*dawno temu*
Nie. Nie miała wszystkiego. Siostra się myliła. Nie zdawała sobie sprawy ile bólu kosztowało ją dławienie w sobie buntowniczej natury. Blizny na jej pysku skutecznie jej o tym przypominały. Rwały ją każdego dnia, przypominając o gniewie lidera. Może i uchodziła za idealną córkę, ale była to tylko farsa. Maska, która miała ukryć przed Mroczną Gwiazdą to, że nie była taka jaką sobie wymarzył.
Położyła swą łapę na barku Chryzantemowej Krwi.
— Nie mów tak. To co mnie spotkało to żadne szczęście. Pamiętasz jak byłam młoda? Miałam marzenia. Chciałam zwiedzać świat, a zostałam w klanie, gdzie podcięto mi skrzydła. Liczyłam na to, że będę silna, a okazałam się słaba. Na treningach ciągle zawodziłam Irgowy Nektar, a lider... — westchnęła ciężko. — Gdybym była posłuszną córką, nie miałabym teraz tej paskudnej blizny... Nie chciałam także być matką. Przecież wiesz, że mnie ciężko zatrzymać w jednym miejscu na dłużej. Zrobiłam to dla kultu, nie dla siebie. Ale nie żałuje, że tak to się potoczyło, ponieważ mam dwie cudowne córki. Mroczna Puszcza mi je zesłała, ponieważ ujrzeli moje gorliwe nienawiścią serce, które przeklinało Klan Gwiazdy. Jeżeli mi tego zazdrościsz... To zawsze możesz zaadoptować jakieś młode. Spróbuj swoich sił jako matka. Wiesz, że zawsze będę cię wspierać. — Zetknęła się z nią głową. — I może cię to zdziwi. — Uśmiechnęła się pod nosem. — Ale to ja uważałam ciebie za ideał. Nie miałaś tylu problemów co ja, żyłaś w spokoju, nie irytował cię ruch, dźwięk i spałaś głęboko, gdy ja budziłam się raz po raz. Moje życie było chaosem, twoje spokojną taflą. Musiałam się nauczyć tego co ci przychodziło z łatwością. Nie miałam cierpliwości, dzieci mnie jej nauczyły. Ale kosztowało mnie to wiele trudu.
Na pysku niebieskiej kotki widać było zaskoczenie, jeśli nie szok. Zupełnie się nie spodziewała otrzymania takiej odpowiedzi.
— Och — wydała tylko z siebie początkowo, zanim kontynuowała — Ja zawsze miałam wrażenie, że... nie nadaję się do kultu. Wszyscy inni jesteście tak wpatrzeni w Mroczną Puszczę, że żadna myśl nie przechodzi wam przez głowę, gdy mordujecie. Chodzicie z głowami wysoko w górze. Pewni siebie, dumni. Ja tak nie potrafię — spuściła łeb, łza po łzy spływające jej po policzkach, mimo że jej głos nawet nie drżał. — Wahałam się. Nie potrafię patrzeć w te przerażone oczy. Mam wrażenie, że kiedyś odniosę jeszcze większą porażkę. Skończę jak Szczur, jako wyrzutek.
— Nie musisz zabijać. I tak dla wszystkich nie starcza kotów. Wystarczy, że będziesz się modlić i wspierać kult podczas obrzędów ku chwale Mrocznej Puszczy, a wierzę, że znajdzie się dla ciebie miejsce wśród przodków. Oni są litościwi dla swoich pokornych wyznawców. — Otarła z jej pyska łzy. — No już. Głowa do góry. Nauczę cię paru modlitw, co ty na to? Możemy też przeprowadzić rytuał na myszy. Nie jest to zbyt chwalebny dar, ale zawsze do ćwiczeń może się nadać.
<Chryza?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz