- A, czyli twoja morda jest normalnie taka powykrzywiana? A ja myślałem, że to wynik zmęczenia - wysapał w odpowiedzi, czując jak kości zaczynają się dziwnie spinać, jakby miały zaraz pęknąć w pół. Cholera, potrzebował stanąć. Wtem poczuł, jak Srebrny na niego napiera. Przez moment w oczach Szepta błysnęła typowa w takich sytuacjach panika podczas tracenia równowagi, jednak jego umysł błyskawicznie się naprostował, w ostatnim momencie pozwalając chwycić niebieskie futro w zęby. Jak leci w te liście, to pociągnie tego małego gnojka za sobą. Niezbyt przygotowany na szarpnięcie, niebieski pozwolił sobie opaść na ucznia, blokując mu ciałem możliwość wstania. Liście poderwały się do góry, a on cicho zachichotał, słysząc niezadowolone jęki liliowego.
- Rzeczywiście, jestem tak zmęczony, że chyba się tu zdrzemnę - mruknął, skupiając się na tym, by nie dać mu się zrzucić.
Lilowy uniósł brwi.
- Ajj, jesteś pewny? Co powiedzą mentorzy, na taki bajeczny upadek? ,,Oh, myliliśmy się co do niego, tak łatwo zaorał ziemię" - zatrajkotał, jednocześnie podwijając łapy, na prostych przednich unosząc nieco niebieskiego nad swoje ciało, z krzywym uśmiechem, jednak niezbyt złośliwym, na co niebieski parsknął lekceważąco .
- E tam, nie ma co się nimi przejmować, ty wiesz, że ja jestem świetny, a ja wiem, że ty jesteś kiepski, więc trzymajmy się tych faktów i nie dajmy sobie wmówić żadnych bzdur - odparł.
- Kto ci tak nakłamał słoneczko? Nasłuchałeś się opowiadań babć jaki to wspaniały jesteś? - Spytał słodko Szept z jakąś czepliwością.
- Niee, tylko słuchałem twojego gadania przez sen o tym, jak to marzysz o byciu zaradnym jak ja. Nie martw się, może kiedyś dorośniesz do tego poziomu. - Uśmiechnął się. - Swoją drogą, "Słoneczko"? Chyba nie chcę wnikać w twoje zarywanie do naszej przyszłej medyczki...
- Nie jestem pewien, czy chcę szurać po twoim poziomie - stwierdził z uśmiechem, zaraz potem chichrając krótko - Głodnemu mysz na myśli. I jeszcze tak do kuzynki, no nie wiem Sreberko jak tam twoje upodobania
- Nie moje, a twoje - odparł, wystawiając język w stronę Szepta - Słuchaj, póki nie jest to Lew ani ta druga, to nie będę cię oceniał. Ale jeśli kiedykolwiek upadniesz do takiego poziomu, to przestanę się do ciebie przyznawać.
Szept niemal się oburzył. Zrobił minę wielce urażoną, niemal straszliwą, jednak trwało to zaledwie kilka chwil, bowiem zaraz potem zachichotał, po czym odparł z lekką pogardą, patrząc w stronę obozu.
- Nie jestem pewien czy mam dość siły by wykopać rów odpowiednio głęboki, chcąc dotrzeć do jej standardów. Jeszcze musiałbym się w nim położyć a w trakcie pracy czerwone mrówki by mi cały mózg wyżarły. Nah, nie jestem na tyle ambitny, odpuszczę sobie to osiągnięcie. - sarknął, ostatni raz nacierając na brata, całą swoją gwałtownością po wcześniejszym odpuszczeniu, by chwilę potem już stać obok i się otrzepać.
- Chociaż mamy w klanie i takich, co uważają ją za cud świata.
- Tacy to chyba mózgu nie mają -rzekł niebieski, z lekka zawiedziony końcem przepychanek. - Aż w szoku jestem, że da się być głupszym od ciebie. Ojeju braciszku, tak szybko dorastasz, ledwo co byłeś małym, nie myślącym szkrabem, a teraz... - Pokiwał głową z zafascynowaniem. - Taki dorodny i niegłupi samiec. Ty to z pewnością nie możesz od siebie odpędzić adoratorek - mruknął w żartobliwym tonie.
- Widzisz, jak cię zaskoczyłem! Ale powiem ci nawet więcej, niestety dzielimy po połówce z tego samego umysłu, widocznie wchłonąłeś moją część jeszcze w brzuchu mamy. - odparł na pierwszą część. - A takie tam wiesz... może z kilka. Wiesz jak to jest, jedne przychodzą, drugie odchodzą~ - uśmiechnął się szeroko przy odpowiedzi na drugą część, zaraz po luźnym obejrzeniu swoich paznokci. Niemniej jednak ta rozmowa odwróciła uwagę dwójki uczniów od ich własnych mentorów, którzy wyrośli za nimi jak z cienia. Czy to pech, czy wola gwiezdnych? Tak czy inaczej wina wszystkiego i wszystkich, byle nie Szepta, który wyklinając świat chwilę później wraz z krewniakiem biegł podwójną trasę niż tą, którą mieli pokonać początkowo. Tym razem jednak, w towarzystwie wiszących nad nimi niczym chmury nieszczęścia: mentorami.
。·◦⌟‒▾♞▾‒⌞◦· 。
Diament się zgodziła! Wiedział, że jest zajebisty i to tylko kwestia czasu aż jego imię będzie zmienione, a obowiązek wymieniania mchu czy innych pierdół przestanie być na jego głowie. W końcu miał lepsze rzeczy do roboty, a dzień cały zajęty. Dla przykładu wylegiwaniem się na ciepłym posłaniu w tęsknocie za słońcem i jego opiekuńczymi promieniami. Mama już i tak długo zwlekała z ceremonią i zaczynało go korcić by jej to wywlec, jednak jak się okazało, nie było to konieczne. Gdy tylko calico zjawiła się w jednym z okien i zwołała zebranie, Szept… nie pojawił się jako jeden z pierwszych. Może jako drugi. Dumnym, luźnym, mało spiesznym krokiem przeszedł na środek, prezentując swoje piękne wyczyszczone futro. Lekki uśmieszek majaczył na białym pysku, a on sam chwilę potem usiadł zadowolony, ogon kładąc luźno i zerknął na Różę jakby zwycięsko, co ta zdawała się nie zauważać. Pora nagich drzew nie była najszczęśliwsza na mianowania, które przecież są czymś wesołym. Jeszcze te wszystkie choroby w klanie i napięta atmosfera spowodowana brakiem ziół i jedzenia… jednak to wręcz świetny moment! Może się rozluźnią czy coś w końcu?
Chyba Cisza i ta druga też powinny być mianowane, więc tym lepiej dla klanu. No i one się zajmą obowiązkami z mchem. Chociaż będzie ich trochę za mało na te wymiany. Wiedział co mówi, będąc ze Srebrnym jako usługa darmowego zmieniania posłania musiał być ciągle przyganiany do swojej pracy, której z czasem po prostu mogło się nagromadzić. Ale teraz i młode koty będą polować! Wątpił, że kogoś dostanie, jednak mógł się chwalić, że jest starszy stażem! Oczywiście Srebrnego również nie mogło zabraknąć, w końcu to też miała być jego ceremonia. A szkoda, lilowy chyba wolał mieć osobną, specjalnie dla niego.
- Masz trawę w ogonie - Powiedział jak najnormalniej, wcześniej jedynie obdarzając go krótkim spojrzeniem. Co prawda niebieski nie miał żadnych traw, jednak zawsze mógł się trochę powyginać i sprawdzić, nie?
- No trudno - odparł tamten bez przejęcia. - Niech inni patrzą i widzą, że jakkolwiek pracowałem, a nie siedziałem tylko na dupie w obozie.
- Jak sobie życzysz, Srebrzysta Trawo~ - mruknął pół szeptem, jeszcze coś mówiąc do brata, kiedy calico zaczęła swoją formułkę.
Na pierwszy ogień poszedł Srebrny. Powiedział tam tą swoją przysięgę (ciekawe na ile szczerą), końcowo dostając imię Srebrzysty Nów, oraz kuksańca w bok od Szepta jako gratulacje z imienia. Wtedy przyszła pora na naszego na naszego lilowego księcia z bajki, który w następnej kolejności wystąpił o krok do przodu.
- Ja, Różana Przełęcz, przywódca Klanu Burzy, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika. Szepcząca Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia? - Szept poczuł lekkie mrowienie. Miał oczywiście co do przysięgi kilka wątpliwości jednak nie zmieniało to faktu, że Klan Burzy był jego domem i chciał, by tak zostało. Co prawda z tą ceną życia to może lekka przesada, jednak hej! Nikt nie musiał o tym wiedzieć.
- Przysięgam - rzekł z powagą. Róża nie wydawała się co do niego jakoś bardzo przekonana. Może nie było widać tego na pierwszy rzut oka, ale rozpoznał po chwilowej zmianie we wzroku liderki. No ej! Przecież nie mogła go trzymać jako ucznia całą wieczność!
- Zatem mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Szepcząca Łapo, od tej pory będziesz znany jako Szepcząca Pustka. Klan Gwiazdy wita cię jako nowego wojownika Klanu Burzy. - Niemal się zdziwił. Pustka? Czemu pustka. Że niby był głupi? Czy pusty? Brat przynajmniej dostał imię jakieś znaczące! Po cioci jakiejś! Znaczy jasne, może brzmiało tajemniczo, jednak przy okazji chciał brzmieć jak taki wiecie. Wyluzowany, mroczny, potężny i co się nie da podskoczyć. Tajemniczość tu może wylądować na drugim miejscu. Niemniej jednak nic nie mówił, a jedynie posłał w stronę Srebrnego zwycięski, zadowolony uśmiech pełny iskierek w ślepiach, zaraz po tym kiedy Róża przyłożyła nos do jego czoła. Zdążyła jeszcze zgromić go profilaktycznie wzrokiem by przypomnieć o obowiązku milczenia i czuwaniu. Prawie o tym zapomniał, a na samą myśl o staniu jak słup soli skostniały w śniegu wykrzywił się i znów posłał w stronę niebieskiego spojrzenie pełne żalu i jakiegoś niemego zawodzącego jęku pokroju ,,ale mi się nie chce” i ,,umrzemy”. W międzyczasie podszedł do nich Rumianek, który pogratulował rang i imion, jednak dostał jedynie w odpowiedzi potarmoszenie czupryny przez łapę lilowego, a chwilę potem obie sylwetki poszły na swoją ostatnią karę przed wolnością. Czekało ich naprawdę długie czuwanie.
<Srebrny? Jak tam twoje odmrożenia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz