Odsunął się nieco, chichocząc i odganiając dziwną, łaskoczącą rzecz łapką.
– Pffft, hihi, ha! Zostaw – prychnął, machając łapą – Nie mogę zobaczyć nic czołem.
W odpowiedzi usłyszał chichot, jednak łaskotania zaprzestano, a kotka zdawała się usiąść na przeciwko niego. Kocurek wyciągnął łapkę, zgadując, że piórko zostało położone gdzieś w pobliżu i wcale się nie mylił. Już po chwili w jego łapie wylądowało drobne pierze.
– Piórko – stwierdził po chwili, gdy już się uspokoił i mógł spokojnie wybadać łapami co miał przed sobą. Nie było to trudne, teksturę i kształt miało łatwe do rozpoznania.
– Łabędzie piórko – doprecyzowała. – Czy coś ci przypomina w dotyku? – dopytała.
– Futro...? – zastanowił się przez chwilę, dopiero po chwili odpowiadając – Gładkie futro.
– Podobne jak futerko Lotosa i Białego. – potarła łapką pysk, czego widzieć nie mógł, a jedynie usłyszał jakieś lekkie... "szuranie"?
– A twoje nie? – zdziwił się lekko. Z tego co wiedział, cała trójka rodzeństwa była bardzo do siebie podobna. Racja, mieli inne rysy pyska i inaczej pachnieli i chodzili, jednak wciąż byli podobni... a dla osób które mogły korzystać z oczu, zdawały się czasem niemal jednakowe.
– Moje jest bardziej puchate, nie uważasz? Bliżej mu chyba do... Nie wiem czego.
– Ale przecież są jeszcze puchate piórka – zauważył – Na przykład taki puch co jest w legowiskach. No i też jesteś bardziej fajna jak piórko więc też można porównać – próbował jakoś wypowiedzieć swoje myśli, chociaż niezbyt mu szło. No i był jeszcze puch z królika i puch z ostu, więc było naprawdę miłych w dotyku rzeczy! Nagle poczuł, jak jego pyszczek został uchwycony w dwie cudze łapki, należące najpewniej do Wróżki, która pogniotła mu lekko policzki.
– Ty za to przypominasz dmuchawiec. Myślę, że gdyby mama nie nazwała cię Księżyc to nazywałbyś się właśnie tak.
– Naprawdę? – przekrzywił nieco główkę na bok, opierając się bardziej na jednej z trzymających go łap – A dmuchawce są fajne?
– Tak. Są śliczne. Są taką kulką małą, która pomaga w spełnianiu życzeń. Wystarczy w nie dmuchnąć i nasze marzenia się spełnią. – tłumaczyła – Tylko trzeba poczekać na odpowiednią porę, aż pojawią się na polanach.
– Czy jak się we mnie dmuchnie, to też spełnię życzenie? – spytał, trochę żartem. Nie był fanem wizji w której wszyscy na niego dmuchają.
– Możemy sprawdzić. – zaproponowała, uwalniając jego pysk z puchatej klatki.
– Ok, to dmuchaj – ścisnął mocno oczy i się nieco skurczył, czekając na wielki podmuch który miał nastąpić, jakby miał być siły i rozmiaru co najmniej małego huraganu, chociaż w rzeczywistości dmuchnięty został jedynie w pysk.
– Już. – oznajmiła.
Otworzył ślepia (nic to nie dało) które zamknął w obawie przed podrażnieniem.
– I co, dzieje się coś już?
– Nie. – pokręciła łebkiem - Moje życzenie wymaga trochę czasu.
– Ale to nie sprawdzimy, czy rzeczywiście spełniam życzenia – zauważył nieco zgaszony. Ale może to i lepiej, nikt nie będzie na niego dmuchać bo nie będą mieli dowodu czy działa czy nie. Ale chciałby, wciąż chciałby wiedzieć czy umiałby spełniać życzenia.
– Sprawdzimy, sprawdzimy. – starała się podnieś kocię na duchu – Nie będziemy musieli zbyt długo czekać. – miauknęła tajemniczo, nie decydując się wyjawić, jakie było jej życzenie. W tym jednak momencie usłyszeli czyjś głos i Wróżka zajęła się tłumaczeniem po co przyszli do Wędrującego Nieba, a już po chwili byli zaopatrzeni w kilka ciekawych rzeczy.
┈◦☽⭒┈𝄪⚪𝄪┈⭒☾◦---
Ciężko mu było trzymać się ogona Wróżki i jednocześnie nieść w pysku kilka ususzonych roślinek, w taki sposób, by nie zabarwić nimi z pomocą śliny puchatej białej kity. Z początku chciał iść samodzielnie, by odciążyć nieco kotkę, jednak szybko przekonał się, że chodzenie po nieznanym terenie nie należy do najłatwiejszych, przez co kotka nie dość, że musiała nieść większość rzeczy, to jeszcze trzeba było zaciągnąć Wędrujące Niebo do pozostawienia kilku rzeczy przed wejściem do żłobka.
– Mamy barwniki! – zawołał kocurek, wypluwając z pyska kilka łodyżek z zasuszonymi, niebieskimi kwiatami. – Ale tszeba je zrobić...
– Trzeba przynieść wody... I przydałoby się kilka kawałków kory do mieszania... I jeszcze... – miauknęła kotka, obserwując przyniesione rzeczy. Jako, że Wędrujący jej powiedział co mają zrobić, aby uzyskać barwniki, zaczęła rozstawiać przedmioty, które starszy zostawił w wejściu do kociarni. Jako najstarsza z grupy, rozdzieliła zadania między kocurkami, którzy po przyniesieniu jej reszty potrzebnych rzeczy wspólnie zaczęli przygotowywać kolorową ciecz.
– Gdzie są niebieskie kwiatki...? – wymamrotał niebieski, próbując łapą wymacać rośliny które miał przed sobą i je jakoś rozpoznać po teksturze – Jakie są jakie....
<Wróżka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz