— Ty nie potrafisz się uczyć, co? — Uśmiechnęła się lekko. Arlekin również to zrobił, ale chyba z nerwów.
— Ja…um…eee…
— Przestań się jąkać. Umiem sobie sama poradzić, ze swoimi problemami. Jestem dorosła, tak jak i ty.
Zabrała się za jedzenie zwierzyny. Pomarańczowooki za to tylko tam stał, chyba nie wiedząc, co robić. Patrzył w ziemię, ryjąc w niej pazurem jakieś wzorki. Kiedy przełknęła ostatni kęs zwierzyny, popatrzyła na niego.
— Zabiorę cię jeszcze na trening. Za księżyc. Tylko dopilnuj, żebyś się czegokolwiek uczył, a nie szlajał bez celu z Żagnicą. — Zaśmiała się. Syn Sówki odwzajemnił jej uśmiech, po czym wyszedł ze żłobka.
***
— Ej, co jest, gryzoniu?— Zapytał z niesmakiem. Nie odpowiedziała. Po prostu gapiła się prosto przed siebie na niego. Na pysk drugiego wkradł się niepokój.
— Cierń, wszystko dobrze?
Pokiwała powoli głową, gdy nagle potknęła się o jabłko leżące na ziemi i wywróciła się, zadrapując sobie tylną łapę. Na to Rokitnik się tylko skrzywił. Oczywiście. Była wynaturzeniem. Łysym kotem. Pomógł jej Żagnica. Posłał partnerowi wkurzone spojrzenie.
— Co jest z tobą?! — Syknął.
***
Musiała pójść do Świergot i tych dwóch, co mieli jej pomagać. Kiedy wchodziła do lecznicy, obok niej przebiegł Lśniąca Tęcza, oddychając przerywanie. Nie przejmując się tym jakoś bardzo, pokuśtykała do środka. Podszedł do niej Orzeszek, zdenerwowany chcąc się przywitać i ją zbadać. Spojrzała na niego nienawistnie. Jej szansa na zostanie zastępczynią gniła jako medyk. Niestety nie mogła poprosić, by zajął się nią ktoś inny, bo Świergot zajmowała się wcześniej wspomnianym Tęczą, a Puma Czereśnią, który pociągał nosem. Zrezygnowana dała się zbadać. Jakiś czas później wyszła z opatrunkiem na nodze. W wyjściu zderzyła się z Topolą, niosącym zwierzynę. Wzrok miał jednak utkwiony w Daglezjowej Igle, gadającej z Ślimakiem.
— Co jest?! — Syknęła.<Topola?>
Wyleczeni: Lśniąca Tęcza, Czereśnia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz