*ostatnia wiosna*
Gdy tylko pierwsze promienie słońca padły na jej powieki, czarna arlekinka zaczęła się rozbudzać. Niechętnie przeszła ze świata snów, do rzeczywistości, przez jeszcze kilka minut próbując usnąć, bezskutecznie. Ostatecznie otworzyła swe jasnopomarańczowe ślipia po czym przeciągnęła się na swym posłaniu, następnie przekrzywiając głowę i patrząc, kto jest w legowisku. Dostrzegła dwie ze swych sióstr – Kotewkę i Gąskę, smacznie śpiące. Legowisko Pianki było jednak puste. Kotka chyba dość mocno przykładała się do treningu, bo na ostatnim łączonym wypadzie przejawiała duże zdolności. Nie wiedziała, jak było z Gąską, a raczej TuPtAjĄcĄ ŁaPą. Wir na samo wspomnienie zgromadzenia przewróciła oczami, następnie przekręcając głowę by spojrzeć w na drugą część legowiska uczniów, gdzie smacznie spał Kolcolistna Łapa. Sumika jednak nie było nigdzie widać. Kotka podniosła się do siadu, po czym rozpoczęła czyszczenie swego futerka. Powoli, ale porządnie myła językiem swą sierść, póki nie uznała, że prezentuje się niczym ciocia Mak. Następnie wstała po czym ruszyła do wyjścia z legowiska. Zastanawiało ją, gdzie podział się ten głupek. Miał ją zbudzić, gdy będzie wychodził na trening. Czyżby znowu się obraził na to, że zachowywała się jak „wyniosła Wir”?Gdy tylko wyszła dostrzegła obóz w jego pełnej krasie. Naprawdę lepiej się patrzyło z wysokości. Pamiętała dalej widok z dołu i to jak poprosiła Kawkę, by ta ją poniosła. Ale przez zawistne siostry nie skończyło się to tak, jak młoda sobie wymarzyła. Kotka dostrzegła kilka kotów już obudzonych i właśnie rozpoczynających dzień. Pośród nich dostrzegła Sumowa Łapę, grzebiącego w stosie zwierzyny. Podeszła do kocura, następnie stając tuż obok i przyglądając się jego wahaniu, gdy ten wybierał, co chce zjeść na śniadanie.
— Nie jesteś za wybredny? — parsknęła.
— Znalazła się księżniczka — burknął Sumowa Łapa, po czym chwycił w zęby tłustego nornika. — Safas zrofis mi fykład, żef to dla czfarnych kotów jak twoje sioftrzyczki — dodał obrażony, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył na ubocze obozu.
Starsza kotka podążyła za nim z czystą gracją w ruchach, tak jak uczyła ją ciocia Makowa Pole, a gdy ten usiadł w końcu na tyłku, czarno-biała usadowiła się obok niego niczym królowa, unosząc brodę w górę. Byli co najmniej ciekawym połączeniem. Aż dziw, że się dogadywali.
— Ty nie głodna? Twój szlachetny brzuch się nie upomina?
— Nie brzuch, tylko żołądek — poprawiła kocura dla zasady, choć to drugie słowo nie było aż tak plebejskie. — Wolę najpierw coś upolować, niż zjadać zwierzynę przed przysłużeniem się dla klanu.
— Wczoraj jakoś miałaś inne zdanie na ten temat — zauważył niebieski, wgryzając się w nornicę. Po chwili dostrzegł spojrzenie przymrużonych oczu utkwione w nim. — O nie, nie ma mowy.
— Podziel się — zażądała, opierając się bokiem o Sumową Łapę, następnie schylając się do zwierzyny i wgryzając w nią.
— Ej — warknął niezadowolony. — A co z szlachetnym byciem idealną uczennicą?
Nie odpowiedziała na to, pochłaniając około połowy piszczki Sumika w te pędy. Poprzedniego dnia nie zjadła za wiele na kolację, więc była głodna.
— Ale ty jesteś — parsknął kocur, następnie przysuwając łapą do siebie pozostałą piszczkę.
— Spokojnie, skończyłam. Jak chcesz to ci taką upoluję.
Kocur parsknął lekko, zatapiając kły ponownie w posiłku. Spędzili tak czas na gadaniu i wytykaniu sobie nawzajem wad, póki Kawcze Serce jej nie zgarnęła i nie wyszły razem na trening.
[519 słów]
[Przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz