BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Złota Melodia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Złota Melodia. Pokaż wszystkie posty

26 lutego 2018

Od Złotej Melodii C.D Brzoskwiniowej Łapy

Deszczyk żywo i żwawo, z pełnią kocięcej radości i determinacji dreptał po zielonej trawie, a za nim dumnie kroczył – mniej śpiesznie, bardziej powoli – jego ojciec, Ciernisty Pazur. Spacerował spokojnie, obserwując poczynania jednego ze swoich synów, a mentor milczał, również otaczając opieką i rozwagą kociaka pełnego energii o  błękitnej sierści i jasnych, niebieskich oczach, tęczówkach, które przypominało poranne, bezchmurne niebo. Starsza kotka zauważyła brak drugiego syna, z obawą, ale i roztropnością. Spojrzała się za siebie, przed siebie, rozejrzała się po bokach i zaczęła iść wprost, aż w końcu natknęła się na Brzoskwiniową Łapę, który nie kwapił się tą samą radością do słonecznego poranka, polowań i spaceru na świeżym, przyjemnie chłodnym powietrzu. Smutne, duże oczy patrzyły się na teren, gdzie trawa była mniej świeża i wiosenna, myśli miał smutne i przygnębione, nie wyglądało na to, aby coś w tamtym momencie przynosiło mu radość, gdy jego brat – trochę mniej rozważny i głupiutki – cieszył się z najmniejszej uwagi mentora, ciepłych słów ojca, czy chociażby słonecznych, złotych promieni, które poprawiały mu humor.
Złota Melodia z poważną miną zbliżyła się do swojego syna, cicho westchnęła i spojrzała się w jego przygnębione ślepia.
– Co się dzieje? – zapytała cichym głosem, przyglądając się malcowi. Ten odwzajemnia jej spojrzenie, ale niechętnie.
– Jestem do niczego. – Koniec końców odezwał się, wcześniej milcząc przez dłuższy czas. – Mentor Deszczowej Łapy, jak i innych mają rację. Po prostu się nie nadaję, to wszystko nie ma najmniejszego sensu. Matka kocura wciąż patrzyła się w jego smutne oczy, próbując w głowie ułożyć odpowiedź.
– Każdy się do czegoś nadaje – mruknęła po chwili. – A ty szczególnie, Brzoskwiniowa Łapo – powiedziała troskliwym tonem, chcąc poprawić humor młodemu. – Musisz tylko znaleźć... To w sobie – dodała jeszcze ciszej, przybierając enigmatyczną nutę w głosie. Szturchnęła jeszcze młodego kociaka rozbawiona. – Nie bierz do siebie uwag Ciernistego Pazura nierzadko są bez żadnych podstaw, nie ma co się przejmować. On już taki jest.


<Brzoskwiniowa Łapa? Deszczowa Łapa? Nocne Niebo?>

15 lutego 2018

Od Złotej Melodi do Brzoskwiniowej Łapy

Złota Melodia westchnęła, a jej wzrok chwilowo się przeniósł na Ciernistego Pazura, który bez wstydu wpatrywała się w tą całą sytuację z rozbawieniem. Kotka prychneła cicho, mrużąc przy tym błękitne oczy i jednocześnie zniżając głowę w dół, próbując wymyślić jakieś rozwiązanie, którym może wyjść na plus Brzoskwiniowa Łapa, a może nawet mentor Deszczowej Łapy zmieni o nim zdanie?
- Mam pomysł - szepnęła do ucha jasno rudego syna, a potem przeniosła ponownie wzrok na błękitnego kocurka i jego mentora. Wiedziała, że to może się wszystkim nie spodobać, ale jak już tu są, to warto spróbować.
- Zamiast zostawiać tutaj Brzoskwiniową Łapę - przerwała, wpatrując się w minę wojownika, któremu zabłyszczały oczy z zaciekawienia na jej słowa. Złota dobrze wiedziała, że na pewno postąpił by tak ciemny kocur, gdyż kot nie przepada za nim, a najbardziej zostawiłby tutaj wszystkich zgromadzonych i poszedłby na samotne polowanie.
- Weźmy Brzoskwiniową Łapę ze sobą, przyda się więcej kotów do polowania - mruknęła i prawie, że od razu słysząc protesty wojownika, ledwo co słyszalne dla jej uszów, gdyż wymawiał je do Deszczowej Łapy, przekręciła oczami zirytowana, lecz szybko odwróciła wzrok, żeby spojrzeć na reakcję Brzoskwiniowej Łapy u którego tak niedawno, dało się dostrzec smutek w oczach.
Jej futerko delikatnie z mierzwiło się, przez wiosenny wiatr, który nie szczędził sobie chwilowego zaprzestania, jakby mogło być to w ogóle możliwe. Usiadła, ogonem owijając sobie przednie łapy, którego koniuszek nerwowo bił o ziemię, przerywając przy tym ciszę, która teraz trwała pomiędzy kotami.
- Teraz będziesz miał szansę, żeby coś upolować - miauknęła cicho w stronę terminatora, próbując go zachęcić, żeby się zgodził na jej propozycję.

<Brzoskwiniowa Łapa? Deszczowa Łapa?>

06 lutego 2018

Od Złotej Melodii C.D Deszczowej Łapy

Złota Melodia zaciekawiona również spoglądała, gdzie dało się dosłyszeć szelest. Jej błękitne oczy lśniły ciekawością, jak i delikatnym przerażeniem. Zapach osobnika, który łączył się z krwią upolowanego przez syna zwierzęca, minimalizował wykrycie obserwatora. Spojrzał się porozumiewawczo w oczy mentora, jej syna i zjeżoną sierścią na ogonie, zrobiła krok w tamtą stronę. Deszczowa Łapa chcąc się popisać, tak najwyżej sądziła, wyprzedził ją, lecz szybko został ukarany za ten czyn oschłym komentarzem Ciernistego Pazura. Obawa, że to może być wróg, szybko zniknęła, gdyż coraz bliżej celu zapach stawał się bardziej jej znany. Usiadła jasno rudym ogonem, owijające swoje przednie łapy, czekając na wyjście z ukrycia szpiega. Dookoła ich znajdowała się pusta przestrzeń, więc tamten kot nie miał gdzie uciec, ani się gdzie skryć, choć nawet nie było to potrzebne, gdyż podejrzewała, że to ktoś z jej klanu. Wojowniczka powoli zaczęła się niecierpliwić. Jej koniuszek ogona uderzał delikatnie o ziemię, przerywając przy tym ciszę, która już od dłuższego czasu trwała. Wiedziała dobrze, że za parę chwil, dołączył do niej syn, który na pewno nie wytrzyma siedzeniu w miejscu. Zaciekawiona odwróciła głowę za siebie i spostrzegając go, zaśmiała się cicho. Była jeszcze jasno, więc w krzakach dało się dostrzec oczy, oraz kępkę sierści. Wojowniczka zmarszczyła pysk, wysuwając przy tym ostre pazury. Chwilowo zapatrzyła się w przestrzeń, przed nimi, lecz co chwilę jej wzrok spoczywał na krzaki. Grobową ciszę, która trwała, aż do teraz, przerwała cichy syk Ciernistego Pazura.

- Miałeś się nigdzie nie ruszać! Jak widzę, na następnym treningu będziemy musieli poćwiczyć, żebyś nauczył się słuchać inn.. - przerwał, gdyż z krzaków, dało się dosłyszeć ponowny szelest. Chowający się tam kot, pewnie dostrzegł, że został otoczony z różnych stron, a myśl, że to może być ktoś z Klanu Burzy, powoli zaczęła zanikać w głowie kotki. Jakby tak było, to po co by ten ktoś się chował.

< Deszczyk? Nocek? Brzoskwiniowa Łapa? Ktoś>

24 stycznia 2018

Od Złotej Melodii CD Deszczowej Łapy

Złota Melodia z bacznością wpatrywały się w poczynanie syna. Jej błękitne oczy lśniły dumą, a z gardła dało się usłyszeć ciche mruczenie, dopóki  Deszczowa Łapa jej nie dostrzegł. Słysząc jego pełne smutku, jak i złość miauknięcia, delikatnie drgnęła.
- Na pewno jeszcze coś złapiesz - odparła po dłuższej chwili ciszy, kątem oka wpatrując się na Ciernistego Pazura. Wiedziała, że ten królik na pewno by wykarmił, chociaż dwa koty z klanu, a przez nią...Jej syna stracił szansę na upolowanego go, gdyż zachciało jej się go śledzić. Westchnęła i odwróciła wzrok byle nie spojrzeć w oczy jego mentorowi, jak i jemu. Poza ich trójką, nie dało się już zobaczyć, ani wyczuć żadnej zwierzyny, która pewnie uciekła w popłochu. Polana była pusta, a na nimi głowami krążyły białe obłoki. Delikatny wiatry poruszał trawą i mieżwił jej jasno rude futro, a ona w milczeniu, wpatrywała się w dwójkę kotów, czekając na ich odpowiedź, lecz żadne słowo z ich pysków się nie wydostało, więc postanowiła zabrać głos, gdyż do jej nozdrzy doleciał słaby zapach zwierzęcia. Wojowniczka zmarszczyła nos, a uszy instyktownie podniosła, czując jak żyłach buzuje je krew. Ciężar przerzuciła na tylną część ciałka, skradając się w stronę ofiary, która było, dość duży królik. Kiedy znajdowała się lisi ogon od zwierzęcia, odbiła się tylnymi łapami od glebe i wskoczyła na nic nie spodziewającą się ofiarę, którą po chwili przygwoździła i zadała śmiertelny cios łąpą. Wróciła do dwójki kocurów i położyła królika, przed łapami syna.


<Deszczyk?>

Od Złotej Melodii

Złota Melodia obudziła się wczesnym rankiem, czując jak roztapiający śnieg, kapie przez dziurę w legowisku, na jej jasno rude futro. Wstała i leniwie wybrała się na polane, która wyglądała na opuszczoną. Kotka nie działa się, bo był bardzo wczesnym ranek. Wojowniczka udało się to stosu i zmrużonymi, błękitnymi oczami, zastanawiała się nad wyborem posiłku, którego wręcz nie było, gdyż w tej porze trudno jest upolowanie zwierzyny. W kóncu wybrała się z niego mysz z której ledwo co z niej, dało się pożywić. Po paru chwilach już jej nie było, a Złotej wciąż doskwierał głód. Nie wiedząc co ze sobą zrobić rozejrzała się po polanie, gdyż nagle do jej głowy wpadł dobry pomysł. Ona prawie już wyzdrowiała, więc może poprosić Nocne Niebo, żeby ją przydzielił do porannego patrolu. Szybko wybiegła z obozu i zakopała kości zwierzęcia, po czym wróciła i udała się do legowiska wojowników. Zauważając bardzo znane jej futro, podeszła do niego i trąciła go zimnym nosem.
- Nocne Niebo. Wstawaj!

<Nocek?>

15 stycznia 2018

Od Złotej Melodii C.D Deszczowej Łapy

Złota Melodia z bacznością wpatrywały się w poczynanie syna. Jej błękitne oczy lśniły dumą, a z gardła dało się usłyszeć ciche mruczenie, dopóki  Deszczowa Łapa jej nie dostrzegł. Słysząc jego pełne smutku, jak i złość miauknięcia, delikatnie drgneła.
- Na pewno jeszcze coś złapiesz - odparła po dłuższej chwili ciszy, kątem oka wpatrując się na Ciernistego Pauzra. Wiedziała, że ten królik na pewno by wykarmił, chociaż dwa koty z klanu, a przez nią...Jej syna stracił szansę na upolowanego go, gdyż zachciało jej się go śledzić. Westchnęła i odwróciła wzrok byle nie spojrzeć w oczy jego mentorowi, jak i jemu. Poza ich trójką, nie dało się już zobaczyć, ani wyczuć żadnej zwierzyny, która pewnie uciekła w popłochu. Polana była pusta, a na nimi głowami krążyły białe obłoki. Delikatny wiatry poruszał trawą i mieżwił jej jasno rude futro, a ona w milczeniu, wpatrywała się w dwójkę kotów, czekając na ich odpowiedź, lecz żadne słowo z ich pysków się nie wydostało, więc postanowiła zabrać głos, gdyż do jej nozdrzy doleciał słaby zapach zwierzęcia. Wojowniczka zmarszczyła nos, a uszy instyktownie podniosła, czując jak żyłach buzuje je krew. Ciężar przerzuciła na tylną część ciałka, skradając się w stronę ofiary, która było, dość duży królik. Kiedy znajdowała się lisi ogon od zwierzęcia, odbiła się tylnymi łapami od glebe i wskoczyła na nic nie spodziewającą się ofiarę, którą po chwili przygwoździła i zadała śmiertelny cios łąpą. Wróciła do dwójki kocurów i położyła królika, przed łapami syna.

<Deszczyk?>

08 stycznia 2018

Od Złotej Melodii

Złota Melodia obudziła się wczesnym rankiem, czując jak roztapiający śnieg kapie przez dziurę w legowisku, na jej jasno-rude futro. Wstała i leniwie wybrała się na polanę, która wyglądała na opuszczoną. Kotka nie śpieszyła się, bo był bardzo wczesny ranek.
Wojowniczka udała się do stosu, i zmrużonymi, błękitnymi oczami, zastanawiała się nad wyborem posiłku, którego wręcz nie było, gdyż w tej porze trudno jest upolować zwierzynę. W końcu wybrała z niego mysz, z której ledwo co, dało się pożywić. Po paru chwilach już jej nie było, a Złotej Melodii wciąż doskwierał głód. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, rozejrzała się po polanie, gdy nagle do jej głowy wpadł dobry pomysł. Ona prawie już wyzdrowiała, więc może poprosić Nocne Niebo, żeby ją przydzielił do porannego patrolu.
Szybko wybiegła z obozu i zakopała kości zwierzęcia, po czym wróciła i udała się do legowiska wojowników. Zauważając bardzo znane jej futro, podeszła do niego i trąciła go zimnym nosem.
- Nocne Niebo. Wstawaj!

<< Nocne Niebo? >>

27 grudnia 2017

Od Złotej Melodii

Obóz, który zawszę tętnił życiem, teraz wyglądał na opuszczony. Od paru dobrych godzin nastał ranek. Połowa wojowników poszła na patrol, a reszta na trening ze swoimi uczniami. Przed wejściem do legowiska wojowników, dało się dostrzec blask, błękitnych oczu, których pomimo ostatnich niemiłych wydarzeń, dało się dostrzec promyk nadzieji. Złota Melodia wstała parę godzin wcześniej, przed partnerem, gdyż jeden z synów; Deszczowa Łapa, który niedawno został mianowany na ucznia, narobił hałasu, chcą obudzić swojego mentora, żeby wybrać się z nim na pierwsze polowanie. Kotka westchnęła cicho, kiedy do głowy, napłynęło mnóstwo wspomnień z ostatnich księżyców, lecz szybko otrząsneła się, słysząc potężne ziewniecie. Zaskoczona odwróciła, głowę w stronę głosu. Ten ktoś, który narobił u niej delikatnego stracha, okazał się, nie jak kto inny, jak Nocne Niebo, który wpatrywał się w kotkę z nieodgadnioną miną.
Złota pamiętała, jak wczorajszego popołudnia, aż do później nocy, próbowała razem z Fioletową Chmurą go pocieszyć, po śmierci Zamieciowej Łapy, lecz nic z tego nie wyszło. Może teraz jej się uda?

- Hej - powiedziała po dłuższej chwili, chcą zabić ciszę, lecz w odpowiedzi usłyszała, tylko ciche prychnięcie.
- Oj weź przestań Nocne Niebo! Tym momencie zachowujesz się, jak obrażony kociak, który nie dostał zabawki - burkneła, a kocur, jak nadal, trzymał na swoim.

Wojowniczka westchnęła cicho, próbując się uspokoić. Kocur tej chwili naprawdę grał jej na nerwach, a nie jest łatwo wyprowadzić ją z równowagi.

- Idę na polowanie, jak coś - mruknęła po chwili i wyszła z legowiska, kierując się w stronę tunelu z kolcoliści, prowadzącego do wyjścia z obozu.

~~
Po udanym polowaniu, Złota Melodia udała się się do stosu, żeby odłożyć na nim, dwa dość duże króliki. Kotka dziękowała Klanu Gwiazd, że pomimo trudnościach w tej porze w znalezionu zwierzyny, jej się udało. Nagle, przed jej oczami, mignęło czarne, długowłose futro. Wojowniczka odrazu wiedziała do kogo, one należało.

- Nocne Niebo? - spytała retorycznie, żeby po chwili krzyżować z nim swój wzrok. W jego oczach, wciąż biła ta sama obojętność, ale Złota, wciąż miała nadzieję, że pod tą maską, wciąż jest ten"stary" Nocne Niebo, jaki był na początku ich znajomości

<Nocek?>

04 grudnia 2017

Od Złotej Melodii C.D Nocne Niebo

Złota Melodia wstała wczesnym rankiem, czując jak padające promyki z szczeliny legowiska, ocieplały ją, jak i zarówno jej kocięta. Właśnie kocięta. Obróciła głowę w bok, by móc spojrzeć na trójkę śpiących kuleczek. Z dnia na dzień stawały się coraz większe i ciekawsze świata. Królowa już nie miała co im opowiadać. Całe szczęście, że Nocne Niebo jak i reszta gości zawsze coś mieli w zapasie. Kotka wstała by móc rozprostować na chwilę łapy, lecz nie na długo, gdyż maluch czując brak jej przy sobie, zaczęły piszczeć w niebo głosy. Karmicielka zaśmiała się cicho i położyła się naprzeciwko nich, by po chwili poczuć na swoim boku ich zimne noski.
- Mamusiu opowiesz nam coś? - spytał z entuzjazmem jej pierworodny synek.
Złotą Melodie zatkało. Co im może opowiedzieć, jak kocięta usłyszały już od niej wszystko? Myślała, że wywinie się z tego, kiedy będzie udawała, że tego nie usłyszała, lecz było to trudne, gdyż trzy pary ocząt, przeszywały ją od środka.
- Nie mam ju.. - przerwała, kiedy wejściu do żłobka pojawił się czarny kocur. - Nocne Niebo - karmicielka odetchnęła z ulgą,a maluchy niezgrabnie zaczęła biec w stronę ojca.


<Nocne Niebo?>

04 listopada 2017

Od Złotej Melodi C.D Nocne Niebo

Złota Melodia wpatrywała się w odbiegającego kocura z pytająco miną. Wstała i na trzęsących się łapach wyszła z obozu, żeby go odnaleźć. Nie trwało to długo, bo odrazu dało się go wyczuć i zobaczyć w pobliskich krzakach.
- Nocne Niebo - miaukneła cicho, wchodząc ostrożnie, pod krzaki, żeby nie wyrwać sobie futra, zachaczając o ostre kolce.
Kocur w tym czasie nawet się nie odezwał, wpatrywała się na nią z łzami w oczach, po czym wstał cały drżący i cofnął się parę kroków w tył.
- P-Przepraszam - wyjąkała cicho, spuszczając uszy.
Wojowniczka zdusiła śmiech i powoli ruszyła w jego stronę, żeby po chwili wtulić się w jego puszyste futro.
Ten jednak szybko odskoczył, zupełnie jakby była ogniem.
- W-wie-em, że mnie-e nienawi- idzisz i t-to ro-ozumiem. Sa- am się n-nienawidzę w t-tym mome-encie.
- Jakbym cię nienawidziły, to bym tutaj nie przyszła. Ee! - mrukneła. Zauważawszy, że wojownik wogóle jej nie słucha. - Nocne Niebo!
Kocur na chwilę zerknął w jej oczy, ale szybko spuścił głowę w dół, grzebiąc łapą w ziemi, lecz szybko zaprzestał, widząc jak kotka na niego patrzy
- N-naprawde nie jesteś na mnię zła?
- Nie - miauknęła odrazu, liżąc go z czułością w policzek. - I tak od dawana marzyłam, żeby mieć kociaki.

<Koniec sesji>

26 września 2017

Od Złotej Melodii

Złota Melodia wyłapał spojrzenie szylkretowej kotki i westchnęła cicho. Rdzawa Łapa wydawała się z pozoru bardzo miła i przyjacielska do wszystkich kotów w klanie, więc dlaczego nie sprzyja dobrymi relacjami z Pręgowaną Łapą? Zadawała sobie sto pytań na sekundę, lecz ta pokręciła szybko głową, próbując pozbyć się tych myśli. W końcu nie była to jej sprawa.
- Jutro poćwiczymy walkę, oraz polowania na większe ofiary - miauknęła, posyłając ciepły uśmiech w stronę młodej kotki. - A teraz idź odpocznij.
- Dobrze - odparła pręgowana, kierując się w stronę legowiska uczniów.
Wojowniczka bacznie obserwowała każdy ruch młodej kotki, a kiedy znikła jej z pola widzenia, niemrawo weszła do swojego legowiska.

*Time Skip*

Złota Melodia przedzierała się przez zarośnięte krzaki jałowca, co chwilę sprawdzając czy uczennica idzie za nią.
W okresie bycia jej mentorką kotka nie zamierzała spuścić jej z oka. Bardzo ją polubiła i obdarowywała ją stuprocentowym zaufaniem, co rzadko jej się zdarza z nowo poznanymi kotami. Nagle zatrzymała się, słysząc cichy szelest niedaleko nich. Instynktownie zaczęła węszyć, po czym odwróciła się w stronę terminatorki z szerokimi uśmiechem, rysującym się na pysku.
- Królik - szepnęła, pokazując koniuszkiem ogona w jego stronę. - Udowodnij mi co zapamiętałeś z wczorajszej lekcji - dodała po chwili, bezszelestnie skradając się w stronę zwierzyny.

<Pręgowana Łapo?>

22 sierpnia 2017

Od Złotej Melodii C.D Nocnego Nieba

Ciepłe promienie słońca przebijały się przez baldachim liści i padały na sierść Złotej Melodii i Nocnego Nieba. Słońce wspinało się coraz wyżej na niebie, paląc przy tym ziemie, na której przebywali. W lesie panowała grobowa cisza. Wszystkie zwierzęta schowały się, czekając, aż, wieczorny cień przyniesie ulgę po kolejnym dniu palącego upału. Cisza wręcz przerażała wojowniczkę, która biegła pędem, pozostawiając swojego partnera daleko w tyle. Nagłe dudniące hałasy, biegnących za nią łap ustały.
- Czekaj! - krzyknął czarny wojownik. - Po co biegniemy tak szybko? I tak bez tego jest mi wystarczająca gorąco!
Złota Melodia odwróciła się, usłyszawszy głośne miauknięcia partnera. - Przepraszam - wydyszała zawstydzona, rozglądając się po okolicy, za jakimś cieniem. - Chodź tu jest cień - dodała po chwili, idąc w kierunku niewielkiego drzewa.
Kotka przyjrzała się Nocnemu Niebu, który usiadł obok niej, po czym zerknęła na pustą przestrzeń przed sobą. W podszyciu nie słyszała żadnego pisku, w powietrzu nie czuła zapachu zwierzyny. Nie dość, że trwała susza i koty nie miały co jeść, Klan Burzy miał mało terytorium, przez co wyżywienie klanu było jeszcze trudniejsze.
- Hej - powiedział nagle kocur. - myślisz, że zawszę tak będzie. - spytała się przymykając oczy. - Ja i ty...Na polowaniach i patrolach, żeby wieczorem położyć się w legowisku i zasnąć?
Wojowniczka na chwilę się zamyśliła, po czym podnosiła głowę i spojrzała na blado niebieskie niebo. - Pewnie tak...Ale nie wiadomo, jaką drogę wybrał nam Klan Gwiazd. Wszystko może się zmienić - miauknęła cicho, zerkając na zielone oczy kota.
- Chciałbyś kiedyś mieć....Kociaki? - ziewnął przysypiając, jednak ocknął się, gdy uświadomił sobie, co właśnie powiedział. - Nie, nie, nie! Ja nie chciałem..! To znaczy, nie miałem na myśli żeby, żeby....Aah!
Kotka cała się zarumieniła, ale w odpowiedział mu cichym śmiechem. - Tak chciałabym.
Czarny kocur spojrzał na nią zamurowany.
- T-to powiedz. Gdy będziesz chciała - miauknął, po czym wstał i bez większych ceregieli pobiegł przed siebie, wołając jedynie: - Chodź, zwierzyna sama się nie złapie!
Złota Melodia uśmiechneła się pod nosem i popędziła w ile sił w łapach, wyprzedzając przy tym kocura. - Kto pierwszy coś upoluję, wymyśla zadanie dla przegranego - zaśmiała się, przypominając sobie czasy, kiedy byli uczniami.

<Nocek?>

04 sierpnia 2017

Od Złotej Łapy C.D. Nocnego Nieba

- Ja długo się nad tym zast-Zastanawiałam co do ciebie czuję Nocne Niebo. Gdy to sobie uświadomiłam, nie wiedziałam jak ci to powiedzieć. Bałam się, że mnie wyśmiejesz, ale myliłam się. Ja cały czas o tobie myślę i nie potrafię przestać. Gdy cię widzę serce bije mi jak szalone. Gdy z tobą rozmawiam czuję się jak w siódmym niebie. To ty, jako jedyny mnie rozumiałeś i spierałeś. To ty jako jedyny, mógłybyź się za mną rzucić w ogonie. Ja..Ja poszłam do lasu, żeby odnaleźć ojca, ale Klan Gwiazd zesłał mi inny los. Zesłał mi ciebie. Ja też ciebie kocham - podeszła bliżej kocura i nieśmiało się do niego przytuliła.

Zadowolona spojrzała w górę.. Nad nimi migotały gwiazdy, rozświetlające niebo. Poczuła leki, chłodny wiaterek mieżwiący jej futro. Pomimo chłodu, jaki panuje w porze nagich drzew, było jej ciepło. Rozemocjonowana cała tym wydarzeniem, po policzku spłynęło jej kilka łez

26 lipca 2017

Od Złotej Łapy C.D. Gradowej Łapy

Kotka spojrzała na niego z pod łba. Nie chciała powiedzieć mu prawdy. Bała się, że uzna ją za wariatkę. Jednak medycy znają się na Klanie Gwiazd i Mrocznym Lesie, to może powie jej co w tej sprawie zrobić?
- Dobrze - odparła cicho nie patrząc mu w oczy.
- To co cię tak skaleczyło?
- A nie uznasz mnie za wariatkę?
- Żależy w jakiej sprawię - zażartował kocurek.
Terminatorka spojrzała na niego smutno.
 - To może lepiej tego ci nie powiem.
- Nie no, opowiadaj! Ja tylko żartowałem, nie bierz tego na poważnie.
Złota Łapa wymusiła z siebie uśmiech, siadając jednocześnie na swoim posłaniu. Jej ranna szyja powoli przestawała ją boleć, więc czuła się coraz lepiej. Jednak słowa ojca, wciąż krążyły jej w myślach.
- Jesteś żałosna - powtórzyła cicho.
- Co?!
- Nie, nic, nieważne - przekręciła łbem, żeby pozbyć się na chwilę swoich myśli. - Gdy się zostanie rannym w Mrocznym Lesie, to może ta rana przejść tutaj? - spojrzała na owinięta pajęczyną szyję. Spróbuj spojrzeć na swoją szyję
- Czy ja dobrze słyszałam!? - do dwójki uczniów podeszła szylkretowa medyczka. - Byłaś w Mrocznym Lesie?!
- T-Tak. Tam jedynie mogę spotkać się z ojcem - miauknęła cicho. - Ale ja nie chcę już tam wracać. Nie po tym co mi zrobił.
Zgromadzenie spojrzeli na siebie dużymi oczami. Kotka widziała w ich oczach strach, widniejący również na ich pyskach. Zerknęła na swoje łapy, które z strachu drżały, jak galaretka.
- Proszę, nie mówcie temu nikomu, a szczególnie Białej Gwieździe.
<Gradowa Łapa?>

Od Złotej Łapy

Złota Łapa szła tym samym szlakiem co przedtem, na spotkanie z ojcem. Trawa wokół niej była czerwona jak krew, jak i większość rzeczy w tym lesie. Chmury nad niebie całkowicie zasłaniały księżyc i gwiazdy, jakby próbowały je chronić przed tym miejscem. Kotka mimo bycia w tym miejscu wielokrotnie, bała się go. Niechętnie stawiała kolejne kroki w głąb Mrocznego Lasu. Kiedy dotarła na miejsce spotkania i dostrzegła co tam się dzieje, jej serce zaczęło mocniej bić a po policzku spłynęła mała łezka. Kilka króliczych skoków stąd, leżał mały kocur. Jego czarne niczym noc futro, było całe zlepione krwią i piaskiem. Rany na jego ciele, wyglądały na zadane niedawno, więc na pewno gdzieś w pobliżu znajduję się jego oprawca. Terminatorka cała zadrżała na tą myśl, ale mimo strachu o własne życie postanowiła pomóc nieznajomemu. Pobiegła szybko w niedalekie krzaki, wyrywając sobie przy tym kłębek kremowego futra. Szukała pajęczyny, która choć trochę zatamowała by krwawienie. Po dłuższej chwili znalazła co szukała i szybkim krokiem poszła do rannego. Na miejscu oprócz niej i tamtego kota, znajdował się jej ojciec, patrzący z złowieszczym uśmieszkiem na ledwie żyjącego kocura.
- O, jesteś - miauknął, kiedy zauważył zbliżającą się do niej uczennicę. - Po co ci ta pajęczyna?
- Żeby zatamować krwawienia.
Starszy popatrzył na nią w ogniem w oczach.
- Nie po to go atakowałem, żebyś go uratowała!
- Za- Zaraz, to ty mu...
- Jasne, że ja! - podszedł do niej i liznął zachęcającą w uchu. - Teraz ty. Zakończ to co zacząłem.
Złota Łapa odskoczyła od niego, jak najdalej ją łapy poniosły i zwróciła swe spojrzenie na nieznajomego, który coraz gorzej łapał kolejne oddechy.
- Ja nie mogę, tato.
- Że co?! - zdenerwowany podbiegł do niej i z całej siły przygwoździł do ziemi. - Jesteś moją córką! Masz robić co ci każę!
- Może i w moich żyłach płynie twoja krew, ale nie jestem tobą!
- Masz mysie serce, Złota Łapo.
- A ty masz lisie! - kopnęła z całej siły, tylnymi łapami kocura i zaczęła uciekać. Niestety po paru sekundach, ponownie została przygwożdżony do ziemi.
- Jesteś żałosna - po tych słowach, mocno ugryzł ją w szyję.
Terminatorka krzyknęła z bólu, próbując wydostać się z uścisku. Nagle przed jej oczami nastała ciemność a ona sama poczuła, że znowu śni. Otworzyła szybko swoje błękitne oczy i rozejrzała się po terenie. Znajdowała się w swoim legowisku. Promyki słońca, spadające na jej futro sygnalizowała, że nastał dzień. Ból jaki miała w śnie nie zniknął, więc spojrzała na swoją szyję.
- Ojejku!
Rana, jaką zadał jej ojciec w Mrocznym Lesie mocno krwawiła, robiąc przy tym dużą kałuże krwi koło jej łap. Przestraszona pobiegła szybko do legowiska medyczki.
- J-Jest tam ktoś? - weszła chwiejnym krokiem do środka. - Halo?
- Jasne, że tak. - za skały, pojawiła się drobna kotka a za nią podobny do jej wieku kocurek.
- To pewnie Gradowa Łapa - pomyślała, patrząc się w prost na niego. Nocne Niebo wiele jej o nim opowiadał, więc od razu go poznała.
- Na Klan Gwiazd! Co ci się stało!? - krzyknęła medyczka, zapewne kiedy zauważył jej krwawiacą ranę.
- Eeee...Nic takiego. Macie może pajęczynę, na zatamowanie krwawienia? Bo zaraz idę na polowanie z Białą Gwiazdą i muszę na nie być gotowa.
<Gradowa Łapa?>

21 lipca 2017

Od Złotej Łapy C.D. Nocnej Łapy

- Dobrze, teraz ty.
Zaskoczona Złota Łapa zamknęła oczy i ponownie je otworzyła myśląc, że to tylko sen. Jednak kiedy okazało się, że nie, zmierzyła swą rywalkę wzrokiem, szukając u niej słabych punktów.
Poprzedniej nocy ponownie śnił jej się ojciec, lecz tym razem nie kpił z niej, tylko pokazywał jej dobrą taktykę do walki.
- Pamiętaj, jeśli wojownik jest większy od ciebie i żadne dotychczas sposoby jakie poznałaś nie podziałały. Zaatakuj go wtedy od tyłu, łapiąc przy tym mocno jego ogon - przypomniała sobie słowa ojca.
Zaczęła biegnąć w stronę mentorki. Gdy była już blisko zauważyła, że kotka podniosła przednią łapę w górę, aby zadać jej cios. Uśmiechnęła się lekko pod nosem myśląc, że jej pomysł zadziała. Ominęła niezdarnie łapę Białej Gwiazdy i szybkim susem złapała jej ogon, ciągnąc go z całej siły przed siebie. Podziałało, kotka zachwiała się i po chwili runęła naz ziemie a z nią Złota Łapa, wciąż trzymając jej ogon. Terminatorka miała już wstawać i ruszać w jej stronę, ale ona ją wyprzedziła, przytrzymując ją przednimi łapami.
- Pierwszy raz spotkałam się z takim atakiem - zamruczała rozbawiona. - Miałaś dobrą taktykę Złota Łapo. Jakbyś się nie przewróciła, mogłaźby nawet mnie chwilowo przytrzymać. Ruszajmy już do obozu, jesteście pewnie już zmęczeni - zwróciła się do obydwóch uczniów.
- A możemy jeszcze coś upolować? - zapytał się jej Nocna Łapa, podchodząc cichym krokiem do uczennicy.
Złota Łapa spojrzała się z podziwem na czarnego kocura, którego wciąż rozpierała energia, że ledwo mógł usiedzieć w miejscu.
- Dobrze - miauknęła przywódczyni. - Ja tu poczekam z Lamparcim Krokiem a wi idźcie. W pobliżu jest królicza nora, wypełniona po brzegi młodymi królikami - wskazała nosem w stronę małej dziury w ziemi.
Kiedy obydwoje ruszyli, Złota Łapa przechwyciła wzrok Nocnej Łapie, który bacznie się jej przyglądał.
<Nocek?>

18 lipca 2017

Od Złotej Łapy C.D. Nocnej Łapy

- No bo... - powiedziała przysiadając się koło kocura. - Chyba spotkałam swojego ojca.
Nocnej Łapie powiększyły się szeroko źrenice w oczach.
- Jak? Cały czas byłaś w legowisku. To jak mogłaś go spotkać?
- Ni-Nie zaraz po- Posłuchaj. On nie żyje. Spotkałam go we śnie w Mrocznym Lesie - kotka cała się trzęsła na tę wspomnienia. - To on mi to zrobił - wskazała nosem na ranną łape.
Udało się jej przechwycić spojrzenie czarnego kocura. W jego oczach dało się zobaczyć współczucie i troskę. Złota Łapa nie mogła powstrzymać łez, które powoli napływały jej do błękitnych oczu.
- Ja się bo-Boje Nocna Łapo. Jak go znowu spotkam. Nie dziwię się, że mama ukrywała prawdę przede mną - położyła się na mokrej ziemi, chowając przy tym swoją głowę pomiędzy łapami.
- Będzie dobrze - liznął ją za uchem.
Kotka spojrzała mu w oczy. Na jej policzkach zaczęły się pojawiać rumieńce. Szybko zwróciła głowę, żeby tego nie zobaczył. Bała się jego reakcji, myślała, że ją wyśmieje. Narazie czekała na jego pierwszy krok.
- Myślisz, że znowu mi się przyśni? - spytała po chwili ciszy.
- Tego niewiem. Musisz mu pokazać, że się go nie boisz - uśmiechnął się do kotki. - Ja cię nauczę walki! Chodź! - wstał i ruszył w stronę wyjścia z obozu.
- Al-Ale Nocna Łapo nie mo- Możemy!
<Nocek?

17 lipca 2017

Od Złotej Łapy C.D Nocnej Łapy

Kotka spojrzała na niego szklanymi oczami.
- Nie uwierzysz mi - westchnęła, podchodząc powoli do swojej mentorki.                
- Dzień dobry Złota Łap... - przywódczyni spojrzała zaskoczona na uczennice. - Co się stało, że utykasz?
-  Ni-nic takiego. Popr-po prostu źle stanęłam na ła-łapę.
Biała Gwiazda zmrużyła oczy, spoglądając się jej dokładniej.
- Dobrze. Dzisiaj nauczysz się polować - miauknęła i ruszyła z zastępcą do wyjścia.
Złota Łapa wymusiła z siebie uśmiech  i poszła utykając za straszymy kotami a za nią powoli Nocna Łapa. Czuła całą drogę na sobie wzrok czarnego kocura. Odwróciła lekko głowę i spojrzała na terminatora.
- Jeśli to cię interesuje opowiem ci wszystko, gdy wrócimy z treningu.
- Jasne, że interesuję, w końcu jesteśmy przyjaciółmi i możemy sobie wszystko mówić - tryknął przyjacielsko kotkę w ramie.
- Dziękuje.
- Za co? - spojrzał na nią z zaskoczeniem w oczach.
- Jesteś inni niż moi dawni znajomi z podwórka - miauknęła i ruszyła do czekających na nich mentorów.
- Co czujesz Złota Łapo? - spytała ją mentorka, kiedy do niej doszła.

<Nocna Łapa? Lamparci Krok?

16 lipca 2017

Od Złotej Łapy C.D. Nocnej Łapy

Kotka stała jak słup lodu, wpatrując się w czarnego kocura. Pierwszy raz ktoś chciał zostać jej przyjacielem. Gdy była kociakiem i mieszkała jeszcze z mamą u dwunożnych, nikt z jej rówieśników jej nie lubił, wręcz przeciwnie. Rzucali się na nią udając, że to jakaś zwierzyna łowna. Raz nawet wróciła cała poraniona do domu. Pzestraszeni dwunożni zabrali ją wtedy do dziwnego miejsca, gdzie leczył ją człowiek podobny do uzdrowiciela z tego obozu.
Po chwili zastanowienia, przytakneła lekko głową na tak. Zadowolony uczeń ledwo powstrzymał się z radości.
- No to....
- Nocna Łapo, Złota Łapo! - przerwał mu zezłoszczony Lamparci Krok, który niewiadomo skąd pojawił się przed nimi.
Złota Łapa cofnęła się kilka kroków w tył, chowając się za kolegą.
- Następnym razem nie oddalajcie się od nas bez pozwolenie. To mogło być dla was niebezpieczne. - po tych słowach odwrócił się do nich tyłem, kierując się do legowiska przywódcy.
Kiedy odszedł już o długość drzewa, czarny terminator wydał z siebie pomruki rozbawienia. Zdziwiona jego reakcją kotka spojrzała na niego jak na głupka.
- O mały włos zamienił by nas w karmę dla ptaków a ty się z tego śmiejesz?
- Ne...Raczej tak, ale szkoda, że nie widziałaś jego miny.
- Źle zrobiliśmy Nocna Łapo.
- Spokojnie - uspokajał ją kocurek. - Choćmy już spać, bo jutro mamy trening o bladym świcie.
~
Złota Łapa otworzyła powoli swe oczy, nagle obleciał ją strach. Nie znajdowała się w obozie lecz samym środku lasu.
- Gdzie ja jestem? - wyszeptała cicho, rozglądając się po wszystkich stronach.
Las, w którym teraz przebywała, wogóle nie przypominał lasu, gdzie znajdował się obuz. Drzewa w nim były obumarłe a chmury czerwone, jak krew. Wydawało się jej, jakby usłyszała niedaleko czyjś głos. Odwróciła się w stronę jego wydobycia. O parę króliczych skoków stąd stał szary, bardzo masywny kocur. Jego niebieskie oczy rozróżniały się od ponurego teranu, w którym się znajdowali.
- Ki...Kim jesteś? - spytała Złota Łapa, cała drżącą że strachu
Kocur nie odpowiedział, wpatrywał się tylko w nią z nieodgadnioną miną. Po chwili zrobił kilka kroków do przodu, zatrzymując się długość jednego ogona przed nią.
- Widzę, że twoja mama wychowała cię na pieszczocha, który wszystkiego się boi, ale ja cię tego oduczę - spojrzał na nią z złowieszczym uśmieszkiem.
- Skąd znasz moją mamę - spytała niesłyszalnie kotka.
- Hyyy? Głośniej się mówi - podbiegł i ugryzł ją w łapę. - No dalej wiem, że potrafisz - wyszeptał uczennicy do ucha, wciąż trzymając w zacisku jej łape.
Złota Łapie oczy wypełniły się łzami, ale czuła, że płacz niczym w tym wypadku nie pomoże, więc wysunęła swoje pazury i zadała cios kocurowi, drapiąc go w policzek.
Nieznajomy oddalił się o krok łapiąc się za krawiacą ranę z jego policzka. - Wiedziałam - powiedział zadowolony. - Jednak coś po mnie odziedziczyłaś.
- Zaraz co? - kotka otworzyła szeroko oczy na jego słowa.- Czy ty jesteś..
Jednak nie dokończyła, bo nagle stała się ciemność przed jej oczami.
- Złota Łapo wstawaj! - krzyczał do jej ucha znajomy głos.
- Nocna Łapo? - powiedziała, wciąż przez zamknięte oczy.

< Nocna Łapa?

Od Złotej Łapy C.D. Nocnej Łapy

- No dobra koniec tych uśmieszków - wtrącił się Lamparci Krzyk. - Idziemy do granicy wschodniej, którą graniczymy z Klanem Wilka.
Obydwojga uczniowie spojrzeli na siebie zaczerwienieni, wywołując przy tym pomruki rozbawienia Białej Gwiazdy. - Dobrze ruszamy - popchnęła delikatnie pyskiem Złotą Łape, która z podkulonem ogonem pobiegła do przodu zostawiając trzy koty same.
- Nieśmiała bardzo jest - miakuknął Lamparci Krzyk, mieżac ją wzrokiem.
Nocna Łapa już otworzył pysk, żeby obronić koleżankę, ale pierwsza głos zabrała Biała Gwiazda. - Ty też taki byłeś na początku. Daj jej szansę a zobaczysz jej prawdziwą twarz - spojrzała swoimi pięknymi ślepiami na zastępce i odeszła zrównując kroku z swoją uczennicą.
- Jutro albo za parę dni poćwiczymy polowanie a potem walkę - dotknęła nosem bok kotki.
Złota Łapę pojawiła się ciepłym uśmiech na pyszczku. - Dziękuję - powiedziała pierwszy raz bez jąkania się.
Przywódczni zalśniły oczy z zadowolonie, kiedy zobaczyła pierwszy raz na pyszczku młodej kotki prawdziwy uśmiech.
- Wracajmy do obozu - miauknęła w strone dwóch kotów. - Już wszystko jej pokazaliśmy.
<Nocek?