Zwinięta w kulkę Lawendowa Łapa leżała w legowisku medyków, co jakiś czas pociągając nosem. Śnieżna, zimna noc w samym środku lasu odbiła się szerokim echem nie tylko na psychice kotki, ale i na jej zdrowiu fizycznym. I teraz, zamiast trenować dumnie z swoją niesamowitą mentorką, Szakalą Gwiazdą, musiała siedzieć tutaj. Aż było jej głupio.
Przewróciła się na drugi bok, zauważając przy tym, że do legowiska wchodzi drugi kot. Kotka rozszerzyła oczy i zmrużyła je z powrotem chwilę później. Był to Śnieżna Łapa we własnej osobie. Nie spodziewała się go tutaj. Kocur podszedł do niej i położył obok niej mysz.
– Jak się czujesz? – zapytał. Zaczęła się wahać nad odpowiedzią i najwyraźniej zajęło jej to zbyt długo, gdyż brat zaczął kontynuować. – Słuchaj, chcę wiedzieć, bo się martwię. Ja... Przepraszam za wszystko. Wiem, nie jestem dobrym bratem, ale serio zależy mi na tobie i nie chcę, by coś ci się stało.
Lawendowa Łapa, słysząc tą rewelację, spojrzała na niego z niemałym zdziwieniem. Zakłopotany Śnieżna Łapa nie odwzajemnił jej wzroku, spoglądając w bok. Kotka więc, również zakłopotana, spojrzała na leżącą obok niej mysz. Czyżby kocur w końcu zrozumiał, gdzie jego miejsce i postanowił więcej nie uprzykrzać życia siostrze? Nie, to z jakiegoś powodu nie brzmiało dobrze. Ale przecież mama właśnie tak by powiedziała…
– Dobrze, że się zreflektowałeś. Żebyś już tylko nigdy nie wpadł na żadne debilne żarty – mruknęła. – To znaczy… emm… dzięki. Za mysz też – to powiedziawszy, wgryzła się w małe ciałko, by tylko nie ciągnąć tej niezręcznej dyskusji.
Mysz nie była duża i syta, ale była miłą niespodzianką. Odkąd Lawendowa Łapa opuściła ściany żłobka, a co za tym idzie Ważkowe Skrzydło nie mogła już dawać jej i Gryczanej Łapie większych porcji, bardzo brakowało jej sytych posiłków. Gdy skończyła jeść, skrzętnie oblizała pyszczek z wszelkich resztek. Śnieżna Łapa dalej tu stał.
– Smakowało? – zapytał niezręcznie.
– Tak. – Podrapała się za uchem. – Co u Gryki? – dodała, chcąc przerwać tą dziwną atmosferę.
– …ah, u Gryki? Myślałem, że była u ciebie dzisiaj. I wczoraj, i przedwczoraj…
– No była. Ale co u niej teraz?
– Chyba jeszcze nie wróciła z treningu, nie widziałem jej.
– Ah, okej. – Z zakłopotaniem strzepnęła uchem. – To… co u ciebie?
Śnieżna Łapa spojrzał na nią ze zdziwieniem.
– Jest dobrze. W końcu mogę uczyć się walki! No i innych rzeczy. Poza obozem jest super, wreszcie nie siedzę w jednym miejscu! Koszmarny Omen jest… myślę, że nieźle uczy! Dużo już mi powiedział. – Entuzjastyczny potok słów wypłynął z jego pyska. Widać było, że był szczęśliwy, że nie musiał już siedzieć zamknięty w czterech ścianach żłobka z matką i siostrami.
– Ale na pewno nie powiedział ci tyle, ile powie mi Szakala Gwiazda, gdy już wyzdrowieję – odparła z satysfakcją Lawendowa Łapa, nie mogąc przegapić okazji do przypomnienia, kto wybrał ją na swojego ucznia. Niezręczna atmosfera w końcu opadła.
– Może nie, ale–
– A ty co tu robisz, gówniarzu? – niepokojąco znajomy głos odezwał się z tyłu kotki. Nerwowo się odwróciła.
Gęsi Wrzask.
Oj.
<Śnieżku?>
[479 słów]
[Przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz