— Dobrze… Dobrze sobie radzi — miauknęła po chwili ciszy. — Zawilcowa Łapa także jest… Specyficznym kotem, w pewnym tego słowa znaczeniu. Nie powiedziałabym, że jesteśmy tak blisko, jakbym chciała. Bardzo cenię sobie relację z tymi, nad którymi sprawuję opiekę; wcześniej, nieoficjalnie nad tobą, a teraz nad nim.
Postanowiła nie wspominać o jej marnych próbach zainteresowania kocura wiarą w przodków, nie chcąc przyprawiać sobie wstydu. Może innym razem, gdyby temat ten sam się rozpoczął… Motylkowa Łączka zaczynała już otwierać pyszczek, ale starsza szybko ją wyprzedziła.
— Nie zgadzamy się w wielu kwestiach — kontynuowała. — Ale jeśli chodzi o samą naukę… Jest całkiem dobrze.
***
Wszystko wskazywało na spokojny wieczór. W legowisku już dawno zebrali się wszyscy medycy, jedząc ostatni posiłek czy czyszcząc sobie nawzajem (lub samemu, w dwóch przypadkach) sierść. Ostatni pacjent, jej drugi brat - Dzwonkowy Świst ‐ opuścił lecznicę jeszcze przed zachodem słońca, po otrzymaniu paru jagód jałowca na jego problemy z oddychaniem.
Była więc zaskoczona, gdy pomruki z zewnątrz zdawały się nasilić. Dlaczego? Nie zdążyła nawet zacząć spekulować, nim jakaś mała istotka została wprowadzona do środka przez jedną z młodszych wojowniczek.
Zastygła w miejscu, kiedy w półmroku dojrzała mordkę koteczki, zgrabnie podzieloną na pół bielą. Wcześniej zjedzony posiłek niespodziewanie podszedł jej do gardła; zdążyła tylko szybko przeprosić resztę lokatorów, zanim wypadła na zewnątrz. Jej kroki od razu skierowały się w stronę legowiska wojowników, gdzie prędko znalazła jasne oczy Motylki. Pomarańcz i zieleń błyskały w mroku.
— Motylko — wyszeptała, biorąc głęboki oddech. — Mogłabym cię na chwilę prosić?
Liczyła na to, że zdenerwowanie nie było aż tak widoczne na jej pyszczku.
— Jasne. Coś się stało?
Nie odpowiedziała, czekając jedynie aż kotka wygramoli się z posłania. Musnęła końcówką ogona bok wojowniczki, zanim zaprowadziła ją tuż poza obóz, mrucząc do pilnującego wyjścia kota ciche “tylko na moment”.
— Nie widziałaś… Nowej kotki, którą teraz przyprowadzili, prawda? — wymamrotała, a Motylka pokręciła tylko głową. Jej oczy otworzyły się szerzej. — Ona… Pamiętasz kota z twojego snu, prawda? Mówiłaś mi, że połowa jego pyszczka jest biała — przełknęła ślinę. — To chyba ona.
<Motylko?>
wyleczony: Dzwonkowy Świst
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz