BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Znajdki w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Znajdki w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)

Zmiana pory roku już 14 września, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dzwonkowy Świst x Skowroni Odłamek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dzwonkowy Świst x Skowroni Odłamek. Pokaż wszystkie posty

30 czerwca 2025

Od Dzwonkowego Świstu CD. Skowroniego Odłamku

Spojrzał na niego z ciekawością, posyłając mu jednocześnie lekki uśmiech. Kątem oka dostrzegł pozostawione na ziemi opatrunki, a następnie zabandażowaną łapę swego brata. Nieco zmarszczył brwi, ale widocznie skoro dał radę samemu się opatrzyć, to nie mogło być nic groźnego, prawda? Wszedł do środka, a do jego nozdrzy dostał się specyficzny, a zarazem tak znajomy zapach mieszaniny różnych ziół.
— Co się stało? — zapytał, siadając obok niego. W jego głosie dało się wyczuć lekką nutę zaniepokojenia.
Brat rudego jedynie cicho prychnął w odpowiedzi, jakby nie było to nic ważnego.
— Nic poważnego. Sam dobrze wiesz, jak to jest o tej porze. Te małe pszczoły potrafią być bardziej zawzięte niż niejeden kot z klanu — mruknął z lekką irytacją, poprawiając opatrunek.
Dzwonkowy Świst roześmiał się cicho, mimo nieco napiętej miny, która widniała na pysku jego brata. Westchnął cicho, patrząc na liliowego, który uparcie trzymał łapę jak najbliżej siebie, jakby próbował ukryć nie tylko ranę, ale i to, że w ogóle ją odniósł. To było dla niego dość typowe. Bywał czasem niemal samowystarczalny, jakby przyjęcie jakiejkolwiek pomocy było dla niego oznaką słabości. Choć wojownik sam wiedział, że w tej sytuacji, on zachowałby się podobnie i ukryłby wszystko za swoim szerokim uśmiechem.
— Cieszę się, że tego nie zlekceważyłeś. Wiesz co by się działo, gdybyś na to zmarł? Byłbyś pierwszym kotem, który przeszedłby do historii klanu z tak spektakularnym końcem — rzucił, tym razem śmiejąc się już głośno, nie kryjąc swojego rozbawienia. Po chwili jednak spoważniał i spojrzał bratu w oczy. — Ale na poważnie... Wszystko w porządku?
Tamten jedynie przewrócił oczami, nie mogąc powstrzymać jednak tego jak jego kąciki pyska wędrują ku górze.
— Tak, dziękuje za troskę, Dzwonku — odparł cicho.
Kocur spędził jeszcze chwile w towarzystwie Skowronka, a następnie pożegnał się ze względu na zbliżający się patrol. Wychodząc z legowiska, rudy zatrzymał się jeszcze w przejściu, rzucając ostatnie spojrzenie w stronę brata. Skowroni Odłamek zdążył już zająć się układaniem ziół. Uśmiechnął się pod nosem i bez słowa wyszedł na zewnątrz. Słońce przebijało swe promienie przez liście krzewów, dając tym przyjemne ciepło, które czuł na swoim miękkim futrze. Starał się skupić na obowiązkach i nadchodzącym patrolu, lecz w głowie wciąż miał obraz zmartwionej miny swego brata.

***
Ekscytacja mieszała się z lekkim niepokojem na wieść o tym, że jego mama została wybrana na zastępcę klanu. Po ostatnich niezbyt przyjemnych zdarzeniach martwił się o nią. Nie chciał jej stracić. Wiedział, że kiedyś starość i choroba mu ją odbiorą, ale póki trzymała się dobrze, a nawet bardzo dobrze na swój obecny wiek, nie zamierzał, aby cokolwiek innego ją odebrało — ani walka, ani żadne intrygi.
Obserwował ją teraz, jak z godnością przyjmowała nowe obowiązki, jakby noszenie tej całej nowej odpowiedzialności na swych barkach było dla niej czymś wręcz naturalnym.
Przeciągnął się nieco w swoim legowisku, przygotowując się powoli do porannego polowania. Uśmiech nie schodził z jego pyska, ale był w nim zawarty ukryty, delikatny smutek. Mimo tej dumy nie potrafił pozbyć się uczucia, że coś się właśnie zmienia. Nie wiedział tylko w którą stronę, czy pozytywną, czy jednak negatywną.
Westchnął, kierując swe kroki ku wyjściu. Gdy tylko jego głowa wyjrzała ze środka, dostrzegł w oddali Skowronka. Bez większego namysłu podbiegł do niego. Nie miał żadnej, z góry zaplanowanego powodu. Po prostu czuł, że musi podzielić się z kimś swoimi odczuciami co do tego wszystkiego.
— Hej! — Przywitał się, stając kocurowi niemal przed jego przednimi łapami. Ostatnio rzadziej ze sobą rozmawiali ze względu na swoje obowiązki. On wojowniczymi, a jego brat niemal prawie całe dnie spędzał w legowisku medyków. W głębi serca brakowało mu tych beztroskich, kocięcych czasów, gdzie cieszyli się wolnością bez żadnych zobowiązań. — Masz chwilę, by porozmawiać?


<Skowronku?>

09 listopada 2024

Od Skowronkowej Łapy (Skowroniego Odłamku) CD. Dzwonkowego Świstu

— Oczywiście, że się cieszę. — Odparł bez większego namysłu czekoladowy. — Mimo wszystko tak jak ty, obawiam się nieco porodu mamy. Módlmy się do Klanu Gwiazdy, aby wszystko poszło zgodnie z planem, w końcu nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć.
Wojownik pokiwał powoli głową, najwidoczniej nieco zmartwiony tą pesymistyczną myślą Skowronka.
— Racja. W każdym razie jestem przekonamy, że wszystko się uda! Na pewno ty i Pajęcza Lilia świetnie sobie poradzicie, odbierając poród.
Srebrny posłał Dzwonkowi delikatny uśmiech.
— Liczysz na siostrę, czy brata? — Zapytał Skowronkowa Łapa po chwili milczenia.
Srebrny poprawił się na miejscu, uderzając ogonem o ziemię i tym samym wzbijając w powietrze kurz.
— Na brata. Chociaż siostrą też nie pogardzę, rodzeństwo to rodzeństwo, ale... Sam rozumiesz. A ty?
Czekot zastanowił się, jednak nie trwało to zbyt długo.
— Ja chyba również wolałbym brata, ale siostra też będzie wspaniała. Mam nadzieję, że któreś z rodzeństwa postanowi zostać medykiem... Mógłbym wtedy przekazać mu całą swoją wiedzę!

── ✧《✩》✧ ──

Snuł się nerwowo po obozie, uważając, aby nie plątać się zbytnio pod łapami innych kotów. W pewnej chwili ruszył ku wyjściu z koczowiska, ostrożnie stawiając swoje kończyny na lekko wilgotnej ziemi. Kocur opuścił obozowisko, przechadzając się rozległymi polanami Klanu Burzy. Wiatr muskał delikatnie jego półdługie futro, a promienie słoneczne ogrzewały jego kark. W pewnej chwili bicolor poczuł przeszywający ból w lewej łapie.
Mysie łajno.
Skowroni Odłamek zerknął na łapę i zobaczył zainfekowaną ranę po użądleniu.
No tak.
Czekoladowy strzepnął ogonem zirytowany. Nie miał czasu na zajmowanie się tak nieistotnymi sprawami! Ale z drugiej strony... Zrezygnowany asystent medyka powrócił do obozu, od razu ruszając do legowiska. Powinien zająć się swoją łapą, aby móc lepiej zajmować się kotami z klanu.
Chowając się przed ostatnimi promieniami słońca, srebrny zaszył się z powrotem w Skruszonej Wierzy, ruszając do składziku z ziołami. Wziął głęboki wdech, napawając się tak dobrze mu znanym zapachem różnych medykamentów oraz kurzu, po czym złapał trybulę i przysiadł na ziemi, starając się samodzielnie opatrzyć łapę. Z cichym syknięciem wyciągnął pszczele żądło i zaczął przeżuwać zioło, wsączając sok w ranę.
Ledwo skończył tę czynność, gdy ujrzał rudą głowę brata w legowisku. Nieco zaskoczony wstał z ziemi, po czym powoli podszedł do wojownika.
— Pomóc ci w czymś?

<Dzwonku?>

Wyleczeni: Skowroni Odłamek


06 listopada 2024

Od Dzwonkowego Świstu CD. Skowronkowej Łapy


Obecnie jego myśli kręciły się wokół wieści o ciąży jego mamy. Nie przypuszczał, że usłyszy taką radosną nowinę. W ogóle nie spodziewał się tego, że zostanie starszym bratem. Na samą myśl o małym kociaku, którego będzie odwiedzał i bawił się z nim, a także uczył go przydatnych rzeczy, cieszył się.
Mimo przepełnienia ekscytacją, w głębi serca czuł też odrobinę niepokoju. Jak to będzie, gdy nowy członek rodziny pojawi się w legowisku? Czy mama nadal będzie miała dla niego tyle uwagi i miłości co dotąd? Nie wątpił w jej miłość do niego, wręcz przeciwnie. Spodziewał się, że będzie zajęta wychowaniem kociaka i już wręcz nie mógł się doczekać, gdy będzie przychodzić z pomocą.
Przypominał sobie, jak mama opowiadała mu historie do spania i czyściła mu futerko, gdy był jeszcze malutki. Uśmiechnął się delikatnie na to wspomnienie. Bycie wojownikiem to było to, o czym marzył, chociaż czasami, szczególnie gdy miał nadmiar obowiązków, pragnął, chociażby na chwilę, ponownie stać się kociakiem.
Westchnął ciężko. Postanowił podejść do sprawy poważnie. "Będę dobrym starszym bratem" obiecał sobie w duchu. Nie mógł zawieść swojego przyszłego, młodszego rodzeństwa. Pokaże im swoją najlepszą wersję. Wizja przyszłej roli odpowiedzialnego brata, sprawiała, że poczuł, jak wyznacza sobie najważniejszy cel – będzie kimś, kto będzie mógł przekazać całą wiedzę, jaką zdobył, zarazem gotów wspierać młodziaka bez względu na wszystko. Wiedział, że nowy kociak będzie potrzebował wzoru do naśladowania, kogoś, na kim mógłby polegać. Może uda mu się go podszkolić w tropieniu i polowaniu zwierzyny, gdy ten podrośnie, albo nauczy rozpoznawać zapachy innych klanów.
Z myśli i planów wyrwał go lekki ból, który poczuł w swoim brzuchu. Delikatnie się skrzywił. Ostatnio zauważył i poczuł, że jest z nim coś nie tak, ale przez obowiązki wojownika i zbyt dużą ilość branych na siebie zadań, nie miał czasu i chęci, aby podejść do medyka. Teraz nastał ten czas.
Wyciągnął się w swoim legowisku, a następnie wystawił z niego głowę w poszukiwaniu Skowronka. Brat zawsze wiedział, jak wyleczyć niemal każdą chorobę. Był z niego dumny i pragnął, by ten wreszcie w siebie i swoje umiejętności bardziej uwierzył.
Przez parę chwil obserwował bacznie otoczenie, aż wreszcie natrafił wzrokiem na brata. Wyszedł z legowiska, udając się wprost do niego.
– Hej! Czy mógłbyś mi pomóc? – zapytał Dzwonkowy Świst, lekko się uśmiechając do brata. – Od jakiegoś czasu dolega mi ból brzucha. Masz może jakieś zioła na tę... dolegliwość? – Miał nadzieję, że Skowronek będzie stanie nieco mu ulżyć i że nic poważnego mu się nie dzieje.
– Cześć. Oczywiście, że tak. Chodź za mną, zaraz dam ci odpowiednie zioła. – Rudy kiwnął głową i widząc nieco zaniepokojony wzrok brata, posłał mu delikatny uśmiech.
– Dziękuję – odparł, wchodząc do nory medyków.
– Nie ma sprawy – odpowiedział Skowronek, prowadząc go w głąb legowiska.
Gdy tylko weszli do środka, Skowronkowa Łapa wyciągnął kilka ziół.
– To powinno ci pomóc. Złagodzą ból i uspokoją twój żołądek. – Skowronek położył zioła przed bratem i wskazał mu, jak ma je przeżuć, by działanie było skuteczniejsze. – Kiedy zaczęły się te bóle? To ważne, żebym wiedział, czy to tylko chwilowe, czy może coś poważniejszego.
Dzwonkowy Świst spojrzał na niego z wdzięcznością i przez chwilę wahał się. Było mu głupio.
– Wiesz, to nie pierwszy raz – zaczął, starając się utrzymać pewny ton. – Od jakiegoś czasu mam sporo na głowie. Obowiązki wojownika, a także teraz doszły zmartwienia z tą całą ciążą matki. Czasami czuję, jakby to wszystko mnie... przytłaczało. – Wyznał szczerze, czując ulgę po tym wyznaniu.
Czekoladowy przyglądał się bratu chwilę w zamyśleniu.
– Dobrze jest również zadbać również o siebie. Wiem, jak dobro innych jest dla ciebie ważne, ale nie możesz zapominać o swoim samopoczuciu.
Dzwonkowy Świst uśmiechnął się lekko, wpatrując się w kocura. Miał absolutną rację.
– Dziękuję, Skowronku – powiedział po chwili ciszy. – Chyba mam słabą pamięć do tak podstawowych rzeczy – dodał w żartobliwym tonie.
Skowronek mrugnął do niego.
– Na tym właśnie polega bycie rodziną. Jesteśmy tutaj dla siebie.
– Tak, zgadza się! Zwłaszcza teraz, gdy nam ta rodzina się powiększy – odparł z zadowoleniem. – Cieszysz się na fakt posiadania młodszego rodzeństwa? Ja bardzo! Będziemy mogli nauczyć go wszystkiego, co sami wiemy. – Zmienił temat, ożywiając się nagle.


  <Skowronku?>



wyleczeni: Dzwonkowy Świst

19 października 2024

Od Skowronkowej Łapy CD. Dzwonkowego Świstu

Na białym pysku kocura pojawił się delikatny uśmiech. Jego brat wydawał się święcie wierzyć w to, co mówi. Niestety czekot nie podzielał jego entuzjazmu. Myślami ciągle wracał do Mandarynkowego Pióra, a fakt, iż powinien przestać spotykać się ze srebrną kotką, dołował go jeszcze bardziej. Wiedział, że musiał zająć się szkoleniem medyka i własnym klanem... Jego relacja z księżniczką Klanu Nocy nie miała żadnej przyszłości i doskonale o tym wiedział, jednak zakończenie ich przyjaźni było zbyt ciężkie...
— Ja... Nie jestem pewien. Miło mi, że tak uważasz. - Odparł po chwili milczenia. 
  Rudy kocur zastrzygł uszami.
— Nie uważam tak, ja to wiem! 
 Zielonooki spojrzał na swoje łapy i wziął głęboki wdech. Następnie przeniósł swój wzrok z powrotem na wojownika.
 — Dzwonku... - Zaczął. - Czy miałeś kiedyś bardzo ciężką sytuację? Coś tak ciężkiego, że nie wiedziałeś, jak postąpić, bo wszystkie opcje wydawały ci się nieodpowiednie, niewystarczające? 
  Bicolor posłał mu lekko zaciekawione spojrzenie. 
 —  Nie, nie miałem. Chyba, że sytuacja z Kwiecistą Knieją, gdy jedyne co mogłem zrobić, to pobiec po pomoc. Mimo tego, że chciałem cokolwiek zrobić dla niej, nie mogłem i czułem jedynie bezsilność. —  Miauknął.
  Starał się ukryć westchnienie. Dlaczego zaciekawiony obcym klanem, musiał zbliżyć się do niedostępnej dla niego kotki? Z resztą, szkolił się na medyka, nie mógł wchodzić w tego typu relacje... To potęgowało tylko jego uczucie bezsilności. Nie był w stanie żyć w ten sposób, ale nie potrafił też wyjawić tajemnicy bratu..
 — Rozumiem... A co, jeśli jednocześnie oba wyjścia są bliskie twemu sercu, natomiast jeśli wybierzesz jedno, stracisz drugie?
— Cóż, wtedy chyba bym wybrał te, które jest bliższe mi. Nie stałem przed takim wyborem, więc niestety nie mogę ci odpowiedzieć zgodnie z tym, co czuję.
   Uczeń zwiesił głowę. Nie powinien pytać o takie rzeczy Dzwonka. Na pewno kocur miał wystarczająco dużo zmartwień jako wojownik, a swoimi głupimi pytaniami tylko dodatkowo go stresował.
— Dziękuję. - Odpowiedział cicho. - A jak radzisz sobie jako wojownik? Podobają ci się nowe obowiązki?
  Pręgowany cętkowanie postanowił szybko zmienić temat. Nie było sensu drążyć tego dalej. Mimo wszystko czuł się nieco źle, zostawiając to wszystko tylko dla siebie. Musiał sam sobie z tym poradzić. 
 — Dotychczas jest bardzo dobrze! - Z rozmyślań wyrwał go głos Dzwonka. - Wiadomo, mam trochę do roboty, ale po za tym jest całkiem przyjemnie.
— Cieszę się! Przy okazji - gratulacje, jestem pewien, że idzie ci świetnie.
— Dziękuje — Kocur skinął delikatnie głową.  — A jak u ciebie?
— Wiesz, nic szczególnego. - Odparł Skowronek. Było to nieco niezgodne z prawdą, gdyż w jego głowie kłębiło się mnóstwo sprzecznych myśli, jednak... To nie powinno być zmartwieniem Dzwonka. - Może chciałbyś się gdzieś przejść? Masz chwilę?
— Jasne. Wybierz jakieś ładne miejsce, pójdziemy tam. - Na pysku rudego wojownika pojawił się uśmiech.
— Może Wrzosowiska? - Zasugerował bicolor, machając ogonem.
— W takim razie prowadź!
  Czekoladowy odwzajemnił uśmiech, odwracając się i razem z bratem ruszając ku wyjściu z obozu. Słońce wychylało się zza jasnych, puchatych chmur, rzucając złote promienie na ich jasne futra i grzejąc niemiłosiernie. Kocur postawił łapę na nieco uschniętej trawie, zgrabnie przechodząc do truchtu. W pewnej chwili zza jego pleców wybiegł Dzwonkowy Świst, galopując po rozległych łąkach i tym samym wyprzedzając go, zostawiając między nimi dość duży dystans. Skowronkowa Łapa roześmiał się cicho i rzucił się za bratem, przyśpieszając. Już-już zielonooki miał wyprzedzić wojownika, gdy ten jeszcze przyśpieszył, zostawiając czekoladowego nieco w tyle. Uczeń przewrócił oczami, wiedząc, iż brat będzie musiał niedługo zwolnić. Stało się to dość szybko, gdy tylko rudy kocur zauważył jego zniknięcie. Gwałtownie wyhamował, wzbijając w powietrze chmarę kurzu oraz piasku i rozejrzał się, w poszukiwaniu czekota. Skowronek uśmiechnął się i naskoczył na brata, wskakując mu na grzbiet. Ten bez większego wysiłku zrzucił go i obaj przeturlali się po trawie, śmiejąc się. Skowronkowa Łapa otworzył dotychczas przymknięte ślepia, spoglądając na fioletowy kwiatek, rosnący tuż przy jego pyszczku. Jego śliczne płatki delikatnie poruszały się na wietrze, niosąc ze sobą piękną woń.
— Widzisz, jaki piękny kwiat? - Odezwał się kocur, przenosząc wzrok na brata, wstającego z ziemi.
— Śliczny! 
— Niedługo pewnie zupełnie uschnie... - No właśnie. Zioła. Ta myśl uderzyła go znienacka, przerywając spokój. Zapas medykamentów gwałtownie się kończył, przez panującą, okrutną pogodę. - Muszę... muszę już iść. - Wymamrotał, wstając z ziemi i rozglądając się. Zamiast marnować w ten sposób czas, powinien pozbierać najpotrzebniejsze zioła.
<Dzwonku?>
  [719 słów]

[przyznano 14%]

13 października 2024

Od Dzwonkowej Łapy (Dzwonkowego Świstu) CD. Skowronkowej Łapy

Biegł za swoim bratem z niemałym zadowoleniem na pyszczku. To było niezwykłe uczucie, gdy wyprzedził Skowronka, czując na swojej sierści powiew wiatru. Obejrzał się za siebie, widząc, jak jego brat stara się go dogonić. Musiał przyznać, że kocur był dość szybki, czego nie spodziewał się, biorąc pod uwagę czas, jaki spędzał w legowisku medyka na własnym treningu i leczeniu chorych.
Parę metrów dalej zwolnił nieco tempo, aż wreszcie przystanął, czekając na brata. Rozejrzał się po okolicy. Rzeczywiście było tutaj pięknie.
— I kto teraz kogo gonił? — zaśmiał się rudy, gdy czekoladowy dobiegł na miejsce.
— Dałem ci fory. Następnym razem szykuj się na porażkę! — odparł, łapiąc dech po biegu.
Dzwonkowa Łapa posłał mu szeroki uśmiech. Nie wątpił w swojego brata, było wręcz przeciwnie. Słońce delikatnie wyjrzało zza chmur, rozświetlając polane swoim blaskiem. Przysiadł na chwilę na skąpanej rosą trawie, delektując się porannymi promieniami słońca.
Na jego pyszczku zagościł szczery uśmiech. Zauważył, że ostatnio lubił na chwilę zwolnić nieco swoje energiczne zapędy i posiedzieć chwilę w błogim spokoju. Co było na plus, zważając, że za niedługi czas zostanie prawdziwym wojownikiem. A kto widział, aby wojownik chodził rozkojarzony myślami o wiecznym biegu?
Westchnął cicho, spoglądając na Skowronka. Zazdrościł mu tego, że potrafił tak po prostu siedzieć i cieszyć się otaczającą go naturą. Był od niego o wiele spokojniejszy, a przez to wydawał mu się również dojrzalszy niż on sam.
— Jak to robisz, że potrafisz wytrzymać tyle czasu w jednym miejscu? — Wraz z zadaniem tego pytania, Dzwonek podniósł się z ziemi, przebierając lekko łapami.
Skowronek uniósł brwi, jakby pytanie go zaskoczyło, ale milczał przez chwilę. Spojrzał w dal, na horyzont, a następnie zwrócił się z powrotem do towarzysza.
— Wiesz, jakoś tak samo mi to wychodzi... — mruknął. — Może czasami musisz po prostu zatrzymać się i dostrzec piękno w otaczającym cię świecie — dokończył, wpatrując się w rudego.
Dzwonkowa Łapa nerwowo przystąpił z łapy na łapę. Zatrzymać się? To było sprzeczne z jego naturą. On zawsze był w ruchu, gotowy do działania. Jednak jego brat miał rację i może rzeczywiście powinien częściej podziwiać naturę.
Zapadła chwila ciszy, którą wypełnił śpiew ptaków. Bracia rozkoszowali się tą błogą chwilą. Została ona jednak przerwana przez kocura, który dłużej nie potrafił wytrzymać i rzucił się biegiem w dalszą drogę. Kątem oka spostrzegł jak czekoladowy rusza za nim. To był właśnie jego świat.

***
Po mianowaniu


Od niedawna dumnie nosił imię Dzwonkowy Świst. Jego siostra została z nim wspólnie mianowana, co go uszczęśliwiło. Pomimo tych wszystkich pozytywnych emocji, w głębi serca było mu żal Skowronkowej Łapy. Musiało być to dla niego przygnębiające, widzieć jak jego rodzeństwo zostaje mianowane, kiedy on wciąż nosił uczniowskie imię. Wiedział, że jego trening wymaga czasu i skupienia, ale nadal było mu żal, że nie śpią w tym samym miejscu, a ich ścieżki aż tak bardzo się rozeszły.
Postanowił zajrzeć do niego i zobaczyć, czy wszystko w porządku. Zamierzał wypytać o jego samopoczucie i wesprzeć go miłymi słowami.
Skierował swe kroki ku legowisku medyka, gdzie przy wejściu zauważył czekoladowego kocura.
— Jak się masz? — zapytał, po czym od razu dodał, nie czekając na jego odpowiedź: — Jestem pewny, że niedługo i ty zostaniesz mianowany. Naprawdę, będziesz świetnym, a nawet najlepszym medykiem w historii tego klanu!

<Skowronku?>

27 sierpnia 2024

Od Skowronkowej Łapy CD. Dzwonkowej Łapy

Wyszedł z legowiska, aby przejść się nieco po obozie i rozprostować łapki. Przy okazji mógł nazbierać trochę pokrzyw dla Mimozy, gdyż mała gąsieniczka zjadła już wszystko i na pewno zgłodniała. Chłodny wiatr wiał delikatnie, rozwiewając jego białą grzywę i świszcząc wesoło, a promienie słoneczne padały na cętkowaną sierść kocurka. Uczeń rozejrzał się. Obóz skąpany był we wschodzącym słońcu, ogrzewając koty krzątające się po nim niczym mrówki. Uśmiechnął się delikatnie na myśl, o kolejnym wspaniałym dniu. Rozmowa z Dzwonkiem bardzo mu pomogła, a spotkanie z Barszczem rozweseliło go. Wojownik był taki zabawny! W pewnej chwili czekoladowy ujrzał rudego kocura, powoli zbliżającego się do niego.
-Hej, co ciekawego porabiasz? - zapytał, a na jego pysku pojawił się delikatny uśmiech.
-Nic szczególnego - odparł, grzebiąc łapą w ziemi – a ty?
-Szczerze? Też nic. Więc może chcesz się gdzieś przejść?
Kocur zastanowił się chwilę. Miał pójść pozbierać pokrzywy dla Mimozy, ale w sumie... nie spotykał się często z bratem, głupio by było, gdyby stracił taką okazję na spędzenie z nim czasu..
-Jasne! - przytaknął - to, gdzie chciałbyś się udać?
-Nie mam pojęcia, możemy pochodzić gdzieś w pobliżu obozu - zaproponował Dzwonek.
-Dobry pomysł! - cętkowany skinął głową i machnął delikatnie ogonem.
Skowronkowa Łapa ruszył razem z bratem i po chwili opuścili obozowisko, a ich oczom ukazały się rozległe połacie terenu, usiane barwnymi, jednak powoli usychającymi kwiatami oraz skropione błyszczącą w blasku słońca rosą. Czekoladowy zatrzymał się na chwilę i wziął głęboki wdech, aby zaczerpnąć trochę świeżego, przesiąkniętego wilgocią powietrza. Było tak wspaniale! W okolicy unosił się zapach myszy oraz innych gryzoni, ale również subtelna woń ziół, mieszająca się z innymi zapachami. Gdzieś w oddali przeleciał piękny, kolorowy motyl, lawirując między gęstą roślinnością.
-Coś się stało? - zdziwił się Dzwonek, zatrzymując się i odwracając do niego.
-Nic - odrzekł szybko, posyłając niepewny uśmiech bratu – po prostu nie sądzisz, że jest tutaj tak przepięknie?
Rudy uczeń rozejrzał się dokoła, najwidoczniej nie bardzo rozumiejąc o co chodzi. Rozmyślił się nieco, po czym spojrzał ponownie na Skowronka.
-Rzeczywiście, jest dość ładnie - przytaknął - idziemy dalej?
-Czekoladowy uśmiechnął się, po czym trącił białą łapką kocurka, krzycząc:
-Gonisz!
Po czym popędził przed siebie, najszybciej jak potrafił. Kątem oka dostrzegł Dzwonka, który widocznie ożywił się i rozpromienił na myśl o gonitwie, po czym rzucił się za uczniem medyka, ze szczęściem wymalowanym na pyszczku. Wiatr rozwiewał białą grzywę czekoladowego kocurka, a krew szumiała mu w uszach. Łapy same niosły go przed siebie, spragnione prędkości i długiego biegu. Czuł, że jest niepokonany. Płynął niczym woda, szybował niczym ptak. Uśmiechnął się promiennie, a z jego gardła wydobył się cichy śmiech.
<Dzwonku?>
[430 słów]
[przyznano 9%]

25 sierpnia 2024

Od Dzwonkowej Łapy CD. Skowronkowej Łapy

Wciąż nie schodziła z niego ekscytacja po kolejnym treningu. Widział, jak brat siada, jednak on zdecydował się pozostać w ruchu, tuptając to w prawo, to w lewo. Do jego nosa dochodził zapach ziół z wnętrza legowiska medyka. Nie wyobrażał sobie siedzieć tam w zamknięciu, kiedy inni mieli możliwość ciągłego zwiedzania terenów.
— Moje szkolenie jak dotąd jest naprawdę super! — odpowiedział z uśmiechem. — U mnie jest wręcz wyśmienicie. Tyle czasu spędzam poza obozem, biegając i trenując! Jest to takie niesamowite, widzieć ten zewnętrzny świat. Też uważasz, że jest on przepiękny? — zapytał, wbijając w niego swój ciekawski wzrok.
— Oczywiście, że tak — Skowronek zauważył lecącego motyla obok niego i lekko się uśmiechnął. — Szczególnie takie małe istoty są wyjątkowe.
Dzwonkowa Łapa nie do końca podzielał jego entuzjazm wszelkimi owadami. On wolał biegać i złapać zająca czy inne szybko poruszające się zwierzę. Zawsze stanowiło to dla niego pewnego rodzaju wyzwanie. Kto będzie pierwszy i kto komu ucieknie? Czy on będzie wystarczająco szybki i da radę upolować zwierzynę, czy jednak to natura z nim wygra?
— Wiesz, że ostatnio byłem na swoim pierwszym patrolu? — zagadnął do brata. Niby teraz stało się to jego rutyną, ale wciąż miał we wspomnieniach ten amatorski raz. — Pilnowanie granic czy nie idzie nikt obcy, było takie ekscytujące! Trzeba siedzieć cicho i nasłuchiwać każdego szelestu liści, rozglądać się cały czas... — wymamrotał zamyślony. — A jak u ciebie, te twoje treningi na medyka? Ostatnio rzadko się widzimy i nieco się martwiłem — przyznał szczerze.
Rudy prócz przebywania w jednym legowisku z Kniejką, widywał się z nią także dosyć często w czasie treningów, podczas których wspólnie trenowali bądź ze sobą walczyli. Skowronka prawie że nie widywał, co powodowało u niego smutek od dłuższego już czasu. Dzwonkowi samemu z siebie nie spieszyło się odwiedzać medyczne leże, więc nie odwiedzał go zbyt często, ale czuł, że pora było to zmienić.
— U mnie jest w porządku. Szkolę się na medyka i szczerze mówiąc, większość czasu przebywam w legowisku — powiedział, schylając głowę w dół.
Kocur widział, że jest on zawstydzony tym wyznaniem. Tylko dlaczego?
— To nic złego, wiesz? Jestem pewny, że spędzony tam czas przeznaczasz na swoją naukę i pogłębiasz swoją medyczną wiedzę. Dla mnie te wszystkie zioła są prawie takie same, nie rozpoznaję w nich nic przydatnego, więc to niesamowite, że wiesz, które co robi! — Chciał wesprzeć swojego brata na duchu. Rzeczywiście, słowa pomogły, gdy bicolor podniósł głowę, posyłając mu lekki uśmiech. — Wierzę, że będziesz dobrym medykiem w klanie. Znaczy, nie dobrym, a najlepszym! W końcu kiedyś ktoś będzie musiał mnie opatrzeć, gdy Kniejka na poważnie mnie pobije w naszych walkach — zaśmiał się na samą myśl o takiej sytuacji. Życie bywało nieprzewidywalne i musiał być przygotowany na każdy bieg wydarzeń.
Słysząc śmiech brata, Dzwonek nieco się rozluźnił. Czekoladowy wydawał mu się nieco wycofany i odizolowany od reszty, ale po prostu taki miał charakter. Nie mógł i nawet nie potrafił go za to winić, że taki się urodził. On sam według chyba wszystkich kotów w klanie, był zdecydowanie zbyt wielkim wulkanem energii i niektórych ta jego energiczność na pewno irytowała. Bliskich z pewnością poniekąd też
— Doceniam to co mówisz — westchnął cicho Skowronek.
— Trzeba siebie wzajemnie wspierać i pokonywać własne słabości z pomocą bliskich.
W końcu od tego jest rodzina, prawda? — podsunął, na co Skowronek skinął głową, a jego wzrok powędrował ku niebu.
— Masz rację — odpowiedział cicho. — Czasem po prostu czuję… że się od siebie oddalamy, rzadziej się widujemy — Wyznał mu. — Ty i Kniejka widzicie się codziennie. Mam wrażenie, że do was nie pasuję — Jego głos był pełen niepewności, a na jego pysku pojawił się cień smutku.
Rudy przyjrzał się uważnie bratu. Wiedział, że Skowronek jest inny niż on. Zawsze był bardziej zamyślony, bardziej skłonny do refleksji.
— Posłuchaj — zaczął ostrożnie, starając się dobrać odpowiednie słowa. — Każdy z nas ma swoje miejsce w klanie. Ty jesteś wyjątkowy, bo potrafisz dostrzegać to, czego inni nie widzą. Kiedy ja gonię za zającem, ty zauważasz delikatność i piękno motyla. Kiedy inni walczą, ty jesteś tym, który zadba, by nasze rany zostały opatrzone.
Skowronek spojrzał na niego z wdzięcznością, choć w jego oczach rudy wciąż widział zwątpienie.
Dzwonkowa Łapa zamilkł na chwilę. Potem uśmiechnął się szeroko, machając radośnie ogonem.
— Siła nie zawsze tkwi w pazurach. Już nawet teraz pokazujesz ogromną odwagę, podążając swoją własną ścieżką, mimo że jest ona według mnie o wiele trudniejsza. Pamiętaj, nie jesteś sam. Masz mnie, siostrę, rodzinę oraz mentorkę i inne koty w klanie. Jestem wręcz przekonany, że w przyszłości twoja wiedza i dobre serce uratuje niejedno życie.
Brat spojrzał na niego z wdzięcznością.
— Dziękuję, że we mnie wierzysz — powiedział cicho, ale z determinacją w głosie. — Postaram się być najlepszym medykiem, jakim mogę być, dla naszego klanu — dodał dumnie.
Rudy uśmiechnął się szeroko. O to właśnie mu chodziło. Przywrócił wiarę w siebie swojemu bratu, z czego był bardzo zadowolony.
Siedzieli przez chwilę razem w ciszy, obserwując obóz i toczące się w nim życie.

***

Szedł przez obozowisko, a ciepłe promienie słońca padały na jego futro. Jego wzrok przykuł brat, który akurat wyłonił się na chwilę ze swojego legowiska. Nie mieli zbyt dużo okazji do rozmów, także nie mógł przegapić tej szansy. Zresztą, po ich ostatniej wymianie zdań, doszedł do wniosku, że musi częściej odwiedzać brata.
— Hej, co ciekawego porabiasz? — zapytał Skowronka, widząc, że kocur grzebie łapką po ziemi.

<Skowronku?>
[903 słowa]
[przyznano 18%]

16 sierpnia 2024

Od Skowronkowej Łapy CD. Dzwonkowej Łapy

Czekoladowy nie miał ochoty na gonitwy. Bawił się z bratem już przedtem, a teraz chciał w spokoju pomyśleć i poobserwować owady. Dostrzegł nawet przewspaniałego motyla, z tak barwnymi skrzydłami, jak gdyby zostały utkane z tęczy przez jakieś krasnoludki. Albo wróżki? Tak, zdecydowanie przez wróżki. Dlatego też bardzo się ucieszył, kiedy natrętny kocurek odszedł. Mógł w spokoju zając się swoimi sprawami! Niestety nie nacieszył się samotnością zbyt długo, gdyż Dzwonek wrócił i siadając obok niego, przestraszył motyla. Owad zatrzepotał pięknymi skrzydłami i odleciał.
-Dzwonku! Spłoszyłeś go! - pisnął z wyrzutem Skowronek, przenosząc spojrzenie swoich zrozpaczonych, zielonych oczu na brata.
-Co? Kogo?
Zdezorientowany rudzielec wstał z ziemi, rozglądając się dziko po żłobku.
-Ach, nie ważne już... - westchnął, pociągając noskiem.
-Ale co ja zrobiłem? Wszystko dobrze? - spytał kocurek, podchodząc do niego.
-Widziałeś tamtego motyla? Uciekł przez ciebie...
Czekoladowy machnął ogonem, zwieszając głowę.
-Przepraszam, nie chciałem! -miauknął
-Wiem... Nic nie szkodzi.
Tak naprawdę wszystko szkodziło. Czekoladowy czuł lekki żal do brata, jednak starał się go jak najszybciej pozbyć. Przecież Dzwonek nie chciał mu robić na złość! Widząc smutną minę rudego, westchnął i podniósł główkę.
-No dobrze, możemy się chwilę pobawić - oznajmił
-Naprawdę? - krzyknął uradowany
-Ale! - zaczął Skowronek – na moich zasadach.
-Czyli?
Kocurek uśmiechnął się delikatnie i spojrzał swoimi zielonymi ślepiami na brata.
-Pokażę ci coś bardzo fajnego, ale musisz być nieco cichszy.
-Hm, okej?
Zielonooki wstał i otrzepując swoje długie futro, wyszedł przed żłobek, gdzie siedziała Przepiórczy Puch wraz z Kniejką, jednak zignorował je i udał się jeszcze trochę dalej. Po chwili usiadł w korzeniach żłobka, nieopodal gęstych krzaków i spojrzał na Dzwonka, który już siadał koło niego, rozglądając się ciekawsko.
-To co chcesz mi pokazać? - zapytał, wiercąc się.
Skowronek przewrócił oczami z uśmiechem i wskazał białą łapką na coś, co znajdowało się przy bujnej roślinności.
-Nic nie widzę! - pisnął rudy
-Przyjrzyj się! Obok tego krzaka leży chrząszcz. Ma taką kolorową, zieloną skorupkę!
Kociak wyciągnął szyję i zmrużył oczy, szukając rzekomego owada, a gdy tylko go dostrzegł, rozradowany odwrócił głowę w kierunku Skowronka.
-Rzeczywiście! Śliczny jest. To możemy się teraz pogonić? - Dzwonek szybko zmienił temat.
-Oh, no nie wiem... Niech ci będzie. Ale tylko chwilę! - wstał z ziemi i pacnął łapką brata – berek! - krzyknął, po czym zerwał się na równe nogi i popędził przed siebie.
Rudzielec z uśmiechem wymalowanym na pysku pobiegł za czekoladowym, lawirując między kotami, przebywającymi w obozie. W pewnej chwili Skowronek gwałtownie skręcił i pobiegł ku Skruszonej Wieży. Okrążył ją, po czym popędził w kierunku stosu zwierzyny, gdzie potknął się o wystający korzeń i upadł na ziemię. W tym czasie Dzwonek stanął obok niego i dotknął go łapką.
-Teraz ty gonisz! - oznajmił rozbawiony i popędził dalej.
***
Skowronkowa Łapa wysunął swoją jasną głowę z legowiska medyka i omiótł obóz wzrokiem. Po chwili cały wyszedł na światło dzienne i usiadł w cieniu Skruszonej Wierzy, starają się osłonić przed słońcem i choć odrobinę schłodzić. Niespodziewanie ujrzał rudego kocurka, wchodzącego do obozu wraz z kotką, Bajkową Stokrotką. Marszcząc nosek wstał i otrzepując swoje długie futro, podszedł do ucznia.
-Cześć! - miauknął i machnął ogonem.
-Hej! - przywitał się Dzwonkowa Łapa, szybko żegnając się z mentorką i przenosząc spojrzenie swoich szmaragdowych oczu na bicolora - coś się stało?
Czekot uniósł jedną brew, nieco zdziwiony tym pytaniem. Aż tak rzadko widywał się z bratem?
-Nie, wszystko w porządku. Po prostu chciałem zapytać, jak idzie ci szkolenie i co u ciebie - odrzekł po chwili, siadając i owijając swój długi ogon wokół łap.
<Dzwonkowa Łapo, co u ciebie?>
[579 słów]
[przyznano 12%]

19 lipca 2024

Od Dzwonka do Skowronka

Ponownie przed akcją z Małą Koszatniczką
Zaczepiał swojego brata, który siedział niedaleko rodziców. Ganiał dookoła niego, jednocześnie czując na sobie spojrzenia innych, starszych kociaków. Dzwonek czasami czuł się nieswojo, gdy widział, jak tamte spokojne koty bacznie ich obserwują. A on był jedynie kociakiem i chciał się odpowiednio wyszaleć!
Wydał z siebie ciche westchnienie, gdy Skowronek nagle się zatrzymał. Przewrócił oczami, gdyż czekało go teraz kazanie za jego zbyt energiczne zachowanie.
— Może już wystarczy tego biegania? — zapytał brat rudego, co skutkowało prychnięciem kociaka.
Dzwonek chciał się ciągle bawić. Dlaczego czekoladowy tak nagle zrezygnował z dalszego wygłupiania się? Nie potrafił czasami zrozumieć cichszej i mniej żwawszej strony swojego rodzeństwa. Bardzo chciał, aby wspólnie mogli szaleć godzinami.
Miał jeszcze tyle energii, którą wręcz musiał wykorzystać w tej chwili!
— To jeszcze nie był nawet początek! — odpowiedział uradowany kociak, skacząc wokół ogona Skowronka, co jakiś czas atakując go. Widział, że na jego pyszczku kryje się lekkie niezadowolenie, ale się tym nie przejął i kontynuował swoje dotychczasowe zajęcie.
— Wiem, że to lubisz, ale czy ty kiedyś się zmęczysz? — Powiedział to żartobliwym tonem. — Jasne, możesz się bawić, nie mogę ci tego zakazać, ale mógłbyś robić to trochę… spokojniej i ciszej?
Dzwonek zdziwiony popatrzył na niego. On tego nie rozumiał, uczucia euforii, gdy mógł wszędzie biegać, skakać!
— Niestety nie! Przykro mi bracie, ale już taki jestem! Nie zmienisz mnie! — odparł, posyłając mu szeroki uśmiech.
Skowronek miał trochę racji, że jego wybryki w żłobku mogły być nieco za głośne dla innych kotów, ale co miał zrobić? Może rzeczywiście czasami za bardzo go porywał wir zabawy? Przecież był tylko kociakiem, którego zasoby energii prawie nigdy nie gasły. Z drugiej strony, zastanawiał się, czy jego postępowanie jest zgodne z tym, co rodzice mówili mu o wojownikach.
— Weź nie bądź taki sztywny! Pobaw się ze mną jeszcze trochę, proszę! — Na moment stanął przy nim, patrząc na niego błagalnym wzrokiem. — Obiecuję, że nie potrwa to zbyt długo. Proszę, proszę! — Dzwonek nie poddawał się. Po prostu musiał go przekonać.
Według niego każdego dało się przekonać, jeżeli tylko nie odpuści i będzie walczył o swoje.
Jego brat jedynie pokiwał przecząco głową, a rudy westchnął cicho, odchodząc niedaleko z niezadowoloną miną. Usiadł na chwilę, starając się nie tracić dobrego humoru. Stwierdził, że sam może równie dobrze się bawić, skoro nikt z jego rodzeństwa nie chce tego z nim robić.
Wstał i rozejrzał się dookoła, szukając czegoś, co mogłoby go zainteresować. Panowała tutaj straszliwa nuda. Wszyscy albo leżeli grzecznie przy swoich rodzicielkach, albo zajmowali się swoimi sprawami, które wydawały się Dzwonkowi być nieciekawe.
Z kwaśną miną wrócił do Skowronka, siadając obok niego, mając nadzieję, że jednak wkrótce się zgodzi na jego wcześniejszą propozycję.

<Skowronku?>