Trzcinowa Łapa zerkała co jakiś czas to na Żmijowcową Wić to na koty, które pracowały przy legowisku medyczki. Oczywiście jej starszy brat nie pomagał grupie wojowników, tylko patrzył na ziemię w poszukiwaniu robaczków. Oczywiście, że rozumiała Pluskający Potok, sama wolałaby pooglądać sobie jakieś ciekawe rzeczy. Mogłaby za ten czas wpleść w swoje posłanie piękne łuski ryb oraz inne rzeczy, by lśniło ono przy każdym promieniu słońca. Rozluźniła swoje mięśnie, nie musiała aż tak bronić brata przed jej przyjacielem. Rudzielec mógł przecież zostawić sobie takie rzeczy na później, kiedy nikt nie potrzebowałby pomocy.
– Masz rację, akurat tutaj mógłby się trochę skupić na robocie. – usadowiła się wygodnie w pozycji na chlebek.
Oboje powoli zjedli swoje zdobycze. Nieśpieszno było ani Żmijowcowej Wici, ani Trzcinowej Łapie, oboje byli zmęczeni i przytłoczeniu swoimi obowiązkami, a inni co się lenili, cały dzień mieli właśnie okazję do wykazania się w obozie.
“Przynajmniej nie dopadnie mnie Mandarynkowe Pióro” – odetchnęła z ulgą.
***
Minęło trochę czasu, oni nadal rozmawiali o szkoleniu oraz patrolach, a koty, które naprawiały ściany legowiska medyczki oraz dokładały kamieni do dziury, w której miało powstać źródełko również odeszły na przerwę obiadową. Na polanie porobiły się grupki, a powietrze przeszywały szumy rozmów pobratymców. Mogła nawet powiedzieć, że słyszała, jak gdzieś w tłumie usłyszała swoje imię oraz jej kompana, z którym trzymała gadkę od momentu, kiedy tylko wzięli swoje ryby.
Ości były już dawno zakopane, a oni trajkotali, jak dwa słowiki siedzące razem na wysokiej gałęzi. Oczywiście, że przez cały ten czas nie zabrali się do niczego porządnego. Oboje mieli swoje wymówki, których zamierzali się trzymać.
– Słyszałeś? – przerwała przyjacielowi w połowie zdania, zatykając mu pysk łapką.
Żmijowcowa Wić zmarszczył pysk z niezadowolenia, że ta śmiała mu przerwać w połowie zdania i to jeszcze przykładając mu do pyska jej łapę.
– Gdzie z tymi brudnymi łapskami? – powiedział zdegustowany i odepchnął jej kończynę od swojego pyszczka.
Szylkretka nie przejęła się oburzeniem kocura, w dodatku miała nienagannie czyściutkie futerko, o które tak strasznie krytykowała ją Mandarynkowe Pióro. Skupiła się na szumie rozmów, z której usłyszała ich imiona. Ktoś ich obgadywał!
Wojownik zauważył, że skupiła się na tłumie oraz jak nadsłuchuje. Sam poszedł w jej ślady i pracował swoimi uszami, które obracały się w każdym kierunku, z którego dochodziły do nich szumy rozmowy. W końcu i on usłyszał, jak ktoś o nich rozmawia, bo jego wzrok spoważniał, a mina była kwaśna.
– Ktoś nas obgaduje – powiedziała w końcu, również się krzywiąc.
– Nie ktoś, tylko Wężynowy Splot. – poprawił ją kocur z niesmakiem i malującym się na pysku gniewie – Słyszę jeszcze Rozpędzoną Łapę…
Trzcinowa Łapa zastygła. Rozpędzoną Łapę? Tą, która obgadywała jej siostrę przed śmiercią? Myślała, że dokopała kotce za jej gadulstwo do takiego stopnia, że pokłuła sobie dupsko tymi ośćmi, które kiedyś jej wsadziła do posłania, jednak chyba nic to nie dało albo o nich zapomniała. Możliwa też była jeszcze jedna spekulacja, że księżniczka była na tyle głupia, że nie załapała, że była to jej sprawka i wcale niczego się nie nauczyła. Ba. Uważa, że obgadywanie jej teraz było najlepszym rozwiązaniem!
Krótka sierść na karku podniosła się jej z wściekłości. Jakby tylko zauważyła kotki w tłumie, to, chyba by je obrała z futra. Obie łajzy chodziłyby łyse niczym oskubane kaczki.
– … i Algową Strugę – dokończył Żmijowcowa Wić.
Uczennica, jednak go nie słuchała, gdyż wzrokiem drapieżnika szukała tych przeklętych futer lisich serc, które gdzieś w obozie właśnie obrabiały im ogony. Kiedy przed nimi Szałwiowe Serce przesunął się na bok, by porozmawiać z Kijankowymi Moczarami oraz Siwą Czaplą, ukazał futra obu kotek, które stały do nich tyłem. Trzcinowa Łapa wystrzeliła, jak z procy, biegnąc prosto w stronę szylkretek, a za nią ruszył Żmijowcowa Wić, któremu omal nie potknął się o swoje łapy. Kotki były niedaleko legowiska przywódczyni, nie były wcale tak daleko od nich, jednak ta chwila w umyśle uczennicy, trwała wręcz księżyce. Wojownik szybko ją dogonił i chwycił ją niczym kociaka, za kark, powstrzymując ją albo i ratując przed wbiegnięciem w kotki, które właśnie obracały się w ich kierunku.
– Grabisz sobie… – syknął cicho Żmijowcowa Wić, puszczając ją.
Nie zamierzała słuchać. Uniosła ogon do góry i hardo zmierzyła wzrokiem dwójkę szylkretek, które właśnie rozmawiały z Algową Strugą. Szybkim liźnięciem, doprowadziła swoje futerko do nienagannego stanu, jakie oczekiwała od niej zawsze Mandarynkowe Pióro.
– Słyszeliśmy nasze imiona i stwierdziliśmy, że powinniśmy również brać udział w rozmowie. – powiedziała w końcu Trzcinowa Łapa, siląc się, żeby nie rzucić się na kotki.
Nie mogła zrobić nic głupiego, tym bardziej że właśnie przed nią stała druga zastępczyni klanu.
Algowa Struga uważnie przyjrzała się dwójce. Widać, że była lekko zdezorientowana zjawiskiem, którego była świadkiem. Spojrzała się pytająco na Wężynowy Splot oraz Rozpędzoną Łapę, którym trudno było ukryć zdziwienie i zmieszanie.
“Łyso? Słychać, jak donosicie! Jesteśmy przecież razem w obozie!” – Trzcinowa Łapa spiorunowała ich wzrokiem.
– Wężynowy Splot oraz Rozpędzona Łapa właśnie zgłosiły zażalenie. Podobno wasza przerwa trwała o wiele za długo, niż powinna trwać. – powiedziała w końcu dyplomatycznie zastępczyni.
Trzcinowa Łapa poczuła, jak parzą ją końcówki uszu. Lenili się, nie można tego wcale ukryć. Za dobrze kleiła im się rozmowa, której nie umieli przerwać aż do momentu, kiedy usłyszeli ich imion. Mandarynkowe Pióro raz jej pozwoliła na dłuższy odpoczynek, który właśnie skończył się donosem. Była w stanie powiedzieć, że jutro, jeśli nie dostanie kary, to będzie cud, ale pewnością było, że już mogła się pożegnać z beztroskimi i długimi przerwami. Wiedziała dobrze, że jej mentorka dopilnuje, by teraz i po jedzeniu była produktywna.
Nie musieli oni również długo czekać, aż z tłumu wyłoniła się druga zastępczyni z wysoko uniesionym ogonem. Srebrna kroczyła w ich kierunku dumnie, dbając o to, by każdy jej ruch był z gracją. Zmierzyła ich wzrokiem, szczególnie Żmijowcową Wić i Wężynowy Splot. Mandarynkowe Pióro będzie musiała tak złagodzić sytuację, żeby nie urazić żadnego kocięta Wężynowego Kła oraz by pokazać swojej siostrze, że nie powinna ingerować w pouczaniu jej uczennicy.
Wszyscy doskonale czuli napięcie, które tworzy się między zastepczyniami, a żadna nie otworzyła choćby na chwilę pyska.
– Algowa Strugo, nie powinnaś zajmować się takimi sprawami. To są sprawy, które powinny być pomiędzy mną a moją uczennicą – odpowiedziała stanowczo. – Poza tym, nie ma kogo tutaj winić, pewnie Trzcinowa Łapa zagadała biednego Żmijowcową Wić, który miał pomagać przy wtaczaniu kłody do legowiska starszyzny.
Wojownik obok Trzcinowej Łapy rozluźnił swoje mięśnie z ulgi. Na co Trzcinowa Łapa wstrzymała oddech.
Czy właśnie mentorka zwaliła na nią winę?
Algowa Struga strzepnęła ogonem z poirytowania.
– W takim razie zajmij się tym Mandarynkowe Pióro – odpowiedziała i odeszła na bok do miejsca, gdzie siedziała Spieniona Gwiazda razem z częścią rodu.
Na pysku jej mentorki pojawił się uśmiech wygranej i ruchem ogona nakazała, by wszyscy się rozeszli, oczywiście oprócz Trzcinowej Łapy. Żmijowcowa Wić, Wężynowy Splot oraz Rozpędzona Łapa oddalili się w kierunku grupek, które utworzyły się na polanie.
Została sam na sam z Mandarynkowym Piórem, która właśnie piorunowała ją wzrokiem.
***
Dostała naganę od Mandarynkowego Pióra, która zleciła jej ciężkie prace przy wnoszeniu kłody na zwierzynę na polanę. Trzcinowa Łapa widziała, jak mało kotów zabiera się za tą pracę, ponieważ była tak ciężka. Została dołączona do grupy Dryfującej Bulwy, Siwej Czapli, Kropiatkowej Łapy oraz Żmijowcowej Wici.
– Na moje trzy pchamy! – Rozległ się głos jej ojca. – Raz, dwa… TRZY!
Szylkretka naparła z całych sił na pniak, który poruszył się do przodu i z trudem wszystkie koty turlały go po polanie.
Nie wiedziała, czy jej przyjaciel, któremu mimo wszystko udało się uciec od karnej pracy od Mandarynkowego Pióra, przeszedł jej pomóc wraz z jego uczennicą z dobroci swego serca, czy dlatego, że chciał zaprezentować się, jakim on super wojownikiem nie jest. Pewnie poprawną odpowiedzią była druga wersja.
Trzcinowa Łapa widziała, jak co chwilę w jej stronę uśmiecha się Kropiatkowa Łapa. Pewnie chciała się zapoznać, jednak szylkretka nie miała na nią czasu, nawet jakby chciała. Mandarynkowe Pióro zrobi wszystko, by ukrócić jej jęzor, sama Trzcinowa Łapa czuła, że nie uda jej się dzisiaj normalnie porozmawiać z nikim, dopiero, jak koty będą się kłaść do spania, wtedy miałaby czas na paplaniny i zapoznawanie się bliżej z innymi. Tylko, czy wtedy będzie miała siłę, żeby to robić? Wiedziała dobrze, że jak tylko się ściemni, to padnie na swoje posłanie i zaśnie.
W międzyczasie widziała, jak Krewetkowa Łapa, Śnieżna Mordka, Baśniowa Stokrotka i Rozpromieniony Skowronek wtaczają zaraz za nimi głazy, które miały znaleźć się przy źródełku. Słychać było ich sapania oraz narzekania. W końcu jej mama, która się zdenerwowała na jednego z młodziaków, wyprzedziła ją razem z kotami, które pchały kłodę, by zostawić wielki kamień niedaleko miejsca, w którym było część zasadzonych roślin. Odbudową ścian lecznicy zajmowali się Sterletowa Łuska, Błękitna Laguna, Kuni Strumyczek oraz Czereśniowy Pocałunek, którzy łatali je gliną wymieszaną z liśćmi oraz gałęziami. Część z nich ciągnęła długie gałęzie wierzby, które miały zasłaniać wejście. Wplatali je w gałęzie, które były sklepieniem legowiska, oraz dodawali w nie kwiaty i inne drobiazgi, które zachęcałyby koty do odwiedzin chorych oraz medyczek.
– Dobra, wojownicy, przerwa! – zarządziła Mandarynkowe Pióro. – Możecie iść coś zjeść i jak skończy się przerwa, przyjdę po was. Musimy dzisiaj tę kłodę wtoczyć na miejsce
Trzcinowa Łapa odetchnęła z ulgą. Miała już dosyć, była głodna i spragniona, a na niebie słońce było na samym szczycie. Ciepło i ciężka praca fizyczna wymęczyła szylkretkę. Poszła i wzięła okonia, który wyglądał przepysznie, jednak był o wiele za duży, jak na jej żołądek. Musiała z kimś podzielić. W jej oko wpadła uczennica Żmijowcowej Wici, która zamierzała się dosiąść, a zaraz za nią jej mentor, który w pysku niósł uklejkę.
“Co, teraz się odchudzasz?” – uniosła brew, jednak stwierdziła, że nie będzie złośliwa.
Jednoczesna walka z Żmijowcową Wicią i Wężynowym Splotem po prostu jej się nie opłacała, w dodatku i tak pałała sympatią do kocura.
Zrobiła dla nich miejsce i podzieliła się z Kropiatkową Łapą swoim okoniem. Kiedy uczennica zatopiła swoje kiełki w rybie – Trzcinowa Łapa przeniosła wzrok na kocura, który wygodnie się rozsiadł i również zaczął się zajadać swoją zdobyczą.
– Nie mogę uwierzyć, że Wężynowy Splot oraz Rozpędzona Łapa na nas nagadały Algowej Strudze! – prychnęła gorzko, czując, jak złość do szylkretek wzrasta. – Rozmawiałeś z nimi wczoraj? Dowiedziałeś się czegoś? Masz jakiś plan? – spytała i złapała kęsa okonia od Kropiatkowej Łapy.
< Żmijowcowa Wić? >
[1658 słów]
[1658 słów]
Event Klanu Nocy: Wtoczenie na wyspę głazów, wniesienie na wyspę kłody na zwierzynę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz