*Jeszcze przed mianowaniem Północy i Ciszy*
Czy słyszał o tych dwóch kociętach, które przybyły do obozu? Oczywiście, że tak. Kto by nie słyszał? Już sama wiadomość, że trójka uczniów, a teraz nawet wojowników, zabiła samotnika, rozeszła się szybko. A później przybyły te dwie nieznane mu istoty. Trzymał się od nich z daleka, bo wiedział, że nawet najmniejsza rozmowa z kociakami może przynieść nieoczekiwane zainteresowanie się jego osobą. Tak stało się z tą trójką kociaków Zięby, które przykleiły się do niego. Wspominając o nich, warto powiedzieć, że widział dwie kocicę wyżej wspomniane, które szły w stronę żłobka. Czyżby wypatrzyły sobie tam sobie ofiarę, którą postanowiły przekonać, aby dołączyła do nich? Najwyraźniej się im nie udawało, bo właśnie zobaczył Lew wychodzącą ze żłobka z niezbyt zadowolonym wyrazem twarzy.
- Myślałem, że tylko uczniowie zajmują się wymienianiem mchu w żłobku, a nie wojownicy.- Powiedział Hiacynt, kiedy kocica znalazła się bliżej niego. - Kogo tam znalazłaś takiego ciekawego, że odwiedzasz żłobek często? Musi tam ktoś być, bo w innym przypadku byś tam nie chodziła z własnej woli. Czyżby to był ktoś z dwójki kociaków, których przyniosłaś do klanu?
Kocica zerknęła w stronę wojownika.
- A coś ty taki ciekawski Hiacyncie? - Zagadnęła starszego wojownika, darując sobie wymówienie pierwszego członu jego imienia. - Nie poznaję Cię. Ostatnio wykazywałeś zerowe zainteresowanie moją osobą, a widzę, że zaszła w tobie jakaś zmiana... Tylko mi nie mów, że to przez to, że się starzejesz i chcesz wiedzieć wszystko na temat tego, co dany kot robi w klanie! Bo na to chyba jednak to za wcześnie... - Mówiąc to, przyjrzała się jego sierści, starając się doszukać, chociażby jednego siwego włoska.
- Nie musisz przejmować moją starością Lwia Paszczo. Do śmierci mi jeszcze daleko, a przynajmniej są jeszcze inne koty w tym klanie, które pójdą szybciej w jej oblicze. - Powiedział rudy wojownik. - Nie odpowiedziałaś, jednak na moje pytanie, starając się zwrócić moją uwagę na coś innego. Jednak ja nie dam się tak łatwo zmylić. Także ponawiam pytanie, kogo tam ciekawego znalazłaś, że odwiedzać żłobek tak często?
- Nikogo. - Odparła już nieco mniej milej, a to wszystko przez uwagę kocura na temat śmierci. Westchnęła. - Czy to tak naprawdę dziwne, że młoda kotka zagląda do kociarni, aby sprawdzić, jak się miewają kocięta? To instynkt Hiacyncie! - Wytłumaczyła wojownikowi. - Coś, czego ty nie masz i raczej nie będziesz mieć. - Obdarowała go pogardliwym uśmiechem. - W końcu kocięta są przyszłością klanu, trzeba doglądać ich, aby nie zrobiły żadnych głupot. A te dwa głuptasy są naprawdę przeurocze, tak też z przyjemnością do nich zaglądam. - Stwierdziła sarkastycznie. - Zresztą nie tylko ja zaglądam do żłobka, Szepcząca Łapa również. - Zauważyła, na całe szczęście mijała się z liliowym podczas odwiedzin. - Jego również tak wypytujesz?
- I bardzo dobrze, że nie posiadam tego “instynktu”. - Odparł kocur. - Już po waszym pojawieniu się, mam dość przyczepiania się do mnie jak śnieg do futra. Nie zniósłbym kogoś tak głupiego w mym otoczeniu, którego nawet nie można pouczyć, bo rozpłaczę się przed mymi łapami. - Tu przerwał na chwilę. - Masz racje, Szepcząca Łapa również odwiedza żłobek, ale chyba nie zapomniałaś, że jest to jego obowiązkiem. Tak krótko jesteś wojownikiem, a już zapomniałaś jakie obowiązki mają uczniowie? Taka młoda, a już pamięć szwankuje. No cóż, twój mentor mógłby zadbać o to bardziej, jednak widać, że nie udało mu się to.
- Straszenie i wyzywanie kociąt raczej nie należy do obowiązków uczniów, ale co ja tam wiem. Gepardzi Mróz pewnie zapomniała mi o tym wspomnieć. A z tego, co słyszałam od znajdek, to tym się głównie zajmuje, gdy je odwiedza. Bo do wymiany mchu to się nie kwapi żaden z uczniów... Może został uprzywilejowany do tego przez fakt bycia synem samej liderki? Niektórym na więcej się pozwala.
- Straszenie i wyzywanie kociąt? Lwia Paszczo, co to za zarzuty rzucasz na innego ucznia? Jednak nie ja jestem od rozwiązywania takich spraw, a tym bardziej związanych z Szepczącą Łapą. Nie chciałbym wątpić w twoje bardzo ważne zdanie, jednak czyż te sprawy nie powinnaś zgłaszać… No nie wiem… Do Kwiecistego Pocałunku, która jest aktualną opiekunką tych dwóch szkodników?
- O to się nie martw. Północ i Cisza są na tyle mądre, że to już pewnie zgłosiły, skoro i mnie zechciały o tym poinformować. A co Kwiecisty Pocałunek już z tym zrobi, to jej sprawa. Nie mam zamiaru kwestionować jej zasad wychowania. To ona jest karmicielką, to ona wzięła za nie odpowiedzialność. No i to ona ma władzę absolutną w kociarni. A ja jestem tylko wojowniczką.
- Wojowniczką, która angażuje się za bardzo w sprawy kociaków, ale jak kto woli. Może twój dar wreszcie się spełni, gdy poczujesz, że to twój czas. Jak sama przyznałaś, kocięta są przyszłością klanu, a aktualnie ich dużo w klanie nie mamy. No cóż… Jakoś nam się nie układa się ta przyszłość. - Po tych słowach wstał i przeciągnął się. - A teraz wybacz mi Lwia Paszczo, mam ważne sprawy do załatwienia, które nie mogą czekać. Do zobaczenia kiedyś Lewku.
Po tych słowach odszedł od kocicy, zostawiając ją samą, a po chwili zniknął w wyjściu z obozu.
<Lew?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz