Nie wszystkie bowiem czynności czy tradycje były na ten moment zrozumiałe dla jego małego móżdżku, jednak kocur nie przejmował się tym zupełnie. Jednakowy rytm dnia całkowicie mu odpowiadał, a z czasem nauczył się on również dzielić szczęście klanu z udanego polowania, czy także lenistwo w upalne dni, kiedy to dzielili języki. Tak jak i teraz, gdy królowa czyściła Płomykówkę, a reszta rodzeństwa niemrawo o czymś rozmawiała, z wpół przymkniętymi powiekami. Drzemlik wydawał się drzemać, choć Świergotek doskonale wiedział, że są to jedynie pozory, na co wskazywały czujne uszy, obracające się w poszukiwaniu nowych opowieści. Oboje niezwykle chętnie chłonęli słowa innych kotów, a także zaczynali pojmować, że ich bliscy nie ograniczają się zaledwie do kilku kotów, a do całego klanu. Tej niecodziennej społeczności, którą koty zbudowały wspólnie, pośród krętych korytarzy jaskiń.
Z czasem jednak Świergotkowi przestały wystarczać przypowieści, legendy i tradycje. Jego ciekawość domagała się większej ofiary. Jego zdrowe łapki aż świerzbiły, żeby gdzieś wyjść, a organizm prosił o odrobinę promieni słonecznych. Chciał móc biegać, ćwiczyć, zwiedzać i przekonać się o wszystkim, co tylko skrywał ten nowy świat. Chociaż opowieści starszych co i rusz wspominały o czyhających na niego niebezpieczeństwach, to w oczach rudzielca były one jedynie straszakiem dla kociąt. A on już przecież nie był taki mały!
Świergotek pamiętał, jak nie tak dawno temu dostali oni pozwolenie na uczestniczenie w mianowaniu nowego ucznia. Cała jaskinia wypełniła się kotami, zapachami oraz dźwiękami, odbijającymi się od każdej napotkanej ściany i powracającymi do nich w nieco stłumionej wersji. Pośród tego wszystkiego nowy uczeń wydawał się niewielki niczym pchła, nieśmiało wychodząc do przodu i niemal trzęsąc się na swoich nie w pełni wyrośniętych łapach. Świergotek był pewien, że byłby z niego równie dobry uczeń, co z tej kotki i wewnętrznie czuł niemal zazdrość, choć bliżej było temu do rozczarowania, że wciąż nie może uczestniczyć w treningach. On i jego rodzeństwo byli jedynymi młodymi w klanie.
Świergotek niemrawo pacnął kulkę mchu, odwracając się w kierunku swoich braci i siostry. Rozmowa już jakiś czas temu ucichła i większość jego rodzeństwa faktycznie zdawała się zapaść w drzemkę. Było zbyt gorąco na zabawę i nawet Świergotek powoli oddawał się w objęcia snu, gdy jego uszy drgnęły, wyłapując dźwięk łap. Koty wracały z polowania o różnych porach, więc trudno było je przewidzieć, ale na ogół któryś z nich kierował się prosto do żłobka, jak teraz. Rude kocię zaczęło węszyć, próbując zgadnąć przybysza po zapachu lub chodzie, ale tym razem przegrał w swoją własną grę, gdyż niepewny krok nie kojarzył mu się z nikim. Na pewno nie był to Postrzępiony Mróz, która lubiła ostatnio do nich wpadać. Nagła ciekawość wypędziła sen z powiek kocura, a on odwrócił się w kierunku wejścia.
Dokładnie naprzeciwko niego stała wspomniana wcześniej uczennica, o pulchnej posturze, krótkich łapach i niecodziennym umaszczeniu. Słyszał jak inni plotkują o jej niespotykanej łacie na pysku i co takiego mogła ona znaczyć, ale dla niego była takim samym kotem, jak wszyscy inni. Każdy przecież wyglądał trochę inaczej od reszty, prawda? Nawet jego rude rodzeństwo posiadało pewne różnice, nie mówiąc już o zupełnie różnych zapachach.
— O, Ty jesteś Kukła? Czy tam… Zmierzchnicowa Łapa, albo coś takiego? — Spytał, wciąż do końca nie orientując się w zwyczajach odnośnie imion.
Większość jego rodzeństwa otrzymała od klanu nowe imię, ale Trójka postanowił zachować swoje i nikt nie miał w związku z tym pretensji. Ba, dumny braciszek uwielbiał szczycić się swoim imieniem oraz mówić o tym na lewo i prawo. Czemu jemu pozwolono na stare imię?
— Jesteś tu nowa, prawda? — Spytał, podbiegając do kotki i ucząc się jej zapachu, zupełnie niewzruszony zwierzyną, którą przyniosła. — My też jesteśmy tu nowi! Mie-, księżyc temu odebrali nas rodzicom i trafiliśmy do nowego domu, tak jak mówiła nam mama. Jest tu inaczej niż tam, gdzie byliśmy, ale wciąż jest super. No i wcześniej to my byliśmy najnowsi, teraz to Ty jesteś! — Wskazał na nią łapą, a jego ogon uniósł się lekko do góry w ekscytacji. — A Ty skąd się tutaj wzięłaś? Większość kotów jest przecież z tego klanu, a Ty pojawiłaś się znikąd.
(Zmierzchnicowa Łapo?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz