— Starzeję się, Chryzantemo. Tak jak Irgowy Nektar. Więc chcę odejść z tego świata wiedząc, że to, co stworzyłem, będzie w dobrych rękach. I to ty między innymi jesteś za to odpowiedzialna. Nie każ mi więc być wściekłym — mruknął i zanim jego córka mogła mieć jakąkolwiek chwilę na namysł, już go nie było. Już odszedł w ciemność, w noc, z pustym westchnięciem Chryzantemy, którego pewnie już nie dosłyszał. Miał rację w swoich słowach. Niepodważalną, a jednak sama myśl o jego śmierci przyprawiała ją o coś więcej niż zwykłe dreszcze. Nie chciała myśleć, że potężny Mroczna Gwiazda mógłby tak zwyczajnie odejść.
***
Nie chciała przyznać, że zjadała zmysły. Powoli wszystko zamieniało się w szarą breję, z której nie potrafiła wyodrębnić nic. Jej wspomnienia scalały się w jedno. Już nie wiedziała jak pamięta swojego ojca, pamiętała go w emocjach – w poczuciu strachu, stresu i podziwu. Krzyk rozrywający jej uszy i kawałek serca. Zawód, zawód, zawód Przebłyski krwi najpierw na jego palcach, później na jej brodzie. Powolne zlizywanie jej z zębów, zdając sobie sprawę, co się zrobiło. Jego słowa, których dokładnie nie była w stanie powtórzyć, ale miała wrażenie, jak gdyby drżała od nich ziemia, jak od ciężkich kroków. Jego lodowate błękitne oczy, w których nigdy nie zaznała nawet cienia ciepła. Nie znała go. Wszystko, czym kiedykolwiek ją otoczył był mróz. To były jej wspomnienia.
...
Dlaczego musiała go kochać tak bezgranicznie? — pytała samą siebie i choć chciała to odpędzić od siebie, słowa odbijały się po jej głowie jak echo o ściany jaskini. Nie powinna sobie tego zadawać. Powinna przełknąć i żyć dalej. W końcu Bielicze Pióro miała tak samo, Chłodny Omen miał tak samo, większość kultystów miała tak samo. I żyli, bez rozterek, silni, twardzi. Wszyscy tak naprawdę podążali za Mroczną Gwiazdą, za wzorem, ideałem. Coś było w niej nie tak.
Wpatrywała się tępo w grób kocura, otoczony przez nich tak troskliwą opieką. Przychodzili tu, by oddawać cześć. Chryzantemowa Krew skłoniła przed nim głowę. Nadal trudno było jej odpowiedzieć na pytanie, ale w końcu zdusiła je. Mroczna Gwiazda był przywódcą nad przywódcami. Dał jej tą przyszłość, pomógł nie być takim wyrzutkiem. A jego dzieło musiało być kontynuowane, nawet gdyby miało być z samej wdzięczności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz