Treningi z Koszmarnym Omenem były straszne! Jak mogli mu dać takiego mentora? Nie dość, że robił męczące i bez sensu treningi, to jeszcze był wredny. Za każdym razem, jak Śnieżek coś źle zrobił, to ten zaczyna robić jakąś awanturę. Za każdym razem jak coś się stało, to ten się tym nie przejmował i nie wierzył w jego słowa! Znaczy, tak no czasem kłamał, ale nie zawsze. Czuł się jak w żłobku z matką, ona też tak robiła. Myślał, że jak będzie uczniem, to wszystko się zmieni, że będzie lepiej. Nadzieja jednak go zawiodła. Mimo to nie poddawał się i dążył do spełnienia swojego jedynego (na razie) marzenia. Nie minęło sporo czasu od jego mianowania, lecz już zdarzył poznać i bardziej szczegółowo dowiedzieć się o wszystkich rolach w jego klanie. Mistrz. To było to. Właśnie nim chciał być. To było jego marzenie i to chciał osiągnąć za wszelką cenę. Przez to musiał, bardziej strać się na treningach, ale z tym mentorem było to jeszcze trudniejsze!
- Śnieżna Łapo ruszaj się - mruknął Koszmarny Omen, wyrywając vana z zamyślenia. Przemierzali las, wracając z treningu. Śnieg skrzypiał im pod łapami, a zimne powietrze otaczało z każdej strony. Śnieżna Łapa odpowiedział coś cicho i przyspieszył kroku. Czarny kocur zaczął coś mówić, lecz uczeń już po chwili go nie słuchał. Wolał lepiej spędzić czas, w drodze do obozu, niż słuchać gadania tej wredoty. Dlatego Śnieżek wlepił wzrok w przestrzeń, gdzieś daleko w las i zaczął wyobrażać sobie życie Mistrza. Nagle biały zatrzymał się. Pomiędzy drzewami zobaczył niebieskie futro, a w powietrzu unosił się słaby zapach... Samotnika!
- Koszmarny Omenie! Tam jest samotnik! - powiedział młodszy, przerywając monolog wojownika. Kocur odwrócił się.
- Samotnik? Widzę, że twoje kłamstwa dalej się ciągną.
- Ja nie kłamie! - upierał się uczeń - Jasne, ostatnio zdarzyło mi się kłamać... - przyznał - Ale teraz mówię serio! Nie czujesz tego zapachu?
Kocur nie uwierzył Śnieżnej Łapie i zaczął się od niego oddalać. Van rozejrzał się i znowu zauważył nieznajomego.
- Spójrz! On nie jest z Klanu Wilka.
Koszmarny Omen odwrócił się w stronę Śnieżnej Łapy. Na pysku miał wypisane, że nie wierzy młodszemu, mimo to podszedł do niego i odwrócił się w stronę samotnika.
- Tam nic nie ma - oznajmił ostro. Śnieżek tracił powoli cierpliwość. Przecież nie kłamał! By się upewnić, spojrzał jeszcze raz w stronę samotnika. Nie było go. Van lekko się zaniepokoił i szybko pobiegł za mentorem. "To było dziwne" - pomyślał, doganiając go.
Nie minęło dużo czasu, a Śnieżek zapomniał o dziwnej sytuacji. Byli już przy samym obozie i nagle van odskoczył jak poparzony.
- Co się z tobą dzieje mysi móżdżku? Przez cały dzień pasujesz trening swoimi głupotami! - syknął czarno-biały kocur.
- Ale to ten samotnik! - krzyknął, niestety za głośno. Nieznajomy go usłyszał, bo spojrzał gwałtownie w stronę kotów.
- Dosyć tego! - warknął Koszmarny Omen i zabrał ucznia do obozu.
***
Przez tego samotnika musiał pomagać Kuniej Norce zbierać zioła i pomagać starszyźnie we wszystkim, co mu powiedzą. To było okropne! Zajęło mu to resztę dnia. Miał dość. I to wszystko przez tego obcego kota. Śnieżna Łapa był pewien, że on gdzieś tam jeszcze jest. Nie mógł przestać o nim myśleć, chciał sprawiedliwości. Postanowił więc go znaleźć. Słońce powoli zachodziło, van uznał, że to idealna pora na wyprawę. Wyszedł z obozu pod pretekstem zbierania ziół, które ostatnio były bardzo potrzebne. W lesie było zimniej niż rano, ale to go nie zatrzymało. Na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy, które oświetlały mu drogę. Postanowił zacząć poszukiwania od miejsca, w którym po raz pierwszy zobaczył tego kota. Ruszył w tamtą stronę, lecz już po chwili się zatrzymał, ponieważ wyczuł mocniejszy zapach samotnika. "Szybko poszło" - pomyślał i poszedł za zapachem. Chodził pomiędzy drzewami, próbując wtopić się w tło. Na szczęście jego futro, w krainie śniegu, idealnie pasowało i robiło za kamuflaż. W końcu zobaczył zielone oczy samotnika. Podkradł się do niego tak, jak umiał i przez dłuższy czas obserwował. Jego szare futro było w nieładzie, a spod niego było widać zarys kości. Czyżby nic nie jadł? Wyglądał na ucznia, lub wyrośniętego kociaka. "Dam sobie radę" - pomyślał Śnieżek. Podszedł trochę bliżej. W końcu, korzystając z nieuwagi kocura, skoczył, przygniatając go do ziemi. Kocur przez chwilę sprawiał wrażenie zdziwionego, lecz, tak jak mgła, szybko zniknęło.
- To twoja wina! Przez cienie straciłem cały dzień! - syknął Śnieżna Łapa, ostrzej niż zamierzał.
- Nie wiem, o co ci chodzi - oznajmił nieznajomy. Biały dopiero teraz zrozumiał swój błąd. On przecież tego nie chciał, nawet nie wiedział. Van niechętnie pościł zielonookiego i pozwolił mu wstać.
- Kim jesteś? - zadał pytanie - I co robisz na terytorium Klanu Wilka?
- Tereny ustalone są tylko pomiędzy klanami, samotników one nie obowiązują.
Śnieżek wbił w niego niedowierzające spojrzenie. Jak? To przecież było nie prawdą.
- Nikt nie ma prawa przekraczać naszego terenu - oznajmił stanowczo - Kim jesteś?
- Zaczynasz się powtarzać - powiedział samotnik. Van już nic nie powiedział. Ten kot wyglądał tak młodo, a zachowywał się kompletnie jak bardzo wyszkolony wojownik, jak mistrz. Coś było nie tak, ale Śnieżek jeszcze nie wiedział co. W końcu postanowił się po prostu poddać, bo wiedział, że to do niczego nie doprowadzi. Westchnął cicho.
- Jestem Śnieżna Łapa, uczeń Klanu Wilka - przedstawił się - Teraz twoja kolej, kim jesteś?
<Szczypiorku?>
[840 słów]
[Przyznano 17%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz