Mama mówiła, że sen był bardzo potrzebny do rozwoju młodych kociąt, co Wilczek wzięli sobie głęboko do serca, nie można tego było jednak powiedzieć o Aksamitce, która już od samego wschodu słońca, buszowała po żłobku wraz z Krewetką, budząc wszystkich, na których zdążyła wpaść podczas szaleńczej gonitwy.
Niestety wilczek byli jedną z jej ofiar. Brutalnie obudzone kocię fuknęło rozzłoszczone, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu winowajcy. Widząc jednak, że ową kraksę spowodowała Aksamitka, ich wyraz pyska złagodniał, jednak nie wpełzł na niego uśmiech tak, jak zawsze. Powodem ponurego nastroju Wilczka było zwyczajnie zmęczenie oraz szaruga panująca na zewnątrz.
Dało się słyszeć plusk wody rozbijającej się o niewielkie kałuże w obozie oraz szum lejącego deszczu. Pogoda skutecznie zniweczyła ich plan - wycieczkę do Truskawkowej Łapy, ich wujka, którego mieli poznać całą zgrają.
— Hej, Wilczek, orientuj się! — krzyk siostry dotarł do nich zbyt późno. Mokra, lepka kulka mchu z impetem uderzyła kocię w łepetynę z całej siły.
Szylkret potrząsnął głową.
Kurwa, bolało.
Ostrożnie dotknął swojej potylicy, która tylko zapulsowała nieprzyjemnie. No tak, będzie siniak. Otrząsnęli się z kurzu, który osiadł na ich jasnym futerku, nim odwrócili łeb w stronę przerażonej siostry oraz Krewetki, które wstrzymywały oddech, siniejąc lekko na pyszczkach.
— Spokojnie, nic mi nie jest, tylko bolało trochę — odparli, z ulgą obserwując jak Aksamitka zaczyna ponownie oddychać. Jeszcze tego brakowało, aby niebieska im zjechała na zawał.
< Aksamitka? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz