Czekoladowa kotka odsunęła się nieco, po czym skoczyła w górę niczym lis, celując prosto w krzaki. Jej tyłek wystawał z zielonej rośliny, gdy walczyła z gałęziami, by sięgnąć nornika. Po chwili triumfalnie wyciągnęła się z krzewów, trzymając w pysku zdobycz. Otrzepała się, usiadła w dumnej pozycji i zadowolona pokazała martwego gryzonia Zaćmionej Łapie, po czym upuściła go na ziemię.
— Złapałam! — miauknęła z dumą.
— Widzę! I było to całkiem zabawne widowisko — odparła szylkretka z rozbawieniem.
Pietruszkowa Łapa otrzepała futro i szybko zakopała nornika w ziemi, by nikt inny go nie znalazł. Rozejrzała się wokół, szukając kolejnej okazji do polowania, ale tym razem nic ciekawego nie wyczuła. Do jej nosa docierały wprawdzie zapachy królika, wiewiórki i myszy, ale wszystkie były daleko, pewnie już na terenach Klanu Wilka. Może gdyby była sama, pognałaby w tamtą stronę, ale teraz nie miała zamiaru ryzykować. Zamiast tego zaczęła spokojnie przeszukiwać teren wokół siebie, podczas gdy Zaćmiona Łapa pochylała się nad ziemią w poszukiwaniu ziół.
Nagle Pietruszkowa Łapa dostrzegła kwiatki o drobnych, białych płatkach. Rozpoznała je od razu. Stokrotki! Wiedziała, że pewna kotka nosiła je w swoim futrze. Podniosła głowę, wołając towarzyszkę.
— Zaćmiona Łapo! Spójrz tutaj! — zawołała.
<Zaćmiona Łapo?>
[274 słów - trening medyka]
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz