Pomarańczowe ślepka kocurka zabłysły. A co on by im nie zrobił, gdyby miał szansę!
– Wyrfałbym syskie kłaki, psze pana! A potem opluł i kazał sie umyc, bo śmierdzą! - wyliczał, z bojowym wyrazem pyszczka i pewną siebie mową ciała. Gdyby nie to, że jego łapki były takie krótkie, już dawno dorwałby się w ten sposób do tego paskudnego Tropa! - Obleśne nierude szyje!
– Szuje. – podrzuciła mu szybko półszptem Szczypiorkowa Łodyga, słysząc, jak jej ukochany syneczek robi błąd.
– Szuje! – poprawił się Pożar zaraz, dumnie unosząc ogonek. Spojrzał prosto w ślepia przybysza, szukając w nich aprobaty. W końcu był rudy, musiał popierać jego pomysły. No no niby jak inaczej mieli podporządkować sobie nierudy plebs jak nie siłą? Tamta część była głupia i nie widziała wspaniałości rudego futra, więc trzeba było ich naprowadzić na dobrą ścieżkę. Czy tego chcą, czy nie. Tak jak zawsze mówiła mamusia.
– Bardzo dobrze – miauknął rudzielec, na co niewielki kociak wyszczerzył ząbki w uśmiechu. Znalazł kogoś, kto popiera ich postawę! Mama to jednak miała fajnych przyjaciół. – Więc masz na imię Pożar, tak?
– Tak! Wielki i wspaniały! – dodał, unosząc wysoko łepek. – Mam jesce siostry, ale są fuj, bo to kotki – zmarszczył gorzko brewki. Naprawdę żałował, że był jedynym kocurkiem z miotu. Na niego spadła cała odpowiedzialność godnego reprezentowania rodziny. Tak więc, żeby dobrze wypaść przed absolutnie rudym rudzielcem, maluch poprawił sobie jeszcze futerko i usiadł tak dumnie, jak mała kluska poprawi, w ciszy czekając na kolejne pytania Rozżarzonego Płomienia.
< Rozżarzony Płomieniu? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz