*trochę później po rozmowie z Niezapominajkową Gwiazdą, kiedy krokus dalej była z rodzeństwem*
Fiołek leżał w wykopanej przez niego norce. Zmęczone kocię miało już zasypiać, gdy nagle usłyszał wrzaski w żłobku.
– Mamo? Mamo! – Kotka zaczęła drzeć się do ucha malca, wtulając pysk w jego niemalże identyczne matczyne futro. Zaczęła gadać o tych potworach z Klanu Nocy jacy oni są źli. Oczywiście, Fiołek nie mógł zaprzeczyć, bo miała całkowitą rację na temat tego co mówiła.
– Hej siostro, moczysz mi sierść. – wyszeptał do koteczki patrząc na nią żółtymi oczyma z smutkiem.
Już przyzwyczaił się do mylenia jego futra z futrem swojej rodzicielką, ale że aż tak? Mimo tego nie miał za co obwiniać Krokus, biedaczka tęskniła za Bylicą tak samo jak reszta rodzeństwa. Nagle poczuł, że wąsy burej się poruszyły i odsunęła pysk od jego włosia.
– P-przepraszam… – miauknęła miodowooka, po czym przejechała własnym cętkowanym futerkiem po puchatym poliku Fiołka. – Po prostu… po prostu tęsknię… z-z-za… za mam-mamą.. – kotka położyła uszy po sobie i położyła się na grzbiecie brata, patrząc w przestrzeń swoimi mokrymi od płaczu oczętami.
– U-uda nam się stąd w-wydostać p-p-prawda? – spytała wciąż ze smutkiem w swoim cudnym głosiku, tuląc się nieustannie w niebiesko srebrne dziko pręgowane futro braciszka.
Ten zaś odwrócił główkę i przepełnionym współczuciem popatrzył nimi na burą koteczkę.
– Oczywiście że nam się uda uciec stąd Krokus… m-mam nadzieję… – spuścił łebek i zaczął rozmyślać nad planem.
Niestety, żadnego nie wymyślił…
– Na pewno nam się uda…– mruknął pocieszająco by koteczka nie martwiła się tym faktem. Miał nadzieję że jednak mówi prawdę, i uda im się uciec oraz wrócić do Bylicy.
– A-a-a-ale.. Ale c-co jeśli nas z-zjedzą jak te ry-ryby..? – na tą myśl pręgowanej aż futro się zjeżyło.
– Na pewno tego nie zrobią.. spokojnie… – otulił swoją kitą kotkę lekko masując ją po plecach by ta się uspokoiła. Podziałało, jej futro znów wróciła do normy. Polizał ją po poliku i położył pysk na wcześniejsze miejsce. Kotka poprawiła się na miejscu cicho mrucząc i lekko się uśmiechając. – T-też mam taką nadzieję Fiołku… – mruknęła koteczka, otulając się również własnym burym ogonem.
– Mam nadzieję, że Bylica dalej nas kocha mimo tego że nas porwali i teraz jesteśmy w tym głupim klanie… Co jeśli nas odrzuci? Będziemy musieli… Będziemy musieli razem przeżyć… Przysięgasz, że.. że mnie nigdy nie opuścisz..? – spytał kotkę lekko przerażony tymi całymi myślami…
<Krokus?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz