Podziękowała, kiedy Gęsi Wrzask opatrzył jej rany. Bo co innego miała robić? Kiedy tylko skończył uciekła. Weszła do legowiska uczniów i prawie do razu zapadła w sen.
***
Mysz. Widziała wyraźnie małe wychudzone zwierzątko ruszające się w poszukiwaniu jakiegokolwiek jedzenia. Zaburczało jej w brzuchu. Przypadła do ziemi w pozycji łowieckiej. Powoli zbliżała odległość pomiędzy nią, a myszą. Stąpała ostrożnie, nie czyniąc najmniejszego hałasu. Kiedy znalazła się wystarczająco blisko, skoczyła. Była głodna. Obolała. Zmęczona. Osłabiona. To spowodowało, że wylądowała o mysi ogon od zdobyczy. Od razu rzuciła się za nią w pogoń. Była szybka, więc po chwili dorwała gryzonia i uśmierciła silnym zaciśnięciem szczęk. Nawet nie zauważyła, kiedy wbiegła na lód pokryty śniegiem. Powinien być gruby, ale w tym miejscu nie był. Zorientowała się, kiedy usłyszała trzaśnięcie.
- Jadowita Żmijo? – pisnęła.
- Czego chcesz? – usłyszała prychnięcie. Dlaczego akurat ona musiała pójść na ten patrol?
- Czuję, że lód się pode mną łamie. – wychrypiała przez ściśnięte gardło.
- Co tam bredzisz? – syknęła czarna kotka. Rozwydrzona Łapa niepewnie zrobiła krok w przód, a wtedy… stało się. Głupia. Nie powinna w ogóle się ruszać! Zewsząd otoczył ją błękit. Przez chwilę nie mogła się poruszać. Dopiero po chwili, kiedy pozbyła się szoku i oswoiła z przeraźliwym zimnem popłynęła do góry. Widziała tam światło. Walnęła głową o lód znajdujący się na powierzchni. Przez chwile ją zamroczyło. Muszę znaleźć otwór, inaczej umrę! Jadowita Żmija mi nie pomoże! A Lwia Grzywa jest daleko, bo się rozdzieliliśmy! Powoli zaczynało brakować jej powietrza. Czuła, że już nie da rady… W ostatnim wysiłku popłynęła ku górze. Coś rozwaliło jej lód nad głową. Chwyciło ją za kark i wyciągnęło. Rozwydrzona Łapa zaczęła kaszleć.
- T-tatuś! – pisnęła pomiędzy łzami. Było jej przeraźliwie zimno. Nie czuła swojego ciała i potwornie bolała ją głowa.
- Już dobrze. Jesteś bezpieczna. Idziemy do medyka. – powiedział.
- N-nie, nie trzeba. – odpowiedziała. – Naprawdę. – nie miała najmniejszej ochoty na widzenie Gęsiego Wrzasku więcej, niż to było konieczne.
***
Od tamtego wydarzenia minęło trochę czasu, a Rozwydrzona Łapa wciąż czuła się osłabiona. A kilka wschodów słońca temu zemdlała. Teraz stała niepewnie przed Gęsim Wrzaskiem.
- Czego chcesz gówniaro? – prychnął zirytowany.
- Ja… p-p-p-potrzebuje pomocy… Chyba jestem chora… - pisnęła.
- Znowu czegoś ode mnie chcesz?!? Nie wystarczy już, że niańczę innych to jeszcze i ty musisz mi truć dupę?!? – wrzasnął.
- Ja… p-przepraszam! – pisnęła. Może to jednak nie był dobry pomysł.
- Siadaj. Zaraz ci coś dam. – syknął i po coś poszedł. Przyniósł jej jakieś zioła. Bolało ją, że nawet nie wiedziała co to jest. Po chwili poczuła się znacznie lepiej.
- D-dz-dziękuję. – wyszeptała.
[415 słów]
wyleczona: Rozwydrzona Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz