— Co robisz na terenach Owocowego Lasu? — zawołał kocur, gdy znalazł się w połowie drogi do samotniczki.
Podchodził coraz bliżej i bliżej, a błękitna zaczynała go rozpoznawać. Gdy w końcu była pewna, iż to on, uniosła wyżej głowę, jej futro nieco opadło, gdyż delikatnie się wcześniej podniosło, a oczy rozwarły w zaskoczeniu.
— Bylico?
Trudno było jej w to uwierzyć. Jej syn. Spotkała swojego syna! Pojawiły się w jej sercu jednak wyrzuty sumienia, że nie miała okazji go spotkać wcześniej. Oraz smutek, iż nie udało jej się go dorwać, kiedy była tak załamana po zgromadzeniu na którym poznała sekret Muchomorzego Jadu, który tak ją wyprowadził z równowagi.
— Agreście? Jak wyrosłeś! Opowiadaj co się u ciebie działo.
— Zostałem wojownikiem niedawno.
— Moje gratulacje! – miauknęła Bylica, starając się być uradowana i zachowywać uśmiech. Tak, cieszyła się ze spotkania syna Janowca, ale to nie zmieniało faktu, iż jej obecna sytuacja doprowadzała ją do ciągłego stresu i nerwów.
— A poza tym… tak trochę umarła mi z połowa rodziny. — wojownik uśmiechnął się gorzko. — Cały czas jakieś morderstwa, cały czas ktoś umiera lub jest zraniony.
— Och — kotka objęła go w geście pocieszenia. Biedny Agrest! Ona sama również wiedziała, jak to jest stracić dużą część rodziny w krótkim czasie — bardzo mi przykro. Wiedz, że zawsze możesz liczyć na moją pomoc. — zapewniła. — Wiadomo kto za tym stoi? – spytała. Jeśli tak, to była gotowa pomóc Agrestowi pozbyć się drania lub drani. Nikt nie będzie mordowało kotów, na których jej zależy, ani tych, na których zależy jej bliskim!
— Dzięki. Nie, nie. — Odsunął się i gwałtownie pokręcił głową, co zaskoczyło nieco błękitną. — A co u ciebie? — spytał czekoladowy. Myśli Bylicy o tym co się niedawno stało od razu z ogromną prędkością i siłą wróciły do jej umysłu.
— Klan Nocy to przeklęci porywacze! — Wściekła wbiła pazury w ziemię, próbując się nieco w ten sposób wyżyć na niewinnej niczemu glebie. Agrest nadstawił uszu z niepokojem. - Ach Zabrali moje… m-moje kocięta. – miauknęła smutno kocica.
— Kocięta? Masz kocięta?
— Od jakiegoś czasu tak, są młodsze od ciebie. — Zwiesiła smętnie głowę. Jej kochane dzieci…Krokus…Fiołek…Deszczyk, Skowronek, Kminek…— Nie udało mi się ich obronić przed tyloma wojownikami.
— Aha, czyli… już znalazłaś sobie kogoś nowego — wymamrotał, zanim zdołał się powstrzymać.
I wtedy Bylica ponownie pękła.
- Znalazłam sobie kogoś innego?! – wykrztusiła, marszcząc brwi i zaczynając machać swą kitą na wszystkie strony – Szukałam cię! Przez wiele dni przychodziłam na granicę, aby znaleźć ciebie, Plusk, Kuklika, które kolwiek z was! – wrzasnęła starsza – moja przyjaciółka zmarła na przeklęty czarny kaszel, okazało się jeszcze, że głupi medyk Klanu Nocy otruł moją znajomą! Byłam w załamce, chciałam kogokolwiek spotkać, żeby przestać się tak okropnie czuć! A nikogo nie było! Nie miałam NIKOGO poza wami! I chciałam się tobą zaopiekować, ale jak miałam to u licha zrobić?! – oddychała ciężko, sfrustrowana tym wszystkim – nie było tak prosto was znaleźć! Myślisz że wejdę sobie na tereny owocniaków, powiem „hej szukam Agresta możecie wskazać mi drogę?”?! – wtedy właśnie zorientowała się, iż wrzeszczy na zaskoczonego tym Agresta – ja... – czuła, że zapada się pod ziemię – przepraszam…jestem okropną matką…zawiodłam ciebie i Kuklika…i nie byłam wstanie obronić reszty z moich dzieci… - miauknęła spuszczając łeb. Jej wzrok padł na jej białe łapy, a z ślipi popłynęły łzy.
Nagle usłyszała kolejne kroki.
- Hej! To samotnik! – usłyszała głos jakiegoś kota. O nie. Przyszła jakaś grupka, wyglądająca na patrol. Patrzyli na kocicę z nastroszonym futrem, a ona na nich. Już po chwili koty wyszczerzyły kły i zaczęły się niebezpiecznie do niej zbliżać. Szara postawiła kilka kroków za siebie…a potem odwróciła się, ponownie zostawiając swego syna. „Naprawdę jestem okropna…”
Wykorzystując swoją burzacką szybkość, popędziła niczym strzała przez bagna. Przeskakiwała po skałach i co po suchszych kawałkach terenu, aby breja jej nie zatrzymała. Słyszała ciężkie oddechy owocniaków za sobą, jednak wiedziała również po tętencie ich łap, że powoli zwalniają a odległość między nimi zmniejsza się. Bylica więcej podróżowała i niegdyś była w Klanie Burzy, wiedziała, jak sprawnie się przemieszczać na różnych terytoriach. Po pewnym czasie, kiedy udało jej się już zgubić wojowników, stanęła. Krew pulsowała starej kotce w uszach, natomiast ona uniosła głowę i wydała z siebie wrzask frustracji i żalu. Położyła się na ziemi, zakryła łapami ślipia, po czym zaczęła głośno szlochać pod jakimś drzewem.
***
Skradała się w stronę szarej myszy. Łapa za łapą, była coraz bliżej niewielkiej piszczki. Nieświadomy jej obecności gryzoń spokojnie skubał sobie kępkę trawy. Podstarzała kocica napięła mięśnie tylnych łap, po czym skoczyła. Czas było zapolować, aby móc dać pożywienie czwórce jej kociąt, którym udało się do niej dotrzeć.Okazało się jednak, iż podobnie jak mysz nie zauważyła obecności kogoś jeszcze, przez co wpadła na drugiego kota z impetem. Przerażona zwierzyna uciekła. Pięknie! Teraz już jej nie znajdzie! Spojrzała na delikwenta, który popsuł jej polowanie.
- Agrest? – miauknęła zdziwiona, patrząc na syna. Ich ostatnie spotkanie…trochę nie wypaliło. Dobra. Bardzo nie wypaliło. Oby to nie poszło tak źle jak poprzednie.
<Agreście?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz