaspie. Teraz miała kolejny powód, by nienawidzić śniegu.
- Ugh... Głupi śnieg...- mruknęła do siebie, jak udało jej się wygrzebać. Kiedy zorientowała się, że Zroszony Nos przyglądała się jej rozbawiona, spojrzała na szylkretową kotkę z wyrzutem i dogoniła ją.- Daleko jeszcze?- posłała siostrze pytające spojrzenie. Zanim złotooka zdążyła odpowiedzieć, dobiegł do nich odgłos kocich łap. Był on coraz głośniejszy, co świadczyło o tym, że kot się zbliża. Spojrzała w stronę, skąd dobiegał odgłos i wyczekiwała pojawienia się przybysza. Gdy wreszcie udało jej się go zobaczyć, okazało się, że to Srebrny Deszcz. Kocur nie zwrócił na nie najmniejszej uwagi i przebiegł niedaleko, kierując się w stronę obozu. Jednak to nie to najbardziej zaniepokoiło Jaskółczą Łapę, a to, co niósł na grzbiecie. To był Orla Łapa.
~*~kilka dni później~*~
Koteczka sięgnęła po chudą mysz i z nią w pyszczku podreptała w stronę legowiska Jaszczurczego Ogona. Zroszony Nos poprosiła ją, by zaniosła mu coś do jedzenia. Chociaż w obecnej sytuacji, to raczej tylko przekąska, a nie prawdziwe jedzenie, ale przynajmniej coś. Po drodze prawie zderzyła się ze swoją siostrą. Okazało się, że Popielata Łapa właśnie była u starszego i dała mu wróbla ze stosu świeżej zwierzyny. Jaskółcza Łapa zdecydowała więc, że pójdzie do medyczek. A nuż się okaże, że jeszcze nie jadły. Poza tym chętnie odwiedzi brata, który obecnie znajdował się u nich.
- Cześć Burzowe Futro!- przywitała się przyjaźnie, gdy weszła do lecznicy.- Gdzie Lawendowy Płatek?
- Witaj Jaskółcza Łapo, Lawendowego Płatka nie ma. Przyszłaś odwiedzić brata?- odpowiedziała jej długowłosa i widząc, co niesie uczennica, spytała, czy to dla nich. Gdy szylkretka kiwnęła głową, odłożyła mysz przed medyczką i podeszła do brata. Poczuła lekkie rozczarowanie, kiedy okazało się, że śpi. No trudno, odwiedzi go kiedy indziej. Pożegnała się z Burzowym Futrem i powolnym krokiem skierowała się w stronę legowiska uczniów. Jednak zauważając swoją mentorkę, siedzącą nieopodal stosu zwierzyny, podbiegła do niej.
<Zroszony Nosie?>
poza obozem, pozwoliła iść jej przodem. Starsza siostra popatrzyła na nią zdziwiona, ale terminatorka bez słowa uśmiechnęła się do niej promiennie. To nie tak, że nie chciała być na przodzie, po prostu nie zbyt wiedziała, w którą stronę mają iść. Oczywiście starała się skupiać na obszarze dookoła nich i zapamiętać jak najwięcej, ponieważ by móc cokolwiek zrobić samemu, musi wiedzieć, jak gdzie dojść. Chociaż w tej chwili otoczenie jej nie ułatwiało. Na przykład taki śnieg. Nie dość, że mrozi łapy, to jeszcze głośny, skrzypiący przy każdym kroku. Jednak to i tak nie jest najgorsze. Jak ona ma zapamiętać drogę, skoro wszystko jest pokryte nieznośnym białym puchem? Z pewnością zasłania ważne i charakterystyczne elementy lasu!
Jej rozmyślania doprowadziły do tego, że potknęła się i pyszczkiem wylądowała wprost w zaspie. Teraz miała kolejny powód, by nienawidzić śniegu.
- Ugh... Głupi śnieg...- mruknęła do siebie, jak udało jej się wygrzebać. Kiedy zorientowała się, że Zroszony Nos przyglądała się jej rozbawiona, spojrzała na szylkretową kotkę z wyrzutem i dogoniła ją.- Daleko jeszcze?- posłała siostrze pytające spojrzenie. Zanim złotooka zdążyła odpowiedzieć, dobiegł do nich odgłos kocich łap. Był on coraz głośniejszy, co świadczyło o tym, że kot się zbliża. Spojrzała w stronę, skąd dobiegał odgłos i wyczekiwała pojawienia się przybysza. Gdy wreszcie udało jej się go zobaczyć, okazało się, że to Srebrny Deszcz. Kocur nie zwrócił na nie najmniejszej uwagi i przebiegł niedaleko, kierując się w stronę obozu. Jednak to nie to najbardziej zaniepokoiło Jaskółczą Łapę, a to, co niósł na grzbiecie. To był Orla Łapa.
~*~kilka dni później~*~
Koteczka sięgnęła po chudą mysz i z nią w pyszczku podreptała w stronę legowiska Jaszczurczego Ogona. Zroszony Nos poprosiła ją, by zaniosła mu coś do jedzenia. Chociaż w obecnej sytuacji, to raczej tylko przekąska, a nie prawdziwe jedzenie, ale przynajmniej coś. Po drodze prawie zderzyła się ze swoją siostrą. Okazało się, że Popielata Łapa właśnie była u starszego i dała mu wróbla ze stosu świeżej zwierzyny. Jaskółcza Łapa zdecydowała więc, że pójdzie do medyczek. A nuż się okaże, że jeszcze nie jadły. Poza tym chętnie odwiedzi brata, który obecnie znajdował się u nich.
- Cześć Burzowe Futro!- przywitała się przyjaźnie, gdy weszła do lecznicy.- Gdzie Lawendowy Płatek?
- Witaj Jaskółcza Łapo, Lawendowego Płatka nie ma. Przyszłaś odwiedzić brata?- odpowiedziała jej długowłosa i widząc, co niesie uczennica, spytała, czy to dla nich. Gdy szylkretka kiwnęła głową, odłożyła mysz przed medyczką i podeszła do brata. Poczuła lekkie rozczarowanie, kiedy okazało się, że śpi. No trudno, odwiedzi go kiedy indziej. Pożegnała się z Burzowym Futrem i powolnym krokiem skierowała się w stronę legowiska uczniów. Jednak zauważając swoją mentorkę, siedzącą nieopodal stosu zwierzyny, podbiegła do niej.
<Zroszony Nosie?>
30 grudnia 2017
Od Jaskółki C.D Popiołu
Siedzenie w żłobku było dla szylkretki udręką. Wiedziała, że Lipą jest źle, ale desperacko pocieszała się w myśli słowami medyczki, że wszystko będzie dobrze. Cały czas chodziła zniecierpliwiona albo przytulała się do ojca, który zostawał z nimi, podczas gdy mama była w legowisku medyków. W tej chwili siedziała koło taty, wpatrzona w wyjście z kociarni. Gdy Lawendowy Płatek pojawiła się w nim z opuszczoną głową i oznajmiła smutną wiadomość, Jaskółka poczuła, jak do jej oczu napływają łzy. Bez słowa wybiegła ze żłobka i jak najszybciej zaczęła przecierać się przez śnieg. Nie zwracała uwagi na wpatrzone w nią koty, teraz liczyło się tylko dotrzeć na miejsce. Nie była nawet w połowie drogi, kiedy Łososiowy Pysk złapał ją lekko za kark i kontynuował przeprawę. Jaskółka nie wyrywała się, ponieważ wiedziała, że dorosłemu kotu przejście z kociarni do legowiska medyków zajmie o wiele krócej, niż kociakowi. Kocur położył ją na ziemi tuż przed wejściem, przez które sekundę później wbiegła zapłakana. Natychmiast przypadła do boku mamy i zatopiła pyszczek w jej śnieżnobiałym futrze, nadal płacząc. Słyszała jej szlochanie i pocieszające miauczenie Łososiowego Pyska. Karmicielka powoli ucichała, ale jej szylkretowa córka nie potrafiła przestać płakać. Śnieżnobiała kocica zwróciła na nią swoje spojrzenie i polizała ją czule po uchu. Ta spojrzała matce w oczy, w których odbijał się jej własny smutek. Była tak przejęta śmiercią brata, że nie zauważyła, nawet gdy do legowiska medyków weszły inne koty. Jednak w tym momencie jej to nie obchodziło.
Jeszcze chwilę siedziała przy mamie, ale w końcu odsunęła się nieco do tyłu, nie mogąc już dłużej patrzeć na kremowe nieruchome ciałko. Rozejrzała się dookoła i spostrzegła Popiół siedzącą kawałek dalej, ale Orzełka nigdzie nie było. Podeszła więc do siostry, wpatrzona w swoje łapki i usiadła koło niej.
- G-gdzie Orzełek?- spytała szeptem, że tylko siostra mogła ją usłyszeć.
- Wyszedł chwilę temu- buraska odpowiedziała obojętnie, co bardzo zdziwiło Jaskółkę. Gdy spojrzała jej w oczy, dostrzegła jedynie lekki smutek. Znów poczuła, jak do oczu napływają jej łzy i potrząsnęła łebkiem. Czy siostrze nie zależy już na Lipie?- zadała sobie w myśli pytanie.
<Popiół? Sorki za gniota, ale w połowie pisania wena mi uciekła>
Jeszcze chwilę siedziała przy mamie, ale w końcu odsunęła się nieco do tyłu, nie mogąc już dłużej patrzeć na kremowe nieruchome ciałko. Rozejrzała się dookoła i spostrzegła Popiół siedzącą kawałek dalej, ale Orzełka nigdzie nie było. Podeszła więc do siostry, wpatrzona w swoje łapki i usiadła koło niej.
- G-gdzie Orzełek?- spytała szeptem, że tylko siostra mogła ją usłyszeć.
- Wyszedł chwilę temu- buraska odpowiedziała obojętnie, co bardzo zdziwiło Jaskółkę. Gdy spojrzała jej w oczy, dostrzegła jedynie lekki smutek. Znów poczuła, jak do oczu napływają jej łzy i potrząsnęła łebkiem. Czy siostrze nie zależy już na Lipie?- zadała sobie w myśli pytanie.
<Popiół? Sorki za gniota, ale w połowie pisania wena mi uciekła>
28 grudnia 2017
Od Jaskółki C.D Popiołu
Zielonooka wymieniła spojrzenie z bratem, oboje mieli wątpliwości, czy Popiół uda się odwrócić uwagę cętkowanej kocicy. Jednak na spory nie było teraz czasu, musieli znaleźć brata.
- Czyli ty odwracasz uwagę, a my idziemy szukać Orzełka? - upewnił się Lipa. Bura koteczka kiwnęła głową i powoli zaczęła iść w stronę medyczki. Jaskółka wraz z bratem uważnie obserwowali całą sytuację. W jednej chwili Popiół usiadła przed Lawendowym Płatkiem i lekko się uśmiechnęła. Gdy otworzyła pyszczek, by coś powiedzieć, przerwał jej pełen protestów głos Orzełka. Wszystkie oczy zwróciły się w kierunku wejścia do kociarni, którym pojawiła się Liliowa Łodyga, niosąc w pysku swojego kociaka. Szylkretka spojrzała na matkę pełnym zdziwienia wzrokiem, gdyż pierwszy raz zobaczyła u niej gniew. Wiedziała, że gdy mama ją upomina, to tak naprawdę się nie złości. Zaraz jednak zdziwienie zastąpiło rozczarowanie, że nie przeżyją przygody, jaką byłoby poszukiwanie brata. Jaskółka już wyobrażała sobie, że będą musieli przejść długą drogę, pełną niebezpieczeństw, by znaleźć Orzełka, ale jak widać, nie było im to pisane.
Dalszych wydarzeń Jaskółka już nie obserwowała. Nie miała ochoty przyglądać się, jak mama rozmawia z medyczką. Podeszła więc do kremowego brata i odezwała się przyciszonym głosem:
- Lipa, co ty na to, żeby pozaczepiać trochę Orzełka?
- Ale... Teraz? Nie widziałaś, jak krzyknął na Popiół? - kocurek rzucił Jaskółce niepewne spojrzenie.
- Widziałam, ale może nie będziemy go od razu atakować? Przecież możemy na początek tylko zapytać, a jak odmówi, to się coś wymyśli.
- A wy co kombinujecie? - obok nich pojawiła się znikąd Popiół i przyglądała się im z ciekawością.
- Nic. I tak nie będziesz chciała w tym uczestniczyć. Nie lubisz takich rzeczy - stwierdziła Jaskółka.
- A skąd wiesz, że nie będę chciała? Może się skuszę... Poza tym, co wam szkodzi powiedzieć?
- Chcemy zachęcić Orzełka do zabawy - oznajmił Lipa.
Przez chwilę wszystkie kociaki milczały, patrząc po sobie. Pierwsza odezwała się Popiół:
- Jeśli chcecie to zrobić tak, jak zazwyczaj robi to Jaskółka, to nie wiem, czy wam się uda. Orzełek nie ma ostatnio humoru i raczej nie pójdzie wam tak łatwo, jak Jaskółce ze mną- powiedziała bura kotka niewzruszona gniewnym spojrzeniem szylkretki, która najwyraźniej uznała to za w pewnym sensie zniewagę. Nie gniewała się jednak długo, bo mimo wszystko lubiła swoją siostrę.
- Najpierw spróbujemy go zachęcić słowami, a jeśli to nie wypali, będzie trzeba wymyślić coś innego. No, chyba że masz lepszy pomysł - rzuciła Jaskółka w stronę burej siostry. Ta jednak tylko pokręciła głową i powiedziała:
- Róbcie, jak chcecie, ale spróbujcie go nie zdenerwować. Mamie by się to nie spodobało.
Kociaki kiwnęły głowami, a Jaskółka i Lipa podeszli do Orzełka. Szylkretka ze zdziwieniem stwierdziła, że brat nie zwrócił na nich najmniejszej uwagi i dalej wpatrywał się w nicość. Słowa Jaskółki jakby wybudziły go ze snu.
- Hej Orzełek! Chciałbyś się może z nami pobawić? No chodź! Będzie fajnie!
< Orzełek? >
- Czyli ty odwracasz uwagę, a my idziemy szukać Orzełka? - upewnił się Lipa. Bura koteczka kiwnęła głową i powoli zaczęła iść w stronę medyczki. Jaskółka wraz z bratem uważnie obserwowali całą sytuację. W jednej chwili Popiół usiadła przed Lawendowym Płatkiem i lekko się uśmiechnęła. Gdy otworzyła pyszczek, by coś powiedzieć, przerwał jej pełen protestów głos Orzełka. Wszystkie oczy zwróciły się w kierunku wejścia do kociarni, którym pojawiła się Liliowa Łodyga, niosąc w pysku swojego kociaka. Szylkretka spojrzała na matkę pełnym zdziwienia wzrokiem, gdyż pierwszy raz zobaczyła u niej gniew. Wiedziała, że gdy mama ją upomina, to tak naprawdę się nie złości. Zaraz jednak zdziwienie zastąpiło rozczarowanie, że nie przeżyją przygody, jaką byłoby poszukiwanie brata. Jaskółka już wyobrażała sobie, że będą musieli przejść długą drogę, pełną niebezpieczeństw, by znaleźć Orzełka, ale jak widać, nie było im to pisane.
Dalszych wydarzeń Jaskółka już nie obserwowała. Nie miała ochoty przyglądać się, jak mama rozmawia z medyczką. Podeszła więc do kremowego brata i odezwała się przyciszonym głosem:
- Lipa, co ty na to, żeby pozaczepiać trochę Orzełka?
- Ale... Teraz? Nie widziałaś, jak krzyknął na Popiół? - kocurek rzucił Jaskółce niepewne spojrzenie.
- Widziałam, ale może nie będziemy go od razu atakować? Przecież możemy na początek tylko zapytać, a jak odmówi, to się coś wymyśli.
- A wy co kombinujecie? - obok nich pojawiła się znikąd Popiół i przyglądała się im z ciekawością.
- Nic. I tak nie będziesz chciała w tym uczestniczyć. Nie lubisz takich rzeczy - stwierdziła Jaskółka.
- A skąd wiesz, że nie będę chciała? Może się skuszę... Poza tym, co wam szkodzi powiedzieć?
- Chcemy zachęcić Orzełka do zabawy - oznajmił Lipa.
Przez chwilę wszystkie kociaki milczały, patrząc po sobie. Pierwsza odezwała się Popiół:
- Jeśli chcecie to zrobić tak, jak zazwyczaj robi to Jaskółka, to nie wiem, czy wam się uda. Orzełek nie ma ostatnio humoru i raczej nie pójdzie wam tak łatwo, jak Jaskółce ze mną- powiedziała bura kotka niewzruszona gniewnym spojrzeniem szylkretki, która najwyraźniej uznała to za w pewnym sensie zniewagę. Nie gniewała się jednak długo, bo mimo wszystko lubiła swoją siostrę.
- Najpierw spróbujemy go zachęcić słowami, a jeśli to nie wypali, będzie trzeba wymyślić coś innego. No, chyba że masz lepszy pomysł - rzuciła Jaskółka w stronę burej siostry. Ta jednak tylko pokręciła głową i powiedziała:
- Róbcie, jak chcecie, ale spróbujcie go nie zdenerwować. Mamie by się to nie spodobało.
Kociaki kiwnęły głowami, a Jaskółka i Lipa podeszli do Orzełka. Szylkretka ze zdziwieniem stwierdziła, że brat nie zwrócił na nich najmniejszej uwagi i dalej wpatrywał się w nicość. Słowa Jaskółki jakby wybudziły go ze snu.
- Hej Orzełek! Chciałbyś się może z nami pobawić? No chodź! Będzie fajnie!
< Orzełek? >
26 grudnia 2017
Od Jaskółki C.D Burzowego Futra
W pierwszej chwili szylkretka nieco się przeraziła na widok obcego kota, ale przyjazny ton głosu ją ośmielił.
- M-my się tylko bawiliśmy. Wiemy, że jest bardzo, bardzo zimno, ale to był przypadek! Nie chcieliśmy wychodzić!- tłumaczyła się, a na pysku niebieskiej kotki pojawił się uśmiech. Zelżał on, jednak gdy w koty uderzył zimny wiatr, a kociaki zatrzęsły się z zimna.
- No dobrze, ale pamiętajcie, że nie powinniście wychodzić ze żłobka. Szczególnie w Porę Nagich Drzew- miauknęła Burzowe Futro, po czym lekko trąciła nosem kociaki w stronę wejścia do kociarni, z której właśnie wystawiła głowę Liliowa Łodyga. Kocica, upewniając się, że kocięta bezpiecznie wracają, zaczekała na nie w żłobku. Do kociarni weszła też asystentka medyczki, a matka kociąt kiwnęła jej głową w podziękowaniu.
- Dziękuję Ci Burzowe Futro, nic im nie jest?
- Nie Liliowa Łodygo, ale widać, że się nudzą- odpowiedziała długowłosa kotka z nutką rozbawienia w głosie i zwróciła się w kierunku wyjścia. Jednak sekundę później przed nią pojawiła się Jaskółka.
- Proszę, nie idź Burzowe Futro! Pobaw się z nami!- błagała.
- Wybacz, ale muszę jeszcze odnieść zioła do swojego legowiska. Może później przyjdę. Oczywiście, jeśli nie będzie to problemem- odwróciła się w stronę Liliowej Łodygi, która w odpowiedzi pokręciła głową.
- Oczywiście, że nie.
- Więc odwiedzę was później- odparła i opuściła kociarnię, mijając rozczarowaną szylkretkę. Ta westchnęła, podeszła do mamy i położyła się, wtulając się w jej futro, ale cały czas obserwując wejście. Właśnie przekonała się, jak okropnie zimno jest poza żłobkiem i nie miała ochoty w najbliższym czasie go opuszczać. Przy mamie zawsze było tak przyjemnie, ciepło i bezpiecznie. I właśnie z tego powodu szybko oczka jej się zamknęły i usnęła, wtulona w śnieżnobiałe futro swojej matki.
<Burzowe Futro?>
- M-my się tylko bawiliśmy. Wiemy, że jest bardzo, bardzo zimno, ale to był przypadek! Nie chcieliśmy wychodzić!- tłumaczyła się, a na pysku niebieskiej kotki pojawił się uśmiech. Zelżał on, jednak gdy w koty uderzył zimny wiatr, a kociaki zatrzęsły się z zimna.
- No dobrze, ale pamiętajcie, że nie powinniście wychodzić ze żłobka. Szczególnie w Porę Nagich Drzew- miauknęła Burzowe Futro, po czym lekko trąciła nosem kociaki w stronę wejścia do kociarni, z której właśnie wystawiła głowę Liliowa Łodyga. Kocica, upewniając się, że kocięta bezpiecznie wracają, zaczekała na nie w żłobku. Do kociarni weszła też asystentka medyczki, a matka kociąt kiwnęła jej głową w podziękowaniu.
- Dziękuję Ci Burzowe Futro, nic im nie jest?
- Nie Liliowa Łodygo, ale widać, że się nudzą- odpowiedziała długowłosa kotka z nutką rozbawienia w głosie i zwróciła się w kierunku wyjścia. Jednak sekundę później przed nią pojawiła się Jaskółka.
- Proszę, nie idź Burzowe Futro! Pobaw się z nami!- błagała.
- Wybacz, ale muszę jeszcze odnieść zioła do swojego legowiska. Może później przyjdę. Oczywiście, jeśli nie będzie to problemem- odwróciła się w stronę Liliowej Łodygi, która w odpowiedzi pokręciła głową.
- Oczywiście, że nie.
- Więc odwiedzę was później- odparła i opuściła kociarnię, mijając rozczarowaną szylkretkę. Ta westchnęła, podeszła do mamy i położyła się, wtulając się w jej futro, ale cały czas obserwując wejście. Właśnie przekonała się, jak okropnie zimno jest poza żłobkiem i nie miała ochoty w najbliższym czasie go opuszczać. Przy mamie zawsze było tak przyjemnie, ciepło i bezpiecznie. I właśnie z tego powodu szybko oczka jej się zamknęły i usnęła, wtulona w śnieżnobiałe futro swojej matki.
<Burzowe Futro?>
23 grudnia 2017
Od Jaskółki
Koteczka parsknęła niezadowolona i usiadła o długość ogona od swojej siostry. Od wschodu słońca namawiała ją na zabawę, ale ostatecznie skończyło się na stanowczym miauknięciu matki. Liliowa Łodyga niemal codziennie musiała upominać szylkretową córkę, żeby ta nie zaczepiała buraski. Jaskółka z frustracją opadła na ziemię i westchnęła przeciągle. Spojrzała na bawiących się braci i pomyślała, żeby do nich dołączyć, ale szybko zrezygnowała z tego pomysłu. Kiedy bawili się we troje, Orzełek i Lipa za każdym razem sprzymierzali się przeciwko kotce. Jej zdaniem było to niesprawiedliwe, ponieważ zawsze przegrywała. Tym samym, skoro Popiół nie była skora do zabawy, a z braćmi Jaskółka nie miała ochoty się bawić, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Tarzanie po ziemi już jej się znudziło, próby łapania powietrza nie przypadły jej do gustu, a zabawa ogonem mamy nie była najlepszym pomysłem. Teoretycznie mogła pójść spać, ale to było ostatnie, co chciała zrobić. Uważała, że było to gorsze, od siedzenia i nudzenia się.
Jaskółka, wpatrując się w wejście do żłobka, uświadomiła sobie, że wręcz skakałaby z radości, gdyby tata przyszedł ich odwiedzić. Łososiowy Pysk zawsze dawał się zaczepiać i ciągnąć za uszy, więc mała szylkretka miałaby zajęcie na jakiś czas. Skoczyła na równe łapy i w podskokach podbiegła do mamy.
- Maaamooo! Kiedy przyjdzie tatuś?- zapytała pełnym nadziei głosem.
- Tatuś jest zajęty. Wojownicy mają dużo pracy.
- A nie może zrobić sobie przerwy od bycia wojownikiem? Wtedy mógłby nas odwiedzić! Tyle czasu już minęło, od kiedy ostatnio do nas przyszedł!- błagała koteczka.
- Jaskółko, tata był nas odwiedzić kilka dni temu.- biała karmicielka nadal mówiła spokojnie.
- No właśnie! Kilka dni temu to dawno!
Liliowa Łodyga tylko pokręciła głową i liznęła córkę między uszami. Kolejna fala rozczarowania spadła na szylkretkę, której ostatnia nadzieja na zabicie nudy, właśnie przepadła.
Z opuszczoną głową dreptała w tę i z powrotem, patrząc na swoje łapki. W pewnym momencie usłyszała jak coś, a raczej ktoś, biegnie w jej stronę. Zaskoczona spojrzała w kierunku, skąd dobiegał dźwięk akurat by zobaczyć swojego kremowego brata, wpadającego na nią. Los chciał, że Jaskółka stała blisko wyjścia z kociarni i gdy Lipa skoczył na nią, potoczyli się przez nie. Oba kociaki szybko zorientowały się, co właśnie nastąpiło i stanęły w bezruchu przed żłobkiem, rozglądając się wokoło z otwartym pyszczkiem.
<Ktoś z Wilka?>
Jaskółka, wpatrując się w wejście do żłobka, uświadomiła sobie, że wręcz skakałaby z radości, gdyby tata przyszedł ich odwiedzić. Łososiowy Pysk zawsze dawał się zaczepiać i ciągnąć za uszy, więc mała szylkretka miałaby zajęcie na jakiś czas. Skoczyła na równe łapy i w podskokach podbiegła do mamy.
- Maaamooo! Kiedy przyjdzie tatuś?- zapytała pełnym nadziei głosem.
- Tatuś jest zajęty. Wojownicy mają dużo pracy.
- A nie może zrobić sobie przerwy od bycia wojownikiem? Wtedy mógłby nas odwiedzić! Tyle czasu już minęło, od kiedy ostatnio do nas przyszedł!- błagała koteczka.
- Jaskółko, tata był nas odwiedzić kilka dni temu.- biała karmicielka nadal mówiła spokojnie.
- No właśnie! Kilka dni temu to dawno!
Liliowa Łodyga tylko pokręciła głową i liznęła córkę między uszami. Kolejna fala rozczarowania spadła na szylkretkę, której ostatnia nadzieja na zabicie nudy, właśnie przepadła.
Z opuszczoną głową dreptała w tę i z powrotem, patrząc na swoje łapki. W pewnym momencie usłyszała jak coś, a raczej ktoś, biegnie w jej stronę. Zaskoczona spojrzała w kierunku, skąd dobiegał dźwięk akurat by zobaczyć swojego kremowego brata, wpadającego na nią. Los chciał, że Jaskółka stała blisko wyjścia z kociarni i gdy Lipa skoczył na nią, potoczyli się przez nie. Oba kociaki szybko zorientowały się, co właśnie nastąpiło i stanęły w bezruchu przed żłobkiem, rozglądając się wokoło z otwartym pyszczkiem.
<Ktoś z Wilka?>
07 grudnia 2017
Od Jaskółki C.D Popiołu
Szylkretowa koteczka kątem oka zarejestrowała wychodzącego ze żłobka ojca, ale nie zwróciła na niego większej uwagi, teraz liczyło się tylko pobrudzenie futerka swojej siostry. Nie rozumiała, dlaczego ona tak dokładnie je czyściła, skoro zaraz cała jej praca pójdzie na marne i to za sprawą Jaskółki, która miała ochotę na zabawę. Ponowiła skok w stronę Popiół, a ta, zamiast spróbować zrobić unik, ani trochę nie zmieniła swojej pozycji, pozwalając przewrócić się siostrze. Gdy szylkretka zauważyła, że kotka w ogóle nie próbuje jej z siebie zrzucić, puściła ją i usiadła obok.
- Z tobą nie da się bawić! - powiedziała podniesionym głosem Jaskółka, gdy bura kotka znowu zaczęła układać swoje futerko - Jak cię atakuję, powinnaś się bronić! Inaczej zabawa nie ma sensu.
- W porządku, spróbuję.
Jaskółka znów zaatakowała siostrę, ale tym razem Popiół postarała się odskoczyć przed ciosem, niestety za wolno, by uciec przed pazurkami siostry. Zielonooka cofnęła się o długość ogona i ponownie skoczyła w stronę buraski, lecz tym razem złotooka zrobiła unik. Szylkretka zaryła łapkami o ziemię, by zaraz wrócić do poprzedniej pozycji i przygotować się na ewentualny atak kotki. Popiół spojrzała na nią nieco niepewnym wzrokiem, jakby zastanawiała się, co też wpadło siostrze do głowy. Zrezygnowała jednak z pytania i z kamienną miną skoczyła w stronę Jaskółki, która na szczęście zdążyła uniknąć jej "zabójczych" łapek . Następnie władowała się siostrze na plecy, tym samym przewracając ją.
- Ha! - zawołała dumna z siebie Jaskółka, przytrzymująca siostrę przy ziemi. - Wygrałam! Może następ... Ej! - nie dokończyła, gdyż mama zdjęła ją z siostry i postawiła obok.
- Jaskółko, nie dręcz siostry - powiedziała spokojnie Liliowa Łodyga.
- Ale... - przerwała, gdy zobaczyła srogie spojrzenie mamy - Przepraszam...
< Popiół?>
- Z tobą nie da się bawić! - powiedziała podniesionym głosem Jaskółka, gdy bura kotka znowu zaczęła układać swoje futerko - Jak cię atakuję, powinnaś się bronić! Inaczej zabawa nie ma sensu.
- W porządku, spróbuję.
Jaskółka znów zaatakowała siostrę, ale tym razem Popiół postarała się odskoczyć przed ciosem, niestety za wolno, by uciec przed pazurkami siostry. Zielonooka cofnęła się o długość ogona i ponownie skoczyła w stronę buraski, lecz tym razem złotooka zrobiła unik. Szylkretka zaryła łapkami o ziemię, by zaraz wrócić do poprzedniej pozycji i przygotować się na ewentualny atak kotki. Popiół spojrzała na nią nieco niepewnym wzrokiem, jakby zastanawiała się, co też wpadło siostrze do głowy. Zrezygnowała jednak z pytania i z kamienną miną skoczyła w stronę Jaskółki, która na szczęście zdążyła uniknąć jej "zabójczych" łapek . Następnie władowała się siostrze na plecy, tym samym przewracając ją.
- Ha! - zawołała dumna z siebie Jaskółka, przytrzymująca siostrę przy ziemi. - Wygrałam! Może następ... Ej! - nie dokończyła, gdyż mama zdjęła ją z siostry i postawiła obok.
- Jaskółko, nie dręcz siostry - powiedziała spokojnie Liliowa Łodyga.
- Ale... - przerwała, gdy zobaczyła srogie spojrzenie mamy - Przepraszam...
< Popiół?>
02 grudnia 2017
Od Jaskółki C.D Popiołu
Śnieżnobiała karmicielka uważnie przyglądała się każdemu ze swych młodych. Wszystkie z nich, oprócz małej szylkretowej koteczki, były klasycznie pręgowane. I właśnie ta oto wyróżniająca się spośród kociąt kulka futra, zachowywała się najgłośniej i najbardziej się wierciła. Liliowa Łodyga polizała ją czule między drobnymi uszkami, a kotka na chwilę ucichła, dając sekundę odpocząć uszom swoich rodziców. Przez tę krótką chwilkę, pomarańczowo oka kocica, zdążyła usłyszeć szczebiot jaskółki przelatującej gdzieś niedaleko. Piszczenie, które wydała z siebie sekundę później szylkretka, brzmiało trochę tak, jakby próbowała naśladować ptaka, chociaż prawdopodobnie tak nie było. Kocica spojrzała na swojego partnera z uśmiechem i oznajmiła:
- Jaskółka.
Mówiąc to, wskazała na szylkretową koteczkę i ponownie polizała ją.
Chwilę później swoje imiona otrzymały pozostałe kocięta. Kremowy, pręgowany kocurek był od tamtej chwili znany jako Lipa, gdyż kolor jego sierści skojarzył się Liliowej Łodydze z kwiatami tego właśnie drzewa. Niebieski zaś, bardzo przypominający swego ojca, zwał się od tej pory Orzełkiem. Biała kotka czuła, iż jej syn jest tak samo odważny, jak wielki, latający ptak.
Niedługo po tym Łososiowy Pysk pod pretekstem pójścia na polowanie, postanowił ulotnić się, jednak prawda była taka, że kocur nie mógł już dłużej wytrzymać pisków kociąt swojej partnerki. Na szczęście Klan Gwiazdy zlitował się nad karmicielką i kocięta usnęły wtulone w futro swojej matki. Wkrótce Liliowa Łodyga poszła w ich ślady i zapadła w głęboki sen.
<< Popiół? >>
- Jaskółka.
Mówiąc to, wskazała na szylkretową koteczkę i ponownie polizała ją.
Chwilę później swoje imiona otrzymały pozostałe kocięta. Kremowy, pręgowany kocurek był od tamtej chwili znany jako Lipa, gdyż kolor jego sierści skojarzył się Liliowej Łodydze z kwiatami tego właśnie drzewa. Niebieski zaś, bardzo przypominający swego ojca, zwał się od tej pory Orzełkiem. Biała kotka czuła, iż jej syn jest tak samo odważny, jak wielki, latający ptak.
Niedługo po tym Łososiowy Pysk pod pretekstem pójścia na polowanie, postanowił ulotnić się, jednak prawda była taka, że kocur nie mógł już dłużej wytrzymać pisków kociąt swojej partnerki. Na szczęście Klan Gwiazdy zlitował się nad karmicielką i kocięta usnęły wtulone w futro swojej matki. Wkrótce Liliowa Łodyga poszła w ich ślady i zapadła w głęboki sen.
<< Popiół? >>
Subskrybuj:
Posty (Atom)