*kiedy Aksamitka i Misek byli w klanie*
Grzebała w resztkach ziół, szukając jagód jałowca, liści malwy i wrotyczu dla Srebrnej Szadzi, którą bardzo bolał brzuch. To mogło znaczyć niestrawność lub zatrucie. W końcu znalazła kilka małych jagódek, wzięła odpowiednią porcję i podała wojowniczce.
- Proszę. Jak znowu będzie bolało, to przyjdź, dam Ci wtedy ziółka. – miauknęła radośnie tak jak zwykle. Kotka podziękowała, pożegnała się i wyszła, a Liściaste Futro ułożyła się na posłaniu, kładąc pysk na przednie łapy. Była zmęczona i widziała, że z jej nogą dzieje się coś złego. Trudno jej się nią ruszało i wyglądała trochę inaczej.
„Może by tak zażyć trochę ziółek? Nie, przecież jest ich bardzo mało.” – odpowiedziała sama sobie, ale po chwili zastanowienia sięgnęła po trochę szczawiu i liści bzu i szybko opatrzyła łapę.
***
Dzień zaczął się normalnie, był taki, jak każdy inny. Listek pilnowała starszych, bo Srebrna Szadź była w w żłobku, a Skacząca Fala na patrolu. Obserwowała klan, wesoło pogwizdując. Zobaczyła Srokoszową Gwiazdę wchodzącego do obozu. To co chwilę potem ogłosił, nie było zabawnym żartem. Jej rodzice okazali się zdrajcami i już nie są członkami Klanu Klifu? To nie mogła być przecież prawda. Jednak sądząc po minach zebranych kotów, po minie Srokoszowej Gwiazdy…
- Nie! To niemożliwe! – zawołała głośno. Co ten kocur opowiada całemu klanowi? Zaraz uwierzą w te bzdury!
- Najwyraźniej możliwe. – odpowiedział Przyczajona Kania, a Liściaste Futro spojrzała na niego z oburzeniem. Przecież jej rodzice nigdy by tego nie zrobili. Byli całkowicie oddani klanowi. Niedźwiedzia Siła był zawsze taki posłuszny liderowi, a Aksamitka na pewno spróbowałaby jeszcze raz zmienić imiona całemu klanowi na bardziej urocze. Poza tym przecież nie zostawiliby swoich córek samych, prawda? Nie wiedziała. Tak naprawdę niczego nie wiedziała. To wszystko działo się za szybko, a ona nie mogła nic z tym zrobić, nie mogła cofnąć czasu i zmienić swoją przyszłość. Bo jaka mogłaby być jej przyszłość bez rodziców? Coś mokrego spłynęło po jej policzku i wsiąknęło w półdługie, miękkie, szarobiałe futerko. Czuła się bardzo źle. Słyszała dwa głosiki gdzieś w środku siebie, które nieustannie się kłóciły. Jeden nie wierzył w to, co przed chwilą ogłosił Srokosz, drugi wierzył.
***
- Listkowe Futerko, pójdziesz z nami na spacer? – spytał Puszysty Niedźwiadek, obok niego stała Aksamitna Gwiazdeczka.
- Jasne! – odpowiedziała, wesoło machając ogonem. Jednak zanim wyruszyli, przy nich pojawił się Srokosz i wbił pazury w Aksamitkę.
- Nie, zostaw ją! – jęknął tata, ale szary kocur nic sobie z tego nie robił, tylko rozrywał ciało kotki. Krew leciała na wszystkie strony. Mama Listka pisnęła z bólu, a jej krzyk odbijał się w głowie medyczki, jak echo.
Liściaste Futro obudziła się przestraszona, cicho sapiąc. Znowu to samo. Znowu koszmar. Znowu o tym samym.
Wyleczeni: Liściaste Futro, Srebrna Szadź
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz