Pierwsze dni życia Morza bynajmniej nie zapisały się w jej pamięci jako szczególnie miłe, a wręcz przeciwnie, jawiły się jej jako pasmo nieszczęść i nieprzyjemności. Co prawda, gdy zabierano ją matce, Morze wciąż była głucha i ślepa, toteż nie słyszała rozpaczliwych zawodzeń Pruszki, nie widziała również bólu wykrzywiającego rysy matczynego pyska. Jednakże bardzo dotkliwie czuła na swym drobnym ciałku przenikliwy chłód, zauważyła też, że dotychczas wszechobecny oraz komfortowo znajomy zapach mleka i rodziny z jakiegoś powodu zniknął. To wystarczyło, by kociątko poczuło w klatce piersiowej nieprzyjemny ucisk niepokoju, szybko przeradzającego się w paniczny wręcz strach. Niestety, na nic zdały się jej piski, bezsłownie lecz głośno żądające oddania jej tak nagle utraconego ciepła i bezpieczeństwa. Od tamtego momentu nie poczuła już nigdy zapachu matki, a bezowocne protesty szybko wyczerpały ją do tego stopnia, że po prostu zasnęła zwisając z pyska nieznanego łotra.
Miała wrażenie, że spała bardzo długo. Gdy obudziła się, początkowo nic nie wprowadziło jej w panikę, albowiem wszystko było takie, jak być powinno - ciepłe i pachnące mlekiem. Dopiero gdy mgliście przypomniała sobie wcześniejsze wydarzenia, jej mózg zaczął rejestrować pewne elementy otoczenia, które zrodziły w Morzu niepokój. Mleko co prawda było mlekiem, ale pachniało jakoś inaczej niż typowe mleko - samo to wystarczyło, by kotka w popłochu zerwała się na drżące łapki i ze słabym piskiem odsunęła się… w nieokreślonym kierunku, ważne, że gdzieś indziej, jak najdalej od wrogiego i nieznanego. Niestety, wraz z pierwszym odkryciem obcości, do Morza zaczęły docierać również inne wrażenia, wyraźnie dające jej do zrozumienia, że coś jest bardzo nie tak. Całe jej otoczenie pachniało inaczej, pod poduszkami łap miała inny grunt, w powietrzu ciążyła nietypowa wilgoć, a co najgorsze, była pewna, że w pobliżu są inne koty, a żaden z nich nie miał znajomego zapachu. To wszystko przyprawiło ją o ból głowy i dreszcze, lecz mimo osłabienia, zaczęła z jeszcze większą determinacją iść przed siebie, całą energię wkładając w tą rozpaczliwą próbę ucieczki. Jej starania okazały się być daremne - zdążyła postawić zaledwie kilkanaście kroków, nim coś chwyciło ją za skórę na karku, uniosło w powietrze, po czym odłożyło z powrotem w tym przeklętym, fałszywym miejscu, które śmiało stwarzać poczucie bezpieczeństwa i komfortu, mimo tego, że w rzeczywistości emanowało obłudą. Leżała tak przez chwilę na jakimś miękkim, ale obcym futrze, kontemplując swoją sytuację w tym ciepłym, ale obcym miejscu, aż zrozumiała, że ucieczka nic nie wskóra i zostało jej tylko jedno.
Westchnęła żałośnie na próbę, a gdy upewniła się, że wciąż może otwierać pyszczek i wyduszać z niego potencjalne dźwięki, podźwignęła przednią część ciała, a następnie, zasytgając w tej dumnej, buntowniczej pozie, zaczęła piszczeć przeraźliwie. W owe piski włożyła całą swoją rozpacz, niezadowolenie i strach, a z każdym z nich wysilała drobne płuca i gardło coraz bardziej, mając nadzieję, że ktoś ją usłyszy - może matka, a może niedobry świat, który zlituje się nad jej niedolą. I okazało się, że ktoś rzeczywiście usłyszał jej wołania! Lecz jak na złość nie była to ani rodzicielka, ani okrutny los. Miast tego poczuła obok siebie ciało niewiele większe od swojego. Morze opadła z przednich łap, nieco zbita z tropu tym, że co prawda jej prośba o wysłuchanie się spełniła, ale nie zasługą matki czy tajemniczej mocy sprawiedliwości, ale za sprawą trzeciej, sekretnej opcji. Zaczęła węszyć i kręcić główką, gdy nagle jej nos zetknął się z innym, odrobinę większym nosem. Dmuchnęła w niego, a tajemniczy nos (który zapewne był przymocowany do całej reszty kota, którego kotka najzwyczajniej w świecie nie była jeszcze w stanie zobaczyć) również dmuchnął, śląc w kierunku mordki Morza podmuch ciepła. Ta niesamowicie interesująca interakcja sprawiła, że kociątko jakoś zapomniało o swej niedoli. Przez chwilę zastanawiała się, co może zrobić dalej, a gdy już się namyśliła, otworzyła właściwie bezzębny jeszcze pyszczek i ugryzła to, co miała przed sobą.
<Rusałka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz