Po co były im te wszystkie obfitości Pory Nowych Liści, skoro chorzy pojawiali się niczym grzybie kapelusze po ciepłych ulewach? Chociaż udało im się pożegnać niewielką epidemię, która nawiedziła ich podczas chłodnych księżyców, nieszczęście nie zwalniało ani na moment. Wieczne Zaćmienie wybywała na poszukiwanie ziół; czasami nie było jej całymi dniami, przynajmniej przynosiła pysk pełen najróżniejszych roślin. Był to jednak zły moment na takie spacery, nawet z Pietruszkową Błyskawicą i Mysim Postrachem, którzy bardzo chętnie towarzyszyli medyczce w jej wyprawach. Przyjaciółka tłumaczyła się tym, że przy aromatycznych roślinach znaleźć można więcej zwierzyny, która używa ich woni, aby zamaskować swoją, a czarny kocur zabierał dodatkowo swojego ucznia, więc chował się pod przykrywką treningu. Nikt w sumie nie za bardzo się na nich denerwował, nie musieli nikogo przekonywać, gdyż o ile przychodzili ze zdobyczą i lekarstwami, wszystko było w porządku. No i nikt nie chciałby stracić kolejnej medyczki... Klan Klifu nie potrzebował kolejnej tragedii. Najpewniej Judaszowiec byłby w stanie wysłać i pół obozu, tylko żeby być pewnym, że jego siostrzenica bezpiecznie wróci z wyprawy po zioła.
To jednak sprawiało, że większość obowiązków w obozie pozostała na barkach Ćmiego Księżyca. Ślepota kotki nie była już takim problemem, w przeciwieństwie do rozdrażnienia, zmęczenia i bezsenności. Zwłaszcza do ostatnio było niesamowicie zatruwające życie. Nie mogła nadużywać maku, nie chciała otumaniać zmysłów i mącić sobie w głowie; już wystarczająca się w niej dzieje. Nie mogła też brać rzeczy w sposób spokojny; musiała pracować za dwie medyczki, kiedy jej siostra za dwie biega po terenach.
Dodatkowo Ćma bardzo się o nią bała; za każdym razem, jak obwieszczała, że wychodzi, młodsza cała dygotała. To nie był dobry czas, ich ziemie były częściowo pod obcymi, brudnymi, niewiernymi łapami, które być może pokrywa krew. Chociaż Zaćmienie nigdy nie wychodziła sama, ale też nigdy w towarzystwie kotów, które mogłyby odeprzeć faktyczny, zmasowany atak... Ślepa kotka wiedziała o samotniczkach. Słyszała o nich od niemal każdego kota, który przewinął jej się w legowisku, słyszała o nich od wuja, od babki, od matek... Była świadkiem rozmowy siostry z Pietruszką, która długo i szczegółowo o nich rozprawiała. Kotki nie ciekawiły asystentki. Przerażały ją, wprawiały w ból brzucha, a nawet przyśpieszały rytm serca. Jeszcze tego było mało, że ktoś mieszka na ich terenach, że ktoś pozwala sobie na zjadanie ich zwierzyny... Podobno mają w szeregach uzdrowicielkę, a więc ktoś zabiera zioła, których dzień w dzień poszukuję jej biedna, przemęczona Zaćmienie...
— H-halo? — Głos Mniszkowego Nektaru wyrwał ją z zamyśleń. Koteczka od dłuższego czasu siedziała przed lecznicą, skupiając się jedynie na przytłumionym szumie wodospadu i posapywaniu Postrzępionego Mrozu, która przybyła do nich dwa wschody słońca temu z gorączką, niemal osuwając się na swoich krótkich łapach. Teraz wyglądała już lepiej, raźniej; zapewne jutrzejszego ranka wróci do swoich obowiązków. Ćma zazdrościła jej tego spokojnego, głębokiego snu, w który zapadała na niemal całe dnie. Ona znów niemal nie zmrużyła oka - znów te same szepty, te same straszne świsty i dreszcze... Odwróciła w jego stronę jedynie ucho, reszta ciała nie drgnęła. — Dzień dobry Ćmi Księżycu, mamy sprawę. I ja i Kukułcza Łapa.
Nastała cisza. Medyczka nie odpowiedziała, czekała na dalsze szczegóły, a najwyraźniej mentor i jego uczennica chcieli jakiegoś zapewnienia, że kotka zakodował ich pierwszą wypowiedź. Słyszała, jak liliowy przełyka ślinę, a szylkretka przestaję z nogi na nogę. W końcu to ona odchrząknęła i kontynuowała.
— Mniszkowy Nektar ma problem z chodzeniem, już na naszym ostatnim treningu musiał sobie coś nadwyrężyć, ale uraz sam nie przeszedł, nawet po odpoczynku czy spokojnych spacerach, prawda mentorze? — powiedziała grzecznie córka Pietruszki.
— Tak, musiałem źle upaść podczas nauki wspinaczki, miałem nadzieje, że to rozchodzę, niestety zaczyna cierpnąć mi cała noga — dodał kocur, a kiedy znów spotkała ich cisza, mówił dalej. — A Kukułcza Łapa zraniła się w ogon o wystający srebrny cierń, który pozostawili Dwunożni.
— Tak, rana nie jest duża, ale nie wiemy przecież, czy samo jego dotknięcie nie byłoby niebezpieczne — wtrąciła terminatorka.
"Co za przezorna młoda panienka..." — pomyślała medyczka.
— Czy mogłabyś rzucić na to okiem? — zapytał w końcu wojownik, ostatnie słowo wypowiadając dość niepewnie i niezręcznie. Teraz srebrna wstała niemal od razu, bez słowa prześlizgnęła się do składziku. Złapała do pyska szczaw, który zdążył pokryć już całe łąki, i niemal wysypywał się ze skalnej półki. Wróciła na góre i rzuciła go, jak się jej zdawało, pod łapy Kukułki.
— Przeżuj dokładnie — powiedziała i nie czekając na odpowiedź, wróciła po zioła dla Mniszka. Złapała kiść żywokostu, z którego dalej wystawały korzonki, oblepione ziemią - nie miała czasu go nawet oczyścić. Wróciła żwawo na górę. Odgłosy przeżuwania, mlaskania rozbrzmiewały w ogólnej ciszy legowiska medyków.
— T-to kwaśne... — jęknęła Kukułcza Łapa, kiedy Ćma znalazła się na tyle blisko, aby usłyszeć jej narzekania.
— Żuj dalej... — powiedziała cicho starsza kotka, a następnie odwróciła się do liliowego. — Wyłóż tym legowisko i odpoczywaj.
— Ile? Muszę iść jutro na trening i na patrol z Dzwonkowym Szmerem... — Głos wojownika był stanowczy, chociaż nie słyszała z niej faktycznej chęci do robienia tych dwóch rzeczy.
— Aż nie przejdzie — uciszyła go asystentka i odwróciła się z powrotem do uczennicy. Wystawiła do przodu łapę poduszeczką do góry. — Pluj i odwróć się.
Młodsza zrobiła z lekkim zawahaniem i zażenowaniem. Kiedy Ćmi Księżyc poczuła ciepłą, lepką papkę na spodzie paluszków, balansując na tylnych nogach, drugą próbowała odnaleźć ogon terminatorki.
— Zadarł się przy samym grzbiecie... — próbowała pomóc szylkretka.
— Pomóc ci, Ćmi Księżycu? — zapytał Mniszkowy Nektar, robiąc krok bliżej.
— Nie, idź, wyłóż żywokost — poleciła, a następnie zaczęła wsmarowywać szczaw grube futro Kukułki. Wojownik faktycznie odszedł, a kiedy była gotowa z drugim pacjentem, ten też się oddalił. Medyczka wytarła resztę papki i śliny w mech, który wyściełał posadzkę. Chciała odejść do składziku, aby przenieść gdzieś zbyt duże pokłady szczawiu, ale zatrzymał ją kolejny głos.
— Czy przeszkadzam, Ćmi Księżycu? — Znała dobrze głos Łuny - jej kuzynki. Chociaż były rodziny, chociaż była z wujem niezwykle blisko, zapewne najbliżej z całego swojego rodzeństwa, to z jego potomstwem... Nie tak bardzo... Musiała się przyznać, że nie licząc Zaćmienia i właśnie zastępcy, to z nikim nie rozmawiała więcej, niż wymagała tego jej profesja. Nawet od matek zdawała się oddalić...
— N-nie... Co się stało? — zapytała, odwracając w jej kierunku ucho.
— To drobnostka, aż mi głupio, że zawracam ci tym głowę, bo na pewno jesteś bardzo zajęta, ale na patrolu złapałam kleszcza za uchem — powiedziała, idąc bliżej. — Wiem, że potrzebujesz myszy, prawda? Przynieść?
— Mam — rzuciła, podchodząc do małego stosiku gryzoni, który przyniosła im rankiem Pikująca Jaskółka, aby Ćma nie musiała się przeciskać przez grupy kotów w obozie. Medyczka była wtedy w trakcie rozmowy z siostrą i wujem, który próbował namówić Zaćmienie, aby poczekała na powrót patrolu i zabrała jeszcze kogoś, aby towarzyszył jej przy zbieraniu ziół. Szylkretka, chociaż również niezwykle szanowała słowo Judaszowca, zapewniła, że nie miał się on czym przejmować i że wróci przed zmrokiem.
Źródlana Łuna położyła się więc, aby srebrna mogła z łatwością dosięgnąć pajęczaka. Czuła, jak kuzynka przesuwa swój nos po jej głowie, w poszukiwaniu robaka, a kiedy go namierzyła, nałożyła na niego śmierdzącą, gryząca w nos papkę.
— Zapewne za chwilę przyjdzie do ciebie Jastrzębi Zew. Straciła równowagę i potknęła się, kiedy wchodziliśmy do obozu po śliskich kamieniach. Pewnie to nic takiego, ale nie chce mieć większych problemów z chodzeniem, niż ma teraz. — Spokojny głos dymnej ładnie współgrał z szumem wodospadu.
— Znów... — mruknęła niemrawo asystentka.
— Słucham?
— Nic, nic... Gotowe. Kleszcz odpadł — oznajmiła i zdrapała pazurem zaschniętą papkę. Odłożyła rozkrojoną mysz na bok, aby potem ją zjeść. Córka Judaszowca grzecznie się pożegnała, pytając jeszcze przed wyjściem, czy czegoś jej nie potrzeba. Ćma pokiwała przecząco głową, zabierając się za uporządkowanie składziku. Nie mogła się skupić - czekała na przyjście Jastrzębiego Zewu, która faktycznie w końcu się pojawiła. Za nią, niczym rozedrgany cień sunęła Pchełkowa Łapa. Uczennica poruszała się tak cichutko, że medyczka dowiedziała się o jej obecności dopiero w połowie wizyty. Aby nie wprawiać jej w jeszcze większe zakłopotanie, postanowiła ją ignorować. Jastrząb była zirytowana i bardzo dużo mówiła. Narzekała na wszystko, na co narzekają inne koty w Klanie Klifu. Dodatkowo narzekała na swoją sparaliżowaną nogę i na to, że los chce, aby była jeszcze bardziej niezdolna do pracy, ale to daję jej tylko jeszcze więcej chęci i uporu, aby działać mu na przekór. Ćmi Księżyc pożegnała ją z wielką ulgą.
Wyleczeni: Kukułcza Łapa, Mniszkowy Nektar, Postrzępiony Mróz, Źródlana Łuna, Jastrzębi Zew
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
po wygranej bitwie z wrogą grupą włóczęgów, wszyscy wojownicy świętują. Klan Nocy zyskał nowy, atrakcyjny kawałek terenu, a także wziął na jeńców dwie kotki - Wężynę, która niedługo później urodziła piątkę kociąt, Zorzę, a także Świteziankową Łapę - domniemaną ofiarę samotników.W czasie, gdy Wężyna i jej piątka szkrabów pustoszy żłobek, a Zorza czeka na swój wyrok uwięziona na jednej z małych wysepek, Spieniona Gwiazda zarządza rozpoczęcie eksplorowania nowo podbitych terenów, z zamiarem odkrycia ich wszystkich, nawet tych najgroźniejszych, tajemnic.
W Klanie Wilka
Klan Wilka przechodzi przez burzliwy okres. Po niespodziewanej śmierci Sosnowej Gwiazdy i Jadowitej Żmii, na przywódcę wybrany został Nikły Brzask, wyznaczony łapą samych przodków. Wprowadził zasadę na mocy której mistrzowie otrzymali zdanie w podejmowaniu ważnych klanowych decyzji, a także ukarał dwie kotki za przyniesienie wstydu na zgromadzeniu. Prędko okazało się, że wilczaki napotkał jeszcze jeden problem – w legowisku starszych wybuchła epidemia łzawego kaszlu, pociągająca do grobu wszystkich jego lokatorów oraz Zabielone Spojrzenie, wojowniczkę, która w ramach kary się nimi zajmowała. Nową kapłanką w kulcie po awansie Makowego Nowiu została Zalotna Krasopani, lecz to nie koniec zmian. Jeden z patrolów odnalazł zaginioną Głupią Łapę, niedoszłą ofiarę zmarłej liderki i Żmii, co jednak dla większości klanu pozostaje tajemnicą. Do czasu podjęcia ostatecznej decyzji uczennica przebywa w kolczastym krzewie, pilnowana przez ciernie i Sowi Zmierzch.W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
22 czerwca 2025
Od Ćmiego Księżyca
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz