Już od jakiegoś czasu mieszkała u dziewczynki. Nie bała się. Znała ją od dawna. Przychodziła czasem do niej i jej rodzeństwa. Była głośna, to prawda, ale Esmiraldzie to nie przeszkadzało. Gorzej było, kiedy dziewczynki nie było w domu tak jak teraz. Wtedy koteczka okropnie się nudziła. Tu już nie miała innych kociaków, z którymi mogłaby się bawić. Przynajmniej nie miała dowodów na ich istnienie. Ale przecież musiały jakieś być! W każdym domu musiały być przynajmniej dwa koty! Inaczej nie miałoby to sensu. W tym momencie wpadła na genialny plan. Pewnie inne kociaki chcą jej sprawić psikusa i schować się! To znaczy, że musi ich znaleźć. Zaczęła przeszukiwać każdy zakamarek domu. Między poduszkami na kanapie ich nie było, pomiędzy książkami na półce też nie. Nie mogła ich znaleźć, nawet kiedy rozwinęła trzy rolki papieru toaletowego! Smutna, że jej koledzy najwyraźniej ją porzucili podeszła do drzwi wejściowych z planem czekania, aż domownicy wrócą. Leżała, leżała i leżała. Na brzuchu, na plecach, robiąc bochenek, w pozycji kłębka… Leżała długo. Wtedy zauważyła coś. Szparę pomiędzy drzwiami a ścianą. Pewnie jej koledzy chcieli pobawić się z nią na zewnątrz! Jak dobrze, że jednak jej nie porzucili! Przecisnęła się przez szparę i wyszła na zewnątrz. Fala gorąca uderzyła w nią. Od razu też zaczęła kaszleć z powodu dymu. Nie zniechęciła się jednak. Cały świat pełen przyjaciół czekał na nią! Siedziała przed swoim domem, nie wiedząc, gdzie teraz pójść. Nagle coś szarpnęło jej głową do tyłu. Obroża przycisnęła się jej mocniej do szyi.
– To już twój- – usłyszała głos kocura, który nagle urwał. Nie wiedziała, co się dzieje. Nagle kot puścił ją. Niestety uszkodził jej obrożę i ta opadła na ziemię będąc teraz już nie obrożą, a zwykłym paskiem materiału. Esmiralda zaczęła płakać. Jak to tak? Jej obroża… popsuta. A była taka fajna… Taka ładna i różowa… a teraz… teraz była do wyrzucenia! Przed nią pojawił się młody srebrny kocur. Na oko miał około dwudziestu ksieżyców. Popatrzył na nią chwilę zakłopotany, po czym westchnął.
– Ja nie chciałem… no już… przestań płakać…
Popatrzyła na niego z łzami w oczach.
– Czemu… czemu to zrobiłeś? – zapytała i jeszcze bardziej wybuchła płaczem. Kocur rozejrzał się nerwowo.
– To miała być taka zabawa… chodź… pójdziemy na wycieczkę?
Popatrzyła na niego. Wycieczka? Nigdy nie pomyślała o tym, że kiedyś pójdzie na wycieczkę. Tak! Chciała iść na wycieczkę! Pokiwała głową.
– Dobrze… chodź szybko
Wzięła swoją starą obrożę w zęby i zaczęła za nim iść.
– Zostaw to. To śmieć – poradził jej. Ona tylko popatrzyła na niego, a łzy ponownie zaczęły napływać do jej oczu. Śmieć? Jej obroża była teraz tylko śmieciem? Brudnym i niechcianym? Miała ją zostawić? Widząc to, kocur westchnął ponownie:
– Dobrze, weź ją.
Rozpromieniona podbiegła trochę, żeby wyrównać z nim krok. Próbowała podjąć rozmowę, ale było to trudne przez obrożę w jej pysku. Ale nie mogła jej jednak porzucić! Zatrzymała się i ostrożnie położyła ją na ziemi.
– Jak masz na imię? – zapytała.
– Frollo
– Poniesiesz moją obrożę, Frollo?
Samotnik niechętnie się zgodził.
– Będziesz moim przyjacielem, Frollo? Nigdy nie miałam przyjaciół. W sumie to może moje rodzeństwo. Ale to się nie liczy. To znaczy liczy się, bo są dla mnie ważni. Ale nigdy nie miałam przyjaciół oprócz rodzeństwa. Rozumiesz mnie? – zaczęła zadawać samotnikowi pytania. To będzie dla niego długa droga…
***
Kilka godzin później
Esmiraldzie udało się po jakimś czasie przekonać Frolla, by niósł jej obrożę oraz ją samą. Teraz właśnie spała, czując tylko rytmiczny chód samotnika. Zaczęła powoli się rozbudzać, ponownie słysząc hałasy potworów. Próbowała jednak zasnąć z powrotem. Zupełnie obudziła się dopiero wtedy, kiedy bardzo ostrożnie została położona na czymś miękkim i mokrym… To chyba była trawa. Dotykała jej kilka razy w ogrodzie u swoich dwunożnych. Otworzyła oczy i zobaczyła, że obok niej leży jej obroża, a Frollo znajdował się już w jakiejś odległości od niej. Szedł sobie? Ale czemu?
– Frollo! Pobawimy się?
Srebrny kocur zjeżył się i popatrzył w jej stronę, po czym niepewnie się uśmiechnął.
– Tak… Co ty na to, że pobawimy się w chowanego? Ty i twoja obroża będziecie szukać. Ja pójdę i się schowam.
– Skąd będę wiedziała, kiedy mam cię szukać?
W szyi samotnika poruszyła się jakaś gulka. Esmiralda nie wiedziała, co to było. Może koty robią tak, kiedy myślą? Nigdy nie patrzyła na siebie kiedy myślała. Musiała to kiedyś zrobić.
– Wrócę po ciebie. Wtedy będziesz wiedziała, dobrze?
Zastanowiła się chwilę.
– Dobrze!
***
Frollo jakoś długo się chował. Przecież to łatwe, schować się gdzieś. Ona ciągle chowała się od wyprostowanych, kiedy chciała im zrobić psikusa! Pewnie Frollo nie był tak dobry w tą grę, jak ona. Ona była mistrzynią! Leżała brzuchem do góry obok jakiś dziwnych wysokich roślin. Słyszała też hałas potworów. Przejeżdżały tu blisko. Patrzyła na swoje łapki i próbowała Przyłożyć je w miejsce, gdzie widziała czubek dziwnych roślin. Nie wychodziło jej to, bo rośliny kołysały się ciągle na wietrze, uciekając.
– Ale to śmieszne, że teraz zamiast obroży mam przyjaciółkę. Bo jak inaczej to nazwać? W końcu poszła ze mną na wycieczkę! Frollo też jest moim przyjacielem i też poszedł na wycieczkę. Ale Frollo ma imię. Czy mogę mieć przyjaciółkę, która nie ma imienia? Chyba nie. Ale ja chcę, żeby obroża nie była obrożą, tylko przyjaciółką. Może… jeśli nazwę ją to będzie mogła być moją przyjaciółką? Nazwę ją… Esme. Bo ja jestem Esmi- mi- ra… Czemu to się tak trudno mówi? Ważne, że teraz Esme to Esme. Esme, chcesz być moją przyjaciółką? – zapytała obrożę. Obroża, jak to obroże, nie odpowiedziała.
– Przyjmę to jako tak.
Czekała jeszcze chwilę, dopóki nie wydarzyło się coś ciekawego. Z dziwnych wysokich roślin wyłoniła się ruda kotka w wieku Frolla. Miała ładne niebieskie oczy.
– Kim jesteś? Zgubiłaś się? – nieznajoma zapytała. Esmiralda wstała.
– Jestem Esmiralda! A to jest Esme! Nie zgubiłam się. Czekam na mojego przyjaciela, Frolla. Znasz go? A jak ty się nazywasz? Chcesz być moją przyjaciółką?
<Płomyk? Poznaj Esmiraldę>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz