Widząc ciekawe spojrzenie kociąt, chrząknęła i podjęła opowieść.
— Dawno temu była sobie kotka o imieniu Róża. Była piękna, lecz żyła ze wstrętnymi braćmi, którzy raz po raz brudzili jej nieskazitelne futerko! Koszmar! — syknęła, zaraz podejmując dalej. — Nikt nie wierzył w jej siłę, ponieważ w klanie liczyli się samce. Oni rządzili, a kotki miały się temu podporządkować. Ale Róża nie chciała. Była sprytna i dzięki temu owinęła sobie ojca wokół pazura. Ten na jej jedno słowo był w stanie przynieść jej piękne kwiaty, posiłki, a nawet obronić przed nachalnością obrzydliwych kocurów. Miała wszystko, chociaż nawet nie była córką lidera. Ale to miało się zmienić, bowiem jej ojciec został zastępcą. Uznała to za wielką szansę! Bo przecież tatuś należał do niej, mogła znów spróbować go przekonać, by dał jej to czego chcę. I gdy została już wojowniczką, najszybciej z całego miotu, oto nadeszła ta chwila. Stary lider zmarł, nowy wstąpił na skałę i zakrzyknął, że oto nadchodzą zmiany. Róża została jego prawą łapą, co wzbudziło taki szok, że wielu się sprzeciwiło. Zostali brutalnie uciszeni, ponieważ kotki uznały, że oto nadchodzi ich czas! Koniec rządów samców! Początek nowej ery! A Róża się nie poddawała w swych ambicjach. Rozkazywała ojcu, który chodził tak jak jej zagra. Nie on bowiem rządził, a właśnie ona! Każdy zachwycał się nad jej pięknem, lecz wybrała na swoje przyjaciółki tylko kotki, ponieważ zdawała sobie sprawę, że to w nich jest najprawdziwsza siła. I byłoby miło gdyby nie fakt, że kocury się zbuntowały! Chciały skrzywdzić Różę, pozbawić jej wszystkiego co było dla niej cenne i drogie. I wiecie co się stało? Nareszcie te zastraszone kotki, które żyły w cieniu kocurów wyszły im na przeciw. Rozpoczęła się bitwa, którą wygrały i oto nastał czas rządów prawa i sprawiedliwości. Buntownicy zostali wygnani, a klan rósł w siłę z każdym dniem, gdy coraz więcej pojawiało się w nim pięknych samiczek. I oto pouczająca opowieść moje dzieci. Bowiem Klan Nocy dąży do tego w tej chwili! Niedługo będziemy lśnić niczym gwiazdy. Klan Gwiazdy na pewno tego sobie życzy... Dlatego też pamiętajcie o złu jakie niosą kocury. Mogą was skrzywdzić i wykorzystać, aby ponownie przyrównać was do nic nieznaczących osób — zakończyła wpatrując się zadowolonym wzrokiem w kociaki, które miały tak wielkie ślepia, że ciężko było jej ocenić, czy to z zachwytu, czy może z szoku. Na pewno nie spodziewały się takiego morału, a Pszczółka musiała odchrząknąć, aby wybudzić je z tegoż transu.
— No dobrze... To może już kładźcie się spać — zagoniła maluchy do siebie, otulając je ogonem.
***
Mordowała wzrokiem Piórolotka. Wyglądała tak jakby miała go rozszarpać na strzępy. Gdy tylko skończył jeść pokarm, który mu się nie należał, brutalnie odepchnęła go od Pszczółki. Nie było w niej ani grama litości dla dziecka, w których oczach dostrzegła łzy. Nie przejęła się tym, zagradzając mu dostęp do szylkretki, jak i reszty jej córek.
— Wynocha podrzutku, już ci starczy tego mleka. Naucz się w końcu jeść mięso! — warknęła w jego stronę, co uniosło mu sierść w wyrazie przerażenia.
O tak. Uwielbiała jak tak na nią patrzył. Niech wie, że jego życie było nic nie warte.
— Mak! Proszę cię. Straszysz dzieci... — Usłyszała obok głos partnerki, której serce krajało się na widok bólu malucha.
— Gdyby się nie urodził to nie byłoby problemu. Mogli go zostawić tej samotniczce, po co go zabrały? Sroczy Lot już na starość głupieje, tak samo jak liderka! Nie pozwolę, aby ten szczyl myślał, że jesteśmy jego rodziną! — mówiła głośno i wyraźnie, by każdy to usłyszał. — A wy się do niego nawet nie zbliżajcie — zwróciła się do córek, patrząc znacząco na Rusałkę, ponieważ raz dostrzegła, że Pszczółka pozwoliła jej tulić tego lisiego bobka.
<Rusałko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz