Monstrum, które przebywało głęboko w specyficznym dole poruszało się nerwowo. Wiśniowa Iskra bardzo chciała rozpoznać w nim kota, którym był wcześniej - i faktycznie, mimo tego, jak został zmasakrowany i jak pobyt w Klanie Wilka wpłynął na jego psychikę - zdawał mieć w sobie jakieś oznaki świadomości i cokolwiek, co mogłoby sprawić, że bardziej przypominał Jelenia, jakiego znała. Mimo to widać było, że zwariował. Stara medyczka miała w sobie ogrom współczucia dla tego kota. I miała nadzieję, że jego cierpienia szybko się zakończą.
— Będę szczera, Jelonku. Przyszłam tutaj z ciekawości, i być może to był błąd. Gwiezdni to ocenią — rzekła, zbliżając się nieznacznie do krawędzi dziury, dołu, w którym przebywał. — I choć bardzo się zmieniłeś, odkąd rozmawiałam z tobą ostatni raz, wiem, że wciąż jesteś tym samym kotem. Uznałam, że przyda ci się rozmowa.
Czy była do końca szczera? Skłamałaby, gdyby powiedziała, że tak. Gdy zobaczyła go z bliska po raz pierwszy, ciężko było jej chociażby uwierzyć, że stoi przed kotem, a nie dziwacznym potworem łączącym w sobie wszelkie zło tego świata. Szybko jednak doszło do niej, że to mogło przytrafić się każdemu i nie powinna była oceniać go na podstawie potworności, jakich przeżył.
Rudawy kocur przekrzywił łeb, krzywiąc się na wspomnienie o Klanie Gwiazdy.
— Jestem Jelonek! — przytaknął jej. — Ja lubić mówić. Mało mówić w Klan Wilka. Tutaj mogę mówić z każdy kot! Ja cieszyć się, że widzieć pani zdłowa.
— Nie nazwałabym siebie zdrową — prychnęła, lustrując go swoim przenikliwym spojrzeniem. — Starość nie radość, pogorszył mi się wzrok, a zostało mi tylko jedno oko. Pozostało mi niewiele czasu. Ale ty masz przed sobą jeszcze wiele księżyców, mimo, że dzieciństwo zostało ci odebrane. Próbowałeś na nowo przystosować się do świata? Wyjść z dołu?
— Tak... Pożał zachęcać by wyjść, ale ja się bać. Myśleć o tym dużo i jak popłosić mnie Lwia Łapa to ja złobić hop na góła za zgodą pani lideł. Było stłasznie... Świat duży. Za duży dla Jelonek. Dziuła bezpieczniej. Ale Lwia Łapa obiecać mi pomóc nie bać się góły. Ona tak ładnie śpiewać i odganiać stłach Jelonek. Na łazie jednak tłenujemy, bo pani Łóża kazać mi kopać dziuła na głanicy by Jelonek się przydał.
Ach, tak, Różana Przełęcz. Wiśniowa Iskra wiedziała, że liderka była mądra, ale nie popierała niektórych jej zagrywek. W każdym razie, to dobrze, że z Jelenia był jakiś pożytek dla klanu.
— Moja cioteczna bratanica ci pomaga? — pierwsze, co wysunęło jej się na język to to, żeby uważał. Rodzina była dla Wiśni wartością nadrzędną, z tymże jednak, że akurat jej rodzina była przebiegła i okrutna jak stado lisów. Widziała to w oczach dzieci Zięby. Ułożone i grzeczne dzieci, ale miały to "coś" po swoim ojcu i dziadku. — To mądra kotka, ale na wiele ją stać. Nie będę jednak wtrącać się w sposoby, jakich Różana Przełęcz używa, by tobie pomóc. Ufam jej, mimo że nie działa logicznie w pewnych kwestiach.
<Jeleń?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz