*Dawno, dawno temu*
Chciałby wierzyć we wszystko, co powiedział mu brat, jednak było to niemożliwe. Na własnej skórze wiedział, jak wyglądała ich sytuacja w klanie, a ucieczka była najbezpieczniejszą, dostępną drogą. W ten sposób mógł obronić go przed tym, co przyniesie wojna, jednak Malwowa Łapa tego nie widział. Nie myślał o tym, co będzie później. Dla niego liczyła się tylko szczęśliwa teraźniejszość, co lekko niepokoiło Hiacynta. A co jeśli jakiś kot z Klanu Burzy położy na nim swe łapy i wykorzysta go do czegoś moralnie niezgodnego? Dlatego właśnie rudy kocur starał się być u boku brata, kiedy było to tylko możliwe. Wtedy mógłby zareagować, gdyby ktoś spróbował mu coś zrobić.
- Nie sądzę, aby tak się stało, jednak zostanę dla Ciebie. - Powiedział rudy kocur, a jego brat wreszcie położył swe przednie łapy na ziemi. - Jednak jeśli cokolwiek się tobie stanie, to obiecuję, że kot za to odpowiedzialny, poniesie odpowiednie konsekwencje. - Tu przerwał na chwilę. Nie ufał nikomu, kto żył w Klanie Burzy. Każdy wydawał się chcieć zaszkodzić tej dwójce na ich każdym kroku. Przecież widział ich wzrok, słyszał ich szepty. - Wracajmy już do obozu. Nie sądzę, aby Owcza Pierś wraz z Lisim Ogonem byli zadowoleni, gdyby nas tu znaleźli.
Po tych słowach ruszył wraz z Malwową Łapą z powrotem do obozu. Teraz miał pewność, że kremowy kocur nie rozumie problemów, które otaczają ich dwójkę, co nie było dobrym znakiem. To Hiacynt teraz musiał pilnować, aby ten kocur nie wpadł w jedną z pułapek, które szykują im koty Klanu Burzy.
*****
Czas mijał zdecydowanie za szybko. Nim ten się obejrzał, to na swym karku miał już ponad 40 księżyców. Gdyby ktoś mu to wytknął, to poczułby się naprawdę staro. Za to dobrym znakiem była obecność Malwowego Rozkwitu u jego boku. Chociaż jego brat mógł dorastać, omijając wszystko złe, co mogło zdarzyć się w jego życiu. Właśnie obserwował, jak jego uczeń zostaje mianowany na wojownika, siedząc obok swego brata. Jakiś czas temu to on był mianowany na wojownika, a teraz oglądał własnego ucznia, który przeżywał to samo. Po zakończonym zgromadzeniu przeniósł swój wzrok na kremowego wojownika, który był wpatrzony w sytuacje jak w obrazek. Czasem Hiacynt zastanawiał się, czemu jego brat nie dostał jeszcze swojego własnego ucznia, jednak po chwili odpowiedź przychodziła sama.
- Malwowy Rozkwicie? - Powiedział rudy wojownik, po czym poczekał, aż kocur zwróci na niego swoją uwagę. - Możemy porozmawiać? Na osobności.
Kiedy ten się zgodził, to oboje ruszyli w bardziej prywatne miejsce. Gdzieś gdzie nikt nie będzie w stanie usłyszeć ich rozmowy. Nie chciał, aby ktoś przypadkiem ich usłyszał. Ostatni raz spojrzał na Srebrzysty Nów, po czym znikł w wyjściu z obozu. Hiacynt uważał, że składanie gratulacji za zdobycie nowego imienia jest głupie. Czemuż miał gratulować komuś za wykonanie swojego obowiązku w postaci ukończenia treningu? To nie miało najmniejszego sensu. Gdy dwójka znalazła poza obozem, kocur rozpoczął rozmowę.
- Nie sądzisz, że kontakty z pewnymi kotami mogą nie przynosić dobrych skutków? - Zapytał wojownik, a po chwili Malwinek posłał mu pytające spojrzenie. - Znaczy, nie mam zamiaru ograniczać twoich kontaktów z nikim, jednak chciałem przyciągnąć do twojej uwagi jedną, małą rzecz. Nie sądzisz, że zadawanie się z kimś takim jak Lwia Paszcza, może przynieść Ci same szkody? Zadajesz się z chodzącym przykładem, przez który Klan Burzy jest chodzącym pośmiewiskiem.
<Bracie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz