dzień śmierci Tygrys
Cały klan wiedział o śmierci starszej liderki. Poza jedną, ważną dla niej osobą. Róża nie miała ochoty się z tym babrać, już wystarczająco robiła przychodząc do Jeleniego Puchu niemal dzień w dzień, chcąc sprawdzić jak idzie z jego kuracją. Być może powinna się go teraz pozbyć, w końcu jedyne co robi to zajmuje czas i miejsce, oraz żre zwierzynę ze stosu. Powstrzymywały ją jednak dwie rzeczy.
Jej własne wspomnienia i jakaś śmieszna melancholia na starość, oraz szacunek i uszanowanie woli Tygrysiej Gwiazdy. To dość mocno wiązało jej łapy. Tak czy inaczej właśnie kierowała się w stronę jego nory, żałując, że nie może wysłać tu jakiegoś wojownika. Chciała zrzucić to na kogoś, bo miała ważniejsze sprawy na głowie, już i tak nie odwiedzała go od dwóch dni, nie mogąc patrzeć na kocura, przypominającego w pewnym stopniu Tygrys. Niemniej jednak sprawa była poważna i wypadało zachować się odpowiednio. Stanęła nad norą, a gdy dostrzegła wpatrujące się w nią niebieskie oczy, usiadła wygodnie na brzegu, po czym zadała pytanie, które wypowiadała każdego dnia, kiedy tylko go odwiedzała. ,,Dzień dobry, Jeleni Puchu. Jak się dzisiaj czujesz?” jej własne słowa zabrzmiały w jej uszach. Niebieskie ślepia kocura na dole powędrowały na Różę, po czym padła kolejna odpowiedź, ta sama co zwykle. Że czuje się dobrze. Zaczęło być to wręcz nużące, lecz była to jedyna stała w życiu Róży, więc w jakiś sposób uzależniła się do tego trybu. Tu jednak musiała to nieco przełamać. Milczała przez dłuższy czas, podczas których po prostu patrzyła na syna Tygrys. Dopiero po tym czasie, wciągnęła powietrze w płuca.
- Myślę, że pamiętasz rudą kotkę, Tygrysią Gwiazdę która tu przychodziła - zaczęła, czekając na reakcję kocura.
- Mama? - zapytał, przekrzywiając głowę. - Tak. Znać... To mama.
Kotka kiwnęła głową na potwierdzenie.
- Przyszłam by cię poinformować o jej śmierci - rzuciła bez owijania w bawełnę - Więcej do ciebie nie przyjdzie, zmarła najpewniej w nocy.
Rudy zamarł słysząc te słowa. Wpatrywał się w nią z szokiem, jakby nie wierząc w wypowiadane przez nią słowa.
- Mama? - miauknął, a głos mu zadrżał. - Czemu? Już nigdy...? A-ale... znów my być łazem... Czemu Klan Gwiazdy zabłać? Czemu?! - załkał, kręcąc coraz bardziej łbem, jakby próbując wyrzucić tą informacji z pamięci. - Nie! Kłamstwo! Ona nie mogła... Nie mogła... Ja chcę do mamy!
Róża jeszcze chwilę patrzyła na kocię w skórze dorosłego, zniszczonego kota.
- Cóż, na nieszczęście jest to prawda - odparła, nie zmieniając tonu głosu - Najpewniej zdajesz sobie sprawę, że nie możemy cię stąd wypuścić, byś mógł się pożegnać, więc jeśli jest coś, co jesteśmy w stanie zrobić, jestem gotowa tego wysłuchać.
Rozpłakał się bardziej. Trwał przez pewien czas w tym stanie, pojmując powoli powagę całej sytuacji, podczas gdy Róża nie ruszała się z miejsca, cierpliwie czekając na słowa Jelenia.
- Powiedzieć... powiedzieć jej... że ją kochać... I... I kwiatka, ładnego. Że Jelonek przeprasza, że być zły syn - wybełkotał przez łzy. Calico kiwnęła głową.
- Masz moje słowo. - Po tych słowach ostatni raz spojrzała na Jelenia, zaraz potem odwracając się na pięcie i odchodząc, pozostawiając kocura samego sobie.
Kilka dni po próbie wyciągnięcia Jelenia z nory przez Lew
Jak można było zobaczyć, Jeleń nie nadawał się do wychodzenia z nory. Był jak kret który nagle uzyskał wzrok i przytłoczył go obraz świata. Był zwyczajnie bezużyteczny, nie mógł wrócić do roli wojownika bo bał się za bardzo otoczenia a podczas walki nikt nie wiedział czy się schowa i będzie piszczał jak kocię czy wpadnie w szał i pozabija wszystkich dookoła. Dlatego miała dla niego inne zadanie. Główne tunele były już prawie gotowe do "publikacji", ziemia jeszcze nie była do końca zmarznięta, więc była szansa na trening w kopaniu, gdyż przez zimę najpewniej kocur by trenował przemieszczanie się po nich.
Jak więc można się było domyślić, Róża chciała wykorzystać rudzielca do podkopywania. Było ciasno, ciemno, brak nieba, idealnie chyba dla niego, nie? Jak kret, do którego się skrupulatnie upodabniał. Nie widziała sensu w ciągłym trzymaniu go i żywieniu. A tak to może się trochę usocjalizuje.
Kilka dni po tym, jak Lwia Łapa spróbowała wyciągnąć Jeleniego z nory, Róża podeszła do niego, zerkając z góry w dół. ,,Mam nadzieję, że zrozumiesz" Mruknęła w myślach w stronę niewidzialnego ducha Tygrysiej Gwiazdy.
- Jeleni Puchu - zaczęła, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę, a gdy się to udało, postanowiła zadać swoje pytanie - Jak się czułeś na otwartej przestrzeni?
- S-stłasznie... Tam nie być ścian. Tam pusto. Tam iść bez końca i nie być koniec. Świat wielki. Za wielki dla Jelonek.
- Więc co myślisz o miejscach ciemnych, ciaśniejszych niż ta dziura, po których się jednak da przemieszczać?
- Nie być w takiej dziuła, ale brzmi bezpiecznie. Czuć gdzie koniec, gdzie głanica. To spokój. Jak tulas od Pożał - wytłumaczył liderce swoją opinię na ten temat. - Dostane taki tunel? - zaraz jakby się ożywił. - Zabawa?
- W połączeniu z pracą dla dobra klanu - przytaknęła z nikłym uśmiechem. Nie widziała w tym nic zabawnego, ale jakoś kocura trzeba było przekonać - W końcu chcesz się przydać na coś dla swoich pobratymców prawda? Żeby Pożar i Lew byli dumni…
- Tak! - Uśmiechnął się szeroko, a jego oko zabłysło żywiej. - Kocham Pożał, a Lew przyjaciel. Ich duma ważna dla Jelonek. A co przydać? Co może Jelonek łobić w tunel? - dopytywał, składając znacznie bogatsze zdania niż jeszcze wiele księżyców temu. Widać było, że o zgrozo rudzi, mieli dobry wpływ na tego dzikusa.
Lekki uśmiech teraz się poszerzył, a kotka ulokowała się wygodnie, podpierając podbródek łapą.
- Na chwilę obecną jedynie zapoznać się z rozkładem głównych ścieżek - poinformowała zgrabnie - Zaraz nastanie pora nagich drzew, więc ziemia będzie zmarznięta. Potem jednak chcę, żebyś odbudował swoje mięśnie i życie socjalne. W końcu chcesz mieć więcej przyjaciół niż tylko jednego, prawda? Kiedy ziemia rozmięknie, chcę, żebyś według zaleceń zaczął poszerzać i podkopywać dodatkowe tunele, wraz z pomocą niektórych kotów - przerwała na moment, lustrując z góry rudzielca - Co ty na to?
Rudy zamrugał zaskoczony. Widocznie nie spodziewając się takiej propozycji.
- To być zaszczyt dla Jelonek. Jelonek pomoże. Świat na górze stłaszny, na dole przyjemny. Ja umieć kopać! Kopać dziuły w mojej dziuła z nudów i by ukłyć Kic-Kic przed Pan! Ale on znalazł... - Zaszurał łapą po ziemi, wspominając traumatyczne przeżycia. Widać było, że pomimo tych księżyców z dala od swoich oprawców, wciąż tym wszystkim żył. Wzdrygnął się na moment, zwracając swoje oko z powrotem na liderkę. - Jelonek być grzeczny za jeść. Nie zjeść burzak - obiecał. - Tylko... niech nie zaskoczyć Jelonek. Nie od ślepe oko. Jak bać się to atak. Ja musieć widzieć, by się nie bać. Ja czuć zapach i słyszeć, ale oko ważne dla spokój.
- Rozumiem, poinformuję resztę klanu o twojej prośbie. Czy jeśli nie będziesz mógł ich zobaczyć, lecz dadzą o sobie znać wcześniej, czy będziesz również spokojny? - Pyta dla upewnienia, spokojnym tonem - Dodatkowo, rozumiem, że chcesz zostać w dziurze?
- Um... Tak. Być spokojny jeśli nie dadzą znać przy uchu. Byle mnie nie wystłaszyć. Na górze bałdziej nełwowo niż w dziuła - miauknął, a na wzmiance o swoim lokum, pokiwał głową. - Tak. Płoszę. Nie chcę skrzywdzić burzak przez sen, a nie przywykł Jelonek do góła. Na łazie bezpiecznie w dziuła. Dla Jelonka i burzak.
- Zaskakująco trzeźwe myślenie - przyznała - A więc dobrze. Zacznij się przygotowywać psychicznie, zaczniemy za jakiś czas. Przyjdę wtedy po ciebie. Być może damy radę zrobić coś... z tą całą sytuacją - tu machnęła chaotycznie łapą wskazując na Jelenia. - Spodziewam się, że z początku będą ci towarzyszyć wojownicy, co do liczebności jeszcze nie mam pewności, poinformuję cie jednak wcześniej.
Rudy pokiwał głową, zrozumiawszy przekaz, podczas gdy Róża zastanowiła się jakim cudem kocur sam nie wpadł na pomysł z początku by się stąd wydostać podkopując jakiś tunel. Podejrzewała, że po prostu nie chciał. Wyjątkowo wygodne, Mroczna Gwiazdo.
- Dobrze. A może być tam też Lew albo Pożał? Oni dawać otucha. Łeszta obca, przy nich Jelonek nie bać się aż tak.
-Najpewniej - potwierdziła lekko, ukrywając niezadowolenie z tego powodu. Że też akurat ta parszywa dwójka zawsze musiała się koło niego kręcić - Być może będzie jeszcze Diamentowy Wąs. Nie jest ci pewnie tak obca jak inni?
- Siostła mnie nie lubić... - wyznał ze smutkiem w głosie. - Nie dziwić się. Chcieć ją zjeść... Mam nadzieję, że ona nie być zła. Jak być mały ona dokuczać, że Jelonek kulka. Tełaz chyba milsza... chyba... Dawać mi jeść w dziuła, ale patrzeć dziwnie…
- Czyli rozumiem, że Leśny Pożar i Lwia Łapa to twoje jedyne bliższe towarzystwo - zagaiła, odkładając temat Diament na bok. Srebrna w jej oczach miała pozytywny wydźwięk, poza tym, nie jej było oceniać relacje rodzinne ani tłumaczyć pewnych zachowań Jeleniowi, gdyż było to zwyczajnie zbyt skomplikowane na jego umysł, a ona sama nie przepadała za tymi tematami.
- Powiedz mi, wasza relacja jest dobra? Nie próbują cię do niczego namówić? Wiesz, martwię się trochę, w końcu nie miałeś zbyt wielu okazji do zawierania znajomości, a ja nie znam ich osobiście na tyle, by jakoś ocenić. Opowiesz mi trochę jak spędzacie czas? - Miauknęła spokojnie, miłym tonem. Czy się martwiła? Owszem, ale nie o samego Jelenia a jakie szkody mógłby wyrządzić pod namową rudzielców. A teraz była do tego idealna okazja.
Cały klan wiedział o śmierci starszej liderki. Poza jedną, ważną dla niej osobą. Róża nie miała ochoty się z tym babrać, już wystarczająco robiła przychodząc do Jeleniego Puchu niemal dzień w dzień, chcąc sprawdzić jak idzie z jego kuracją. Być może powinna się go teraz pozbyć, w końcu jedyne co robi to zajmuje czas i miejsce, oraz żre zwierzynę ze stosu. Powstrzymywały ją jednak dwie rzeczy.
Jej własne wspomnienia i jakaś śmieszna melancholia na starość, oraz szacunek i uszanowanie woli Tygrysiej Gwiazdy. To dość mocno wiązało jej łapy. Tak czy inaczej właśnie kierowała się w stronę jego nory, żałując, że nie może wysłać tu jakiegoś wojownika. Chciała zrzucić to na kogoś, bo miała ważniejsze sprawy na głowie, już i tak nie odwiedzała go od dwóch dni, nie mogąc patrzeć na kocura, przypominającego w pewnym stopniu Tygrys. Niemniej jednak sprawa była poważna i wypadało zachować się odpowiednio. Stanęła nad norą, a gdy dostrzegła wpatrujące się w nią niebieskie oczy, usiadła wygodnie na brzegu, po czym zadała pytanie, które wypowiadała każdego dnia, kiedy tylko go odwiedzała. ,,Dzień dobry, Jeleni Puchu. Jak się dzisiaj czujesz?” jej własne słowa zabrzmiały w jej uszach. Niebieskie ślepia kocura na dole powędrowały na Różę, po czym padła kolejna odpowiedź, ta sama co zwykle. Że czuje się dobrze. Zaczęło być to wręcz nużące, lecz była to jedyna stała w życiu Róży, więc w jakiś sposób uzależniła się do tego trybu. Tu jednak musiała to nieco przełamać. Milczała przez dłuższy czas, podczas których po prostu patrzyła na syna Tygrys. Dopiero po tym czasie, wciągnęła powietrze w płuca.
- Myślę, że pamiętasz rudą kotkę, Tygrysią Gwiazdę która tu przychodziła - zaczęła, czekając na reakcję kocura.
- Mama? - zapytał, przekrzywiając głowę. - Tak. Znać... To mama.
Kotka kiwnęła głową na potwierdzenie.
- Przyszłam by cię poinformować o jej śmierci - rzuciła bez owijania w bawełnę - Więcej do ciebie nie przyjdzie, zmarła najpewniej w nocy.
Rudy zamarł słysząc te słowa. Wpatrywał się w nią z szokiem, jakby nie wierząc w wypowiadane przez nią słowa.
- Mama? - miauknął, a głos mu zadrżał. - Czemu? Już nigdy...? A-ale... znów my być łazem... Czemu Klan Gwiazdy zabłać? Czemu?! - załkał, kręcąc coraz bardziej łbem, jakby próbując wyrzucić tą informacji z pamięci. - Nie! Kłamstwo! Ona nie mogła... Nie mogła... Ja chcę do mamy!
Róża jeszcze chwilę patrzyła na kocię w skórze dorosłego, zniszczonego kota.
- Cóż, na nieszczęście jest to prawda - odparła, nie zmieniając tonu głosu - Najpewniej zdajesz sobie sprawę, że nie możemy cię stąd wypuścić, byś mógł się pożegnać, więc jeśli jest coś, co jesteśmy w stanie zrobić, jestem gotowa tego wysłuchać.
Rozpłakał się bardziej. Trwał przez pewien czas w tym stanie, pojmując powoli powagę całej sytuacji, podczas gdy Róża nie ruszała się z miejsca, cierpliwie czekając na słowa Jelenia.
- Powiedzieć... powiedzieć jej... że ją kochać... I... I kwiatka, ładnego. Że Jelonek przeprasza, że być zły syn - wybełkotał przez łzy. Calico kiwnęła głową.
- Masz moje słowo. - Po tych słowach ostatni raz spojrzała na Jelenia, zaraz potem odwracając się na pięcie i odchodząc, pozostawiając kocura samego sobie.
‧▪꙳◈◃♦――♜――♦▹◈꙳▪‧
Kilka dni po próbie wyciągnięcia Jelenia z nory przez Lew
Jak można było zobaczyć, Jeleń nie nadawał się do wychodzenia z nory. Był jak kret który nagle uzyskał wzrok i przytłoczył go obraz świata. Był zwyczajnie bezużyteczny, nie mógł wrócić do roli wojownika bo bał się za bardzo otoczenia a podczas walki nikt nie wiedział czy się schowa i będzie piszczał jak kocię czy wpadnie w szał i pozabija wszystkich dookoła. Dlatego miała dla niego inne zadanie. Główne tunele były już prawie gotowe do "publikacji", ziemia jeszcze nie była do końca zmarznięta, więc była szansa na trening w kopaniu, gdyż przez zimę najpewniej kocur by trenował przemieszczanie się po nich.
Jak więc można się było domyślić, Róża chciała wykorzystać rudzielca do podkopywania. Było ciasno, ciemno, brak nieba, idealnie chyba dla niego, nie? Jak kret, do którego się skrupulatnie upodabniał. Nie widziała sensu w ciągłym trzymaniu go i żywieniu. A tak to może się trochę usocjalizuje.
Kilka dni po tym, jak Lwia Łapa spróbowała wyciągnąć Jeleniego z nory, Róża podeszła do niego, zerkając z góry w dół. ,,Mam nadzieję, że zrozumiesz" Mruknęła w myślach w stronę niewidzialnego ducha Tygrysiej Gwiazdy.
- Jeleni Puchu - zaczęła, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę, a gdy się to udało, postanowiła zadać swoje pytanie - Jak się czułeś na otwartej przestrzeni?
- S-stłasznie... Tam nie być ścian. Tam pusto. Tam iść bez końca i nie być koniec. Świat wielki. Za wielki dla Jelonek.
- Więc co myślisz o miejscach ciemnych, ciaśniejszych niż ta dziura, po których się jednak da przemieszczać?
- Nie być w takiej dziuła, ale brzmi bezpiecznie. Czuć gdzie koniec, gdzie głanica. To spokój. Jak tulas od Pożał - wytłumaczył liderce swoją opinię na ten temat. - Dostane taki tunel? - zaraz jakby się ożywił. - Zabawa?
- W połączeniu z pracą dla dobra klanu - przytaknęła z nikłym uśmiechem. Nie widziała w tym nic zabawnego, ale jakoś kocura trzeba było przekonać - W końcu chcesz się przydać na coś dla swoich pobratymców prawda? Żeby Pożar i Lew byli dumni…
- Tak! - Uśmiechnął się szeroko, a jego oko zabłysło żywiej. - Kocham Pożał, a Lew przyjaciel. Ich duma ważna dla Jelonek. A co przydać? Co może Jelonek łobić w tunel? - dopytywał, składając znacznie bogatsze zdania niż jeszcze wiele księżyców temu. Widać było, że o zgrozo rudzi, mieli dobry wpływ na tego dzikusa.
Lekki uśmiech teraz się poszerzył, a kotka ulokowała się wygodnie, podpierając podbródek łapą.
- Na chwilę obecną jedynie zapoznać się z rozkładem głównych ścieżek - poinformowała zgrabnie - Zaraz nastanie pora nagich drzew, więc ziemia będzie zmarznięta. Potem jednak chcę, żebyś odbudował swoje mięśnie i życie socjalne. W końcu chcesz mieć więcej przyjaciół niż tylko jednego, prawda? Kiedy ziemia rozmięknie, chcę, żebyś według zaleceń zaczął poszerzać i podkopywać dodatkowe tunele, wraz z pomocą niektórych kotów - przerwała na moment, lustrując z góry rudzielca - Co ty na to?
Rudy zamrugał zaskoczony. Widocznie nie spodziewając się takiej propozycji.
- To być zaszczyt dla Jelonek. Jelonek pomoże. Świat na górze stłaszny, na dole przyjemny. Ja umieć kopać! Kopać dziuły w mojej dziuła z nudów i by ukłyć Kic-Kic przed Pan! Ale on znalazł... - Zaszurał łapą po ziemi, wspominając traumatyczne przeżycia. Widać było, że pomimo tych księżyców z dala od swoich oprawców, wciąż tym wszystkim żył. Wzdrygnął się na moment, zwracając swoje oko z powrotem na liderkę. - Jelonek być grzeczny za jeść. Nie zjeść burzak - obiecał. - Tylko... niech nie zaskoczyć Jelonek. Nie od ślepe oko. Jak bać się to atak. Ja musieć widzieć, by się nie bać. Ja czuć zapach i słyszeć, ale oko ważne dla spokój.
- Rozumiem, poinformuję resztę klanu o twojej prośbie. Czy jeśli nie będziesz mógł ich zobaczyć, lecz dadzą o sobie znać wcześniej, czy będziesz również spokojny? - Pyta dla upewnienia, spokojnym tonem - Dodatkowo, rozumiem, że chcesz zostać w dziurze?
- Um... Tak. Być spokojny jeśli nie dadzą znać przy uchu. Byle mnie nie wystłaszyć. Na górze bałdziej nełwowo niż w dziuła - miauknął, a na wzmiance o swoim lokum, pokiwał głową. - Tak. Płoszę. Nie chcę skrzywdzić burzak przez sen, a nie przywykł Jelonek do góła. Na łazie bezpiecznie w dziuła. Dla Jelonka i burzak.
- Zaskakująco trzeźwe myślenie - przyznała - A więc dobrze. Zacznij się przygotowywać psychicznie, zaczniemy za jakiś czas. Przyjdę wtedy po ciebie. Być może damy radę zrobić coś... z tą całą sytuacją - tu machnęła chaotycznie łapą wskazując na Jelenia. - Spodziewam się, że z początku będą ci towarzyszyć wojownicy, co do liczebności jeszcze nie mam pewności, poinformuję cie jednak wcześniej.
Rudy pokiwał głową, zrozumiawszy przekaz, podczas gdy Róża zastanowiła się jakim cudem kocur sam nie wpadł na pomysł z początku by się stąd wydostać podkopując jakiś tunel. Podejrzewała, że po prostu nie chciał. Wyjątkowo wygodne, Mroczna Gwiazdo.
- Dobrze. A może być tam też Lew albo Pożał? Oni dawać otucha. Łeszta obca, przy nich Jelonek nie bać się aż tak.
-Najpewniej - potwierdziła lekko, ukrywając niezadowolenie z tego powodu. Że też akurat ta parszywa dwójka zawsze musiała się koło niego kręcić - Być może będzie jeszcze Diamentowy Wąs. Nie jest ci pewnie tak obca jak inni?
- Siostła mnie nie lubić... - wyznał ze smutkiem w głosie. - Nie dziwić się. Chcieć ją zjeść... Mam nadzieję, że ona nie być zła. Jak być mały ona dokuczać, że Jelonek kulka. Tełaz chyba milsza... chyba... Dawać mi jeść w dziuła, ale patrzeć dziwnie…
- Czyli rozumiem, że Leśny Pożar i Lwia Łapa to twoje jedyne bliższe towarzystwo - zagaiła, odkładając temat Diament na bok. Srebrna w jej oczach miała pozytywny wydźwięk, poza tym, nie jej było oceniać relacje rodzinne ani tłumaczyć pewnych zachowań Jeleniowi, gdyż było to zwyczajnie zbyt skomplikowane na jego umysł, a ona sama nie przepadała za tymi tematami.
- Powiedz mi, wasza relacja jest dobra? Nie próbują cię do niczego namówić? Wiesz, martwię się trochę, w końcu nie miałeś zbyt wielu okazji do zawierania znajomości, a ja nie znam ich osobiście na tyle, by jakoś ocenić. Opowiesz mi trochę jak spędzacie czas? - Miauknęła spokojnie, miłym tonem. Czy się martwiła? Owszem, ale nie o samego Jelenia a jakie szkody mógłby wyrządzić pod namową rudzielców. A teraz była do tego idealna okazja.
<Jeleń?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz