Piękna pora Nowych Liści zawitała na tereny klanów. Wszystkie zwierzęta wróciły, śnieg zaczął topnieć i wszystko zaczęło budzić się do życia. To był naprawdę piękny widok. Tak myśleli prawie wszyscy, przynajmniej tak sądził Ostowy Pęd. Jak ktoś myślał inaczej, to on sprawi, że każdy będzie wręcz przeszczęśliwy ze zmiany pory roku. To był jego plan i bardzo chciał go zrealizować, bo jak można się nie cieszyć z tak pięknej pory Nowych Liści? Od samego rana kocur był uśmiechnięty od ucha do ucha i starał się tym zarazić innych.
- Cześć wszystkim! - przywitał się chwilę po przebudzeniu - Jak się spało?
Odpowiedziały mu marudne miny i ziewanie. Wszyscy jeszcze starali się spać.
- Jest piękna pogoda! Nie możecie tu tak leżeć i spać.
- Ostowy Pędzie, słońce dopiero wstało, daj nam spać - usłyszał głos jednego z wojowników. Wzruszył ramionami i wyszedł z legowiska. Gdy tylko jego głowa wysunęła się z krzewów otaczających legowisko, poczuł przyjemne promienie słońca na pysku. Tak mu tego brakowało! Jego uśmiech jakimś cudem stał się większy, a z dziury po zębach wysunął się różowy język. Rozejrzał się, ale nikogo nie zauważył. Wszyscy jeszcze spali. Kremowy poczuł lekko ból w brzuchu. Spojrzał na stos zwierzyny. Pusty.
- Pójdę na polowanie! - powiedział do siebie, trochę za głośno, przez to inni wojownicy zaczęli się budzić. Wyszedł z obozu, śpiewając coś cicho. Przemierzał wrzosowiska z uśmiechem na pysku. W końcu znalazł króliczą norę. Przypadł do pozycji łowieckiej i zaczął szukać królików. W pewnym momencie zauważył szare futerko. Nie znajdowało się bardzo daleko. Podszedł do niego cicho. Zwierzę jednak go zauważyło i zaczęło uciekać. Kremowy kocur szybko się podniósł i pobiegł za zwierzyną. W końcu skoczył, przygniatając zwierzątko do ziemi. Zadał ostatni cios i wziął królika do pyska. Rozejrzał się i zauważył wysoką trawę obok rzeki. Powoli ruszył w tamtą stronę. Jego blask w zielonych oczach nagle zniknął, a na pysku pojawił się smutek. Doszedł do brzegu rzeki. Odłożył królika i usiadł na ziemi, pomiędzy wysoką trawą. Poczuł coś ciepłego, spływającego mu po policzku. Otarł łapą łzy, ale po chwili pojawiały się kolejne i kolejne. Nie umiał się opanować. W jego myślach pojawił się obraz Czajkowego Zaćmienia.
- Mamo... - miauknął cicho i zaczął płakać. Schował głowę pomiędzy łapami. Dlaczego to spotkało akurat jego? Dlaczego świat bywa taki okrutny? Ostowy Pęd podnosił lekko głowę i zauważył kilka różowych kwiatków. Na zapłakanym pysku pojawił się lekki uśmiech, po chwili zamieniający się znowu w smutek i rozpacz. Podszedł do roślin, zerwał je i wrzucił do rzeki. Kwiatki popłynęły z prądem, po chwili znikając z pola widzenia Ostowego Pędu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz