— Co się stało? — zapytał, siadając obok niego. W jego głosie dało się wyczuć lekką nutę zaniepokojenia.
Brat rudego jedynie cicho prychnął w odpowiedzi, jakby nie było to nic ważnego.
— Nic poważnego. Sam dobrze wiesz, jak to jest o tej porze. Te małe pszczoły potrafią być bardziej zawzięte niż niejeden kot z klanu — mruknął z lekką irytacją, poprawiając opatrunek.
Dzwonkowy Świst roześmiał się cicho, mimo nieco napiętej miny, która widniała na pysku jego brata. Westchnął cicho, patrząc na liliowego, który uparcie trzymał łapę jak najbliżej siebie, jakby próbował ukryć nie tylko ranę, ale i to, że w ogóle ją odniósł. To było dla niego dość typowe. Bywał czasem niemal samowystarczalny, jakby przyjęcie jakiejkolwiek pomocy było dla niego oznaką słabości. Choć wojownik sam wiedział, że w tej sytuacji, on zachowałby się podobnie i ukryłby wszystko za swoim szerokim uśmiechem.
— Cieszę się, że tego nie zlekceważyłeś. Wiesz co by się działo, gdybyś na to zmarł? Byłbyś pierwszym kotem, który przeszedłby do historii klanu z tak spektakularnym końcem — rzucił, tym razem śmiejąc się już głośno, nie kryjąc swojego rozbawienia. Po chwili jednak spoważniał i spojrzał bratu w oczy. — Ale na poważnie... Wszystko w porządku?
Tamten jedynie przewrócił oczami, nie mogąc powstrzymać jednak tego jak jego kąciki pyska wędrują ku górze.
— Tak, dziękuje za troskę, Dzwonku — odparł cicho.
Kocur spędził jeszcze chwile w towarzystwie Skowronka, a następnie pożegnał się ze względu na zbliżający się patrol. Wychodząc z legowiska, rudy zatrzymał się jeszcze w przejściu, rzucając ostatnie spojrzenie w stronę brata. Skowroni Odłamek zdążył już zająć się układaniem ziół. Uśmiechnął się pod nosem i bez słowa wyszedł na zewnątrz. Słońce przebijało swe promienie przez liście krzewów, dając tym przyjemne ciepło, które czuł na swoim miękkim futrze. Starał się skupić na obowiązkach i nadchodzącym patrolu, lecz w głowie wciąż miał obraz zmartwionej miny swego brata.
***
Ekscytacja mieszała się z lekkim niepokojem na wieść o tym, że jego mama została wybrana na zastępcę klanu. Po ostatnich niezbyt przyjemnych zdarzeniach martwił się o nią. Nie chciał jej stracić. Wiedział, że kiedyś starość i choroba mu ją odbiorą, ale póki trzymała się dobrze, a nawet bardzo dobrze na swój obecny wiek, nie zamierzał, aby cokolwiek innego ją odebrało — ani walka, ani żadne intrygi.
Obserwował ją teraz, jak z godnością przyjmowała nowe obowiązki, jakby noszenie tej całej nowej odpowiedzialności na swych barkach było dla niej czymś wręcz naturalnym.
Przeciągnął się nieco w swoim legowisku, przygotowując się powoli do porannego polowania. Uśmiech nie schodził z jego pyska, ale był w nim zawarty ukryty, delikatny smutek. Mimo tej dumy nie potrafił pozbyć się uczucia, że coś się właśnie zmienia. Nie wiedział tylko w którą stronę, czy pozytywną, czy jednak negatywną.
Westchnął, kierując swe kroki ku wyjściu. Gdy tylko jego głowa wyjrzała ze środka, dostrzegł w oddali Skowronka. Bez większego namysłu podbiegł do niego. Nie miał żadnej, z góry zaplanowanego powodu. Po prostu czuł, że musi podzielić się z kimś swoimi odczuciami co do tego wszystkiego.
— Hej! — Przywitał się, stając kocurowi niemal przed jego przednimi łapami. Ostatnio rzadziej ze sobą rozmawiali ze względu na swoje obowiązki. On wojowniczymi, a jego brat niemal prawie całe dnie spędzał w legowisku medyków. W głębi serca brakowało mu tych beztroskich, kocięcych czasów, gdzie cieszyli się wolnością bez żadnych zobowiązań. — Masz chwilę, by porozmawiać?
Obserwował ją teraz, jak z godnością przyjmowała nowe obowiązki, jakby noszenie tej całej nowej odpowiedzialności na swych barkach było dla niej czymś wręcz naturalnym.
Przeciągnął się nieco w swoim legowisku, przygotowując się powoli do porannego polowania. Uśmiech nie schodził z jego pyska, ale był w nim zawarty ukryty, delikatny smutek. Mimo tej dumy nie potrafił pozbyć się uczucia, że coś się właśnie zmienia. Nie wiedział tylko w którą stronę, czy pozytywną, czy jednak negatywną.
Westchnął, kierując swe kroki ku wyjściu. Gdy tylko jego głowa wyjrzała ze środka, dostrzegł w oddali Skowronka. Bez większego namysłu podbiegł do niego. Nie miał żadnej, z góry zaplanowanego powodu. Po prostu czuł, że musi podzielić się z kimś swoimi odczuciami co do tego wszystkiego.
— Hej! — Przywitał się, stając kocurowi niemal przed jego przednimi łapami. Ostatnio rzadziej ze sobą rozmawiali ze względu na swoje obowiązki. On wojowniczymi, a jego brat niemal prawie całe dnie spędzał w legowisku medyków. W głębi serca brakowało mu tych beztroskich, kocięcych czasów, gdzie cieszyli się wolnością bez żadnych zobowiązań. — Masz chwilę, by porozmawiać?
<Skowronku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz