Śnieg drażnił jej poduszki, gdy przycupnęła do ziemi nieopodal sporej zaspy, wreszcie natrafiając na niewyraźny ślad zapachowy. Zobaczyła jakieś żyjątko, małego gryzonia, nieświadomego faktu, że czyha na jego życie drapieżnik.
Skoczyła w odpowiednim momencie i nagle przed jej oczami prześmignęła jakaś ruda sylwetka. Mysz uciekła i tyle ją widzieli, a Płomień odsunęła się gwałtownie, masując swoją głowę po tym, jak zderzyła się z... No właśnie.
— Narcyz?! — mruknęła zaskoczona. — Co ty tu robisz?
— Mogłabym cię spytać o to samo. Spłoszyłaś mi mysz.
Ruda pręgowana klasycznie prychnęła, odwracając głowę.
— Zapomnij, znajdzie się inną. Las nie może być aż tak pusty.
— Obawiam się, że taki właśnie jest.
Kotka westchnęła głęboko, nieusatysfakcjonowana.
* * *
Miała podejść właśnie do sterty, by wziąć dla siebie królika, ale w tym samym momencie dostrzegła niedaleko Narcyzowy Splot. Kocięce zauroczenie kotką minęło, ale dla Płomień wciąż była czymś w rodzaju autorytetu. Niekonfliktowa, spokojna, grzeczna, a przy tym niebezpieczna.
— Sprawy się trochę pokomplikowały, nie? — zagaiła z głośnym westchnięciem. — Dziwię się, że ten klan wciąż istnieje. Mało brakowało, a by nas nie było.
<Narcyz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz