Promieniste Słońce właśnie szedł przez las. Kremowy przyszedł tu w jednym celu, na spacer. Fakt, nikomu wprost nie powiedział, że idzie na spacer i wmówił bratu, że idzie zbierać mech. Ale to też przy okazji mógłby zrobić, prawda? W końcu kto będzie go pilnował, żeby cały czas poświęcił na to? Zresztą chyba nie będą się martwić, że doświadczony wojownik nie był przez dłuższy czas w obozie i wrócił z mchem? No właśnie! Z takimi myślami w swojej głowie szedł dalej, podziwiając przy tym piękno pory nowych liści. Zachwycał się ptakami na niebie, kwiatami w trawie, a nawet robakami latającymi dokoła. Z każdym krokiem jednak był coraz bliżej granicy z Klanem Nocy. Szedł więc dalej, póki zapach stał się tyle wyraźny, że pochłonięta widokami głowa nie mogła już go ignorować. Kocur gdy zdał sobie sprawę jak, daleko zaszedł mruknął cicho pod nosem, że terytorium jego klanu jest za małe i rozejrzał się dokoła. Zdał sobie przy tym natychmiast sprawę, że jest przy granicy. O mały włos jej nie przekroczył! Uznał więc to za znak, że musi wracać… ale czekaj! On nie ma mchu! Rozejrzał się więc prędko. A gdy ujrzał porośnięty mchem kamień, odetchnął w duchu. Szybko do niego podszedł i zaczął zeskrobywać z niego mech. Ta czynność szybko go pochłonęła. Powoli skrobiąc ze skały zielone roślinki nie ruszył go nowy zapach i kroki, to też granica Klanu Nocy prawda? Nie będzie ich zaczepiał chyba, że sami to zrobią! Jednak prędko też usłyszał chrząknięcie, uniósł więc na nie głowę.
‐ Dzień Dobry, jestem Promieniste Słońce, wojownik Klanu Klifu. - Przedstawił się, gdy zobaczył srebrzystą kotkę.
- Dzień Dobry, nazywam się Mandarynkowe Pióro. Jestem księżniczką i zastępczynią Klanu Nocy, siostrzenicą Spienionej Gwiazdy, jak i wnuczką Sroczej Gwiazdy. - Odrzekła kocica
- Oj! Chyba źle się przedstawiłem! Proszę pani, księżno, zastępczyni, krewniaczko dwóch gwiazd, ja jestem Promieniste Słońce! Wojownik Klanu Klifu, syn być może i pierworodny, nie pamiętam… Wracając do rzeczy! Bożodrzewnego kaprysu, która jest siostrą Judaszowcowego Pocałunku i córką Liściastej Gwiazdy. - Powiedział, uśmiechając się głupkowato. Szczerze? Nie rozumiał, po co w tym klanie nocy są te wszystkie księżniczki czy inne takie.
Kotka przez chwile patrzyła się specyficznym wzrokiem na Promieniste Słońce, jakby nie rozumiała, o co mu teraz chodzi. Nastało parę bić serca niezręcznej ciszy. Kocur nie czekał więc na odpowiedź zastępczyni, wpadło mu do głowy coś, co mogłoby pokazać w jego zdaniu to, że w jego klanie jest znakomicie. Rzekł więc:
- Wyglądasz, jakbyś była głodna! Upolował bym dla pani kraba, bo wie pani, mamy ich bardzo dużo i brak jednego nam by nie zaszkodził, ale mam wrażenie, że nie do końca mogę - rzekł bez zastanowienia.
<mandarynkowe pióro? Proszę masz odpowiedź>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz