przeszłość, po spotkaniu tajemnicznego niebieskiego samotnika, jednak przed aktualnymi wydarzeniami
– [...] mam nadzieję, że nikomu spoza klanu nie mówiłeś o tym, że szkolisz się na przewodnika?
Wyrwany z zamyślenia, spojrzał się nieco znudzony na swoją mentorkę podczas treningu wyostrzenia zmysłów w jednym z tuneli. Starał sobie przypomnieć wszelakie interakcje z kotami z innych klanów czy to samotnikami. W końcu nie było ich tak dużo.
– Nie. Oczywiście, że nie... – miauknął pewny siebie, gdy nagle zdał sobie sprawę, że przecież podczas spotkania księżniczki na granicy wyjawił jej fakt, że jest uczniem przwodnika. Tylko tyle i aż tyle! Nie wyjawił jej faktów dotyczących jego treningu, ani nic poza tym. Użył tylko nazwy, więc chyba nic się nie stało. – A gdybym komuś powiedział, to coś by się stało? – spytał przełykając ślinę. Nerwowo się zaśmiał, sprawiając, że Kwiecista Knieja obdarowała go podejrzliwym spojrzeniem.
– Nie, o ile nie wyjawiłeś rozkładu tuneli podczas wyjaśnień czym się zajmujesz...– westchnęła liliowa, zdając sobie sprawę, że Słoneczna Łapa musiał komuś wspomnieć o swojej roli. – Komu i co powiedziałeś?
– Cóż... Prawdopodobnie wspomniałem jednemu kotu spoza klanu o tym, że się szkola na przewodnika. Tylko tyle, nic więcej! Padła sama nazwa, bez rozwinięcia... Uznałem, że wypada się ładnie przedstawić... – Położył po sobie uszy, jednak widząc ponaglające spojrzenie kocicy kontynuował. – Tym kotem była Mątwia Łapa z Klanu Nocy. To taka czarna kotka z białymi znaczeniami, pięknymi dwukolorowymi oczami i takim czerwonym znakiem, o tutaj. – Mówiąc to, dotknął łapą miejsce na czole, na którym pozostawił ziemisty ślad poduszki. – Spotkałem ją na granicy. Wydawała się miła. Udało mi się ją rozśmieszyć, jednak potem...
– Nie interesuje mnie co się działo potem, o ile nie pozwoliłeś jej przekroczyć granicy i nie pokazałeś jej wejścia do tuneli przy Kamiennych Strażnikach.
– Nie. Oczywiście, że nie! – Pokręcił głową, zmieniając ton głosu i cytując (nie)pisaną zasadę przewodników. – "Haniebnym jest, by przewodnik służył siłom wrogiego klanu lub też zdradzał tajemnice przebiegu tuneli." Tak jak mówiłem, powiedziałem jej jak mam na imię, o tym, że szkolę się na przewodnika i to, z jakiego klanu pochodzę, chociaż to akurat było oczywiste, zważywszy na to po jakiej stronie się znajdowałem... – Na jego pysku pojawiło się rozbawienie na samą myśl, o tym, co by było, gdyby powiedział kocicy, że pochodzi z Klanu Klifu. Uwierzyłaby? A może od razu by rozpoznała blef. W końcu kocur nie pachniał, tak jak pachnęli Klifiacy. Zapach kwiatów, ziemi i zajęczaków zdążył osiąść na jego futrze. Stał się nieodłączną cechą charakterystyczną Słońca. – No, a potem się rozdzieliliśmy i każde poszło w swoją stronę. Jeśli mi nie wierzysz, zapytaj się Klanu Gwiazdy! – Na wspomnienie o Gwiezdnych mentorka zrobiła znudzoną minę. Słoneczna Łapa zdążył zauważyć jej dziwne podejście do Klanu Gwiazdy, jednak na razie nie zdecydował się poruszać z kocicą tego tematu. – Nigdy w życiu nie zdradziłbym tajemnic klanu! Czy to jej czy komuś innemu.
– Nigdy nie mów nigdy, Słoneczna Łapo. – Na pysku Kwiecistej Knieji pojawiło się coś na kształt delikatnego uśmiechu, jednak jak szybko się pojawił, tak równie szybko zniknął. Być może w tych słowach miała być do czegoś aluzja, jednak kocur nie był w stanie jej wyłapać. – Za kilka księżyców również i ty staniesz się oparciem dla reszty wojowników i będziesz prowadzić ich przez niebezpieczne ścieżki, o ile zostaniesz zaakceptowany przez Klan Gwiazdy. – Zmrużyła oczy. Kocur miał coś powiedzieć, jednak kotka machnęła ogonem, grzecznie sugerując, aby się zamknął – Być może przyjdzie taki dzień, w którym zdecydujesz się wykorzystać swoją wiedzę, nawet całkowicie przypadkowo, aby zaszkodzić klanu, jednak pamiętaj, że jako przewodnik jesteś odpowiedzialny za życie nie tylko swoje, ale każdego mieszkańca Klanu Burzy. Starszych, karmicielek i ich kociąt, lidera oraz reszty wojowników... Nawet nasi sojusznicy nie mają pojęcia o sieci korytarzy, które rozciągają się w podziemiach. O większości, jak nie wszystkich, wiesz tylko ja i ty. Reszta wojowników głównie zna korytarze przeznaczone do ogólnodostępnego użytku.
– A czy to prawda, że Cykoriowy Pyłek był kiedyś przewodnikiem, przed tym jak zaginął? – Mentorka odparła twierdząco i nie wyglądała na chetną do rozmowy o cynamonowym kocurze. Czyżby między nimi coś zaszło? – Dlaczego zrezygnował i został wojownikiem?
– Nie wiem. Możesz się go zapytać, jak wrócimy do obozu. – Strzepnęła ogonem. – A teraz chodź. Dzisiaj oprócz treningu zmysłów, nauczysz się również walczyć mając ograniczoną przestrzeń.
– Dobrze, ale skoro kiedyś był przewodnikiem, to też ma wiedzę na temat ... – Nie dokończył. Kwiecista Knieja nie słuchała go. Zostawiła ucznia w tyle. Kremowy prychnął, rzucając jedno z kocich przekleństw pod noskiem i ruszył za mentorką.
Po stoczonej walce z Kwiecistą Knieją wrócił do obozu cały umorusany od ziemi, od stóp do uszu. Na szczęście udało mu się uniknąć Ognistej Piękności, która zaraz zaoferowałaby mu przymusową kąpiel. A był przecież już duży! Mógł sam czyścić swoje futerko, jednak zdażały się dni, gdy z dobrego serca nie chciał odbierać cioteczce radości. W szczególności po tym, gdy okazało się, że za parę księżyców na świecie pojawią się mali kuzyni Słoneczej Łapy. Z tego co się dowiedział od cioci Pajęczej Lili, podobno wszystkie kocięta, zarówno kocury, jak i kotki będą miały rude futerko. Istniała szansa, że jeden z nich może być nawet podobny do samego Słońca. Czy kocur chciał mieć kuzyna, bądź kuzynkę, która byłaby jego małą wersją? Jeszcze jak! Na pewno by takie kuzynostwo traktował jak młodsze rodzeństwo.
Kilka grudek w ziemi trafiło do środka jego ucha, co sprawiło mu przeogromny dyskomfort i sprawiło, że resztę czasu po treningu w legowisku uczniów spedził na czyszczeniu uszu. Po wyczyszczeniu ich, przystąpił do pielęgnacji swojego futerka, które z brązowo-płowego odcieniu ponownie powoli przybierało kremową barwę.
– Twoje uszy przypominają mi o Pchełce... – odezwał się cicho Szakłakowa Łapa, wpatrując się w kremowego ze swojego legowiska
– Pchełce? A! Twoja siostra, która została w Klanie Klifu! – Dodał dwa do dwóch. – Teraz pewnie nazywa się Pchełkową Łapą. Jaka ona jest? Też narzekała na otaczający ją hałas? Według Kwiecistej Knieji kształt naszych uszu powoduje nadwrażliwość na dźwięki.
– Nie wiem. – Odparł nieśmiało. – Póki byłem w Klanie Klifu nie skarżyła się na nic, ale teraz może również cierpi na podobną przypadłość co wy. Zapytam się jej przy kolejnym spotkaniu.
– A mogę iść tobą na to spotkanie? W końcu jestem waszym kuzynem kuzynów. – Zaśmiał się. Nie byli rodziną. Tak jak dla Echo czy Kruka, czarny kocur był kuzynem, tak dla Słonecznej Łapy syn Barszczowej Łodygii, jak i sam wspomniany kocur byli obcy. Mimo to zwracał się do nich kuzynie (chociaż częściej po imieniu) czy wujku podczas rozmów. Z czystej grzeczności i szacunku! – Może uda się ją namówić, aby zamieszkała tutaj z nami. U nas na pewno jest weselej niż w Klanie Klifu! – Nie był tego pewien czy tak faktycznie było. Nie mógł być. Co prawa od Szakłaka dowiedział się co nieco o Klanie Klifu, jednak były to informacje bazujące na kocięcej pamięci. Kocur wypowiadał się dobrze o miejscu, w ktrórym przyszedł dla świat. Mimo to uznał, że kociarnia Klanu Burzy, a w szczególności Łapkowo jest najlepszym miejscem na świecie, przynajmniej dla kociaka i młodego ucznia.
– [...] mam nadzieję, że nikomu spoza klanu nie mówiłeś o tym, że szkolisz się na przewodnika?
Wyrwany z zamyślenia, spojrzał się nieco znudzony na swoją mentorkę podczas treningu wyostrzenia zmysłów w jednym z tuneli. Starał sobie przypomnieć wszelakie interakcje z kotami z innych klanów czy to samotnikami. W końcu nie było ich tak dużo.
– Nie. Oczywiście, że nie... – miauknął pewny siebie, gdy nagle zdał sobie sprawę, że przecież podczas spotkania księżniczki na granicy wyjawił jej fakt, że jest uczniem przwodnika. Tylko tyle i aż tyle! Nie wyjawił jej faktów dotyczących jego treningu, ani nic poza tym. Użył tylko nazwy, więc chyba nic się nie stało. – A gdybym komuś powiedział, to coś by się stało? – spytał przełykając ślinę. Nerwowo się zaśmiał, sprawiając, że Kwiecista Knieja obdarowała go podejrzliwym spojrzeniem.
– Nie, o ile nie wyjawiłeś rozkładu tuneli podczas wyjaśnień czym się zajmujesz...– westchnęła liliowa, zdając sobie sprawę, że Słoneczna Łapa musiał komuś wspomnieć o swojej roli. – Komu i co powiedziałeś?
– Cóż... Prawdopodobnie wspomniałem jednemu kotu spoza klanu o tym, że się szkola na przewodnika. Tylko tyle, nic więcej! Padła sama nazwa, bez rozwinięcia... Uznałem, że wypada się ładnie przedstawić... – Położył po sobie uszy, jednak widząc ponaglające spojrzenie kocicy kontynuował. – Tym kotem była Mątwia Łapa z Klanu Nocy. To taka czarna kotka z białymi znaczeniami, pięknymi dwukolorowymi oczami i takim czerwonym znakiem, o tutaj. – Mówiąc to, dotknął łapą miejsce na czole, na którym pozostawił ziemisty ślad poduszki. – Spotkałem ją na granicy. Wydawała się miła. Udało mi się ją rozśmieszyć, jednak potem...
– Nie interesuje mnie co się działo potem, o ile nie pozwoliłeś jej przekroczyć granicy i nie pokazałeś jej wejścia do tuneli przy Kamiennych Strażnikach.
– Nie. Oczywiście, że nie! – Pokręcił głową, zmieniając ton głosu i cytując (nie)pisaną zasadę przewodników. – "Haniebnym jest, by przewodnik służył siłom wrogiego klanu lub też zdradzał tajemnice przebiegu tuneli." Tak jak mówiłem, powiedziałem jej jak mam na imię, o tym, że szkolę się na przewodnika i to, z jakiego klanu pochodzę, chociaż to akurat było oczywiste, zważywszy na to po jakiej stronie się znajdowałem... – Na jego pysku pojawiło się rozbawienie na samą myśl, o tym, co by było, gdyby powiedział kocicy, że pochodzi z Klanu Klifu. Uwierzyłaby? A może od razu by rozpoznała blef. W końcu kocur nie pachniał, tak jak pachnęli Klifiacy. Zapach kwiatów, ziemi i zajęczaków zdążył osiąść na jego futrze. Stał się nieodłączną cechą charakterystyczną Słońca. – No, a potem się rozdzieliliśmy i każde poszło w swoją stronę. Jeśli mi nie wierzysz, zapytaj się Klanu Gwiazdy! – Na wspomnienie o Gwiezdnych mentorka zrobiła znudzoną minę. Słoneczna Łapa zdążył zauważyć jej dziwne podejście do Klanu Gwiazdy, jednak na razie nie zdecydował się poruszać z kocicą tego tematu. – Nigdy w życiu nie zdradziłbym tajemnic klanu! Czy to jej czy komuś innemu.
– Nigdy nie mów nigdy, Słoneczna Łapo. – Na pysku Kwiecistej Knieji pojawiło się coś na kształt delikatnego uśmiechu, jednak jak szybko się pojawił, tak równie szybko zniknął. Być może w tych słowach miała być do czegoś aluzja, jednak kocur nie był w stanie jej wyłapać. – Za kilka księżyców również i ty staniesz się oparciem dla reszty wojowników i będziesz prowadzić ich przez niebezpieczne ścieżki, o ile zostaniesz zaakceptowany przez Klan Gwiazdy. – Zmrużyła oczy. Kocur miał coś powiedzieć, jednak kotka machnęła ogonem, grzecznie sugerując, aby się zamknął – Być może przyjdzie taki dzień, w którym zdecydujesz się wykorzystać swoją wiedzę, nawet całkowicie przypadkowo, aby zaszkodzić klanu, jednak pamiętaj, że jako przewodnik jesteś odpowiedzialny za życie nie tylko swoje, ale każdego mieszkańca Klanu Burzy. Starszych, karmicielek i ich kociąt, lidera oraz reszty wojowników... Nawet nasi sojusznicy nie mają pojęcia o sieci korytarzy, które rozciągają się w podziemiach. O większości, jak nie wszystkich, wiesz tylko ja i ty. Reszta wojowników głównie zna korytarze przeznaczone do ogólnodostępnego użytku.
– A czy to prawda, że Cykoriowy Pyłek był kiedyś przewodnikiem, przed tym jak zaginął? – Mentorka odparła twierdząco i nie wyglądała na chetną do rozmowy o cynamonowym kocurze. Czyżby między nimi coś zaszło? – Dlaczego zrezygnował i został wojownikiem?
– Nie wiem. Możesz się go zapytać, jak wrócimy do obozu. – Strzepnęła ogonem. – A teraz chodź. Dzisiaj oprócz treningu zmysłów, nauczysz się również walczyć mając ograniczoną przestrzeń.
– Dobrze, ale skoro kiedyś był przewodnikiem, to też ma wiedzę na temat ... – Nie dokończył. Kwiecista Knieja nie słuchała go. Zostawiła ucznia w tyle. Kremowy prychnął, rzucając jedno z kocich przekleństw pod noskiem i ruszył za mentorką.
~~~
Po stoczonej walce z Kwiecistą Knieją wrócił do obozu cały umorusany od ziemi, od stóp do uszu. Na szczęście udało mu się uniknąć Ognistej Piękności, która zaraz zaoferowałaby mu przymusową kąpiel. A był przecież już duży! Mógł sam czyścić swoje futerko, jednak zdażały się dni, gdy z dobrego serca nie chciał odbierać cioteczce radości. W szczególności po tym, gdy okazało się, że za parę księżyców na świecie pojawią się mali kuzyni Słoneczej Łapy. Z tego co się dowiedział od cioci Pajęczej Lili, podobno wszystkie kocięta, zarówno kocury, jak i kotki będą miały rude futerko. Istniała szansa, że jeden z nich może być nawet podobny do samego Słońca. Czy kocur chciał mieć kuzyna, bądź kuzynkę, która byłaby jego małą wersją? Jeszcze jak! Na pewno by takie kuzynostwo traktował jak młodsze rodzeństwo.
Kilka grudek w ziemi trafiło do środka jego ucha, co sprawiło mu przeogromny dyskomfort i sprawiło, że resztę czasu po treningu w legowisku uczniów spedził na czyszczeniu uszu. Po wyczyszczeniu ich, przystąpił do pielęgnacji swojego futerka, które z brązowo-płowego odcieniu ponownie powoli przybierało kremową barwę.
– Twoje uszy przypominają mi o Pchełce... – odezwał się cicho Szakłakowa Łapa, wpatrując się w kremowego ze swojego legowiska
– Pchełce? A! Twoja siostra, która została w Klanie Klifu! – Dodał dwa do dwóch. – Teraz pewnie nazywa się Pchełkową Łapą. Jaka ona jest? Też narzekała na otaczający ją hałas? Według Kwiecistej Knieji kształt naszych uszu powoduje nadwrażliwość na dźwięki.
– Nie wiem. – Odparł nieśmiało. – Póki byłem w Klanie Klifu nie skarżyła się na nic, ale teraz może również cierpi na podobną przypadłość co wy. Zapytam się jej przy kolejnym spotkaniu.
– A mogę iść tobą na to spotkanie? W końcu jestem waszym kuzynem kuzynów. – Zaśmiał się. Nie byli rodziną. Tak jak dla Echo czy Kruka, czarny kocur był kuzynem, tak dla Słonecznej Łapy syn Barszczowej Łodygii, jak i sam wspomniany kocur byli obcy. Mimo to zwracał się do nich kuzynie (chociaż częściej po imieniu) czy wujku podczas rozmów. Z czystej grzeczności i szacunku! – Może uda się ją namówić, aby zamieszkała tutaj z nami. U nas na pewno jest weselej niż w Klanie Klifu! – Nie był tego pewien czy tak faktycznie było. Nie mógł być. Co prawa od Szakłaka dowiedział się co nieco o Klanie Klifu, jednak były to informacje bazujące na kocięcej pamięci. Kocur wypowiadał się dobrze o miejscu, w ktrórym przyszedł dla świat. Mimo to uznał, że kociarnia Klanu Burzy, a w szczególności Łapkowo jest najlepszym miejscem na świecie, przynajmniej dla kociaka i młodego ucznia.
[Trening - 1117 słów + walka w tunelach]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz