*prawie 7 ks temu, jak Diament był takim puci puci kociątkiem*
Tego dnia przyszła odwiedzić Błotniste Ziele. W sumie ta oto liliowa kocica była chyba jedynym kotem którego przydatności dla Sekty Krokus kompletnie nie oceniała. Było to spowodowane tym, że kocica była bardzo życzliwa do niej gdy ta była jeszcze kocięciem, przez co uformowała się między nimi porządna więź. Krokus była bardzo zaskoczona, gdy pewnego dnia przyszło jej kotki szukać, bo ta zniknęła, a później znaleźć ją z kociętami w pysku. Bardzo się jednak cieszyła z istnienia młodych członków Kamiennej Sekty, choć oczywiście bardzo tragiczne było to, że jedno z kociaków zgubili. Krokus nawet parę razy później wychodziła w tamtą okolicę by szukać młodego. Mimo, iż było mało prawdopodobne, że maluch przeżył sam, Krokus miała podejrzenia, że mógł przeżyć zostając zabranym przez kogoś, kto go znalazł i postanowił się nim zaopiekować. Szukała więc zapachu mleka, charakterystycznego dla karmiących kotek, ponieważ ktoś musiał kociaka karmić, a nowonarodzone kocięta na pewno nie mogły stałego pokarmu przyjmować. Nie były do tego po prostu przystosowane. Jednak mimo jej starań, szukanie spełzło na niczym, więc kotka po kilku dniach poddała się. W końcu nie może przeszukiwać całych terenów w pobliżu wszystkich klanów, zostawiając Sektę samą sobie. Krokus wiedziała, że jest potrzebna tutaj.Minęło kilka dni od jej ostatniej wizyty. Z doświadczenia wiedziała, że kocięta bardzo szybko rosną, była więc ciekawa, co zastanie w szopie.
Wkroczyła do środka. Gdy tylko zatopiła się we wnętrzu dostrzegła mamkę, u której boku kocięta ssały mleko.
— Witaj, Błotniste Ziele. — przywitała się z kocicą.
— Jak się masz, Krokus? — spytała kocica.
— Dobrze, a ty? — Krokus nachyliła się do kociąt przyjaciółki. Dalej miały zamknięte oczy…
I wtedy stało się coś, czego w życiu by się nie spodziewała.
Jedno z kociąt, które miało główkę ustawioną w jej stronę… otworzyło oczy. Przed Krokus wymalował się obraz pięknych, niebieskich ślipek. Nigdy by nie przypuszczała, że przyjdzie jej być świadkiem tego, jak jedno z kociąt Błota otwiera oczy. Machnęła lekko ogonem, po czym miauknęła z radością w głosie:
— Zobacz, Diament otworzył oczy.
Błotniste Ziele spojrzała na synka, a gdy zobaczyła jego piękne patrzały, od razu uśmiechnęła się po czym polizała go po łebku.
— Cz-cze-cześć, Dia-diamencie — przywitała się z młodym kocica, trącając go lekko nosem.
— Uważaj, bo go zdezorientujesz — zasugerowała lekko Krokus, patrząca swymi miodowymi oczyma na malucha. Usiadła, zwijając się w pozycję bochenkową przy maluchu — opowiedzieć ci historię? — spytała.
Oczęta kociaka zabłysły, więc uznając to za zgodę, rozpoczęła opowieść.
***
*jak jeszcze Diament i Ametyst byli mali*
Znów odwiedzała Błotniste Ziele. Kocięta już nieco wyrosły i zaczęły brykać po całej szopie, czasami podobno nawet wymykając się nieco poza nią. Krokus starała się odwiedzać je regularnie, pomagając także Błotnistemu Zielu czasem w opiece nad nimi. Niedawno była w lesie na zbieraniu ziół i wtedy właśnie do głowy wpadł jej pomysł, by wziąć z niego coś dla kociąt. Wybrała szyszkę i tego dnia miała zamiar ją im podarować.Droga spod obskurnej restauracji, przy której mieszkała wraz ze Sroką, do domu Cynamonki upłynęła jej szybko. Gdy tylko była odpowiednio blisko, wskoczyła na płot, następnie szybko zeskakując. Prędko dostrzegła jedno z kociąt, bawiące się na zewnątrz – nie wiedziała, czy z, czy bez zgody Błotnistego Ziela. Bura podeszła do niebieskookiego kocurka, trzymając w pysku nową zabawkę dla niego. Uśmiechnęła się, na tyle na ile było to możliwe z przedmiotem trzymanym w mordce.
<Diamencie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz