*Pora Nagich Drzew, uwaga trochę krwi*
W ostatnim czasie Sówka prawie cały czas spędzała w legowisku Witki, zachowywała się dziwnie, nie tak jak normalnie i była nieobecna, cały czas tylko myślała. Zauważyli to chyba wszyscy, którzy spędzili w życiu trochę czasu z tą zawsze uśmiechniętą kotką. Coś było z Sówką nie tak, a to wszystko było spowodowane chorobą Jarząb. Czekoladowa nie umiała już o niczym innym myśleć, tylko o stanie swojej matki, który z dnia na dzień coraz bardziej się pogarszał. Nie dało się prawie nic zrobić, wszyscy chorzy cierpieli, większość kotów wiedziała już, że to są ostatnie chwile chorych. Sówka też to wiedziała, lecz mimo to, nie umiała się z tym pogodzić.
- Witaj Sówko - miauknęła Witka na powitanie. Czekoladowa tak często tutaj bywała, że nawet Witka, która zazwyczaj nic nie mówi, zaczęła z nią trochę rozmawiać. No bardziej to Sówka z nią, ale liliowa odpowiadała.
- Witaj Witko - mruknęła cicho i położyła pod jej łapami marną mysz - Musisz być głodna, od tego ciągłego siedzenia tutaj i pomagania.
Witka podziękowała skinieniem głowy i złapała mysz. Sówka ominęła ją i poszła do swojej matki. Jarząb leżała na legowisku, gdyby nie poruszająca się klatka piersiowa wraz z oddechem, można by pomyśleć, że kotka nie żyje. Wyglądała na strasznie obolałą. Każdy dzień sprawiał jej większe cierpienie i to nie tylko przez kaszel, ale także przez blizny, które od dawna gościły na jej ciele. Już prawie się nie uśmiechała, choroba wykańczała ją coraz bardziej. Sówka wiedziała o tym, więc za każdym razem jak odwiedzała Jarząb, starała się jakoś ją rozweselić.
- Cześć mamo - powiedziała, zakładając tą swoją szczęśliwą maskę. Przy Jarząb starała się zachowywać tak jak dawniej, starała się wszystkie swoje emocje zdusić i pozostawić tylko szczęście. Albinoska spojrzała na nią, ale nic nie powiedziała. Z jej pyska wypływała jeszcze drobna stróżka krwi. Czekoladowa usiadła obok albinoski. W tym czasie Witka biegła już do Lukrecji, który zaczął kaszleć czerwoną mazią. Sówka spojrzała na tą krwawą scenę i szybko odwróciła głowę. Ten widok za każdym razem ją dołował i odrzucał. Nawet jak widziała go codziennie. Znowu spojrzała na Jarząb.
- Chcesz posłuchać o gwiazdach, albo o liściach? - zapytała, ale odpowiedziała jej tylko cisza. Wiedziała jednak, że albinoska na pewno by chciała, więc zaczęła swoją opowieść. Przypomniała sobie wszystkie wcześniejsze historie o tych małych, świecących punktach i wszystkie liście, które kiedykolwiek widziała. Nie minęło dużo czasu, a biała kotka zamknęła oczy, wykorzystując chwilę bez kaszlu.
***
- Sówko? - usłyszała cichy głos. Sówka podniosła się. Znowu spędziła u medyczki cały dzień. Znowu zapomniała o treningu.
- Strasznie przepraszam Migotko... - mruknęła i podeszła do swojej uczennicy. Odwróciła się jeszcze i spojrzała na albinoskę, która właśnie teraz znowu męczyła się z kaszlem. Krew wydobywała się z jej gardła, a z oczu płynęły łzy. Czekoladowa popychała Migotkę w stronę wyjścia. Nie chciała, by widziała, jakie ta choroba ma objawy i się wystraszyła. Uczennica wyszła z legowiska. Czekoladowa pobiegła jeszcze do Jarząb, pożegnała się i ze smutkiem wyszła z legowiska. Spojrzała zamglonym spojrzeniem na Migotkę.
- Idziemy na trening - powiedziała i skierowała się do wyjścia z obozu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz