Oburzona, wystawiła jej język. Może i damie nie wypadało tak prostacko się zachowywać, ale Zajęcza Troska zasłużyła, aby dojrzeć tą formę dziecięcego buntu, która przez nią przemówiła w tamtym momencie.
— Ja będę wiecznie piękna — odparła przyjaciółce, ponieważ była co do tego przekonana. Żadna siwizna nie będzie jej szpecić, a brud? O brudzie to zapomnij! Nie pozwoli, aby ktoś ją zobaczył w takim stanie!
Od razu wzięła się za obmywanie sierści z błota, biadoląc pod nosem ile będzie teraz musiała układać swą sierść! A to nie była prosta sprawa. Do niektórych części na ciele nie dosięgała, ale w tym wyręczała ją Pszczółka. Kocica pewnie będzie zdumiona, gdy dojrzy w jakim stanie wróciła. Na pewno wraz z Cedr zaczną wypytywać co takiego się stało.
Kiedy obie wojowniczki zakończyły swoją niezapowiedzianą kąpiel, powróciły do obozu, chichocząc pod nosem z tylko im wiadomo czego.
***
Zajęcza Troska urodziła kocięta, co sprawiło, że na jej pysku pojawiała się raz po raz pogarda, gdy tylko widziała ją ze swoimi młodymi w pobliżu. A ostatnio dość często bywała w żłobku, ponieważ Pszczółce zachciało się dzieciaków i leżała teraz do góry brzuchem. Sam fakt, że Zajęcza Troska mogła być świadkiem sceny, gdzie wyznały sobie miłość, bardzo ją peszył. Wtedy nie zastanawiała się nad tym czy vanka była w tym miejscu. Była zbyt oburzona wiadomością, że jej ukochana Pszczółka została skrzywdzona przez kocura.
Ale wracając skąd brała się ta niechęć do córki Zdradzieckiej Rybki? Otóż nie miała jej za złe, że zataiła fakt, że na boku miała jakiegoś partnera. Bardziej bolało ją to, że nie pozbyła się tych przebrzydłych kocurów, które z niej wyszły! Kotki to już pal licho, ładne były, przydałyby się ich sprawie, ale te drugie pasożyty? Liczyła na to, że Pszczółka nie urodzi żadnych larw pokroju jej brata. Wtedy na sumieniu nie miałaby jedynego kocura z własnej rodziny, ale także i te młode.
Jednak, gdy tak przychodziła do żłobka, by siedzieć z partnerką, widziała jej zmarnowanie. Dziewczyna się poddała, co wydawało jej się naprawdę bardzo żałosnym widokiem. Dlatego też pewnego dnia po prostu wstała i usiadła obok niej, posyłając jej karcące spojrzenie.
— Co masz taką zbolałą minę? Powinnaś wziąć się w garść, a nie biadolić. Masz bachory? Stało się. Pszczółka też niedługo urodzi. Chyba, że chodzi o Sroczy Lot? — strzelała, ponieważ zauważyła, że zastępczyni unikała swojej dawnej przyjaciółki jak ognia. — Mam jej wlać? — rzuciła żartem. — Wtedy powinna zjawić się tu w podskokach, przepraszając cię za swoje dziecinne zachowanie.
<Zając?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz