Raz na jakiś czas zdarzał się dzień, w którym znalezienie zajęcia graniczyło z cudem. Obowiązki wojownika nadal sprawiały dużo przyjemności, chociaż z wiekiem niektóre stawały się kłopotliwe. Mrówka wybierała się na samotne polowania albo obserwowała sparing pobratymców. Chociaż to musiało ulec zmianie przez obecną sytuację w ich przynależności. Najczęściej brała udział w patrolach porannych lub wieczornych. Chciała wykorzystać aktywnie swój czas wojowniczki. Zdawała sobie sprawę z tego, że on kiedyś przeminie i będzie musiała zmienić stanowisko, ciesząc się spokojną starością u boku innych sobie podobnych. Posmutniała na myśl, że nie będzie mogła dzielić tych przeżyć ze swoim partnerem. Tęsknota za Perkozem chwytała ją za serce.
Mrówka starała się też dużo czasu poświęcić swoim synom. Oboje byli już dorosłymi kocurami. Goździka często miała okazję spotkać i zagadywać podczas wojowniczych patrolu. Bławatek również skończył swoje szkolenie. Wybrał inną ścieżkę niż swoi rodzice i brat, a kotka wręcz promieniała z dumy. Bławatek został stróżem. Wiedziała, że świetnie się sprawdzi w tej roli. Owocowy Las był bezpieczny mając jej synów za wsparcie.
Nie uszło uwadze kotki, że Owocowy Las powiększył się o nowych uczniów. Swoich wychowanków z kotów, z którymi miała okazję porozmawiać, dostali Daglezjowa Igła, Gęgawa i Nikt. Temu ostatniemu pogratulowała. Ona sama miała okazję wyszkolić tylko Łuskę. Wspominała pozytywnie ich szkolenie i była chętna podzielić się swoimi mentorskimi radami z przyjacielem, gdyby o nie poprosił. Uczniami zostały również kocięta Kruchej, które dotąd widywała jedynie z daleka. Nie odwiedziła żłobka od czasu, kiedy go opuściła. Kojarzył jej się z ciepłem, mlekiem i kociakami, ale sama wolała swoje życie wojowniczki od zbyt monotonnego w kociarni.
Mrówka uznała, że warto napełnić żołądek, który wręcz błagał o mięso. Złota kotka machnęła ogonem, zanim skierowała się w stronę sterty zwierzyny. Uważała na swoje kroki, utrzymując równowagę na śniegu, znosząc to zimne i nieprzyjemne uczucie przenikające całe jej ciało. W takich warunkach zawsze była wdzięczna za półdługą sierść. Trud kotki się opłacił i mogła rozejrzeć się, żeby wybrać dla siebie smakowity kąsek. Uznała, że weźmie coś małego. Idealnego na pierwszy i jedyny posiłek. Dopiero wtedy jej bystre ślepia wypatrzyły sylwetkę drugiej, młodszej kotki w pobliżu. Mrówka odwróciła siwy pyszczek w stronę uczennicy i zmrużyła żółte ślepia. Była pewna, że gdzieś ją już spotkała, ale musiała przypomnieć sobie imię. Chociaż Mrówka starała się zapamiętać wszystkich członków Owocowego Lasu, to ciągle ich przybywało. Wreszcie rozpoznała w kotce córkę lidera i lekko przekrzywiła łebek w zaciekawieniu.
— Witaj, Gracjo. — miauknęła spokojnie, wbijając żółte ślepia w uczennicę Winogronu. Chociaż cała czwórka kociąt przypominała prawdziwe rodzeństwo, to dało się ich odróżnić. Zielone oczy Gracji wpatrywały się w nią z ciekawością, ale też przyjaźnie. Szczególnie Mrówce spodobały się w wyglądzie kotki charakterystyczne oklapnięte uszka. Mrówka miała takie same. Na wszelki wypadek wolała się przedstawić. — Nazywam się Mrówka, jestem wojowniczką Owocowego Lasu. Wiem, że zaczęłaś już swój trening na ucznia. Jak wrażenia?
<Gracjo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz