Nastawiła uszu, kiedy to dziadek dzielił się z nią opisem sytuacji mającej miejsce parędziesiąt księżyców temu. Żałowała, że nie miała tej przyjemności brać udział w tym wydarzeniu. Z trudem mogła powstrzymać śmiech, kiedy to wyobraziła sobie Kurzą Pogoń całkowicie łysą, bez tego paskudnego burego i cuchnącego futra.
— Byłaby bardziej produktywna. Nie miałaby czego pielęgnować, nawet na pokaz — skwitowała, a jej wywinięte uszy lekko się poruszyły
Gdyby coś takiego wydarzyło się naprawdę, a nie tylko zrodziło się jako obraz w jej małej główce, byłaby przeszczęśliwa. Jednak nie miała co liczyć na to, aby ta wizja stała się rzeczywistością. Przynajmniej nie w najbliższym czasie. Wielka szkoda. Odpłaciłaby się jej pięknym za nadobne. I nie tylko jej. Nie tylko na łysej Kurzej Pogoni, by się skończyło, tego jednego Lwia Paszcza była pewna.
— Z chęcią bym sama komuś wyskubała nierude futro. Pewnej szylkretce. Tylko musiałabym go bardzo dużo wyskubać, tak, że byłaby niestety też łysa, bo rudy na jej sierści stanowi tyle co nic. — Ściszyła jeszcze bardziej głos, nachylając się do ucha kocura, aby tylko on słyszał przyjemny dla ucha głos swojej ukochanej wnuczki. — Gdybym to ja została liderką, z przyjemnością bym przywróciła ten piękny zwyczaj zapoczątkowany przez prababcię jako podstawową karę. Nierudzi powinni znać swoje miejsce i wiedzieć co ich czeka za narażanie się nam. — wyznała z błyskiem w oczach, jednak już po chwili ten zgasł. — Lecz ta droga pisane jest Piaskowi. A on, raczej czegoś takiego by nie wprowadził. A szkoda, zapewniłby chociażby trochę rozrywki wśród kotów będących wyżej w hierarchii. — zachichotała, a jej śmiech brzmiał niczym małe dzwoneczki, rozbrzmiewające lekko i beztrosko, niewinnie
Uwielbiała rozmawiać z dziadkiem, przy nim nie musiała udawać i powstrzymywać się nad pluciem na ścierwa, z którymi przyszło im żyć na równi. Bardzo by chciała żyć za czasów prababki Piaskowej Gwiazdy, będąc jako jej zdolna potomkini ponad wszystkie koty. Niestety, była to kolejna piękna wizja, której nie było jej dane przeżyć osobiście. Teraz była zmuszona do zachowywania pozorów, prezentować się nienagannie, tak żeby wyglądało to na zwykłą rozmowę z dziadkiem, a nie knucie rychłego końca panowania niekompetentnej liderki i jej popleczników. Nie rozumiała, jak tyle kotów mogło popierać Różana Przełęcz. Jej czas panowania był utkany potknięciem za potknięciem. Sam fakt, że zrezygnowała z przyjęcia członu Gwiazda sprawiał, że ośmieszała Klan Burzy. I to miała być liderka?
***
Cóż, zgromadzenie nie potoczyło się po jej myśli, Różana Przełęcz kolejny raz utwierdziła młodą wojowniczkę w tym, że szylkretka nie nadaje się na liderkę. Była niczym zabłąkane kocię, a to ich śmiała nazwać kociakami. Lew zastanawiała się czy Tygrysia Gwiazda jest dumna z siebie za wybranie kogoś tak niekompetentnego na stanowisko lidera.
Dodatkowo się utwierdziła w tym, po kim dzieci Różanej były takie głupie. Chociaż, Srebrzysty Nów zyskał w jej oczach, kiedy to stanął po ich stronie. Nie spodziewała się, że ten podrzutek za jakiego go nadal miała, był w stanie pomóc rudym. Wątpiła w to czy, gdyby nie Piaszczysta Zamieć Srebrny okazałby Lew swoje dobre serce. Nie widziała co ma o nim myśleć. Był wciąż nierudy i synem Róży, nieprędko zmieni o nim całkowicie zdanie. Wciąż był niżej w hierarchii niż ona czy Piasek, ale na pewno wyżej niż zakała będąca jego bratem.
Siedziała przed dziadkiem naburmuszona, po tym jak Ziębi Trel nie kryła się z tym, jak bardzo była rozczarowana Piaskiem i Lew. Ich miana powróciły do kocięcej formy, a poza tym byli traktowani jak uczniowie. Nie było mowy, aby samodzielnie mogli opuścić obóz. O ile nie chcieli ponieść większych konsekwencji. Przynajmniej Szept podzielił ich los. Dziwne tylko naprawdę, że on sam nie został ukarany. Dokładnie opisała starszemu to co miało miejsce na zgromadzeniu. Niekiedy z trudnością przekazywała słowa, które to padły z pyska liliowego na temat córki Leśnego Pożaru.
— Ja nic złego nie zrobiłam. — rzekła poirytowana. Jej ruda sierść z tej złości się nastroszyła. — Piasek tym bardziej. Bronił mnie przed tym przerośniętym kocięciem, nie pozwalając, aby Szept sobie ze mnie kpił.
— Wierzę. Widziałem jak się zachowuje. — Skrzywił swój nos. — Różana Przełęcz nie potrafi ogarnąć swego dzieciaka i za to cierpią niewinni wojownicy. Jej postępowanie tak bardzo przypomina mi te Kamiennej Gwiazdy. — Splunął na bok, gdy wypowiedział to imię. — Nie martw się. Zapłaci za to. Jak nie za życia to po życiu.
— Oby jak najszybciej. — Zacisnęła zęby. — Chciałabym, aby wszyscy jednogłośnie wypowiedzieli jej posłuszeństwo. Nie jest sprawiedliwą liderką, nadużywa swojej pozycji. Po raz kolejny. — Nawiązała do wydłużenia ich treningu. — Tyle dobrze, że nie kazała nam wrócić do żłobka.
— Prawda. Nie jest. Jednak ci głupcy nie wypowiedzą jej posłuszeństwa, ponieważ im jest dobrze. Żyją z zamkniętymi oczami i udają, że nic się nie dzieje. Wytresowała ich, nie ma co — prychnął. — Szkoda, że nie doczekałem czasów, gdzie znów rządzimy... To był piękny okres...
— Przepraszam dziadku. Starałam się, abyś mógł zobaczyć Piaska chociażby jako zastępcę... — podjęła. Zbliżyła się do starszego. Ostrożnie oparła głowę o jego bok.
Chciała, aby Rozżarzony Płomień mógł być dumny ze swoich wnucząt na starość, do samego końca swego długiego życia. Czuła gorzki żal, że przyszło mu być świadkiem upokorzenia dwójki z dzieci Leśnego Pożaru. Nie po to trenowali przez tyle księżyców, aby zabrano im wojownicze przywileje i żeby ktoś zaprzepaścił ich szansę na zmiany w klanie.
W tym zepsutym do szpiku kości klanie, którego tereny najlepiej byłoby spalić do gołej ziemi. Tak, aby zacząć wszystko od nowa. Bez znajomości historii o Kamiennej Gwieździe czy Różanej Przełęczy, które były pomyłką w historii Klanu Burzy.
<Dziadku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz