Siedziała w obozie, rozglądając się spokojnie. Widziała koty wychodzące z legowisk, uczniów siłujących się ze sobą dla zabawy. Słyszała rozmowy, cichsze szepty, śmiech. Wszystko jak na obóz przystało. Wszystko jak dom. Jednak Bajkowa Stokrotka nie umiała wyzbyć się tego jednego nieprzyjemnego uczucia, powoli wyjadającego ją od środka. Westchnęła cicho. Może naprawdę to miejsce nie było dla niej? W końcu nie zawsze dom to miejsce, gdzie ktoś spędza całe swoje życie! Czasem to tylko miły początek przygody, do którego z chęcią się wraca, ale w którym nie można zostać i ominąć podróż. Może tak było też w jej przypadku? Nie miała czasu się zastanawiać, ponieważ wtedy podeszła do niej Pajęcza Lilia. Ruda medyczka usiadła obok Stokrotki, kładąc przy jej łapach małą mysz.
– Smacznego – powiedziała Lilia i sama zajęła się swoim posiłkiem. Bajka uśmiechnęła się lekko i spojrzała na swoją siostrę.
– Nie trzeba było, ale dziękuję ci – mruknęła i wzięła kęs zwierzyny. – To z jakiejś okazji? Zazwyczaj nie przychodzisz z jedzeniem bez wcześniejszego pytania – zauważyła.
– Tak po prostu. Mało czasu ostatnio spędzamy razem, zauważyłaś? – zagadnęła Lilia, na co Bajka kiwnęła głową.
– Wiesz, jak to jest, obowiązki...
– A jak się czujesz? – zapytała nagle medyczka, co nieco zdziwiło Bajkową Stokrotkę.
– Ja? Raczej dobrze, a widzisz jakieś objawy choroby?
– Nie, tylko ostatnio dziwnie się zachowujesz – zauważyła ruda kotka. – Coś ci siedzi w głowie.
– Może ostatnio – przyznała, nie chcąc okłamywać siostry, która i tak była w stanie zauważyć zmianę w jej zachowaniu, skoro znała ją całe swoje życie. – Zastanawiałaś się kiedyś, co jest poza terenami klanów?
– Kiedyś tak i na pewno jest tam sporo niebezpieczeństw – stwierdziła medyczka. Stokrotka kiwnęła głową.
– Ale jednak to jest takie ciekawe. Nigdy nie chciałaś zacząć podróżować?
– Jakoś nie specjalnie. Tu jest mój dom i to tutaj czuję się dobrze – powiedziała Pajęcza Lilia, na co Bajka spuściła głowę. Czyli wszyscy inni czuli się tu... Dobrze. A nie jak w klatce.
***
– Hej Bajkowa Stokrotko! – usłyszało znajomy głos. Po chwili głowa Krwawnika wyłoniła się zza krzaków, a jego oczy zaczęły czujnie obserwować otoczenie. Bajka zaśmiało się na ten widok i szybko podeszło do samotnika.
– Cześć Krwawniku. Widzę, że znalazłeś sobie świetną kryjówkę – zaśmiało się.
– Przynajmniej jest wygodnie – stwierdził kocur, uśmiechając się. – Będzie mi brakować tego miejsca – mruknął po chwili, wzrok mając wbity w kota z Klanu Burzy, a w tym wzroku było coś na rodzaj... Smutku? Może jakiegoś uczucia, którego jednak Bajkowa Stokrotka nie umiało odgadnąć.
– To musisz niedługo wyruszać, tak? – zapytało Bajka.
– Teoretycznie miałem już kilka dni temu, jednak przedłużyłem swój pobyt tu – oznajmił kocur. – Ale zgadzam się, coraz bliżej do tej chwili. Nie mogę przebywać tu dłużej, zwłaszcza że możesz mieć prze ze mnie kłopoty.
– Nie będę mieć kłopotów! Nie przez ciebie – zaznaczyło i usiadło na ziemi, wzdychając cicho. – Naprawdę musisz wyruszać?
– Moje życie toczy się w podróży, zostanie gdzieś na dłużej nie jest mi pisane. – wytłumaczył, jednak widząc ten wyraz pyska Bajki, przysunął się bliżej jego i położył ogon na rudym barku kota. – Zostanę tu jeszcze kilka wschodów słońca dla ciebie. I obiecuje ci, że dzień przed moim odejściem cię o tym poinformuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz