Nie od razu wojowniczka zauważyła, jak bardzo obruszony i rozeźlony wydawał się jej komentarzami świętoszkowaty ogrodnik. Czasami bywał taki nijaki! Nie bywał w tłumie, nienawidził chaosu, który wiązał się z jego licznym rodzeństwem — wężynowymi pomiotami rodem z Mrocznej Puszczy i irytował go rozgardiasz. Czy kot tak skrupulatny mógł być takim fatalistą? Rozmowa z takim smutasem wcale nie przynosi szczęścia, a już na pewno nie komuś, kto nie chce pracować w pełnym słońcu i wolałby po wylegiwać się na brzegu rzeki. Niefrasobliwie poruszyła wąsami, prowadząc z nim dalszą, uprzejmą rozmowę.
Po wspaniałym geście, jakim było uśmiechnięcie się, musieli wrócić po więcej kamieni na wyspę. Źródełko wody wyglądało prawie całkiem nieskazitelnie, ale dalej brakowało mu czegoś, co wzmocni ścianki i je otoczy.
— Jak dobrze w końcu spędzić z tobą chwilkę czasu, Luleczku! Myślałam, że już nigdy nie uda nam się porozmawiać w cztery oczy. Widzisz sam, jak się dzieje, Luluniu. Ciągle tylko Rosiczka, ciągle tylko Wężynka! Ja chyba nie miałam czasu rozmawiać z moimi cudownymi pobratymcami. A członkowie Klanu Nocy mnie kochaaaaają! Kocham ich za to, że mnie kochają, a oni kochają mnie za to, że ich kocham — wymruczała radośnie, odsłaniając rząd równych, białych i ostrzejszych niż pazury ząbków. Spod przymrużonych powiek przez chwilę przyglądała się, jak biało-czarny kot ogląda kamienie. Wydawał się taki nieszczęśliwy, a przecież w Klanie Nocy było tyle powodów do szczęścia. Jak mógł być nieszczęśliwy?
— Weź te. Są dobrej wielkości, aby umocnić wzmocnić ścianki źródełka. Jeśli się ruszysz, to skończymy to nim zajdzie słońce — odparł krótko. Jaki on był brutalnie bezpośredni! Śnieżynka nie traciła czasu, toczyła kamień po kamieniu, coraz bliżej ich miejsca pracy. Ogrodnik wędrował gdzieś za nią, również tocząc kamienie. Jak on to robił? Jaki wielofunkcyjny! Był silniejszy niż Tojadowa Kryza, zajmował się roślinami.
— Od zawsze jesteś taki utalentowany? Ukrywałeś się czy coś? To ładne, ile rzeczy umiesz zrobić. Nie musisz się ukrywać, bo wszyscy myślą, że jesteś głupszy i mniej sprawny niż jesteś naprawdę! Twoje rodzeństwo jest takie ciekawe, przy nich wyglądałeś jak cieniaaaas! A nim nie jesteś, prawda, Luleczku? — Wymruczała, gdy jej ogon smagał jego bok przy źródełku. Zajęcie powoli zaczynało dobiegać końca, a kotka nudziła się przekładaniem kamieni z jednego miejsca na drugie. — Ale z ciebie zagadka! Uwielbiam zagadki!
Ogrodnik zatrzymał się. Srebrna pręguska mogła przez chwilkę usłyszeć, jak jego oddech ustaje, nim głęboko westchnął. Gdy przeniosła na niego wzrok, jego brwi były zmarszczone, powieki przymknięte, uszy położone po sobie, a pysk wyrażający ewidentne oburzenie. Po co były mu te nerwy? Przecież nie chciała źle, tylko stwierdziła fakt! Cały klan podejrzewał, że ten kocur to jakiś rybi łeb, dopóki się nie wykazał. Chyba nie sądził, że w oczach swojego rodzeństwa, z którym tak często rozmawiała, był jakimś geniuszem!
— Ja nie myślę o tobie jak o czubie. Po prostu czasami dajesz odczuć wszystkim wokół, że z ciebie amator kwaśnych jabłek. Żaden z ciebie frajer. Może trochę gbur i łososi móżdżek z ostami na zadzie, ale nie, żeby mi to przeszkadzało. Kiedyś ktoś mi powiedział, że ja też nie jestem najjaśniejszą gwiazdką na tym niebie, ale co to znaczy? — Wzruszyła ramionami, — Nie jestem pomyleńcem malinowym, ty chyba też nie.
< Lulku? >
Event: Wniesienie na wyspę kamieni, mających otaczać źródełko wody i wzmacniać jego ścianki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz