- Tak szybko dorastają na wojowników. Pewnie jesteś z nich bardzo dumna. - Powiedział Rumianek z uśmiechem na pysku. - Teraz będą dumnie prezentować klan jako wojownicy.
Róża odprowadziła synów wzrokiem, a gdy Rumianek się odezwał, ta drgnęła uchem, po czym zerknęła na szylkreta z pewnym powątpiewaniem w oczach.
- Może jestem. - Mruknęła kocica. - Chociaż co do reszty, mam pewne wątpliwości.
- Brzmisz całkiem mrocznie jak na to, że właśnie twoi synowie zostali wojownikami. - Skomentował. - Do reszty wątpliwości? Chyba Cię nie rozumiem.
Prychnęła krótko, niemal rozbawiona.
- Bardzo mrocznie. - Skomentowała. - Żeby dojrzeć, potrzebowaliby ogłady. Jak na razie, widzę jedynie wyrośniętych uczniów, którym nie spieszno do wykonania obowiązku czuwania.
- Nie wierzysz w nich Różana Przełęczo, a jednak ich sama mianowałaś. Cóż to za przedziwny zbieg okoliczności. Nie będę Cię, jednak oceniać, bo to nie ma sensu i nie przyniesie żadnych skutków. Tylko powiem, że mam więcej wiary w nich niż ty. Będą świetni i to mogę Ci zagwarantować.
- Jakie poważne nastawienie. - Westchnęła lekko. - Cóż, mogę ci jedynie pogratulować myślenia. - Tu przerwała. - I dodać, że znowu nie zgadłeś, co myślę. - Tu zerknęła ukosem na Rumianka.
- Oh wybacz mi, że jako medyk nie pojąłem jeszcze umiejętności czytania Ci w myślach. - Prychnął kocur, nie odklejając oczu od szylkretowej kocicy. - No cóż, mój czas na miłe interakcje minął. Jakbyś czegoś ode mnie chciała, to wiesz gdzie mnie szukać.
Po tych słowach kocur zmierzył w stronę legowiska medyka. Musiał wrócić do chorych, mimo iż wcześniej liczył na miłą konwersację. Szept i Srebrzysty mieli swoje czuwanie, a Różana Przełęcz najwyraźniej nie miała ochoty na rozmowę. Kotka jedynie uniosła czoło w jakimś chwilowym zdziwieniu wynikającym z nastawienia Rumianka, jednak nic nie powiedziała, a jedynie odprowadziła ucznia wzrokiem, aż nie zniknął w legowisku.
Rumianek popędził do izolatki, gdzie leżeli chorzy na czerwony kaszel. Ich stan nie polepszał się z dnia na dzień, jak zakładał kocur, a nawet mógł powiedzieć, że tylko się pogarszał. Najbardziej martwił się o Końskie Kopytko, który należał do jego rodziny. Od czasu jego przybycia, ten nie zauważył żadnego polepszenia jego stanu. Nawet teraz starszy zdawał się kaszleć krwią, co nie było najlepszym znakiem.
*****
Spotkanie medyków, na które się udał, było dla niego wielkim zaskoczeniem. Nigdy nie spodziewał się tego, co się wydarzy. Trójka medyków ruszyła ku Gwiezdnej Sadzawki, a tylko gdy dotarli na miejsce, to uczeń mógł poznać medyków z innych klanów. Zdziwił go również brak medyka z Klanu Wilka, jednak postanowił to zachować dla siebie. Cała reszta kotów nie wyglądała na aż taką zdziwioną. Przeszli przez tunel i dotarli do sadzawki, gdzie uczeń medyka Klanu Nocy został właśnie mianowany na medyka, a zaraz po tym zdarzyło się coś, czego szylkret nie zapomni. Wiśniowa Iskra wystąpiła i poleciła, aby on zrobił to samo.
- Ja, Wiśniowa Iskra, medyczka Klanu Burzy, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, by zrozumieć drogę medyka, i z waszą pomocą służyć swojemu klanowi przez wiele przyszłych księżyców. Rumiankowa Łapo, czy przysięgasz podążać drogą medyka, trzymać się z daleka od klanowych wojen i chronić wszystkie koty, nawet za cenę życia?
- Przysięgam. - Odpowiedział krótko kocur.
- Zatem mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię medyka. Rumiankowa Łapo, od tej pory będziesz znany jako Rumiankowe Zaćmienie. Klan Gwiazdy docenia twój honor i gotowość do poświęceń oraz wita cię jako pełnoprawnego medyka Klanu Burzy. - Kotka przyłożyła swój pysk do jego czoła, a nowo mianowany medyk polizał ją w bark. Potem rozległy się wiwaty jego nowego imienia, co go zaskoczyło. On był medykiem? A co ze Słoneczną Łapą, która szkoliła się zdecydowanie dłużej niż on? Jak on teraz będzie mógł jej spojrzeć w oczy?
Dalsza część spotkania to była przepowiednia, którą miał zamiar przedyskutować z Różaną Przełęczą. Niby była to jego pierwsza przepowiednia, a już przyniosła mu duże obawy. Była to przyszłość klanów, która nie wyglądała na dobrą, a nawet sugerowała, że zdarzy się coś złego. Analizował ją w głowie, od kiedy wrócił do obozu, jednak dalej sen nie był dla niego przejrzysty.
Odwrócił głowę, gdy usłyszał czyjeś kroki, a jego oczom ukazała się sama przywódczyni. Westchnął cicho, a na jego pysku pojawił się lekki uśmiech, którym próbował ukryć swe wszystkie obawy. To właśnie jej potrzebował teraz.
- Wchodź Różana Przełęczo. Czekałem na Ciebie. - Powiedział Rumiankowe Zaćmienie, ogonem wskazując, że kotka może bez obaw wejść do środka.
[849 słów, opisywanie chorych, udział w spotkaniu medyków]
<Różo?>
[Przyznano 27%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz