Kocur przeskanował wzrokiem uczennicę, szukając czegokolwiek, co wskazywałoby, że kocica nie robi tego z własnej woli, lecz nic nie znalazł. Nie rozumiał, czemu uczennica wojownika chciałaby zajmować rolą, którą porzuciła. Westchnął cicho, po czym chwycił przeniesione zioła i odwrócił się od kocicy.
– Powinnaś za nim pójść. Tym bardziej patrząc na jego stan zdrowia – rzucił kocur, po czym skierował się do składziku z ziołami, zostawiając kotkę samą.
*****
Dzień zapowiadał się jak inny, chociaż kremowy już od początku spisał go na straty. Od czasu odejścia Kaczej Łapy, Klan Burzy wydawał się tylko gorszy. Jego narzekania zwiększyły się, chociaż i tak dla niektórych już były przesadą. Jedyne co go tutaj trzymało, to jego rodzeństwo i brak wiedzy, gdzie przebywa jego rodzina poza Klanem Burzy. Jego mała grupa plotkarska rozpadła się całkowicie po śmierci kocicy. Nie miał powodu, aby utrzymywać kontaktu z Zawodzącym Echem, a z czasem przestał przychodzić na umówione księżyc temu spotkania. Nie widział w tym większego sensu i mimo zachęty ze strony Rumianka, pozostawał w legowisku, wlepiając wzrok w jedną ze ścian. Był to najszybszy sposób, aby zatopić się w myślach, zapominając o sytuacji, w której się znajdował. Tym razem byłoby podobnie, jednak do jego uszu dotarł czyjś głos wołający jego imię. Kiedy zwrócił wzrok w stronę jego źródła, dostrzegł Przeplatkowy Wianek stojącą w wyjściu z legowiska. To była jedna z ostatnich kotek, które spodziewał się tu zobaczyć, zaraz przed Norniczym Śladem, jednak pojawiła się tu i do tego z wielkim uśmiechem na jej pysku jakby nic złego pomiędzy nimi się nie wydarzyło.
– Zawilcowa Łapo – powtórzyła jego imię, jakoby ten nie dosłyszał jej za pierwszym razem – szukałam Cię. Nie wydajesz się zajęty, a chciałabym z tobą porozmawiać o czymś ważnym. – Kocica przeskanowała wzrokiem legowiska, aby po chwili wrócił on na kremowego. Wiedział, że nie ma zbytnio wyboru, wyczytał to ze zbyt dużego uśmiechu kocicy. Jednak czego ona od niego chciała? Ostatnio widział ją wykłócającą się z jej już byłą partnerką, jednak po tym zniknęła z jego pola widzenia na dość spory czas. Czemu postanowiła się ponownie pojawić?
– O czym chcesz ze mną porozmawiać? Nie jestem przekonany, że mamy jakikolwiek temat do rozmowy, wykluczając bezsensowne tematy o pogodzie lub przebiegu dnia. – powiedział krótko. – Tym bardziej żaden ważny temat nie narzuca mi się na myśl.
– Uwierz mi, mamy jeden ważny temat do rozmowy. Ale nie tutaj. Proponuje krótki spacer blisko obozu, tak aby twoja mentorka nie musiała się martwić, lecz tak daleko, aby nasza rozmowa była bardziej prywatna.
Długo nie zajęło, aby dwójka kotów udała się poza obóz, odchodząc lekko od jego granic, tak jak obiecała wojowniczka. Nie poszli za daleko, nawet jeśli kocica poprowadziłaby go w głąb terenów Klanu Burzy, ten w pewnym momencie stanąłby, odmawiając dalszego spaceru. Jedynie co przerywało ciszę pomiędzy nimi, były dźwięki ich kroków, które powoli zwalniały, aż do momentu, w którym stanęli.
– Jak miło, że postanowiłeś nie być mysim móżdżkiem i porozmawiać ze mną bez większych sprzeciwów. Współpraca z tobą jest zadziwiająco łatwa i cieszy mnie to. Niezależnie jaką wersję wydarzeń przyjmiesz, to ja jestem kocicą, która uratowała twój marny żywot.
– Więc o tym chciałaś porozmawiać? To już zamknięty temat. – Kocur warknął, a jego ogon drgnął niespokojnie. – Jak mówiłem, nie mamy o czym rozmawiać, więc lepiej wrócę do obozu, gdzie czeka na mnie Opadający Rumianek.
– Ależ nie czeka tam na Ciebie Opadający Rumianek. Jest on poza obozem. – Kotka szybkim ruchem zagrodziła mu drogę ucieczki, wbijając swój wzrok w niego. – Również nie o to mi chodziło, gdy zaczęłam ten temat. Bardziej zmierzałam w stronę przysługi, którą mi wisisz za moją dobrą wolę. Nic w tym świecie nie dzieje się za darmo.
– Nie wiszę Ci nic, a tym bardziej żadnej przysługi. Nie zawdzięczam Ci nic oprócz cierpienia, więc jak mówię trzeci raz, rozmowa ta jest zbędna.
– Nie słuchasz mnie uważnie i staje się to powoli irytujące, więc pozwól, że powtórzę to ostatni raz. Ja nie pytam Cię o zdanie Zawilcowa Łapo, ja informuje Cię o fakcie. – Po tych słowach Przeplatka pchnęła go łapą, powodując, że uczeń upadł na ziemię. Łapa kotki powędrowała na jedną z jego tylnych łap, którą zdobiła blizna i przycisnęła ją, na co kocur syknął z bólu. Rozprzestrzenił się on szybko, jednak kotka nie puściła jego łapy. – Uważam, że ten sposób rozmowy będzie dla nas bardziej efektywny. Wracając do tematu… Jesteś mi winien przysługę i przyszłam poinformować Cię o tym, w jaki sposób ją zużyje.
– Puść mnie! – syknął, próbując się wyrwać spod kocicy, jednak druga łapa kocicy wylądowała na jego pysku, przytrzymując go przy ziemi.
– Posłuchaj mnie uważnie, gdyż nie mam zamiaru się powtarzać. Mamy ten sam cel, chociaż nie łatwo to zauważyć Zawilcowa Łapo. Trudno dłużej ignorować wasze ugrupowanie plotkarskie, a tym bardziej z niego nie skorzystać. Nie będzie to nic dużego, nie chcę przecież obciążać biednego ucznia medyka, patrząc na to, że już masz tak dużo na głowie. Potrzebuje tylko plotki. Jedna plotka, to nie jest tak dużo w zamian za życie, nie sądzisz? Jednak oczekuje specyficznej plotki. – Wojowniczka nachyliła się nad jego uchem, gdzie wyszeptała kilka zdań, na końcu go puszczając i oddalając się na kilka kroków. Wzrok Zawilca wędrował za nią, po chwili przenosząc się na pobliskie zarośla, z których wydobył się cichy szelest, a po chwili wyłonił się z nich niebieski wojownik. – Zawilcowa Łapo, musisz być bardziej uważny. – Ton kocicy zmienił się automatycznie, a sama pomogła mu podnieść się z ziemi. – Może i jest to mała przeszkoda dla mnie, to ty ze swoją łapą… powinieneś uważać. Zabierzmy go z powrotem do obozu Świerszczowy Skoku. Nie widzę, żeby dalszy spacer przyniósł mu więcej pożytku.
*****
Z samego rana do legowiska medyka przybył Świerszczowy Skok, który od kilku dni pojawiał się w zasięgu jego wzroku, nawet gdy nie miał dla tego większego celu. Tego dnia również tak było, gdyż tego dnia pojawił się u jego boku, gdy uczeń siedział w wejściu do jego legowiska. Co go tu przyciągało? Nie było tu nic oprócz narzekającej Lilii i dwójki kociąt Szepczącej Pustki, które sprawowały posadę asystentów medyka. Był niby też i on, jednak był on marnym uczniem. Z całą pewnością wojownik nie przychodził tylko dla niego, musiał mieć też inny motyw.
– Zdecydowanie lepiej wyglądasz w nowych ziołach. Piękniej mam na myśli – powiedział Świerszcz, zbliżając się do boku. Zawilcowa Łapa pokierował na niego swój wzrok, na co ten tylko się zaśmiał. – Ej, to nie moja wina, że wyglądasz tak pięknie! Nie będę przecież okłamywać.
– Przestań. To nie jest śmieszne ani trochę – warknął kremowy, widocznie niezadowolony ze słów towarzysza.
– Ktoś nie jest w dobrym humorze dziś. Zrozumiane. Jednak to nie znaczy, że nie… – Nim wojownik zakończył swoją wypowiedź, Zawilec wstał i skierował się ku stosu ze zwierzyną, zostawiając kocura za sobą. Nie potrzebował jego towarzystwa. Szybkim wzrokiem przeskanował dostępną zwierzynę, po czym jego wzrok padł na kocicę, która usiadła przy nim.
– Motylkowa Łączko – podkreślił imię kocicy, skanując ją od dołu do góry – powinnaś trzymać swoją rodzinę z dala ode mnie, bo ostatnimi czasy Świerszczowy Skok zaczął pojawiać się coraz częściej u mego boku. Jest to irytujące, tym bardziej że ów kocur kilka księżyców temu błagał mnie o mak, a do tego nie zna on znaczenia słowa nie. Zrób chociaż jedną dobrą rzecz, a będę Ci naprawdę wdzięczny.
Kotka uniosła wzrok, upuszczając podniesioną mysz z powrotem na ziemię.
– Nie jestem w stanie ich kontrolować, a skoro Świerszcz do ciebie przychodzi, to znaczy, że potrzebuje pomocy – zamruczała kotka po chwili, podsuwając kocurowi opuszczoną wcześniej mysz i uśmiechając się ciepło.
– Nie, jeśli nie jest ani zraniony, ani chory. Pojawia się znikąd i próbuje spędzić ze mną czas, czy to w legowisku, czy na spacerach – powiedział zirytowany Zawilec, wbijając swój wzrok w mysz, którą przysunęła kotka. – Może i nie jesteś w stanie go kontrolować, ale możesz szepnąć mu dwa czy trzy słówka, że nie potrzebuje jego towarzystwa. Taka rada od siostry do brata, może tego posłucha. – Zachichotała i oparła się bokiem o kocura.
– On po prostu cię lubi! Spróbuj się z nim zaprzyjaźnić, każdy potrzebuje przyjaciół – zamruczała.
– Ja nie potrzebuje! – Kocur podniósł ton swego głosu. – A tym bardziej kogokolwiek kto jest spokrewniony z tymi dwoma lisicami! Są siebie warte i nie mogę doczekać się momentu, w którym skoczą sobie do gardeł. – Kocica uderzyła ogonem o ziemię.
– Mówisz o moich matkach! Uważaj – burknęła, przyciskając nos do nosa kocura. – A poza tym, gdybyś miał przyjaciół, to może byś nie miał kija... – tutaj przerwała.
– Twoje matki zasługują na szczerą krytykę ich działań, którą ja nie boję się powiedzieć. Ten klan gnije tylko przez nie, a najwyraźniej wszyscy są ślepi. Czego mógłbym spodziewać się po kotach, które zachowują się jak mój ojciec? Najwyraźniej za dużo sobie wyobrażałem.
– Mimo wszystko powinieneś umieć ugryźć się w język. Nie wybrałam sobie rodziny. I najwyraźniej wiem mniej niż wszyscy – westchnęła. Sierść na grzbiecie najeżyła jej się, przez co kotka wyglądała na jeszcze większą od kocura, na co ten wymruczał coś pod nosem.
– Cóż, zmieńmy temat! Musisz mieć przyjaciół. Ja chętnie zostanę jedną z nich! Będziemy razem chodzić po zioła w ciszy lub rozmawiając głośno! – zaśmiała się radośnie.
– Po pierwsze czemu miałbym być twoim przyjacielem? Nie mamy nic ze sobą wspólnego, a jak wspominałem wcześniej, twa rodzina… – urwał nagle, nie chcąc powrócić do wcześniejszego tematu. – A po drugie nie powinnaś zbierać ziół. Przypominam Ci, że jesteś wojownikiem, a nie medykiem. Jest nas wystarczająco, aby sumiennie zbierać zioła i je sortować, bez pomocy kotów z zewnątrz.
– Skąd wiesz, że nie mamy nic wspólnego? Chyba oceniasz mnie przez pryzmat mojej rodziny, co nie jest dobre, Zawilcu? – mruknęła. – I będę dalej zbierać zioła. Robię to rzadko z Firletką i jakoś ona nie ma obiekcji. Spokojnie, nie zabiorę ci roli – zaśmiała się.
– Od kiedy jesteś moją mentorką, żeby mówić mi, co jest dobre, a co złe? – zapytał, unosząc swe uszy. – Jeśli tak, to raczej nie obrazisz się, jak wspomnę coś Króliczej Gwieździe o twoim zbieraniu ziół zamiast wykonywaniu obowiązków. Masz przecież uczennicę, na której szkoleniu powinnaś się skupić, a nie latać za ziołami. Nikt nie potrzebuje tu twej pomocy, więc nie wiem, czemu pchasz się tam, gdzie Ciebie nie potrzeba.
– Nie musisz mi grozić Króliczą Gwiazdą, to nieładne zachowanie – pokiwała głową. – Mam uczennicę i codziennie wychodzę z nią na treningi, a także poluję dla klanu. Odwiedzam też żłobek. A raz na jakiś czas, gdy mam wolne, odwiedzam Wdzięczną Firletkę i idę z nią po zioła. Chyba trudno ci zrozumieć, że nie wychodzę po nie codziennie. I jeśli Firletka by mnie nie potrzebowała, to by mnie nie prosiła, żebym z nią chodziła – przeciągnęła się leniwie, ukazując, że groźby i wyniosły ton kocura nie robią na niej żadnego wrażenia. Wręcz je ignoruje. Uczeń tylko przewrócił oczami, biorąc kęs z podanej mu wcześniej myszy.
– Jeśli Ci tak zależy na ziołach, to było pozostać medykiem – rzucił pomiędzy kęsami. – Ale nie będę oceniać. Szczerze wolałbym Cię od Pajęczej Lilii w legowisku medyków, chociaż nie jesteś starą zrzędą, która przyczepia się do każdego mojego ruchu. Gdybym miał ją za mentorkę… Nie chcę rozmyślać tej wersji wydarzeń.
– Tak, Pajęcza Lilia jest trudnym kotem. Nie rozmawiałam z nią, a jeśli już, to tylko na mnie syczała – westchnęła i zaśmiała się nerwowo. – Ze Skowronim Odłamkiem też nie było łatwo, ale Wdzięczna Firletka jest super, prawda?
– Trudnym to za mało powiedziane. Moim zdaniem już od dawna powinna trafić do starszyzny. Może tam znajdzie wreszcie swoje miejsce. A, właśnie. Ty nie byłaś uczennicą Skowroniego Odłamka, prawda? Chociaż widziałem Cię częściej u boku Wdzięcznej Firletki niż u jego.
– Tak, powinna już iść na emeryturę. I tak byłam uczennicą Skowronka, jednak unikał mnie… właściwie wszystkich unikał i wydawał się taki… hm, przestraszony? Więc Firletka się mną opiekowała. Jestem jej bardzo wdzięczna! Dużo mnie nauczyła.
– Czyli plotki były prawdziwe i potwierdzisz ten fakt. Wiedziałem! – Zamilkł na chwilę, rozmyślając nad przekazanymi mu informacjami. Automatycznie podniósł się z ziemi, przecież wieść tą musiał oznajmić Kaczej Łapie, jednak nim wziął pierwszy krok, ponownie usiadł. Jej legowisko było puste, czekając na następnego ucznia chcącego przygarnąć jej wcześniejsze miejsce. Westchnął cicho. – Ekhem. Nie ważne. – powiedział bardziej do siebie niż do rozmówczyni. – Dziwi mnie to. Czemu ma mentorka przyjęła mnie pod swoje łapy, jeśli miała nieoficjalną uczennicę do wyszkolenia? To nie robi sensu.
– Tak, były! – zaśmiała się, poruszając wąsami z rozbawienia. Dobrze znała tę plotkę, bo szybko do niej dotarła. Gdy kocur wstał, ona również się podniosła, a widząc zakłopotanie w jego oczach, przechyliła głowę, spoglądając pytająco.
– Wszystko okej? – zapytała, po czym szybko dodała, jakby chcąc cofnąć wypowiedziane pytanie: – Też tego nie rozumiem… ale nie narzekam! I Ciebie, i mnie szkoliła najcudowniejsza kotka. Znaczy, Ciebie nadal szkoli.
– Tak, tak. Wszystko jest okej, tylko… Nie ważne – rzucił szybko, szukając zmiany tematu rozmowy. – Zignoruj, zapomnij o tym. – Niezręczna cisza otoczyła dwójkę kotów, gdy kremowy próbował znaleźć temat rozmowy. Nie mógł dopuścić za wszelką cenę, aby kontynuowali aktualny. – Więc… jesteś wojowniczką. Przynajmniej teoretycznie dobrą. Polujesz, walczysz i inne takie, ale dalej ciągnie Cię do ziół. Czemu więc nie zostaniesz Kronikarzem? Oni teoretycznie pomagają nam, chociaż nie pamiętam, kiedy Czuwająca Salamandra pojawiła się ostatni raz u nas. Jeśli ścieżka medyka, z której zrezygnowałaś, nie jest dobra, to czemu nie spróbować innej?
Patrzyła na kocura z troską w oczach. Jednak nie kontynuowała już tego tematu.
– Nie wiem… chciałam spróbować wielu ról, jednak Królicza Gwiazda nie był chętny, żebym tak skakała. Bycie medykiem bardzo mi się podobało, jednak ciągłe spojrzenia Skowronka i Lili, i to, że klan tak o nich rozmawiał… nie czułam się z tym dobrze. Czułam się winna. A potem bałam się, że będą kazać ci odejść albo komuś zrezygnować z roli, żebym ja mogła zostać. Więc zostałam wojowniczką – westchnęła, siadając i patrząc na własne łapy.
– Czemu przejmujesz się co inni myślą? Jakby mieli jakikolwiek wpływ na twoje życie. Może, gdybyś nie zrezygnowała, to wreszcie cały klan zaznałby spokoju i nie musiał słyszeć jej głosu w legowisku medyka. Bądź mnie by wyrzucili, bym był bezużytecznym członkiem tego klanu. To nie jest spadanie gwiazd z nieba, abyś musiała tak się przejmować. – Kotka zaśmiała się nerwowo.
– Nie wiem, jakoś tak mam – przekładam cudze szczęście nad własne. Kto wie, może jeszcze pewnego dnia będziemy razem układać zioła! I wolę już sama być na roli, która nie daje mi pełni szczęścia, niż sprawić, by ktoś czuł się całkiem bezużyteczny.
– Przesadzasz. Nie ma co zamartwiać się innymi, gdy ma się własne problemy na głowie. – Ucho kocura drgnęło lekko, a wzrok skierował ku podstawy wieży. – Wybacz mi, jednak obowiązki wzywają. – Po tych słowach kocur wstał i skierował się w stronę legowiska medyka. Może i jego mentorka go nie wołała, jednak wolał stworzyć takie wrażenie i zakończyć rozmowę nim rozwinie się ona bardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz