— Wyjdzie z tego? Proszę, Wiśniowa Iskro pomóż mu — miauczała przejęta Tygrysia Smuga.
— U-umle? — zapytał zaniepokojony kociak.
Wiśniowa Iskra nie marnowała czasu na pogaduszki i pocieszanie obu kotów. Po prostu powiedziała lakonicznie zastępczyni, aby się nie martwiła, a następnie zaczęła badać sprawę. Jelonek nie kaszlał, nie towarzyszyły mu też żadne dodatkowe objawy. Nic, co mogłoby wskazywać na poważniejszą chorobę. Gdy obejrzała już wszystko, skierowała znów swój chłodny, analityczny wzrok na rudą kotkę.
— Ile dajesz mu jeść, Tygrysia Smugo?
— Wczoraj wieczorem zjadł trzy króliki.
Medyczka westchnęła głęboko, a gdy znów odezwała się do zastępczyni, jej głos był dość ostry - wciąż życzliwy, co prawda, jednak widać było, że szylkretka troszczyła się o zdrowie najmłodszych członków klanu. Kocięta należało chronić w pierwszej kolejności, toteż musiała dosadnie wyjaśnić Tygrysiej Smudze, czego powinna unikać. Nawet, jeśli miała być przy tym ostra.
— Powinnaś przestać go przekarmiać, Tygrysia Smugo. Ten ból brzucha jest efektem nadmiernej ilości pożywienia, zwłaszcza na noc. To niezdrowe.
— Ale nie mogę na niego patrzeć, gdy chodzi głodny — zaprotestowała zastępczyni. — Wolę mieć pewność, że będzie najedzony i szczęśliwy.
— Jeśli dalej będziesz tak robić, to będzie miał duże problemy z nadwagą, Tygrysia Smugo — zaznaczyła szorstko medyczka. — Wiem, że chcesz dobrze dla swoich kociąt, ale postaraj się nie dawać im więcej jedzenia, niż potrzebuje tego ich organizm.
Ruda pokiwała głową, a Wiśnia wygrzebała ze schowka nasiona maku, które podała młodemu.
— Powinny uśmierzyć ból. Spróbuj odpocząć, Jelonku, a gdy się obudzisz, wszystko będzie dobrze.
* * *
Dawno nie wracała wspomnieniami do Jeleniego Puchu. Ten młodzik od czasu do czasu rzucał jej się w oczy w obozie, ale nie rozmawiała z nim zbyt często. Chociaż był w końcu partnerem jej bratanka. Tego dnia staruszka przypomniała sobie, z czym spotkała się w Klanie Wilka. Była wtedy pojmaną medyczką, a wraz z nią gniła tam z Wilczakami Diamentowa Grota i właśnie Jeleni Puch. Mówiono, że wariował, ale może i to dało się wyleczyć?
— Popilnujesz legowiska, Słoneczna Łapo? — spytała, a uczennica pokiwała tylko głową, jeszcze zaspana.
Szylkretka ruszyła w kierunku otwartych terenów, oddalając się od obozu. Zanim zdążyła przekroczyć próg, zaczepił ją jeden z wojowników.
— Potrzebujesz eskorty, Wiśniowa Iskro — mruknął Drozdowy Szept. — Pójdę z tobą.
— Dziękuję, ale muszę odmówić twojej pomocy — odparła chrapliwie stara medyczka.
— Nalegam. To mój obowiązek.
— Pójdę sama — dodała ostrzej medyczka, a wojownik tylko skłonił pospiesznie głowę i odszedł, natychmiast dzieląc się swoim doświadczeniem z Owczą Piersią. Bycie starą, niegdyś torturowaną medyczką opłacało się w tym stopniu, że wojownicy mieli do ciebie większy szacunek i bardziej respektowali twoje zdanie. Przywykli do ważności roli medyka, ale mimo to wciąż zdarzało jej się spotykać ze złośliwością ze strony młodych.
Ruszyła przed siebie przez terytoria, dopóki nie natrafiła na rzucający się w oczy dół. Zatrzymała się na jego krawędzi, spoglądając w dół - ten widok przeszył jej kości, aż rozbolała ją głowa. Jeleni Puch w niczym nie przypominał kota, którego znała wcześniej. Były na nim ślady tortur, jakie przeszedł. Skoro Mroczna Gwiazda był w stanie bez oporów pozbawić ją, narzekającą wiekową medyczkę, oka, to co musiał zrobić z synem Tygrysiej Gwiazdy?
Z pewnością ślina cieknąca z charczącego kocura odpowiedziała sama za siebie.
— Burzak mniam mniam? — spytała kreatura, kierując w stronę jednookiej medyczki swoje błękitne ślepie.
Wiśnia była w głębokim szoku, przez parę uderzeń serca nie potrafiła nic powiedzieć - aż przełknęła gulę w gardle i zduszonym tonem głosu odpowiedziała:
— Nie. Czym jesteś?
<Jeleń?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz