Kolejny śnieżny dzień. Słabe światło słoneczne wpadało do żłobka. Śnieżek bawił się, jak zwykle, w walki z wymyślonymi wrogami. Odbijał ich ataki, a później odbierał wymyślone życie. Dobrze mu to szło, a przynajmniej tak myślał. Starał się naśladować każdą zauważaną technikę, ćwiczoną przez uczniów, przed ich legowiskiem. Teraz wracał do tego wspomnieniami i wykorzystywał w "praktyce". Już miał zaatakować ostatniego wroga, ale podeszła do niego czarna kotka. Gryka chciała z nim porozmawiać i szybko zabrała go ze sobą. Kocurek nieco się zdziwił. W końcu doszli w miejsce spotkania, a oczom Śnieżka ukazała się Lawenda. Lekko się skrzywił, odsuwając się od niej.
- Niedługo mamy spędzić noc w lesie - zaczęła Gryka - To będzie niebezpieczne, a ja nie chcę, by wam się coś stało! Dlatego musimy spędzić tę noc razem. Przecież może któregoś z nas zaatakować jakieś zwierzę! Albo możemy się zgubić - kotka zaczęła podawać więcej przykładów, a biały siedział w bezruchu. Przyglądał się siostrze uważnie, nie mogąc pojąć, po co to robi. Przecież nic nikomu się nie stanie. A nawet gdyby do tego doszło, to śmiesznie by było zobaczyć zapłakaną Lawendę. W końcu Gryka skończyła. Zapadła chwila ciszy. Śnieżek myślał nad całym sensem tej wypowiedzi i wszystkim, co może się stać w lesie. Tak, niby to było niebezpieczne, ale klan by chyba tego nie robił, wiedząc, że uczeń nie wróci, tak? A przy okazji van nie chciał zostać tchórzem. Nie był już malutkim kociakiem tak jak te nowe kociaki obok. Był już prawie uczniem! Umiał o siebie zadbać.
– Nie – mruknął w końcu. – Dam sobie radę sam, nie będę tchórzem.
– Ale to nie bycie tchórzem! Jest środek zimy i będzie bardzo zimno, może też padać śnieg. Wiem, że jesteś dzielny Śnieżku, ale to niebezpieczne. Kocurki, zwłaszcza takie małe, nie
poradzą sobie same na nieznanym terenie – zaprotestowała Gryka, wyraźnie zmartwiona.
– …No dobra – odpowiedział w końcu, znowu po dłuższej chwili ciszy. – Ale ona się do mnie
nie zbliża – dodał, koniuszkiem ogona wskazując na Lawendę.
– Nie mam zamiaru się do ciebie zbliżać - odparła Lawenda, a Gryka zaczęła się nerwowo śmiać. W końcu doszli do porozumienia. Czarna kotka wszystko wyjaśniła, a jej rodzeństwo pokiwało głowami, choć kocurek z lekkim ociąganiem się. Nie chciał denerwować Gryki, ale uważał to wszystko za zbędne.
***
Wojownik zostawił Śnieżka w lesie. Dookoła widział tylko drzewa. Na ciemnym niebie błyszczały gwiazdy, które oświetlały mu drogę. Tak bardzo chciał pobiec gdzieś daleko i zniknąć wszystkim z oczu. Tak bardzo chciał podążyć za gwiazdami w nieznane, dać się im prowadzić wszędzie, ale musiał czekać na siostrę. Usiadł więc na śniegu i obserwował nocy krajobraz. Było dość ciepło, a śnieg ledwo sypał. Było po prostu ładnie. W pewnym momencie usłyszał cichy głos jakiegoś kota.
- Śnieżku? Śnieżku!
- Gryko? Tu jestem! - krzyknął, podnosząc się. Czarna kotka wyłoniła się spomiędzy drzew. Jej brązowe oczy błyszczały w blasku gwiazd. Śnieżek szybko do niej podbiegł.
- Znalazłaś Lawendę? - zapytał. Może i jej nie lubił, ale to była jego siostra i martwił się o nią, tak samo jak o Grykę. Siostra pokiwała przecząco głową, więc razem poszli na poszukiwania niebieskiej.
Mijały kolejne minuty, a jej cały czas nie było. Było za ciemno, by było widać ślad ogona Lawendy, a dookoła nie było czuć jej zapachu. Śnieżek trochę zaczął się denerwować. Gryka co chwilę krzyczała do siostry, z nadzieją na jakąkolwiek odpowiedź. W końcu udało się ją znaleźć.
– TUTAJ JESTEM! – usłyszeli krzyk kotki.
- LAWCIU?
- TUTAJ GRYKO.
Śnieżek i Gryka podążyli w stronę głosu. W końcu znaleźli siostrę, siedzącą na śniegu. Czarna kotka zaczęła tłumaczyć, co się stało, za to Śnieżek powoli zaczął się oddalać od sióstr. Cały czas nie chciał z nimi spędzać tej nocy. Nawet jak się o nie martwił, nie chciał być tchórzem.
– Dobrze kochani, teraz musimy znaleźć jakieś miejsce, w którym spędzimy noc. Damy radę! – oznajmiła optymistycznie Gryka i ruszyła przed siebie dziarskim krokiem. Zatrzymała się jednak po chwili, zorientowawszy się, że w przeciwieństwie do Lawendy, Śnieżek nie idzie za nią. – Śnieżku? Na co czekasz?
Van spojrzał w ziemię, lekko przebierając łapami.
- Idźcie same - oznajmił, cofając się jeszcze bardziej. Gryka zaczęła protestować, lecz kocur nie dawał za wygraną.
– Daj mu iść – wtrąciła się Lawenda. Śnieżek lekko się zdziwił. Nigdy nie sądził, że niebieska pozwoli mu na cokolwiek, że stanie po jego stronie. Biały jeszcze raz zapewnił siostrę, o swoim bezpieczeństwie. Ta go w końcu pościła, więc kocurek pobiegł jak najszybciej, w stronę, w którą prowadziły go gwiazdy. Po jakimś czasie znalazł dobre miejsce, na spędzenie nocy. Rozejrzał się dookoła, a gdy się upewnił, że nikogo nie ma, zaczął tworzyć sobie jakieś prowizoryczne posłanie. Nie chciał spać na śniegu, zwłaszcza po jego chorobie. Znalazł jakieś patyki i ułożył z nich kupkę. Położył się na swojej budowli i zamknął oczy. Śnieg padał coraz bardziej, na szczęście Śnieżek ułożył się idealnie pod drzewem, co trochę blokowało płatki przed spadnięciem. Przed zimnem jednak uchronić się nie mógł. Zwinął się bardziej w kulkę. Już prawie zasnął, lecz usłyszał jakiś dziwny dźwięk. Jakby sapanie i warczenie. Podniósł się i rozejrzał dookoła. Nic nie zauważył. Śnieg znacznie pogarszał widoczność. Odsunął się trochę od swojego posłania. Przeszedł kilka kroków i wpadł w jakąś dziurę. Nie była głęboka, więc lot długo nie trwał. Kocur syknął z bólu. Podniósł się chwiejnie i wciągnął powietrze. Coś było nie tak. Wyczuł jakiś obcy zapach, taki, jakiego jeszcze niegdy nie czół. Zaniepokojony szybko wydostał się z nory, a jego oczom ukazał się lis. Rude zwierzę niespokojnie poruszało się dookoła jego posłania. Śnieżek zamarł. Drapieżnik ewidentnie wyczuł jego zapach. Van stanął bez ruchu, w nadziei, że lis sobie pójdzie. Na wszelki wypadek napiął wszystkie mięśnie i stanął w pozycji, jakiej nauczył się od uczniów, obserwując ich. Wysunął pazury i niepewnie zaczął machać ogonem. Zwierzę dokładnie obchodziło kupę patyków, w końcu jego wzrok padł na białego kota. Śnieżek zjeżył sierść. Nagle z tyłu usłyszał czyiś krzyk:
– ŚNIEŻKU, UCIEKAJ – wrzasnęła Gryka, ściągając całą uwagę lisa na sobie. Śnieżek spojrzał na nią z ledwo widoczną paniką e oczach. Lawenda uciekła, zostali sami. Zwierzę zaczęło pędzić w ich stronę.
- Uciekaj no! - syknął, odpychając siostrę od zwierzyny - Zaraz cię dopadnie!
- Nie zostawię cię! - krzyknęła i zaczęła uciekać, a Śnieżek za nią. Nie miał szans na walkę. Lis nie jadł od dawna, co było widać po jego ciele, więc możliwość złapania dwóch kotów szybko mu się spodobała. Zaczął gonić rodzeństwo. Van nie wiedział, co robić. W panice skoczył na jedno z drzew i zaczął wspinać się coraz wyżej. Gryka poszła w jego ślady i po chwili obydwoje znaleźli się na drzewie. Lis nie odpuszczał i cierpliwie czekał na dole.
- Musimy coś zrobić - powiedział Śnieżek i złapał jakiś patyk, leżący na gałęzi obok. Chwycił go i rzucił w bestię. Czarna kotka zrobiła to samo i w końcu rzucali wszystkim, co popadnie. Śnieg, patyki, więcej śniegu, wszystko lądowało w pobliżu lisa. Nic nie dawało efektów, a zwierzę nie odchodziło.
- To nic nie da - zauważyła Gryka i spojrzała w dół na lisa. Śnieżek zrobił to samo i szybko się odsunął.
- Nie z-zejdę - mruknął, jąkając się cicho. Nie wiedział, co się dzieje. Pierwszy raz tak bardzo się czegoś bał. Nie mógł już spojrzeć w dół. Stracił kontrolę nad łapami, które nie puszczały pnia drzewa. Gryka spojrzała na niego ze zdziwieniem i z troską w brązowych oczach. Musieli coś wymyślić, ale bez schodzenia na dół. Nie mieli pomysłów, nie wiedzieli, co robić.
- Musimy zjeść - oznajmiła Gryka.
- Nie! N-nie mogę! - syknął biały, kręcąc przy tym głowom. Spojrzał na siostrę, ona na niego. Śnieżek wiedział, że ona wie, co robi, ale nie umiał się opanować. Nie wiedział, co się dzieje. Czarna kotka zaczęła powoli schodzić. Śnieżek też chciał się ruszyć, nie mógł jej zostawić, ale nie umiał. Stracił panowanie nad ciałem. Zamknął oczy.
- Klanie Gwiazdy pomóż - miauknął cicho i powoli ruszył na dół. Łapa kilka razy mu się posunęła, co skutkowało upadkiem na niższą gałąź. To tylko potęgowało strach. Każdy upadek był bardzo bolesny. W końcu Śnieżek nabawił się rany na boku, która zaczęła krwawić, lecz nie mógł się teraz tym zająć. W końcu pojawił się na tej samej gałęzi co siostra. Nie można ukrywać, że trochę mu to zajęło.
- Musimy jakoś odciągnąć tego lisa.
- Może... Odciągniemy go i się schowamy? - zaproponował Śnieżek. Gryka się zgodziła i zaczęli ustalać szczegóły planu. Po chwili wszystko było gotowe i ustalone. Ociągając się, van zszedł z drzewa i zaczął biec jak najszybciej jak umie. Lis biegł tuż za nim. Śnieg padał coraz mocniej, zasłaniający widoczność. Kocur postanowił to wykorzystać. Bestia biegła za nim, powoli się gubiąc w otaczającym ją lesie. W pewnym momencie Śnieżek wskoczył do krzaków i niezauważalne wrócił się do siostry. Rude zwierzę gdzieś zniknęło, wszyscy byli już bezpieczni. Ze Śnieżka zaczęły schodzić wszystkie emocje.
- To było super! - krzyknął uradowany - Noc jest cudowna!
Wrócił do Gryki, która zaczęła już poszukiwania Lawendy. Śnieg padał coraz mocniej, więc musieli się spieszyć. Śnieżek jednak nie mógł się skupić. Przez całą drogę myślał o tej sytuacji. Noc stała się jego ulubioną porą dnia, a na drzewo, obiecał sobie, że już nie wejdzie.
[1471 słów]
[Przyznano 29%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz