Bardzo mała, ruda kuleczka kręciła się w brzuchu swojej matki, aby jak najszybciej wydostać się na wolność. Czuła dodatkowo, jak coś nią poruszało od zewnątrz, tak, jakby chciało jej pomóc ustawić się w odpowiedniej do tego pozycji. Nie minęło nawet kilka uderzeń serca, a kotka leżała już na legowisku. Uderzył w nią zapach innych zwierząt, który nie był odpowiednio natężony. Zdawało się bowiem, że nie oddycha. Nie piszczała i nie poruszała się, tak jakby jeszcze nie była na nią pora. A może właśnie była, lecz coś po prostu było nie tak? Jej drogi oddechowe były jeszcze nie dotlenione, co wpływało na stworzenia, które czuła jak za mgłą. Tak, jakby odchodziła z tego świata. Musiała się z tego wyrwać! Jak mogłaby nie przeżyć, przecież czeka na nią tyle ekscytujących momentów! Jak mogłaby to wszystko przegapić? Już po chwili zaczęła głośno piszczeć. Ktoś jej zdążył pomóc na czas. Teraz czuła zapachy znacznie dokładniej. Zapach wiatru, swojego rodzeństwa, a także mamy Sójki i jej, a może raczej jej kociąt, mleka.
— Masz dwie kotki i kocurka — miauknęła medyczka, uśmiechając się do Sójki.
Matka kociąt skinęła głową rozpromieniona, ale też zmęczonai przyjrzała się swoim maluchom.
— Są wspaniałe — miauknęła, liżąc każde ze swojego umytego już dokładnie potomostwa.
Kociaki już od początku czuły ciepło i matczyną miłość. Ruda kuleczka zacisnęła powieki, wysysając mleko, a jej drobne łapki poruszały się słabo na brzuchu matki. Czekał na nią świat do zbadania i wspaniałe chwile. Jednak jeszcze nie teraz. Do tego trzeba czasu. Póki co, maluchy nie były nawet w stanie słyszeć, widzieć, a co dopiero jakkolwiek się poruszać, nie licząc i tak bardzo beznadziejnego pełzania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz