BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Znajdki w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Znajdki w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)

Zmiana pory roku już 14 września, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ostowy Pęd x Modliszkowa Cisza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ostowy Pęd x Modliszkowa Cisza. Pokaż wszystkie posty

12 grudnia 2024

Od Ostowego Pędu CD. Modliszkowej Łapy (Modliszkowej Ciszy)

Kolejny dzień. Ostowy Pęd znów siedział w swoim legowisku, rozmawiając z innymi starszymi. Już niedługo zbliżała się pora posiłku.
- Ktoś jest głodny? – zapytał – Pójdę po coś, przynajmniej rozprostuje łapy! – oznajmił i spojrzał na towarzyszy.
- Zaraz powinni wrócić z patrolu, to ktoś pewnie przyniesie – mruknęła Kurza Pogoń, układając się na swoim posłaniu, by uciąć sobie drzemkę. Kremowy westchnął cicho. To byłaby wspaniała okazja na chwilowy spacer! Ale wiedział też, że Kurza Pogoń miała rację. Pewnie ktoś do nich przyjdzie... I wtedy do legowiska wszedł kremowy uczeń, bardzo podobny do Ostowego Pędu. A był to nie kto inny jak Modliszkowa Łapa. Kocur trzymał w pysku zwierzynę, którą podzielił na członków starszyzny. Ost już nie zwrócił uwagi na komentarze i słowa podzięki reszty starszych, chcąc tylko porozmawiać z synem. Uśmiechnął się do niego i zaprosił do chwilowej rozmowy.
- Witaj Modliszko! – przywitał się zadowolony – Jak ci idzie trening? Sam to złapałeś? – zapytał i wskazał przyniesiony posiłek. Uczeń kiwnął głową, nie odzywając się – To wspaniale! Widać, że idzie ci polowanie. Jestem z ciebie bardzo dumny! Pewnie już niedługo zostaniesz wojownikiem – powiedział starszy i dalej ciągnął rozmowę.
 
***
 
Odkąd legowisko starszych opuściło jeszcze kilka kotów, nagle zrobiło się tam dziwnie pusto. Teraz byli tam tylko on, Jeleni Puch i Ziębi Trel. Ost coraz rzadziej bywał też w samym legowisku. Stresował się obecnością dawnego mentora. Dalej czuł ten lęk na widok jego stanu. Wcześniej mógł przynajmniej z kimś pogadać, a teraz wszyscy jego przyjaciele z legowiska odeszli. Westchnął cicho. Każdy powoli odchodził. Nawet on ostatnio był bliski śmierci na zgromadzeniu, gdy przypadkiem ze skały zrzuciła go jedna z kotek. Na szczęście nic się nie stało i złapał go jego własny syn. Jak Ost był mu wdzięczny! Jasne, pewnie by nie umarł, liderzy normalnie skakali z tej skały, ale sam fakt wystraszył go wystarczająco.
- Coś się stało Oście? – usłyszał nagle czyiś głos, a był to głos jego partnerki, Obserwującej Gwiazdy. Kotka siedziała obok niego, dokładnie obserwując tereny dookoła. Kocur zwrócił głowę w jej stronę. Zauważył, że jej żółte ślepia są skierowane prosto na niego, a była w nich troska. Kremowy uśmiechnął się jak zawsze i oparł o swoją partnerkę.
- Wszystko dobrze Żmijo – mruknął – Za to ty coś ostatnio pociągasz nosem. Ewidentnie masz katar! Powinnaś udać się z tym do medyka – oznajmił Ost i wstał – Jak mamy iść to teraz, bo będziesz musiała sobie trochę poczekać, zanim dojdę! – zaśmiał się i spojrzał w stronę obozu – Jak ja uwielbiam nasze spacery – powiedział jeszcze i powoli zaczął przemierzać drogę zasypaną śniegiem. Szli dość powolnym tempem, przez obolałe kości Ostowego Pędu, ale po jakimś czasie znaleźli się przy wejściu do obozu. Wszystko byłoby normalnie, gdyby starszy właśnie wtedy nie zaczął ciężej oddychać. Czuł, jak nie może dobrze złapać powietrza. Jego partnerka szybko to zauważyła i zwróciła ku niemu swoją głowę.
- Nie przejmuj się – powiedział cicho Ost – Mi też przyda się wizyta u medyka – zaśmiał się, co chwilę biorąc oddech. Weszli do obozu i skierowali się w stronę legowiska Pajęczej Lilii. Gdy weszli do środka, obydwoje przywitali się z medyczką i jej asystentem.
- Co się dzieje Ostowy Pędzie? – zapytał Skowroni Odłamek, podchodząc do starszego.
- Nie mogę złapać dobrze oddechu od jakiegoś czasu – wyjaśnił krótko kremowy, a asystent medyka przyjrzał się tej sprawie dokładniej. Po jakimś czasie kocur zniknął w poszukiwaniu roślin i wrócił z rośliną o żółtych kwiatach i dość słodkim zapachu. Położył ją przed Ostem i wyjaśnił, co musi zrobić. Starszy dostosował się do poleceń i zjadł liście. Gdy kończył przeżuwać, spojrzał w stronę liderki, która właśnie wtedy dostawała zioła.
 
***
 
Siedział sam poza legowiskiem, łapą bawiąc się śniegiem. Po ziołach było mu lepiej, co znaczyło, że Skowroni Odłamek nie mylił się w swoich lekarskich przypuszczeniach. Nagle w jego zielone oczy rzuciła się znajoma sylwetka syna.
- Cześć Modliszko! – zawołał, zwracając tym samym uwagę Modliszkowej Ciszy. Młody wojownik ruszył w stronę swojego ojca i usiadł obok – Jak się czujesz, jak obowiązki? – zapytał Ost. Jego syn został mianowany i stał się pełnoprawnym wojownikiem. Jak on był wtedy z niego dumny! Tak samo jak z Salamandry, która została mianowana już wcześniej.
- Dobrze – odparł Modliszka i zamilkł, co przypomniało jego ojcu, dlaczego miał akurat takie imię. Modliszkowa Cisza. Wszystko wskazywało na to, że cisza miała już pozostać, jednak wtedy coś wpadło starszemu do głowy. Wziął nieco śniegu na łapę i rzucił w swojego syna, uśmiechając się od ucha do ucha, z wystawionym przez brak zębów językiem, jak to miał w zwyczaju. Kulka śniegu zatrzymała się na futrze wojownika, co dodatkowo rozbawiło jego ojca.

Wyleczeni: Ostowy Pęd, Obserwująca Gwiazda
<Modliszko?>


28 września 2024

Od Modliszkowej Łapy CD. Ostowego Pędu

- Hej Modliszko, a może chciałbyś się ze mną przejść? - zapytał starszy. - Mam dość ciągłego siedzenia w obozie.
Chociaż czuł, jakby jego nogi miały zaraz odpaść od tego treningu, Modliszkowa Łapa zgodził się, przytakując. Dokończył tylko swój posiłek i ustawił się obok ojca, gotowy do wymarszu.
***
Śnieg powoli zaczął się roztapiać, dni stawały się coraz dłuższe, a owady zaczęły wychodzić z ukrycia. Razem z rosnącymi temperaturami pojawiło się więcej zwierzyny, w tym króliki, na które Modliszkowa Łapa miał nauczyć się polować. Dwa koty przemierzały tereny Klanu Burzy, w poszukiwaniu tropów królików. Gdy już myśleli, że nic nie znajdą, w ich nosy uderzył zapach uszatego ssaka. Kocury ucichły, a ich oczom ukazał się brązowy zwierz. Gradowy Sztorm dał znak swemu uczniowi, żeby zaczął polowanie. Modliszka wstrzymał oddech, gdy się zakradał, by królik go nie usłyszał. Gdy był już wystarczająco blisko, wyskoczył, wgryzając się w kark ofiary. Zabicie tak dużej zwierzyny wymagało znacznie więcej siły, niż zabicie przeciętnego stworzonka. Królik był też całkiem ciężki, przez co gdy uczeń chciał go przenieść, większość zwłok ciągnęła się po ziemi. Kremowy kocur upolował też parę gryzoni, żeby nie wracać do obozu z pustymi łapami. Gdy już znaleźli się w obozowisku, rozniósł zwierzynę do starszyzny, gdzie też znalazł swojego ojca, który z uśmiechem przywitał syna.
[210 słów + polowanie na króliki]
[przyznano 4% + 5%]
<Ojcze drogi?>

15 lipca 2024

Od Ostowego Pędu CD. Modliszkowej Łapy

Siedział sam i rozglądał się po obozie. To wszystko, co się ostatnio działo, strasznie go stresowało. Nie dość, że umarła Różana Przełęcz, to jeszcze Koniczynowa Łąka. A do tego wszystkiego jeszcze ostatnio Obserwująca Gwiazda spadła z tych schodów! Na szczęście było z nią dobrze, jednak kocur dalej lekko się tym przejmował. Westchnął cicho. Na dodatek nie wychodził z obozu tak często, jak wcześniej, dlatego postanowił przynajmniej wyjść z tego legowiska. Zabrał ze stosu królika i usiadł gdzieś z boku. Zaczął jedzenie i już po chwili zauważył swojego syna, zmierzającego w stronę stosu. Od razu zaprosił go do posiłku. Uśmiechnął się jak zawsze, starając się maskować smutek. Nie chciał, by jego dzieci widziały, jak ten płacze, zwłaszcza że dalej przeżywał śmierć ciotki i siostry.
- Hej Modliszko! – przywitał się Ostowy Pęd. Uczeń usiadł obok niego, zachowując się jak zwykle – Smacznego – powiedział Ost, gdy sam zjadł już swój posiłek – Jak ci miła trening?
- Chyba dobrze – odparł Modliszkowa Łapa. Jego ojciec pokiwał głową i spojrzał na wyjście z obozu.
- Wiesz, śmiesznie tak, jak już nie chodzisz na patrole i większość czasu spędzasz w obozie. Czas strasznie się dłuży! – zaśmiał się kremowy. Jego syn tylko pokiwał głową – A może opowiesz mi, jak było na zgromadzeniu? Robiłeś coś ciekawego, czy spałeś jak twoja siostra?
- Szukałem kamieni – odparł Modliszka, zaczynając swój posiłek. Ost pokiwał głową.
- Znalazłeś coś ciekawego? – zapytał kremowy starszy. Młodszy, gdy tylko przełknął, ruszył po swoje znalezisko. Gdy wrócił, pokazał swojemu ojcu kamień z robakiem w środku. Ten uważnie przyglądał się znalezisku, z uśmiechem na pysku. W końcu Modliszka zabrał kamień i znów schował.
- To naprawdę super znalezisko! Chyba trudno było go znaleźć – mruknął starszy, a jego syn tylko pokiwał głową. Po chwili nastała chwila ciszy. Uczeń dalej jadł, a Ostowy Pęd rozglądał się po obozie. W końcu jego wzrok znów padł na wyjście z obozu, a w jego głowie narodził się pomysł. 
- Hej Modliszko, a może chciałbyś się ze mną przejść? Mam dość, ciągnęło siedzenia w obozie – pozwolił sobie na chwilę narzekania i wstał. Spojrzał na swoją pociechę, wyczekując odpowiedzi.

<Synu?>

21 czerwca 2024

Od Modliszki (Modliszkowej Łapy) CD. Ostowego Pędu

 Modliszka niechętnie przełknął zioła podane mu przez medyka, smak tego zielska był okropny. Przynajmniej ból brzucha zaczynał mu przechodzić. Nafaszerowany ziołami siedział niemrawo w legowisku medyka, dopóki ojciec go nie podniósł, zabierając młodziaka do żłobka. Gdzie kremowy maluch położył się i momentalnie usnął.

***

Modliszka stał się już uczniem, a jego mentorem został Gradowy Sztorm, z którym to właśnie był na treningu. Dwójka kotów biegała po wrzosowiskach, szylkretowy kocur uczył swego ucznia biegów długodystansowych.
- Nie biegaj najszybciej, jak potrafisz, oszczędzaj siły. - Powiedział Grad, nie patrząc na kremowego, który biegł tuż obok.
Nic nie mówiąc Modliszkowa Łapa przytaknął łebkiem. W końcu się zatrzymali, Modliszka nigdy nie czuł jego łap tak wyczerpanych, na dodatek mróz był straszny, im dłużej stali, tym bardziej marzły mu poduszki.
- Powinniśmy wracać, nie chcemy przecież nabawić się jakiejś dolegliwości - Powiedział szylkret dość chłodnym, zarazem poważnym tonem.
Miał rację, chociaż słońce było parę długości ogona od horyzontu, to w taką pogodę długie wycieczki poza obozem były ryzykowne dla zdrowia i samopoczucia. Kremowy spojrzał na wystający z ziemi badyl, na którym zazwyczaj można było ujrzeć różne owady, lecz tym razem nie było tam żadnej żywej duszy, wszystkie stawonogi musiały się schować. Jak on nie lubił pory nagich drzew.
- Możemy jeszcze pobiec w drodze powrotnej. - Rzekł Sztorm.
Dal tylko znak kocurkowi ogonem, po czym odbiegł a tuż za nim Modliszka, starając się wyrównać z mentorem.
Gdy w końcu wrócili do obozu, Grad przydzielił mu zadanie.
- Idź zanieść starszyźnie pokarm i upewnij się, że karmicielki też dostały. - Po czym odszedł w swoją stronę.
Tak też i zrobił, po czym idąc w kierunku stosu zwierzyny, zauważył kremowego kocura, jego ojca. Który gdy tylko zauważył syna, zaprosił go do posiłku ruchem ogona. Modliszka wziął pierwsza lepszą ofiarę ze stosu i podreptał z nią do ojca.

<Ojcze?>

[291 słów]
[Biegi długodystansowe]
[przyznano 6% + 5%]

17 kwietnia 2024

Od Ostowego Pędu CD. Modliszki

"Czyżby Modliszce nie spodobał się prezent?" - zastanawiał się Ostowy Pęd, czekając na odpowiedź swojego syna.
- Nie ma na niej małych stwo... – zaczął, jednak nagle się skulił. Ostowy Pęd nie był pewien, co się stało, jednak już po chwili zrozumiał. To musiało być spowodowane bólem. Od razu przysunął się bliżej kociaka, przejęty jego stanem. Co mogło mu się stać? I to tak nagle!
- Modliszko? Wszystko dobrze? – pytał wystraszony, jednak maluch nie odpowiadał. Dalej kulił się z bólu obok ojca.
- Żmijo, biegnę z Modliszką do medyka! – krzyknął przerażony do partnerki i nie czekając na żadną odpowiedź, podniósł kremowego i pobiegł do Rumiankowego Zaćmienia.
- Spokojnie Modliszko... Będzie dobrze... – powtarzał niewyraźnie, trzymając syna. Wbiegł do legowiska medyka, rozglądając się gorączkowo.
- Witaj Ostowy... – zaczęła Margaretka, jednak kocur od razu jej przerwał.
- Gdzie jest Rumiankowe Zaćmienie?!
- Zaraz wróci, nie było niektórych ziół – wyjaśniła uczennica. Ostowy Pęd położył szybko swoje kocię na jednym z legowisk, a po chwili zwrócił się do Margaretkowej Łapy.
- Coś się stało z Modliszką! Nagle się skulił z bólu! – powiedział przerażony, przystępując z łapy na łapę. Nie wiedział, co robić. Od dawna się tak nie bał. Kotka wzięła kilka roślin i podeszła do małego pacjenta. Ostowy Pęd przyglądał się jej działaniom, mając nadzieję, że córka Lwiej Paszczy pomoże kociakowi. Wtedy coś wpadło mu do głowy. A co jeśli to przez ten prezent? Przez szyszkę? Jeszcze bardziej się zestresował i zaczął gorączkowo chodzić po legowisku. Jak to jego wina to nigdy sobie nie wybaczy! Tak samo jak Żmija nigdy mu nie wybaczy! O wilku mowa. W pewnej chwili do legowiska medyka weszła Obserwująca Żmija. Spojrzała na swojego partnera, czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia. Wojownik opowiedział jej wszystko, zaznaczając, że to może być wina tej szyszki. Po całym zeznaniu spuścił głowę i zamknął oczy.
- Ostowy Pędzie to nonsens – powiedziała karmicielka – Cokolwiek się stało, to nie przez szyszkę!
- A co jeśli... – zaczął kremowy, jednak wtedy przerwała mu Margaretka.
- Ze spokojem, wygląda to na zwykły ból brzucha, albo zatrucie pokarmowe. Bardzo możliwe, że Modliszka się czymś zatruł.
Wojownik odetchnął. Przynajmniej to nic aż tak groźnego!
- Widzisz, będzie dobrze – powiedziała Obserwującą Żmija do swojego partnera i podeszła do syna. Modliszka dalej nieco się kulący, wyglądał już lepiej. Kremowy z ulgą w oczach spojrzał na swoją małą kopię i ruszył w ślad za czarną kotką. Usiadł obok niej oraz Modliszki i wtedy zdał sobie sprawę, że nie ma tu reszty kociąt.
- Gdzie Salamandra i Szafirka? Zostawiłaś je same?
- Obsmarkany Kamień z nimi jest – wyjaśniła matka kociąt. Kremowy pokiwał głową. Dalej nie do końca przyzwyczaił się do faktu, że Obsmarkany Kamień również jest synem jego partnerki. Jasne, wiedział o tym od dawna i bardzo lubił kocura, zwłaszcza że kiedyś był jego uczniem, jednak teraz kremowy był jego jakby ojcem. Nawet nie wiedział, co o tym wszystkim sądzi syn Żmii.
W końcu do legowiska wszedł sam medyk, Rumiankowe Zaćmienie, a jego uczennica od razu do niego podeszła. Wytłumaczyła mu, co się stało, a po chwili liliowy podszedł do dwójki rodziców i ich pociechy. Potwierdził stwierdzenie Margaretki dotyczące zatrucia pokarmowego i ruszył, by dać kociakowi jeszcze kilka ziół.

Wyleczeni: Modliszka 

<Modliszko?>

16 kwietnia 2024

Od Modliszki CD. Ostowego Pędu

Kocur siedział, obserwując skoczogonki na ścianie żłobka, co stało się już jego nawykiem, gdyż kremowy uznał, iż jest to najciekawsze zajęcie w żłobku, szczególnie w taką deszczową pogodę. Chociaż małe bezkręgowce były fascynujące, to Modliszka zaczął wyszukiwać czegoś innego, czegoś nowego. Sprawdzając pod kawałkami legowisk, gdy ktoś nagle mu przerwał, był to jego ojciec, kremowy, puszysty, pręgowany kocurek o zielonych ślepiach, trudno było ukryć, że dwa kocury były do siebie dość podobne. Ubłocony wojownik położył jego zdobycz przed drobnym kociakiem. Modliszka zmarszczył swój mały nosek, spojrzał raz na brudnego ojca, raz na dziwną rzecz na ziemi. Podszedł bliżej podczas gdy kremowy tłumaczył synu, co to jest, gdy Modliszka zaczął obracać szyszkę w łapkach, Oset uśmiechnął się najwyraźniej szczęśliwy, że kociakowi spodobał się prezent. Zielonooki obserwował Szyszkę swoimi dużymi, szeroko otwartymi oczętami w poszukiwaniu jakiejkolwiek formy życia ukrywającej się w zakamarkach małego, brązowego obiektu, gdy nic nie znalazł, porzucił szyszkę, wzdychając, a uśmiech momentalnie zanikł z pyska kocura.
- Nie podoba ci się prezent? - zapytał Oset.
- Nie ma na niej małych stworzo... - Kocurek nagle przerwał w pół zdania, gdyż złapał go ostry ból brzucha.
Maluch skulił się z bólu, co widocznie zmartwiło kremowego tatę, który od razu podbiegł wystraszony do swojego dzieciątka.

<Ostowy Pędzie?>

13 kwietnia 2024

Od Ostowego Pędu DO Modliszki

Od prawie księżyca był już ojcem, jednak dalej nie mógł tego pojąć. Był ojcem! Miał kocięta! A ich matką była sama Obserwująca Żmija, miłość jego życia! Od ich narodzin kocur bardzo często przebywał w żłobku. W końcu musiał zapewnić dzieciom jakąś rozrywkę! Jednak wcześniej była pora Nagich Drzew i to bardzo sroga, więc nie mógł zrobić wszystkiego, czego chciał. Na szczęście już było coraz cieplej, co pozwalało mu na jeszcze większą liczbę zabaw i zabawek dla kociąt. I tak było dziś. Miał zamiar pójść pozbierać trochę kwiatów dla Modliszki, Szafirki i Salamandry. Może na razie nie było ich za dużo, w końcu była to wczesna wiosna i co chwilę padało, jednak jakieś kwiaty musiały się znaleźć.
Wyszedł z obozu i ruszył przed siebie w poszukiwaniu tych pięknych roślin. Jednak już po chwili zdał sobie sprawę, że chyba nic nie znajdzie. Cały teren Klanu Burzy był pokryty błotem, a gdzieniegdzie jeszcze było widać roztapiający się śnieg.
- Nie poddam się! – powiedział jednak do siebie i ruszył powoli i ostrożnie przed siebie.
 
***

Wrócił do obozu gdy słońce już powoli znikało za horyzontem. Łapy całe miał w błocie, tak samo jak ogon i trochę futro na brzuchu, lecz się tym nie przejmował. Znalazł coś! Może nie był to kwiatek, ale było to coś równie pięknego. Przynajmniej dla niego. Od razu ruszył do żłobka, trzymając zdobycz w pysku. Przywitał się ze swoją partnerką i podszedł do pierwszego kociaka, którego zauważył, a był to Modliszka. Kocurek siedział przy ścianie żłobka, coś obserwując. Ostowy Pęd podszedł do niego i się przywitał, a po chwili położył zdobycz na ziemi.
- To jest szyszka! Śnieg musiał ją przykryć, a wcześniej wiatr przeniósł ją na nasz teren! U nas nie ma takich drzew, gdzie one rosną – wyjaśnił, mając nadzieję, że kocię ucieszy się ze znaleziska.

<Modliszko? To naprawdę niespotykane znalezisko>