BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

26 czerwca 2022

Od Kminkowej Łapy DO Rosy

Kminek znów nie mogła spać, więc była doskonale świadoma momentu, w którym jej mentor wstał i wyszedł z ich tymczasowego legowiska. Sama nie mogła znieść już tego bezruchu, więc cicho podniosła się i podążyła za nim. Nie nawiązali żadnej interakcji i kocur nie dawał znaków, że wie, że za nim idzie. To było akceptowalne. Skoro oddalali się razem, gdyby ktoś ich dostrzegł, uznałby, że idą na trening. Bury może był w swoim świecie i dlatego nie reagował. Kierował się w stronę wyspy, na której byli uwięzieni. Szła za nim, aż była pewna, że nikt z klanu nie zobaczy jej samej i stanęła. Rozejrzała się po iglastych drzewach. Była jeszcze chwila przed wstaniem słońca, lecz niektóre ptaki zaczynały już ćwierkać. Może zapolować, przynieść coś dla klanu, na ewentualne pytania powiedzieć, że Trzcinowa Sadzawka poszedł szukać siostry…
Wzdrygnęła się na myśl o śmierci, która była tak blisko niej. Tak kusząca i odpychająca jednocześnie… kilka długości dalej i to mogła być ona. Wolna od wszystkich tych stresów. Przerażenia życiem w społeczności i krzywymi spojrzeniami.
Pstrąg nie dopadł Fiołka, to wiedziała, bo słowo o jego zakładzie z Tulipanowym Płatkiem rozeszło się ku niezadowoleniu kotki, jednak co z resztą rodzeństwa. Może też powinna ich szukać tak jak jej mentor. Znaleźć, chociaż ich ciała, odnaleźć Bylicę, powiadomić ją, odejść, bo zawiodła ich wszystkich. Co by jej powiedziała? Gdzie by odeszła? Klany wciąż ją przerażały i pracowała naprawdę ciężko, by te koty ją zaakceptowały na tyle, by zapewnić opiekę medyczną i zmniejszyć opcję zabicia we śnie. Nie znała się na tyle na ziołach, by przeżyć samodzielnie. Zostanie z karmicielką nie wchodziło w grę, szczególnie jeśli rodzeństwo jakimś cudem przeżyło. Wtedy na pewno wiedziała o tym, co się stało. A pewnie nikt nie zorientował się, dlaczego tak się stało. Bo byli zbyt krótkowzroczni.
Mruknęła coś do siebie i zastrzygła uszami, chcąc znaleźć najbliższą rzecz do odwrócenia jej uwagi; bo na razie bezczynnie stała wśród szarości poranka. W ściółce coś buszowało. Obróciła się i zaczęła skradać w odpowiednią stronę. Oto on. Bury, niewielki ptaszek. Słodko nieświadomy zagrożenia. Grzebiący w leżących igłach.
Jednak nie była jedyną polującą na niego. Długi gronostaj, o czekoladowym ubarwieniu. Przed nią. Dostrzegła go głównie przez białą przerwę między brązem ciała a czarną końcówką ogona. Zafiksowana zastanawiała się, na co lepiej zapolować. Potencjalne ugryzienie przez łasicę nie wydawało się zbyt przyjemnym doświadczeniem, jednak mięso to mięso, wszystko się przyda. Wprawdzie sama nic nie tknie, mimo protestującego brzucha; ale spokojnie sobie to odeśpi i będzie w porządku. Nie miała nawet pierwszeństwa jako uczeń, więc pewnie nic się dla niej nie ostanie. Żeby tamci mogli bronić swoich bliskich, musieli mieć siłę; ona nikogo już nie miała. Doświadczenia w walce też nie posiadała na satysfakcjonującym ją poziomie.
Mrugnęła, by nie trzepać głową, w ramach obudzenia się i zganiła w myślach za rozkojarzanie. W międzyczasie jej problem rozwiązał się sam, bo oto ssak trzymał drozda w zębach. Uznała, że przeciąga swoje szczęście wystarczająco długo i wykorzystała zajętego drapieżnika, by podbiec i chwycić go za tył szyi. Szybkie ugryzienie i gardłowy pisk dalej, zwierz nawet nie zdążył wypuścić pierzastego z pyska. Zamiast tego ten utknął w jego zaciśniętej pośmiertnie paszczy. Dwa w jednym. Lepiej dla niej, bo zmarnowała już wszystkie swoje siły. Czuła się zmęczona, chociaż nie wyczerpała fizycznych możliwości. Będzie mogła wygodnie wszystko przenieść. Będzie dobrze.
Gdzieś dalej usłyszała kroki i błyskawicznie, na tyle ile mogła, wciąż z ofiarą w pysku, wdrapała się na drzewo. Ta umiejętność nie była często spotykana — zorientowała się w klanie — więc ktokolwiek szedł, raczej nie spojrzy w górę. Przylgnęła do konaru, bo gałęzie były cienkie i jedynie nieco podpierały jej ciężar. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, obcy zniknie, nim straciły siły.

<Rosa?>

[przyznano 5%]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz