Został wyznaczony do pilnowania siostry Aksamitnej Gwiazdeczki. Miał jej nie spuszczać z oczu i w razie czego zareagować, gdyby próbowała uciec. Nie spodziewał się, że tak to się skończy. Liczył na to, że liderka pogada z Daglezjową Igłą i pozwoli jej odejść. Aksamitka była przecież niewinną istotą, chcąca szczęścia najbliższych, dlatego też jej decyzja nim wstrząsnęła. Porwała Owocniaczke, zmieniła jej imię i ustanowiła nad nią nadzór. To było do niej niepodobne. Czyżby władza uderzyła jej do głowy? Spodobało jej się zarządzanie klanem i wprowadzanie zmian mających na celu szerzenie radości wśród ponurych Klifiaków?
Nie podobało mu się to wszystko, ale nie mógł sprzeciwić się rozkazom. Dlatego też snuł się za rudą pointką niczym cień, obserwując ją bez przerwy. To pomagało mu zapomnieć o stracie córki. Kwiatuszek była dla niego całym światem. Kochał ją, a widok jej ciała nabitego na gałąź, nim co rusz wstrząsał. Na dodatek partnerka zachowywała się tak, jakby wcale do jej śmierci nie doszło. Nic więc dziwnego, że wrócił do swojej ponurej osobowości. Odtąd jrgo jedynym celem była służba liderce, przez co usunął w najdalsze zakamarki pamięci własne uczucia i pragnienia.
Kiedy dojrzał jak Przewspanialutka Daglezjusia wychodzi z obozu, ruszył jej tropem. Trzymał dystans, bowiem miał wkroczyć dopiero wtedy, gdy ta postawi łapę na granicy. Kocica mogła sobie wychodzić na polowania czy spacery, ale zawsze musiał jej towarzyszyć. Domyślał się jednak co siedziało jej w głowie, kiedy nie zbaczając z kursu, zaczęła zbliżać się do linii zapachowej, ustanawiającej granice. Nie mógł pozwolić jej uciec.
Gdy już miała zrobić ten krok, wkroczył, powalając ją na ziemię, łapiąc ją od razu za kark. Kotka zaczęła się wyrywać, przez co zacieśnił uścisk na jej futrze, ciągnąc z powrotem w kierunku obozu.
— Nigdzie się nie wybierasz — mruknął z trudem.
— Na łeb zupełnie upadłeś?! Śledzisz mnie? Odwaliło ci? — rzucała pointka, miotając się w uścisku szczęk kocura.
Nie zważał na to, wbijając swoje kły bardziej w jej ciało. Zmusił wszystkie swoje mięśnie do przeprawienia się z więźniem przez dość spory kawał drogi. Nie odpowiedział na jej pytanie. Dałby wtedy jej szansę na ucieczkę, czego nie chciał.
***
Kiedy dotarł z nią do obozu, dyszał ciężko, lecz jej nie puszczał. Wszystkie oczy klifiaków skupiły się od razu na ich dwójce, ponieważ kocica krzyczała, że miał ją puścić, robiąc z tego prawdziwe przedstawienie. Te głośne odgłosy spowodowały, że Aksamitna Gwiazdeczka wyszła z legowiska, rzucając w ich stronę pytające spojrzenie.
Dopiero docierając do łap ukochanej, puścił Daglezję, składając raport.
— Próbowała uciec. Prawie przekroczyła granicę, ale ją powstrzymałem, wedle rozkazów — zwrócił się do liderki, która skierowała swój zawiedziony wzrok na siostrę.
Ciekawiło go jak ruda pointka wybrnie z tego i co zrobi partnerka. Jeżeli chciała przetrzymywać już kotkę, to powinna ją zamknąć w jakiejś jaskini, a nie pozwalała jej chodzić wolno po obozie.
<Daglezjo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz