Bam! Przetoczyło się coś po ziemi, a zaskoczony Judaszowiec nawet nie wiedział co, dopóki nie zaczęło głośno piszczeć.
— No żeś ty też… Uważaj no! — skarciło go kocię, mamrocząc coś do niego z dołu.
— To ty uważaj — mruknął niewzruszony. — Z resztą, nie jesteś trochę za mała, by opuszczać żłobek? — zapytał, podejrzliwie podnosząc jedną brew. Koteczka tylko prychnęła, choć brzmiało to bardziej jak powietrze uchodzące z piszczałki.
— Nie twoja sprawa — odpowiedziała mu, podnosząc wysoko brodę, jak gdyby chciała sprawić wrażenie większej i silniejszej. Poważnie? — zapytał sam siebie w głowie, obserwując bardziej z pogardą niż podziwem kociaka. — Z resztą ty nie powinieneś być na treningu, zamiast psuć moje dzieło? — miauknęła, mierząc go odrażającym wzrokiem.
— Że jakie dzieło?
Kotka próbowała wskazać na stosik rozniesionych piórek, ale zachwiała się zanim zdążyła to zrobić i prawie upadła na twardą, kamienną posadzkę.
— Miałam taką dużą kolekcję piór! Widziałam, jak mi je bezczelnie wyrzuciłeś — utrzymywała Taniec, na co tylko uczeń się zaśmiał.
— Jeżeli chcesz tamten bałagan nazwać dziełem, proszę bardzo. Kazali mi wyrzucić śmieci, to wyrzuciłem — parsknął. — Następnym razem pilnuj swoich rzeczy lepiej.
Widział na pysku kotki wielkie oburzenie, które go jedynie bawiło. Żeby być tak przywiązanym do paru rozdartych, ubłoconych piórek...
— Jesteś niemiły! — wykrzesała z siebie tylko, machając trójkątnym ogonkiem. Judaszowcowa Łapa przykucnął, zniżając się (dosłownie) do poziomu szylkretki.
— Być może. Ale też bardzo się o ciebie troszczę — mruknął ze złośliwym uśmiechem i chwycił kotkę za kark, która zaczęła wierzgać.
— Co robisz! Puszczaj mnie! — piszczała, jednak kocur zignorował jej wrzaski i zaczął kierować się w stronę żłobka, zostawiając zebrane przez nią pióra za sobą.
— Odprowadzam do mamy — wymruczał przez zaciśnięte na jej skórze zęby. — W końcu kodeks mówi, by chronić kocięta w niebezpieczeństwie. A na twój wiek nawet obóz jest niebezpieczny.
Puścił wciąż walczącą o wolność liliową dopiero przy progu obozu, łagodnie odstawiając ją na miękkim mchu. Kotka od razu pognała przed siebie, miaucząc coś niezrozumiale do siebie. To zbudziło na wpół śpiącą Srebrną Szadź, która otworzyła oczy, nieco zdezorientowana. Kocur tylko siedział z lekko opuszczoną głową, z obojętnym wzrokiem. Zastanawiał się, co ta powie na to, że jej córeczka się wymknęła.
— Taniec wyszła ze żłobka bez opieki. Stwierdziłem, że należy ją tu przynieść z powrotem — mruknął, wpatrując się w nienawistne oczy kocięcia.
<Taniec?>
[trening wojownika; 366 słów]
[Przyznano 7%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz